Reklama

Kitesurfing stał się już na tyle popularny, że polskich instruktorów tego sportu można znaleźć zarówno w Egipcie, jak i w Brazylii czy Wietnamie. Coraz bogatsza staje się też oferta zimowych wyjazdów dla miłośników kitesurfingu.
Grenadyny - kilkadziesiąt wysp rozrzuconych na 120 km łuku sięgającym od wyspy Saint Vincent do Grenady, jakby żywcem wyjętych z marzeń o karaibskim raju. Perłowa biel piasku miesza się tutaj z intensywną zielenią i głębokim turkusem wód okalających wulkaniczne wzgórza i kolonie rafy koralowej. Nie bez powodu to właśnie tutaj, na jednej z wysp kręcono „Piratów z Karaibów”. Można tutaj spotkać i Micka Jaggera, i żeglować
z delfinami po otwartej przestrzeni Oceanu Atlantyckiego.

Karaibska idylla
W takiej scenerii dwa tygodnie spędzają uczestnicy karaibskiego kite safari – dwutygodniowego rejsu organizowanego specjalnie dla miłośników kitesurfingu. - Z początku nie byłam przekonana w 100% do takiego kajtowego rejsu, ale mogę powiedzieć, ze nie ma nic lepszego. Różnorodność plaż i spotów jest w zasadzie ograniczona tylko naszymi zachciankami. Zwiedziliśmy Union Island, Tobago Cays, Mayreau, Palm Island, Grenadę i jeszcze masę pomniejszych wysepek, których nazw nawet nie pamiętam. Nie wiem, które spoty były najlepsze, ale bez wątpienia Mayreau ze swoimi małymi, długimi falkami, Union Island z płaską wodą do ćwiczenia trików i Tobago Cays ze względu na dziki krajobraz. No i te downwindy! Nie pamiętam kiedy się tak napływałam – zachwala Ania, która w ubiegłym roku uczestniczyła w Karaibskim Kite Safari organizowanym przez firmę rejsy-po-karaibach.pl.

Ceny 14-dniowego rejsu za miejsce w 2-osobowej, klimatyzowanej kabinie z prywatną łazienką, w pełni wyposażoną kuchnią, sprzętem do nurkowania i snorklowania, kajakiem i pontonem z silnikiem, zaczynają się od 4500 zł. Do tego trzeba doliczyć koszty eksploatacji jachtu i jedzenia - około 1500 zł oraz przelotu. Z Paryża na Martynikę można dostać się już za 400 EUR, lecąc z Warszawy za rejs zapłacimy co najmniej dwa tysiące złotych. W sumie, 14-dniowy rejs kosztował więc będzie miłośnika kitesurfingu nie mniej niż siedem tysięcy złotych. Chętnych na takie wyjazdy jednak nie brakuje. W ubiegłym roku popyt na karaibskie kite safari przewyższył podaż, dlatego biura podróży w tym roku poszerzają ofertę. Firma YachtingHolidays.pl uruchamia rejsy, podczas których będzie można pływać i trenować pod okiem Tomka Janiaka, zawodnika BlueCash Team, który aż 9 razy sięgał po tytuł Mistrza Polski w kitesurfingu a przed tygodniem wrócił ze srebrnym medalem z Mistrzostw Świata w Chinach.

Safari czyli zerwać z rutyną

Kite safari to propozycja przede wszystkim dla tych miłośników aktywnego wypoczynku, którzy nie lubią spędzać czasu w jednym miejscu. Przykładem może być dwutygodniowe, „lądowe” kite safari w Brazylii. Przemieszczając się z miejsca na miejsce wynajętymi pickup’ami, zwiedzimy trzy rejony: Jericocoara, ujścia rzeki Parnaiba oraz Guajiru. – Uczestnicy odwiedzają bardzo różnorodne miejsca: laguny z płaską, płytką, słodką wodą, zatoki oceaniczne z falami i ujścia rzek, gdzie panują idealne warunki do uprawiania kitesurfingu. – zachwala Piotr Szewlakow z Kitepark.pl. Koszty takiego wyjazdu? 7500 zł za przelot i zakwaterowanie w pensjonatach ze śniadaniami. Do tej ceny trzeba doliczyć koszt wynajmu samochodów, przepraw przez rzeki i paliwa czyli około 1500 zł/osobę przy założeniu, ze pickupem przemieszczają się 4 osoby.

Najtańsze kite safari znajdziemy w Egipcie
. Koszt przelotu i tygodniowego zakwaterowania z pełnym wyżywieniem na jachcie motorowym z obsługą wyniesie 7500 zł. Przez siedem dni uczestnicy podróżują pomiędzy bezludnymi wyspami i ich lagunami wypełnionymi krystalicznie lazurową i płaską wodą. - Początkującym kitesurferom oferujemy naukę pod okiem doświadczonych instruktorów w idealnych warunkach: równy wiatr, płytkie zatoki o sporej powierzchni, ciepły klimat oraz asekuracja pontonu motorowego. Zaawansowanym natomiast gwarantujemy możliwość doskonalenia swoich umiejętności na najlepszych egipskich spotach pod okiem Victora Borsuka – 6 krotnego Mistrza Polski – opowiada Piotr Szewlakow z Kitepark.pl. Niestety, ze względu na napiętą sytuację polityczną w Egipcie, w tym roku mimo kolejki chętnych osób, wyjazd odwołano.

Reklama

El Gouna. Jak w domu tyle, że cieplej
W ofercie biur podróży nie brak też znacznie tańszych propozycji. Zimą najtańszym
i najbardziej popularnym kierunkiem wyjazdów kitesurfingowych pozostaje Egipt. – Jest tanio i blisko. Z Warszawy do Egiptu dojedziemy szybciej niż w lecie na Półwysep Helski. Dodatkowo panują tam doskonałe warunki do pływania, zarówno dla osób, które stawiają swoje pierwsze kroki na kajcie, jak i osób zaawansowanych. – tłumaczy Michał Lussa z EASY Surf Travel. Przykładem takiego miejsca może być spokojna miejscowość Soma Bay, w której za niecałe 2,5 tys. zł można spędzić luksusowy urlop z rodziną w 5* hotelu a w wolnej chwili popływać, ponurkować i pograć w golfa. - Przy hotelu Palm Royale znajdują się 2 bazy kite-i windsurfingowe w których można wypożyczyć sprzęt a także skorzystać z kursu. Spot w Soma Bay jest doskonały dla osób początkujących, ale zadowoleni z tego miejsca będą także miłośnicy freeride i freestyle – mówi Tomek Janiak, który po zakończonych Mistrzostwach Świata w Chinach wybiera się do Soma Bay gdzie będzie prowadził szkolenia kitesurfingowe.

Od lat hitem jest jednak położona 45 km od Hurghady El Gouna, w której działa polska szkoła RedSeaZone i w której wkrótce zostanie otwarty jeden z największych na świecie wake-parków.
- Klienci cenią sobie to, że leci się „do swoich”. Na miejscu wita ich polska obsługa, zajęcia odbywają się z polskojęzycznym instruktorem, często takim, którego wcześniej poznało się w naszej szkole w Chałupach. W wolnej chwili obsługa bazy „oprowadzi” też po okolicy, zabierze na wycieczkę czy kitesurfingowe safari jachtem po Morzu Czerwonym – opowiada Michał Lussa. Wyjątkową atmosferę panującą w El Gouna potwierdzają uczestnicy kitesurfingowych obozów. - Byłem w Chorwacji, Egipcie, Brazylii i Grecji, ale najmilej wspominam egipską El Gounę. – przekonuje Grzegorz Bohosiewicz, na co dzień dyrektor techniczny w firmie LGBS. Ceny za 7-dniowy pobyt all inclusive w kultowym już 4* hotelu Panorama zaczynają się od 1977 zł.

Na drugiej półkuli
W ofercie biur podróży nie brak także kierunków egzotycznych, takich jak Wenezuela, Wietnam czy Brazylia, która stała się najpopularniejszym wśród Polaków egzotycznym spotem. Gwarantuje ona nie tylko znakomitą pogodę, ale i termiczny wiatr, który do grudnia wieje niemal stale. To tam znajduje się słynna Jericoacoara, dawna hippisowska wioska, która dzisiaj jest mekką kite i windsurferów. – W Brazylii znajduje się mnóstwo spotów w których można pływać w bardzo zróżnicowanych warunkach, począwszy od płaskiej wody, aż po duże, kilkumetrowe fale. Zaletą Brazylii są też dzikie miejsca do których można dojechać pick-upem plażą. – opowiada Jacek Koszel, dyrektor departamentu sprzedaży i rozwoju biznesu w firmie IT Card, który od 2005 r. z deską i latawcem odwiedził już Czarnogórę, Egipt, Hiszpanię, Indonezję, Wietnam, Brazylię a obecnie wybiera się na Kubę.

Polacy wybierają najchętniej Paracuru, gdzie działa polska baza windsurfingowo - kajtowa VentoBrasil i Cumbuco. Chętnie odwiedzają także Barra Grande, oddaloną o ok. 500 km od Fortalezy miejscowość z piękną laguną. – To kilka kilometrów plaży, stały codzienny wiatr wiejący z siłą 6B i tylko kilka, kilkanaście latawców w powietrzu. Raj na ziemi. – wspomina swój tamtejszy pobyt Jacek Koszel.

Popularnym zimowym kierunkiem jest też Wenezuela, zwłaszcza wyspa Coche oferująca przepiękne piaszczyste plaże, otoczone palmami oraz spokój. Większość wyspy jest niezamieszkała, można więc oderwać się tutaj od rzeczywistości. Wyspa doskonale znana jest miłośnikom powieści Arkadego Fiedlera - to właśnie na Coche spędził kilka lat życia bohater "Wyspy Robinsona”. Za 7,2 tyś. zł biuro EASY Surf Travel proponuje 7-dniowy pobyt w 4* hotelu. Ceny 10-dniowego pobytu w Los Roques i El Yaque w Kitepark.pl zaczynają się od 6 tysięcy złotych.

Poza Ameryką Południową, miłośnicy kitesurfingu chętnie wybierają się też do Azji. Kite.pl proponuje wyjazd na filipińską wyspę Boracay, która została uznana za najpiękniejszą wyspę świata w ankiecie przeprowadzonej przez magazyn „Travel & Leisure”. Otoczona rafą koralową plaża Bulabog stanowi idealne miejsce zarówno dla rozpoczynających swoją przygodę z kajtem, którzy mogą pływać na płytkim i bardzo obszernym akwenie, jak i tych bardziej zaawansowanych, którzy mogą spróbować swoich sił pływając dalej na falach. Od listopada do maja wieje tutaj stały wiatr o sile 15-30 węzłów, najczęściej do brzegu, średnia temperatura powietrza wynosi 25°C, a temperatura wody waha się miedzy 24 -27°C. Nic więc dziwnego, że jest to miejsce, gdzie co roku odbywają się zawody z cyklu Kite Tour Asia czyli Pucharu Azji. Za dwutygodniowy pobyt z przelotem w tej rajskiej scenerii zapłacimy 8700 zł.

Na mapie zimowych wyjazdów kitesurfingowych coraz częściej pojawia się też Wietnam. Maks Żakowski, tegoroczny Mistrz Polski w kiteracingu, pływający w barwach BlueCash Team, poleca zwłaszcza Mui Ne, w którym w ubiegłym roku przygotowywał się do zawodów. - Mui Ne z uwagi na doskonałe warunki do uprawiania sportów wodnych, nazywane jest „wietnamskimi Hawajami”. To jeden z nielicznych spotów na świecie, do których nie trzeba dojeżdżać. – tłumaczy. Decydując się na przyjazd do Mui Ne, trzeba jednak pamiętać o tym, że warunki panujące tutaj są zupełnie inne niż na bałtyckich czy egipskich spotach. – W Mui Ne wiatr wieje do brzegu, trzeba przebijać się też przez krótkie, szybko następujące po sobie fale, które mają nawet kilka metrów wysokości. Nie każdemu to będzie odpowiadało. – tłumaczy Maks Żakowski. Poza tymi niedogodnościami, Mui Ne jest idealnym miejscem dla wszystkich spragnionych słońca i fal, zwłaszcza dla miłośników wave. Ceny za 10-dniowy pobyt ze śniadaniami w Kitepark.pl zaczynają się od 6 tysięcy złotych.

Jednym z tańszych egzotycznych kierunków wyjazdów z deską i latawcem jest RPA, gdzie wiatr wieje z prędkością w okolicach 30 węzłów. Za 10-dniowy pobyt w trakcie zawodów Red Bull King of the Air, zapłacimy 4500 zł. – To wyprawa do Cape Town, miejsca, które Red Bull wybrał na jedyne swoje coroczne zawody. Na uczestników wyjazdu czeka wiele zróżnicowanych spotów od sporych fal po płaskie laguny. – zachwala Dariusz Ziomek z Wake.pl.


Z biurem czy samemu?
To pytanie zadaje sobie co rok wielu miłośników kitesurfingu. Wiele zależy od tego dokąd chcemy się wybrać i czego oczekujemy od wyjazdu. Są miejsca gdzie wyjazd na własną rękę będzie droższy niż kupno pakietu przez biuro podróży. Najlepszym przykładem jest Egipt, gdzie za 2000 zł można polecieć na tydzień, tymczasem zdarza się, że sam przelot czarterowy kosztuje 1400 zł w dwie strony. - Do tego należy doliczyć wyżywienie, dojazd z lotniska, ubezpieczenie, no i zakwaterowanie. Już na pierwszy rzut oka widać że „taniej się nie da”. – przekonuje Michał Lussa z EASY Surf Travel. Oprócz atrakcyjnych cen, uczestnicy wyjazdów zorganizowanych mogą liczyć na fachową opiekę. Np. wybierając się na wyjazd z Tomkiem Janiakiem, miłośnik kitesurfingu może liczyć na trening według indywidualnie przygotowanego programu.

Reklama

Wyjazd zorganizowany to także większa wygoda – biuro rezerwuje bilety, szkolenie, sprzęt, organizuje transfer z lotniska, służy także fachową poradą w doborze miejsca odpowiedniego do naszych oczekiwań.- Sprawdziliśmy wiele spotów na świecie i wiemy gdzie warto jechać, by fajnie w danym okresie popływać. Dobór miejsca „na własną rękę” może skończyć się tym, że polecimy w miejsce, w którym akurat o tej porze roku nie wieje, lub które z różnych względów nam nie odpowiada. Np. wybierzemy hotel, który jest położony daleko od spotu. – tłumaczy Michał Lussa. Wygodę podkreśla też Piotr Szewlakow z Kitepark.pl - Organizujemy np. wyjazdy do Los Roques, gdzie jest drogo i aby pływać w tamtejszych warunkach trzeba dysponować łodzią ratunkową. Z biurem jest po prostu wygodniej. – przekonuje.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie wszędzie dotrzemy z biurem podróży. Brakuje np. ofert na Kubę do której wybrał się w tym roku z deską i latawcem Jacek Koszel. - Zwykle staram się organizować wyjazdy samodzielnie, choć nie zawsze ma to uzasadnienie ekonomiczne i praktyczne. Na przykład do Egiptu i na Wyspy Kanaryjskie najtaniej i najszybciej dotrzemy za pośrednictwem biura podróży. Za to wyjazdy na Daleki Wschód organizuję wyłącznie na własną rękę ze względu na ograniczoną ofertę biur podróży i zdecydowanie niższe ceny bezpośredniej rezerwacji. – wyjaśnia. Przykładem może być Wietnam, do którego polecimy – kupując bilet w promocji – za niecałe 2,5 tysiąca złotych. W Azji koszty utrzymania są niskie. Za obiad zapłacimy kilka złotych. Niższe niż w naszym kraju są tam także koszty noclegu.

Reklama
Reklama
Reklama