Polecieli na Grenlandię, by przejść w dwie strony Arctic Circle Trail. Relacja z wyprawy
14 marca Jędrzej Józefowicz i Piotr Kilian docierają do punktu oznaczonego na mapie jako Ice Cap Point 660’. Po czym rozbijają przy nim obóz. Wieje silny wiatr, namiot z trudem udaje się postawić. Wskakują do śpiworów najszybciej, jak tylko potrafią, marząc o poranku.
- Jędrzej Józefowicz i Piotr Kilian
W tym artykule:
Od blisko dwóch tygodni są na Grenlandii, gdzie za cel postawili sobie przejście w dwie strony szlaku Arctic Circle Trail. Szlak rozciąga się pomiędzy Sisimiut, drugą największą miejscowością na Grenlandii, a Kangerlussuaq, niewielką miejscowością z największym portem lotniczym na wyspie.
Udaje im się przejść w dwie strony główny wariant oraz w jedną stronę dodatkowy, do lodowca. W sumie blisko 440 kilometrów. To ich pierwsze piesze wyzwanie w Arktyce.
– Gdy widzisz jego ogrom, niekończący się lód, różne odcienie bieli, błękitu, zmęczenie momentalnie mija. Obserwacja lodowca staje się czymś wręcz mistycznym – relacjonują.
Wyprawa na Grenlandię
Na szlaku Jędrzej Józefowicz i Piotr Kilian spędzili łącznie 23 dni. Wędrowali po ośnieżonych wzgórzach, zamarzniętych jeziorach i arktycznej tundrze. Spali w namiocie i chatkach, których na szlaku jest kilka. Są one darmowe, nie potrzeba wcześniejszej rezerwacji, lecz wędrowcy muszą się liczyć z tym, że nie ma w nich prądu, ani wody, a w niektórych przypadkach nawet suchej toalety.
Wyróżnia się jedna z chatek, centrum kajakowe, z uwagi na zamontowany panel słoneczny. To namiastka cywilizacji. Latem można dopłynąć do niej kajakiem lub obejść jezioro, a zimą idzie się po zamarzniętej tafli. Jędrzej i Piotr wędrowali bez pomocy nart, ciągnąc za sobą kilkudziesięciokilogramowe sanki.
– Najtrudniej było na podejściach. Wtedy najmocniej czuliśmy ciężar zapakowanych po brzegi sań. Jednak z każdym dniem szło się lepiej. Jedzenia, gazu i benzyny ubywało, więc i sanki były lżejsze – mówią.
Poprzednie modele klimatyczne były błędne. Grenlandia topnieje znacznie szybciej, niż przypuszczano
Najnowsze badania wykazały, że poprzednie modele klimatyczne i szacunki dotyczące topnienia Grenlandii były nieprawidłowe. W rzeczywistości największa wyspa na świecie topnieje nawet 100 ra...Relacja z wyprawy na Grenlandię
Myjąc zęby podziwiali zorzę polarną, a w ciągu dnia przeważnie szli w ciszy, porządkując w głowie swoje sprawy i pomysły. Refleksom sprzyjał brak zasięgu i internetu. Ciszę i skupienie przerywał co pewien czas ryk silników skuterów śnieżnych, należących do myśliwych. Innych wędrowców Jędrzej Józefowicz i Piotr Kilian nie spotkali zbyt wielu. Większość osób decyduje się na przejście szlaku latem, gdy nie pokrywa go śnieg, a temperatury nie wahają się pomiędzy minus 5 a minus 20 stopni Celsjusza.
25 marca dotarli do Sisimiut, skąd wyszli 3 marca. Ich wyprawa nie przeszła bez echa. Na spotkanie zostali zaproszeni przez Lisę – Australijkę, która gorący kontynent zamieniła na Grenlandię. Lisa jest opiekunką szlaku. Mówi, że brakuje jej informacji z zimowych przejść. Wiedza Jędrzeja i Piotra ma pomóc jej oraz innym wędrowcom. Nagrywa z nimi podcast. Jak sama przyznaje, nigdy nie słyszała, by ktoś oprócz nich przeszedł zimą w dwie strony ten szlak.
Zdjęcia z wyprawy Jędrzeja Józefowicza i Piotra Kiliana na Grenlandię do sprawdzenia poniżej.
1 z 17
My i nasze sanie
2 z 17
Trasę wyznaczały nam ślady skuterów śnieżnych
3 z 17
Zwykły, słoneczny dzień na szlaku
4 z 17
Sisimiut
5 z 17
W pobliżu Katiffik – 6-osobowej chatki
6 z 17
Okolice centrum kajakowego
7 z 17
Jedno z dwudziestu czterech zamarzniętych jezior na naszej trasie
8 z 17
W tym miejscu zmęczenie drogą minęło
9 z 17
Poranek przy lodowcu
10 z 17
W oczekiwaniu na zorzę
11 z 17
Śniadanie w opuszczonej przyczepie kempingowej
12 z 17
Panel słoneczny w centrum kajakowym
13 z 17
Prawdopodobnie ostatnia chałwa
14 z 17
Jedno z nielicznych spotkań z drugim człowiekiem w ciągu dnia
15 z 17
Kamienny kopiec wyznacza trasę przede wszystkim letnim wędrowcom
16 z 17
Kiedy niebo zlewa się z górami i jeziorem
17 z 17
Ostatnie jezioro