Mateusz Waligóra idzie na biegun południowy. Pierwsze 100 km za nim
Opady śniegu, biała ciemność i temperatura odczuwalna spadająca do -50 stopni Celsjusza. Mateusz Waligóra od połowy listopada przemierza Antarktydę.
W tym artykule:
- Mateusz Waligóra w drodze na biegun południowy
- Polacy na biegunie południowy
- Wyprawa, który uczy i uświadamia
Mateusz Waligóra nie zwalnia tempa. Po trawersie Grenlandii i przejściu wszystkich oznakowanych szlaków polskich Tatrach podróżnik wyruszył na kolejną w tym roku wyprawę. Tym razem za cel obrał biegun południowy. Przedsięwzięciu patronuje national-geographic.pl.
– W ostatnich dniach spadło sporo śniegu. Konsystencją przypomina piasek. Sanie ważą wciąż ponad 100 kg i trzeba je szarpać. W środę w ciągu 10 godzin przeszedłem 14 km. W sumie to już ponad 100 km, niby nie dużo, ale jestem z tego dumny, bo wiem, ile sił mnie to kosztowało – mówi Mateusz Waligóra.
Mateusz Waligóra w drodze na biegun południowy
Podróżnik rozpoczął wyprawę od lodowej zatoki Hercules Inlet. Widoczność w trakcie marszu utrudniała tzw. biała ciemność (z ang. whiteout). Waligóra porównuje ją do chodzenia na nartach po nieregularnie ustawionych krawężnikach o wysokości kilkudziesięciu centymetrów. – Gleba jest nieunikniona – przyznaje.
Pierwszy tydzień był wymagający również z powodu niskich temperatur. W tej części Antarktydy, przez którą idzie Waligóra, jest zimniej niż zwykle o tej porze roku. Temperatura odczuwalna miała wynieść - 50 stopni Celsjusza. Waligóra nie ukrywa, że jest mu bardzo zimno. Czasami nie dowierza w to, gdzie się znajduje.
– Góry już za mną. Wszędzie tylko biała przestrzeń. Jestem sam i czuję, jakbym był na Księżycu – opowiada.
Polacy na biegunie południowy
Mateusz Waligóra pokonał już pierwszy niebezpieczny fragment trasy, na którym musiał szczególnie uważać na szczeliny. Kolejny rejon szczelin czeka go za około 140 km. Część z nich jest przysypana śniegiem, dlatego nigdy nie ma pewności, co znajduje się pod nogami.
Jeśli wyprawa zakończy się sukcesem, Waligóra będzie jedną z zaledwie czterech osób z Polski, które dotarły na biegun południowy samotnie i bez wsparcia. Dotychczas sztuka ta powiodła się jedynie:
- Markowi Kamińskiemu,
- Małgorzacie Wojtaczce ,
- i Jackowi Libusze.
Mateusz Waligóra wyrusza samotnie na biegun południowy. „Jestem zwolennikiem spontanicznego podejścia” [WYWIAD]
Do tej pory biegun południowy samotnie zdobyło tylko trzech Polaków. Mateusz Waligóra zamierza dołączyć do tego grona. Podróżnik rusza w kolejną wyprawę jeszcze w listopadzie.Wyprawa, który uczy i uświadamia
Wyprawa na biegun południowy jest pretekstem, aby opowiadać o sprawach ważnych. W przekazywaniu tych informacji o kryzysach zdrowia psychicznego pomaga zespołowi Waligóry Fundacja eFkropka.
– W pewnym momencie musiałem powiedzieć sobie: „Hej, masz kłopot, nie radzisz sobie z nim, chyba musisz z kimś porozmawiać”. Wydarzyło się to po pustyni Gobi i było owocem rozmyślań o tym, jaki sens mają wyprawy, które robię. Bardzo długo twierdziłem, że wszystko sobie ułożę, przemyślę i będzie dobrze. Ale nie było – opowiadał Waligóra w podcaście ekstremalnym Gazeta.pl „Bieguny”.
W trakcie wyprawy poruszone zostaną również kwestie zmian klimatu, które szczególnie dotykają rejony polarne.
Wyprawa na biegun południowy jest kosztowna. Mateusza można wesprzeć, kupując limitowaną książkę „Piąta Strona Świata” i biorąc udział w losowaniu nart, w których polarnik spróbuje zrealizować swój cel.