Adventure dla dzieci! Poznaj 6 pomysłów na aktywne wakacje
Zapytaj dzieciaki, kto chce przeżyć przygodę, a zobaczysz las rąk niezależnie od stopnia uzależnienia od komputera i telewizji. Przedstawiamy 6 pomysłów na aktywne wakacje i podpowiadamy, jak je zorganizować.
Poznaj 6 pomysłów na aktywne wakacje dla dzieci >>>
Mali podróżnicy i sportowcy mogą stawiać pierwsze kroki w nowoczesnych szkółkach i na ciekawie prowadzonych zajęciach sportowych pod okiem instruktorów – często za darmo. Podpowiadamy, jak zapewnić im frajdę, naukę i bezpieczną zabawę na świeżym powietrzu.
Tekst: Paweł Kempa
1 z 6
Jazda konna
Przygodę z jeździectwem mogą zacząć już 6-, 7-latki, ale i mniejsze dzieciaki można oswajać się z końmi przez zabawę i próbne jazdy.
Na początku trzeba znaleźć klub jeździecki ze szkołą jazdy konnej dla dzieci. Namiary i opinie o klubach znajdziesz w Polskim Związkiem Jeździeckim (www.pzj.pl). Stadnina musi mieć kuce lub małe konie ułożone pod pracę z najmłodszymi tzw. konia profesora, czyli starsze spokojne zwierzę, które zjadło zęby na wychowaniu jeźdźców. Zajęcia zaczyna się od oswajania z koniem, nauki dosiadu, pracy rękami, łydką. Na miękkim podłożu instruktor prowadzi konia z dzieckiem na lonży (długi sznur lub taśma przytwierdzona do uzdy konia). Z pozoru takie chodzenie w kółko może wydawać się nudne, ale ten etap jest niezmiernie ważny, żeby wypracować właściwe nawyki i poczuć konia, który też na swoje humory i gorsze dni.
„Nie jestem może typowym przykładem, bo moja córka pierwszy raz siedziała na koniu w wieku 2 lat. Początkowo traktowałam te zajęcia jako zabawę z elementami hipoterapii. Ruchy miednicy dziecka posadzonego na koniu przypominają te podczas chodzenia i doskonale rozluźniają mięśnie. Widzę jak jazda konna uczy Kalinę odpowiedzialności za zwierzę, skupienia, kontaktu z naturą. Czy córka spadła? Tak, 3 razy, ale nic się nie stało. Stwierdziłam, że w jeździe konnej jest więcej za niż przeciw” – zauważa Joanna Mamys z Poznania, właścicielka konia Aria.
„Kocham koniki i już nawet galopuję. Mam różowe bryczesy, ale chciałabym kiedyś galopować w sukni” – mówi Kalina, córka Joanny.
Dziecko podczas nauki musi mieć założony kask i specjalną kamizelkę chroniącą przed upadkami. Pierwsze jazdy można przeprowadzić w dopasowanych dżinsach (bez wewnętrznych szwów) i sportowych butach (nie tenisówkach), ale potem warto zaopatrzyć się w specjalne buty do jazdy konnej (sztyblety) i bryczesy niwelujące otarcia (starsze dzieci).
Ceny: sztyblety: od 100 zł, bryczesy ok. 150 zł, kask jeździecki od 200 zł. Średnia cena za godzinę nauki w szkółce jeździeckiej: 30 do 50 zł.
2 z 6
Wspinaczka
Jeśli twoje dziecko uparcie wdrapuje się na meble, musisz ściągać je z drzew jak niesfornego kota, to zamiast denerwować się i rwać posiwiałe ze strachu włosy – zaprowadź je na ściankę wspinaczkową, żeby tam się wyżyło. Naukę na sztucznej ścianie mogą rozpocząć już 4-,5-latki. Szukaj centrów wspinaczkowych z miejscem do nauki dla najmłodszych, gdzie stworzono proste drogi z chwytami w postaci kaczuszek, skoków czy innych koników. Wypożycz dziecku mały kaski i tzw. pełną uprząż, oplatającą pas, plecy i barki.
Bazę miejsc do wspinaczki i parków linowych znajdziesz w serwisie www.portalgorski.pl. Raj wspinaczkowy dla dzieci stworzono w centrach Fun Climb (www.funclimb.pl) z siedzibą w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i Oświęcimiu. Maluchy, starszaki i nastolatki wspinają się pod okiem instruktorów po kolorowych ściankach i chwytach w kształcie kółek, liści, odcisków łap zwierząt. Co ciekawe, można tam zorganizować aktywne, wspinaczkowe urodziny z opieką i instruktarzem dla małych gości.
Wielu rodziców pyta, czy to bezpieczne? „Używamy wyłączne atestowanego sprzętu, np. amerykańskie urządzenia Trublue do autoasekuracji z magnetycznymi hamulcami, które zawsze bezpiecznie wyhamują dzieci, zapewnią miękkie i lekkie lądowanie, jeśli odpadną ze ścianki” – mówi Katarzyna Wurszt pracownik Fun Climb w Warszawie. „Wspinaczka rozwija harmonijnie niemal wszystkie mięśnie u dziecka i nie obciąża, np. jak tenis, tylko jednej części ciała. Uczy sprytu, koordynacji ruchowej, ale też myślenia nad kolejnymi posunięciami w ściance i rozwiązywania problemów pod presją” – zauważa Jacek Kowalski z Wrocławia, tata 8-letniego Jakuba.
Godzinna sesja pod okiem instruktora wraz z wypożyczeniem sprzętu kosztuje w Fun Climb 34 zł (przy rezerwacji on-line 32). 15 minut trwa szklenie, a 45 wspinaczkowa część praktyczna. W innych klubach ceny instruktarzu dla najmłodszych zaczynają się od 30 zł za godzinę przy zajęciach grupowych, do 80 zł za indywidualne szkolenie.
3 z 6
Wilczki morskie (obozy żeglarskie lub windsurfingowe)
Na wodach Zatoki Puckiej przy molo w Sopocie kołyszą się żaglówki w klasie Optimist z dzieciakami w kapokach na pokładzie. Małe żagle wyglądają niczym płatki kwiatów wetknięte w łupinki orzechów. Najmłodsze wilczki morskie ustawiają się między bojami i czekają na sygnał sędziego do startu, nerwowo kręcąc sterem. Ruszyli. Rozpoczynają swoje pierwsze regaty. Tak wyglądał początek jednego z wyścigów cyklu w Energa Sailing Cup w ubiegłych latach. W całym programie edukacji żeglarskiej Energa Sailing wzięło udział przez 3 lata 9000 dzieci. W tego typu regatach zaczynali także zdobywca medali olimpijskich Mateusz Kusznierewicz i windsurferzy, mistrzowie świata w klasie RSX Piotr Myszka i Małgorzata Białecka.
Dzieci swoją przygodę z żaglówkami mogą zacząć już w wieku 7-9 lat, a mali windsurferzy trochę później – 9-11 lat. Naukę na sucho rozpoczynają od poznania budowy sprzętu i tego co sprawia, że płynie on bez silnika. Pływania na mokro uczą się na tzw. opimistach, czyli najmniejszych, prostych i bardzo bezpiecznych łódkach, a windsurfingu na deskach i żaglach dobranych do wagi.
Klub, gdzie można rozpocząć naukę znajdziesz praktycznie w każdej miejscowości z akwenem i portem, gdzie cumują żaglówki (pya.org.pl, ykp.pl, ktz.pttk.pl). Zarówno te nad jeziorami jak i nad morzem, stawiają nie tylko na udział w regatach, ale fundują całą edukację żeglarską, czyli przekazywanie zasad bezpiecznego przebywania nad wodą, postaw proekologicznych i zdrowego stylu życia.
„Zajęcia na wodzie hartują dzieci. Odbywają się bez względu na pogodę, no chyba, że jest sztorm. Akurat mój syn zainteresował się windsurfingiem. Trzeba samemu wynosić deskę, żagiel, a to wymaga więcej siły, więc sporo zajęć poza wodą wzmacniało tężyznę” – mówi Jarosław Kozłowski z Gdańska, tata 12-letniego Jaśka.
Zajęcia z wiatrem i wodą dla dzieci w klubach kosztują miesięcznie tyle co karnet na basen – 150-200 zł. Do tego używana pianka 100 zł. Najlepszą i najbezpieczniejszą metodą oswojenia najmłodszych z wiatrem i wodą jest zapisanie na obóz żeglarski lub windsurfingowy (sprawdź w kuratorium oświaty czy jest on zgłoszony). Dla gimnazjalistów, którzy już zdobyli pierwsze, wodniackie szlify ciekawą opcją, zamiast stacjonarnego obozu, będą tzw. „wędrówki żeglarskie”, czyli pływanie po mazurskich jeziorach od jednej mariny do drugiej. (chris.com.pl). Cena 2-tygodniowego obozu wynosi około 2 do 2,5 tys. zł.
4 z 6
Kajaki
„Latem ludzie ciągną nad wodę, a kajaki to świetna możliwość połączenia przygody i sportu dla dzieci” – mówi Piotr Pisula trener sekcji kajakowej UKS w Katowicach. Przyznaje jednak, że kajaki nie są tak spektakularne i nie są aż takim magnesem dla najmłodszych jak karate, balet, czy piłka nożna. Szkoda, bo lista klubów kajakowych jest długa (www.pzkaj.pl), a bezpiecznych i ciekawych akwenów w Polsce nie brakuje.
Czym sportowi kajakarze starają się przyciągnąć maluchy? „Organizujemy darmowe zajęcia sportowe dla dzieci w wieku szkolnym. 50% czasu spędzamy na wodzie, a reszta to zajęcia na basenie doskonalące pływanie. Wiosła i kajaki są lekkie (7-8 kg), bezpieczne, niezatapialne, a kamizelki dobrze dopasowane i zapinane w kroczu ” – mówi trener Pisula. Najwytrwalsi mogą pojechać na letnie obozy kajakowe mocno dofinansowane przez klub. Co ciekawe w klubach zostaje potem więcej dziewczyn niż chłopców.
Przygodę z kajakarstwem można rozpocząć od rodzinnego spływu jedną z polskich rzek. Spokojnie poradzą sobie na takiej przeprawie już 7-latki.
„Spływy kajakowe są szkołą życia dla dzieci, uczą samodzielności, bo trzeba zaplanować trasę, zabrać prowiant, a potem polegać na swoich mięśniach. Najlepsze jest jednak to, że wcale nie trzeba jechać do dżungli amazońskiej, żeby poczuć smak przygody – świat z poziomu rzeki wydaje się naprawdę dziki i pierwotny – tego nie ma już niestety w naszych górach” – mówi Przemysław Żyliński ze Świdnicy, tata 11-letniego Huberta i 10 letniej Uli.
Na spływy z dziećmi poleca rzekę Pliszkę czy tzw. Szlak Konwaliowy na Pojezierzu Brodnickim, który zatacza pętlę. „Na spływie dzieciaki mogą same podejmować niektóre decyzje, uczą się eksploracji, np. krzyczą: "O! Tato, skręćmy do tego pomostu, zobaczmy dokąd prowadzi!” – zauważa Przemysław.
Wypożyczenie kajaka na dzień to koszt około 30, 40 zł. Jeśli nie zrobisz pętli przy jednodniowych spływach, trzeba zapewnić transport do startu ok. 50, 100 zł).
5 z 6
Rowery
Z dzieciakami można pojechać na wakacje na dwóch kółkach po Mazurach czy Roztoczu, pakując się w sakwy i śpiąc w gospodarstwach agroturystycznych. Już 10-, 11-latki spokojnie poradzą sobie na polskich bezdrożach. Świetne, rodzinne trasy rowerowe znajdują się na wyspie Bornholm blisko polskiego wybrzeża. Jeśli maluch po urlopie złapie rowerowego bakcyla, pomyśl o zapisaniu go do rowerowego klubu – kuźni przyszłych kolarzy. Może w przyszłości pójdzie w ślady Rafała Majki, Michała Kwiatkowskiego i Mai Włoszczowskiej.
Ponad 200 klubów w Polsce zostało objętych „Narodowym Projektem Rozwoju Kolarstwa”. Wystarczy skontaktować się z lokalnym klubem kolarskim (istnieją one nawet w średnich miejscowościach – szczegóły na www.nprk.pzkol.pl) i zapisać do niego dziecko na zajęcia pod okiem trenerów, byłych kolarzy z pedagogicznym zacięciem. Działają także prywatne inicjatywy jak np. Akademia Kolarska Bartka Huzarskiego w Sobótce pod Wrocławiem.
Na początek wystarczy jakikolwiek rower i kask. „Do akademii przyjmujemy już 10-latków. Dzieciaki w formie zabawy uczą się jeździć, dawać zmiany na stadionie lekkoatletycznym. Rodzice mogą przyglądać się z trybun zajęciom. Po 6-8 tygodniach dostają klubowy rower, koszulkę, wszystko za darmo ” – mówi Piotr Pawłowski, instruktor kolarstwa w Akademii Kolarskiej Bartka Huzarskiego.
Latem rusza Kolarska Liga Młodzieżowa obejmująca 8-9 startów, żeby sprawdzić efekty pracy i do zabawy dodać element rywalizacji. Podczas największego cyklu wyścigów MTB w Polsce dla amatorów Bike Maraton (www.bikemaraton.pl), zawsze po starcie ruszają dzieciaki (za darmo) na dystansach od 200 m do 2 km. W sezonie bierze w nich udział łącznie udział 2000 najmłodszych. Zwykle tata lub mama jedzie na długim dystansie, a drugi rodzic kibicuje dziecku przy starcie. „Fajnie obserwować, jak maluchy po kilku latach startują już z dorosłymi na dłuższych dystansach. Są to nasi wychowankowi i być może przyszli następcy Włoszczowskiej” – mów Maciej Grabek, organizator Bike Maraton.
6 z 6
Zielona szkoła przygody (survival dla dzieci)
Instruktor podnosi patyk z ziemi i trzyma go przed sobą. Dzieci stoją w ciasnym kręgu na leśnej polanie wokół niego, przypatrując mu się z ciekawością. „Zobaczcie, mogę łatwo połamać pojedynczy patyk (łamie go z trzaskiem na 5 części), ale jeśli wezmę te 5 pojedynczych patyków razem i spróbuję złamać go ponownie, już mi się nie uda” – w ten sposób objaśnia dzieciakom siłę współdziałania w grupie Bogdan Tymoszyk, dyrektor programowy Szkoły Przygody SAS. Organizacja działa już ponad 20 lat, a jej obozy są rejestrowane w Kuratorium Oświaty i Wychowania.
Przy wyborze tego typu aktywności sprawdź zawsze, czy organizatorzy rejestrują biwaki w kuratorium i zapytaj o uprawnienia kadry instruktorskiej. „Zielone szkoły przygody” wychowują nie tylko przyszłych podróżników i są odtrutką od komputera, smartfona i telewizji, stawiają na harmonijny rozwój outdoorowy . „Na naszych obozach nie jemy dżdżownic i nie chodzimy 2 tygodnie brudni. Dzieciaki mają oczywiście kontakt z naturą, z lasem, ale uczymy pracy w grupie, życiowej zaradności, porządku, szacunku do innych, ale wszystko to z dużą dawką przygody” – tłumaczy instruktor SAS.
Na tego typu letnie obozy mogą pojechać już 10-latki. Zaczynają od prostych zabaw, np. uczą posługiwania się mapą, przy pomocy której poszukują skarbu w lesie, a starsze 12-, 13-latki budują szałasy, pozyskują wodę, gotują zupę na ognisku. „Nie chcemy naszego syna wychowywać jak w złotej klatce. Widzę, że ten obóz zahartował go i bardzo usamodzielnił, dał mu poczucie niezależności i umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, bo tego nie uczy szkoła” – mówi Michał Malinka, ojciec 13-letniego Mateusza. „Byłem na takim obozie żeglarskim w jednym miejscu, ale wiało tam nudą, za to cały program na obozie SAS był jedną wielką przygodą” – mówi Mateusz Malinka.
Koszt dwutygodniowego obozu to 1590 zł (www.sas.org.pl). Inne zielone szkoły przygody, np. „Bystrzyckie dla Bystrzaków” od 340 zł za 4 dni (bystrasowa.pl).