Reklama

Leżąc na trawie w ciepły dzień, zapewne nie raz zdarzyło ci się obserwować krążące wysoko ptaki. Jeśli choć przez chwilę przyszło ci na myśl, żeby się z nimi zamienić, masz szansę poszybować tak jak one. Nie wierzysz? Zejdźmy zatem na ziemię. W Polsce nie brakuje dobrych miejsc do rozpoczęcia przygody z paralotniarstwem.

Reklama

Zanim kupisz swoje pierwsze skrzydło, lepiej skorzystaj z tego, które dostaniesz na kursie – bez jego ukończenia ani rusz w przestworzach. Przenigdy nie wolno latać na własną rękę, jeśli nie chce się skończyć jak Ikar. Jak wybrać zatem kurs? – Osobom mieszkającym w górach lub niedalekim sąsiedztwie polecam zgłoszenie się do jednej ze szkół paralotniowych w okolicy. Od Bieszczadów po Karkonosze jest ich bardzo wiele, większość bardzo dobrych i prowadzonych przez doświadczonych fachowców – mówi Mariusz Wiśniowski, paralotniowy mistrz Polski 2013.

Na szczęście osoby mieszkające na nizinach nie muszą się czuć poszkodowane. Szkolenia odbywają się również z użyciem wyciągarek, więc warto zapytać w lokalnych aeroklubach. – Czas potrzebny na zrobienie pierwszego etapu kursu, przy dobrej pogodzie, to zwykle kilka dni, ale według mnie idealnym rozwiązaniem jest połączenie tygodniowego urlopu z kursem – tłumaczy Mariusz Wiśniowski.

Ręce do góry

Pierwszy etap szkolenia obejmuje teorię i praktykę, czyli 20 samodzielnych zlotów z góry o małym przewyższeniu. W tym celu wykorzystuje się prądy powietrza łagodnie omiatające zbocze. – Dla mnie najtrudniejsze były samodzielne starty i związany z nimi stres. Przestawienie się na samodzielne latanie, bez czujnego oka instruktora, znacznie zwiększa ryzyko podjęcia złej decyzji. Dlatego nigdy nie latałam sama, zawsze pytałam lokalnych pilotów, czy uważają, że warunki są dla mnie odpowiednie, prosiłam o pomoc przy starcie – mówi Jolanta Bryzek, która ma za sobą dwa sezony w powietrzu.

Większość niebezpiecznych sytuacji i błędów powstaje podczas zbyt gwałtownych manewrów i reakcji, w sytuacjach kiedy paralotniarz nie stosuje się do wskazówek z kursu. Na stoku często słyszy się głośne pokrzykiwania instruktorów: „Ręce do góry!”. Zwykle ta prosta czynność ratuje tyłek, ponieważ poluzowanie linek skrzydła momentalnie równomiernie wypełnia je powietrzem i dodaje prędkości.

Kroki w chmurach

Drugi etap szkolenia obejmuje 10 lotów wysokich i dalszą część teorii. Kolejnym etapem jest egzamin państwowy składający się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Miejsce i termin takiego egzaminu są ogłaszane na dyskusyjnej grupie paralotniowej oraz na stronie Stowarzyszenia Instruktorów Lotniowych i Paralotniowych. Z reguły odbywa się w okolicy znanych ośrodków paralotniowych, a bywa, że jest również łączony z kursem. Po jego skończeniu otrzymujesz Świadectwo Kwalifikacji, czyli lotnicze prawo jazdy. Od tej chwili nie musisz latać pod sokolim okiem instruktora. Koszt etapu to ok. 900 zł. Do lotów za granicą wymagana jest karta IPPI (rodzaj potwierdzenia umiejętności). – Dodatkowo zachęcam też do odbycia trzeciego etapu szkolenia w wysokich górach lub za granicą, np. w Alpach. Wprowadza on w loty termiczne, które są esencją latania na paralotni – radzi Mariusz Wiśniowski. W słoneczny dzień powietrze ogrzewa się szybciej na przykład nad lasami czy skałami i unosi się, tworząc słup ciepła. W takim powietrznym kominie można zataczać kręgi niczym ptak nawet przez kilkadziesiąt minut. Ale to już wyższa szkoła jazdy.

Co czyha w powietrzu

Paralotniarstwo oczywiście wiąże się z ryzykiem, ale uprawiane z głową i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa stwarza mniejsze zagrożenie dla życia niż, powiedzmy, jazda samochodem do pracy. Duża część wypadków to efekt brawury. Śmiertelne zagrożenie stanowią druty wysokiego napięcia i splątanie linek. Zdarzają się złożenia skrzydła zwane klapą, spowodowane turbulencjami, które często występują na krawędzi kominów termicznych.

Glajciarz ma do dyspozycji tzw. zapas, czyli spadochron ratunkowy, którego może użyć w sytuacji awaryjnej, kiedy nie da rady opanować skrzydła np. po jego złożeniu. Zapas trzeba mieć, ale lepiej nigdy nie być zmuszonym do jego użycia. – Nie ma co się wstydzić zejść z góry, odpuścić start, w sytuacji gdy warunki ci nie odpowiadają. Lepiej siedzieć na ziemi i marzyć o lataniu, niż lecieć i marzyć o tym, aby być na ziemi – przekonuje Mariusz Wiśniowski.

Lotne przygody

Glajciarze, po zrobieniu kursu, chętnie podróżują w poszukiwaniu nowych miejsc i doznań – zwykle po Polsce. Miejsca do latania, które warto polecić, to góry Żar i Skrzyczne. Można latać z klifów nad Bałtykiem, choć to już zabawa dla oblatanych pilotów ze względu na krótki start i kapryśne wiatry.

Najlepsze miejsca do latania na paralotni:

  • Europa:

Dolina Sočy – Tolmin, Kobarid (Słowenia) – obecnie jedno z popularniejszych wśród Polaków miejsc na paralotniowej mapie Europy. Idealne na pierwsze przeloty, gwarantuje niesamowite widoki. Wiele alternatywnych zajęć, np. rafting, kanioning.

Lendak (Słowacja) – startowisko o deniwelacji kilkudziesięciu metrów, bardzo dobre miejsce na pierwsze loty żaglowe i termiczne. Duże komfortowe lądowisko.

Bassano del Grappa (Włochy) – uznawane za paralotniową mekkę. Idealne na szkolenie i pierwsze loty w termice. Znane z dobrych i stabilnych warunków pogodowych oraz zaplecza dla paralotniarzy.

Lijak (Słowenia) – słoweńska alternatywa dla Bassano. Miejsce często organizowanych wyjazdów i kursów paralotniowych.

  • Polska:

Góra Żar – góra pozwala na wykonywanie lotów przy szerokim zakresie kierunków wiatru. Dla początkujących najlepszą opcją są starty na północ oraz na południe z tzw. półki. Panuje tu bardzo przyjemna glajciarsko-lotnicza atmosfera. Plus bardzo dobra infrastruktura.

Skrzyczne – najwyższa góra, na której można legalnie uprawiać paralotniarstwo w Beskidach. Pozwala na starty przy wietrze z kierunku wschodniego i północnego. Świetna infrastruktura i kolejka na szczyt, choć podejście do lądowania jest troszkę bardziej wymagające niż na Żarze.

Beskid Wyspowy – ciekawy geograficznie region, wiele startowisk (nie wszystkie nadają się dla początkujących) i sprawnie działające lokalne stowarzyszenie, które z pewnością zajmie się nowymi adeptami.

5 rad dla początkujących 1. Nie próbuj latać bez przeszkolenia. 2. Zapisz się na kurs paralotniowy. Bez niego nie można zacząć jakichkolwiek lotów. 3. Po kursie wybieraj łatwe miejsca do startu i lądowania w asyście doświadczonych glajciarzy. 4. Miej cierpliwość, bo czekanie na dobrą termikę to nieodłączna część tej przygody. Lepiej siedzieć na ziemi i marzyć o lataniu, niż lecieć i marzyć o tym, aby być na ziemi. 5. Trzeba całkowicie wyeliminować brawurę i nie przeceniać swoich możliwości, żeby uniknąć wypadku (wbrew pozorom paralotniarze to bardzo rozsądni ludzie).

Nasz ekspert: Mariusz Wiśniowski – mistrz Polski 2013. Latać na paralotni zaczął w czasie studiów na Politechnice Krakowskiej. W zawodach startuje od 2008 r. www.paralotniarz.com.pl

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama