Reklama

Badanie oparte na modelach rdzeni lodowych i ich pomiarach jest pierwszym, które tak drobiazgowo rekonstruuje dane dotyczące utraty lodu na Grenlandii. Badany okres obejmuje cały holocen, czyli epokę trwającą od zakończenia ostatniego zlodowacenia plejstoceńskiego (ok. 12 000 lat temu) po dzień dzisiejszy.

Reklama

Analiza danych pozwoliła naukowcom odkryć, że jeśli emisja gazów cieplarnianych pozostanie na obecnym etapie, w latach 2000-2100 Grenlandia straci około 36 bilionów ton swojej pokrywy lodowej. To sprawi, że globalny poziom wód podniesie się o 10 cm, co z kolei stanowi ryzyko dla mieszkańców terenów przybrzeżnych na całym świecie.

– Bez względu na to, jakie będą przyszłe emisje dwutlenku węgla, pokrywa lodowa Grenlandii straci w tym stuleciu więcej lodu, niż nawet w najcieplejszych okresach ostatnich 12 000 lat. Ale to badanie daje mi też nadzieję, że pokażemy, że ludzkość ma wpływ na przyszłość Grenlandii i globalnego poziomu mórz – mówi główny autor badań Jason Briner, profesor geologii na Uniwersytecie Buffalo w Nowym Jorku.

Obszary przybrzeżne zamieszkałe obecnie przez 300 milionów ludzi – głównie w biedniejszych krajach – już w 2050 roku mogą być narażone na regularne powodzie spowodowane gwałtownymi sztormami – wykazały wcześniejsze badania nad wzrostem poziomu wód.

Ociepla się za szybko

Do późnych lat 90. pokrywa lodowa Grenlandii była stabilna – lód utracony w wyniku topnienia, był następnie odzyskiwany w trakcie opadów śniegu. Jednak delikatną równowagę zachwiały błyskawicznie postępujące zmiany klimatu. Natomiast utracona przez Grenlandię pokrywa lodowa rozpuściła się i zasiliła wody północnego Atlantyku.

W zeszłym roku Grenlandia „zrzuciła” do oceanu ponad 500 miliardów ton lodu i wody – najwięcej w historii pomiarów prowadzonych przez satelity od 1978 roku. To ilość odpowiedzialna za 40 procent całkowitego wzrostu poziomu mórz w 2019 roku. Jeśli nie ograniczymy emisji gazów cieplarnianych, takie poziomy mogą stać „nową normą” – przestrzega Briner.

Utworzenie pierwszego tak dokładnego zapisu utraty pokrywy lodowej na Grenlandii trwało pięć lat i wymagało współpracy naukowców z wielu dziedzin, m.in. zajmujących się badaniem rdzenia lodowego, projektowaniem klimatu czy badaczy paleoklimatu. Oś czasu obejmująca 12 000 lat umożliwiła dokładniejsze lepsze oddzielenie naturalnych czynników wpływających na topnienie Grenlandii od tych, za które odpowiada działalność człowieka.

Jeśli uda nam się ustrzec przed przekroczeniem punktu krytycznego globalnego ocieplenia i średnie roczne temperatury nie wzrosną powyżej 1,5 st. C w porównaniu z epoką przedprzemysłową, lodowiec Grenlandii będzie topniał nieco wolniej. Spowolnienie sprawi, że globalny poziom wód podniesie się nie o 10, a o 8 cm do końca stulecia. Jednak nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu, nie unikniemy całkowicie podniesienia wód. A będzie ono z pewnością postępować także w XXII wieku.

Bez wątpienia w tym stuleciu odnotujemy znaczący wzrost poziomu morza. Ale bez korekty kursu teraz, podniesienie się poziomu mórz w następnym stuleciu może zmienić losy większości globu – mówi Briner.

Reklama

Do 2000 roku głównym czynnikiem powodującym wzrost poziomu mórz było topnienie lodowców i ekspansja wody oceanicznej w miarę jej ogrzewania. W ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci pokrywy lodowe na Grenlandii i Antarktydzie stały się największymi źródłami wzrostu poziomu mórz.

Reklama
Reklama
Reklama