Wakacje na orbicie
Czas, kiedy każdy będzie mógł polecieć na wakacje w kosmos, zbliża się wielkimi krokami.
W połowie XX wieku, kiedy kosmonautyka znajdowała się jeszcze w powijakach, nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, że w ciągu kilku dziesięcioleci zwykły człowiek, który już porzucił dziecięce marzenia o byciu kosmonautą, będzie mógł usiąść w fotelu statku kosmicznego. Co więcej – poleci w przestworza, doświadczy uczucia nieważkości, sfotografuje Ziemię z orbity, trafi na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK) i weźmie udział w prawdziwych naukowych eksperymentach. Turystyka kosmiczna – do niedawna domena fantastyki naukowej – staje się rzeczywistością na naszych oczach.
Najważniejsze pytanie, które zadają sobie konstruktorzy, inwestorzy i ludzie zainteresowani kosmosem, brzmi: czy kosmiczne podróże, dziś rozrywka dla multimilionerów, staną się dziedziną masowej turystyki? Jak szybko przeciętny nauczyciel czy pracownik banku będzie mógł polecieć w kosmos?
Obecnie z turystyką kosmiczną mamy do czynienia właściwie tylko w Rosji. Kandydaci (majętni, bo lot kosztuje ok. 25 mln dolarów) przechodzą tam specjalistyczne badania i podpisują umowę z Rosyjską Agencją Kosmiczną (Roskosmos). „Pretendenci” przechodzą półroczny kurs w Centrum Przygotowań Kosmonautów (CPK) w Gwiezdnym Miasteczku.
Ośrodek ten, położony w lasach 50 km na północ od Moskwy, można by nazwać gwiezdnym skansenem. Wśród sowieckich bloków stoi centrum szkoleniowe, którego „cuda techniki”, niemodernizowane przez dziesięciolecia, przypominają czasem scenografię z filmu Pan Kleks w kosmosie. Przewodnicy oprowadzający po miasteczku są jednak niezwykle dumni
z osiągnięć radzieckiej techniki, choć np. komputery, a raczej maszyny liczące, pamiętają tu czasy Leonida Breżniewa. – Rosjanie są przekonani, że Amerykanie polecieli w kosmos jedynie dzięki szpiegom, którzy dostarczyli NASA ich materiały umożliwiające rozwinięcie własnej technologii kosmicznej – mówi uczestnik wycieczki po ośrodku.
Ogólnie popularne wyobrażenia o Gwiezdnym Miasteczku i przygotowaniach do podróży kosmicznej znacznie odbiegają od rzeczywistości. Jeden z polskich dziennikarzy, który zwiedzał to miejsce parę lat temu, w stołówce dostał na deser arbuza wypełnionego... spirytusem. Wyjadany miąższ był cały czas uzupełniany... alkoholem.
Dla zachodnich turystów kosmicznych cały proces przygotowań jest dużym szokiem kulturowym. Z jednej strony „kosmiczna” technika, z drugiej – rosyjskie realia.
– Przyrządy jak wykute u kowala, siermiężne, wyliniałe, fotele niczym u dentysty – wspomina Paula Michalik, dziennikarka Programu I Polskiego Radia. Swego czasu relacjonowała ona szkolenie odbywające się w Gwiezdnym Miasteczku, po tym jak w 2001 r. jedna ze słuchaczek pewnej komercyjnej stacji radiowej, Joanna Chojnacka, wygrała bilet na lot w kosmos w finale konkursu pod nazwą Odyseja Kosmiczna. Polka przeszła dwutygodniowe ćwiczenia. Był to jednak tylko wycinek całego procesu treningów i symulacji, które przewidziane są dla kosmicznych turystów. Czekają ich bowiem miesiące, a nie tygodnie nauki. Przez pół roku uczą się rosyjskiego (instrukcje na statku są pisane wyłącznie cyrylicą), obsługi aparatury znajdującej się na pokładzie Sojuza.
Jednym z wykorzystywanych w tych ćwiczeniach symulatorów jest wirówka, odtwarzająca wzrost grawitacji odczuwany przy starcie i lądowaniu. Wydaje się wtedy, że przyciąganie ziemskie wzrasta kilkakrotnie. Przyszłego kosmonautę zamyka się w niedużej kapsule i przypina pasami do wygodnego fotela. 18-metrowe ramię łączy kapsułę z gigantycznym silnikiem, który rozpędza ją w 6 sekund do prędkości 270 km/godz. – Reakcje organizmu kandydata do lotu w kosmos obserwuje na monitorze prowadzący szkolenie. Zadaje badanemu pytania, wydaje komendy – mówi Paula Michalik. – Instruktorzy, z których każdy jest generałem, traktują kursantów jak uczniaków. Ruki po szwam, porządek musi być! W tej wirówce można osiągnąć przeciążenie 30 razy większe od ziemskiego – to tak, jakbyśmy ważyli 30 razy więcej. Przeciętny człowiek wytrzymuje kilka G. Joanna zniosła ok. 12 G!
Ćwiczenia zachowań w stanie nieważkości odbywają się podczas parabolicznych lotów w specjalnie przerobionym samolocie Ił-72 MDK, który wzlatuje na wys. 11 tys. m, a następnie wykonuje lot nurkujący 4 km w dół. – I tak około półtorej godziny trzeba wytrzymać w locie przypominającym sinusoidę z 20-sekundowymi momentami nieważkości – wspomina Paula. – Wnętrze samolotu wypełnia coś w rodzaju małej sali gimnastycznej z poręczami. Na suficie i podłodze leżą materace. Przez cały czas trzeba mieć w ręku torebkę na wymioty. Przydaje się każdemu.
Stan nieważkości przyszli kosmonauci ćwiczą także w specjalnym basenie głębokości 12 m. W ciepłej wodzie stoją tam zanurzone makiety stacji Mir i statków Sojuz i Progress. Kosmonauci trenują na nich awarie, z którymi mogą mieć do czynienia „na górze”. Tu także rozwiązuje się rzeczywiste problemy statków na orbicie. Jeżeli w pojeździe przestaje działać jakiś element, specjaliści na Ziemi odnajdują ten sam w kopii i szukają sposobu usunięcia usterki, a potem wysyłają instrukcje „w kosmos”.
Żeby przejść testy kwalifikacyjne w basenie, trzeba mieć końskie zdrowie – człowiek w kosmicznym skafandrze waży około 240 kg. Ponadto kandydatów czeka także kurs przetrwania w lesie i na morzu – na wypadek awaryjnego lądowania w nieznanym terenie. Wystarczy bowiem niewielka pomyłka i kapsuła z kosmonautami zamiast w okolicy Bajkonuru może znaleźć się w wodach Pacyfiku bądź w tundrze, a poszukiwania czasem trwają godzinami. Dlatego w obowiązkowym zestawie kosmonauty są haczyki na ryby oraz podręcznik survivalu.
Paula Michalik podkreśla, że pobyt w miasteczku napełnił ją ogromnym podziwem dla rosyjskich specjalistów. Mimo że warunki, w jakich pracują, wydają się archaiczne, mimo że generałowie chodzą w przetartych mundurach i uczą na sprzęcie, który bardziej przypomina tramwaj niż statek kosmiczny, to mają ogromne doświadczenie i odnoszą w swojej dziedzinie wielkie sukcesy. Gdy parę lat temu zapalił się jakiś element Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, amerykańscy astronauci natychmiast schowali się w zamkniętym module, ponieważ tak byli szkoleni. Rosjanie tymczasem w przyciężkich skafandrach bez paniki opanowali pożar.
Dzisiaj do grona kosmicznych turystów można zaliczyć pięć osób: czworo obywateli USA (Dennis Tito, Greg Olsen, Anousheh Ansari, Charles Simonyi) i śmiałka z RPA Marka Shuttlewortha. Ich droga do spełnienia marzeń nie była usłana różami, ale może właśnie taka powinna być „droga do gwiazd”.
Szlak przecierał Dennis Tito. W 2000 r. podpisał umowę z firmą MirCorp i od sierpnia przechodził kurs programowy stacji Mir. 19 listopada, gdy rząd rosyjski postanowił zatopić Mira, Tito musiał przerwać przygotowania.
W tym czasie na orbicie znajdowała się już jednak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna z rosyjskim segmentem i 28 grudnia 2000 r. Tito wszedł w skład ekspedycji wraz z kosmonautami Jurijem Baturinem i Tałgatem Musabajewem.
Anegdotyczny jest fakt, że lot Tity wywołał zgrzyty we współpracy Rosawiakosmosu i NASA. Otóż Amerykanie sprzeciwiali się obecności niedoświadczonego astronauty na pokładzie statku, tłumacząc, iż może to zagrażać stacji. Rosjanie nie dali się przekonać i wtedy NASA wydało Dennisowi Tito zakaz wstępu do amerykańskiego segmentu.
Okoliczności trzeciego lotu są bardziej złożone... Pierwszy na liście był 23-letni wokalista amerykańskiej grupy N’Sync, Lance Bass. Sponsorzy nie dotrzymali jednak terminu wpłaty i Bass musiał pożegnać się z lotem. Drugim w kolejce był rosyjski biznesmen Siergiej Polonskij. Jego nie dopuszczono do startu z powodu złych wyników badań medycznych. Trzeba w tym momencie wspomnieć, że od lutego 2003 do lipca 2005 r. wstrzymano loty amerykańskich wahadłowców na MKS po tym, jak katastrofie uległ prom Columbia. 1 lutego 2003 podczas powrotu na Ziemię zginęła cała 7-osobowa załoga.
W tej sytuacji Rosjanie musieli przejąć obsługę całej komunikacji między rozbudowywaną stacją a Ziemią i wstrzymać loty komercyjne.
Po wypadku Columbii kolejnym, trzecim pretendentem został 60-letni amerykański przedsiębiorca Greg Olsen. W trakcie ćwiczeń jego stan zdrowia zaczął jednak budzić wątpliwości i Amerykanin został odsunięty od przygotowań. Wrócił do Stanów, poddał się leczeniu i 1 października 2005 r. wyruszył na orbitę. Następni byli 40-letnia Anousheh Ansari, która poleciała na orbitę 18 września 2006 r., i Charles Simonyi, współzałożyciel Microsoftu. W kwietniu 2007 r. spędził na MKS ponad dwa tygodnie, jako 450. człowiek w kosmosie. Na orbitę zabrał Fausta Goethego. Czytając go, obleciał Ziemię 160 razy.
Kosmiczna ekstrawagancja milionerów umożliwia rozwój światowej kosmonautyki, w tym rosyjskiej korporacji rakietowo-kosmicznej Energia imienia Siergieja Korolowa. Obecnie trwają tam prace nad nowym projektem – sześcioosobowym statkiem kosmicznym Kliper (aż cztery miejsca na jego pokładzie przeznaczone będą dla turystów). Prezes Energii Mikołaj Siewastianow uważa, że wkrótce cena dwutygodniowej wycieczki w kosmos wyniesie około 10 mln dolarów.
Główną przewagą Klipera nad obecnie wykorzystywanym Sojuzem ma być możliwość lądowania bezpośrednio na lotnisku.
Orbitalne loty dla turystów to nie jedyna możliwość wyprawy w kosmos dla zwykłego człowieka. Najbardziej realnym rozwiązaniem mogą stać się loty suborbitalne. Po rozpędzeniu się do prędkości 2–5 razy mniejszej od tzw. pierwszej prędkości kosmicznej (8 km/s) pojazd z turystami na pokładzie wykonuje „podskok” bez wejścia na orbitę. Podczas swobodnego unoszenia się w przestrzeni turyści mogą podziwiać widoki Ziemi przez iluminatory.
Stan nieważkości trwa od 1 do 20 minut. Potem statek wchodzi w atmosferę i rozpoczyna lądowanie. Przypomina to trochę opis z powieści fantastycznej, ale taka jest już dzisiejsza rzeczywistość. W październiku 2004 r. rakieta SpaceShipOne firmy Mojave Aerospace Ventures odbyła dwa próbne loty, unosząc się na wysokość ponad 100 km. Istnieje możliwość, że w przyszłości rakieta ta stanie się pierwszym pasażerskim pojazdem i zapoczątkuje nową epokę ogólnodostępnych podróży kosmicznych. (Podobnie działo się w latach 20. XX w., gdy pierwsze samoloty rejsowe rozpoczęły epokę turystycznych lotów powietrznych). Mojave Aerospace Ventures, organizator pierwszego suborbitalnego lotu w kosmos, otrzymała nagrodę od Fundacji Ansari X-Prize w wysokości 10 mln dolarów. – W dzisiejszej kosmonautyce bierze udział wielu ludzi gotowych finansować budowę statków kosmicznych przeznaczonych do lotów turystycznych – mówi Anousheh Ansari, której nazwisko nosi fundacja. – W USA istnieje obecnie jedna firma oferująca prywatne loty suborbitalne – kontynuuje – ale znam dwie, trzy inne, które pracują nad podobnymi projektami. W ciągu najbliższych 5–10 lat cena za bilet w kosmos może spaść do 20–50 tys. dolarów i takie wyprawy staną się bardziej dostępne.
Brytyjski multimilioner Richard Branson w 2004 r. założył firmę Virgin Galactic zajmującą się organizacją suborbitalnych lotów kosmicznych. Miejsca na pierwszy grupowy lot w kosmos już dawno zostały zarezerwowane – wśród pasażerów znajdą się Richard Branson i Burt Rutan, założyciel firmy Scaled Composites, która stworzyła SpaceShipOne.
Virgin Galactic planuje pierwsze loty z kalifornijskiego miasteczka Mojave, ale potem, w związku z natężeniem ruchu lotniczego w tym rejonie trzeba będzie przenieść bazę – do Nowego Meksyku lub na Florydę. W styczniu 2007 r. Virgin Galactic zakończyła negocjacje z rządem szwedzkim dotyczące powstania państwowego portu kosmicznego w Kirunie na północy tego kraju. W najbliższym czasie kosmiczne lotniska powstaną w Singapurze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
– Jeżeli za pięć lat podróże kosmiczne staną się rentowne, stworzymy komercyjny system orbitalny, który oznacza początek kolonizacji kosmosu – mówi Will Whitehorn. Tak oto nie weszliśmy jeszcze na dobre w wiek XXI, a pamiętne słowa pioniera kosmonautyki praktycznej Siergieja Korolowa o „kosmicznych delegacjach” już przestały być żartem.
KOSMICZNI TURYŚCI: MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ
Tych pięć osób od dziecka marzyło o locie w kosmos. Wprawdzie nie zostali kosmonautami, a jednak dzięki rozwojowi technologii, własnej determinacji i pieniądzom potrafili zrealizować swoje marzenie. Odpowiedzi na pytanie, dlaczego właśnie im się udało, należy szukać w biografiach. Każde z nich zaczynało od zera, a miliony, które zapłacili za lot do gwiazd, zdobyli dzięki ciężkiej pracy.
DENNIS TITO
Urodził się w 1940 r. w Nowym Jorku w rodzinie włoskich emigrantów. W 1962 r. uzyskał licencjat w dziedzinie astronomii i aeronautyki, a w 1964 r. tytuł magistra technologii inżynieryjnych. W 1963 r. zaczął pracę w Laboratorium Napędu Odrzutowego, gdzie zajmował się wyliczeniami trajektorii dla międzyplanetarnych sond Mariner wysyłanych na Marsa i Wenus. W 1972 r. założył firmę Wilshire Associates Inc. w Santa Monica (Kalifornia) i został jej prezesem. Dzisiaj jest to jedna z najważniejszych firm w dziedzinie technologii inwestycyjnych oraz zarządzania i doradztwa finansowego.
MARK SHUTTLEWORTH Urodzony w 1973 r. w Welkom (Afryka Południowa). Otrzymał licencjat w dziedzinie zarządzania na Uniwersytecie Cape Town. Po studiach założył firmę Thawte Consulting działającą w dziedzinie certyfikatów cyfrowych i bezpieczeństwa internetowego. W 2000 r. sprzedał Thawte Consulting firmie American VeriSign Inc. i przeprowadził się do Londynu. Tam stworzył The Shuttleworth Foundation – organizację typu non-profit zajmującą się innowacjami społecznymi, a także wspieraniem projektów edukacyjnych w Afryce Południowej.
GREG OLSEN Urodził się w 1945 r. na Brooklynie w rodzinie elektryka. Skończył Farleigh Dickinson University w New Jersey z tytułami licencjata z zakresu elektroniki i magistra fizyki. Wykładał na South Africa Port Elizabeth University. W 1972 r. wrócił do USA, gdzie pracował w laboratoriach Princeton. W 1984 r. założył firmę EPITAXX zajmującą się techniką światłowodową. W 1990 r. sprzedał ją, a rok póęniej stworzył Sensors Unlimited, przedsiębiorstwo specjalizujące się w produkcji sprzętu optoelektronicznego dla systemów komunikacyjnych techniki światłowodowej.
ANOUSHEH ANSARI Urodziła się w 1966 r. w Meszhedzie na północy Iranu. W 1984 r. wyemigrowała do USA, gdzie studiowała na George Mason University. W 1988 r. otrzymała tytuł licencjata inżynierii elektrycznej i informatyki. W 1993 r. wraz ze swoim mężem Hamidem Ansari założyła w Teksasie Telecom Technologies Inc. – firmę wytwarzającą oprogramowanie do urządzeń telekomunikacyjnych – i została jej szefową. W 1999 r. Anousheh została wyróżniona przez firmy konsultingową Ernst & Young tytułem Przedsiębiorcy Roku Południowo-Zachodniej Części USA.
CHARLES SIMONYI Urodził się w Budapeszcie w 1948 r. Jako laureat konkursu dla młodych miłośników kosmonautyki pojechał na wycieczkę do ZSRR. Pod koniec lat 60. pracował jako programista w Kopenhadze. W 1968 r. rozpoczął naukę na University of California w Berkeley, gdzie otrzymał tytuł licencjata w dziedzinie matematyki. Jako główny projektant oprogramowania w firmie Microsoft szefował działowi programowania aplikacji, którego dziełem są Word i Excel. Majątek Symonyi’ego szacuje się na miliard dolarów. Założył fundację swego imienia wspierającej rozwój nauki i sztuki.