Zmiana klimatu nadeszła. Skąd czerpać energię, nie pogarszając sytuacji?
Ten rok może być przełomowy. Tak właśnie sądzi Laurence Tubiana – drobna, siwowłosa 63-latka.
Podczas spotkania prasowego, które odbyło się w zatłoczonej restauracji niedaleko Kapitolu w Waszyngtonie, przeprosiła za to, że nie jest w stanie mówić podniesionym głosem, co akurat w dyplomacji jest cechą niezwykle pożądaną. Rola, jaką odgrywa Tubiana, jest jednak znacznie ważniejsza niż rola zwykłego dyplomaty – jest „ambasadorką klimatyczną” Francji, której powierzono koordynację największego ekologicznego projektu w historii. Przez ostatnie półtora roku podróżowała po świece, spotykając się z negocjatorami ze 195 państw. Wszystko po to, by szczyt klimatyczny, który ma się odbyć w grudniu w Paryżu, zakończył się sukcesem i wyznaczył przełom w walce z przyczynami zmian klimatu. – Idea przełomu ma tu kolosalne znaczenie – przyznaje Tubiana.
Można wymienić co najmniej 19 powodów, dla których ten ambitny plan może zakończyć się fiaskiem. Od 1992 r,. gdy wiele państw w Rio de Janeiro postanowiło podjąć działania mające „zapobiec niebezpiecznej antropogenicznej ingerencji w system klimatyczny”, odbyło się już 19 spotkań na szczycie, a poziom emisji CO2 nawet nie drgnął. Przez same te lata człowiek wyemitował do atmosfery tyle węgla, ile w całym poprzednim stuleciu. W zeszłym roku i ostatnich dekadach odnotowano najwyższe temperatury od początków prowadzenia ich rejestru. Prawdopodobieństwo wystąpienia fali rekordowych upałów jest obecnie pięciokrotnie większe niż kiedyś. W zeszłym roku naukowcy ogłosili, że duża część lądolodu na Antarktydzie Zachodniej przestanie istnieć. W nadchodzących stuleciach poziom wody podniesie się o co najmniej 1,2 m, a prawdopodobnie znacznie więcej. Już dziś koniecznością jest wprowadzenie korekt na mapie naszej planety, dotyczących zwłaszcza obszarów, gdzie mogą żyć ludzie, zwierzęta i rośliny.
Mimo to jest jeszcze iskierka nadziei. Co prawda na razie więcej jest rozmów niż działań. Chiny i Stany Zjednoczone, państwa emitujące najwięcej gazów cieplarnianych, osiągnęły porozumienia w kwestii ich redukcji. Sześć europejskich firm naftowych ogłosiło, że ze zrozumieniem przyjęłoby wprowadzenie podatku węglowego. Wielki norweski fundusz emerytalny zapowiedział zaprzestanie inwestycji w węgiel. A papież powołał się na swój własny autorytet, zobowiązując się do wspierania walki z zanieczyszczeniem środowiska.
Na szczęście nadzieję budzą już nie tylko obietnice i deklaracje. W 2014 r. emisja dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych nie zwiększyła się, mimo odnotowanego wzrostu światowej gospodarki. Jeszcze przez wiele lat nie dowiemy się, czy ten trend się utrzyma, bo taka sytuacja wystąpiła po raz pierwszy w historii. Jednym z powodów braku wzrostu emisji CO2 było spalenie przez Chiny mniejszej ilości węgla niż rok wcześniej. To z kolei było wynikiem rozwoju sektora energii odnawialnej – czerpanej z wiatru, słońca i wody – w Chinach i wielu innych państwach. Nawet Arabia Saudyjska prezentuje optymistyczną postawę wobec energii słonecznej. – Świat jest na skraju wielkich zmian – mówi Hans-Josef Fell, współautor przepisów prawnych, które zainicjowały boom na energię odnawialną w Niemczech.
Byliśmy już świadkami kilku przełomów. W ciągu ostatniego półwiecza stworzyliśmy świat, w którym ludzie żyją średnio o dwie dekady dłużej niż kiedyś. Dziś człowiek jest w stanie przemierzyć ocean w czasie jednego dnia i na nikim nie robi to już wielkiego wrażenia. Wielkie księgozbiory biblioteczne można zmieścić w urządzeniu wielkości dłoni. Ludzie komunikują się w czasie rzeczywistym w skali globalnej po minimalnych kosztach. Wiele z tych osiągnięć było możliwych dzięki paliwom kopalnianym, lecz w drugiej połowie XXI w., o ile zdołamy powstrzymać katastrofę klimatyczną, będziemy musieli poradzić sobie bez nich. Każdy, kto sądzi, że nie jesteśmy w stanie dokończyć tej rewolucji, nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, jak niezwykłych zmian już dokonaliśmy. Każdy, kto sądzi, że nie będziemy chcieli dokończyć tej rewolucji – albo że nie dokończymy jej wystarczająco szybko – ten, w sumie... może mieć rację. Bierzemy udział w bezprecedensowej przygodzie, której zakończenie nie jest i nie może być znane, a koszt, jaki ona ze sobą niesie, jest ogromny. Przeżyliśmy wprawdzie wcześniejsze globalne przemiany, lecz po raz pierwszy mamy za zadanie pokierować zmianą, by zapewnić przetrwanie całej planecie i dać ludzkości nadzieję na lepsze jutro.
—Robert Kunzig
Więcej o globalnym ociepleniu w listopadowym numerze "National Geographic Polska" – już w kioskach!