Reklama

Pierwszy raz przypinam sandboard na pustyni w okolicach Dubajju. Moje nieudolne próby zsuwania się z wydmy kończą się spektakularnymi upadkami, ale już wiem, że zabawa mi się podoba. Gdy następnym razem próbuję swych sił na pustyni Atakama w Chile, idzie mi lepiej. Wydmy są tu bardziej strome, łatwiej więc osiągnąć odpowiednią prędkość. Poza tym chłopak z wypożyczalni sprzętu smaruje mi deskę specjalną parafiną, która zmniejsza tarcia piasku (do sandboardu nie nadają się smary używane do jazdy na śniegu!). Nie bez znaczenia jest też to, że w międzyczasie nauczyłam się jeździć na snowboardzie – sam fakt „obycia” z deską dużo daje.
Wbrew pozorom na piasku też można osiągnąć spore prędkości i poćwiczyć ewolucje. Wpisany do Księgi Guin-nessa rekord świata na sandboardzie wynosi 82 km/godz. (nieoficjalny rezultat to aż 96 km/godz.). Nie osiągam nawet połowy tej prędkości, z każdym zjazdem idzie mi jednak lepiej. – Bardziej na tyle, jak w głębokim śniegu! Rób długie zakręty, bez krawędziowania! – krzyczą do mnie specjaliści.
Jeśli boimy się zjeżdżać na stojąco, możemy się na desce… położyć. Najlepszy sposób, jaki przetestowałam na ogromnych peruwiańskich wydmach koło miasteczka Ica, polegał na położeniu się na brzuchu i zjeżdżaniu głową do przodu, a jeśli to konieczne – hamowaniu stopami. Uwaga! Ostrożnie z okrzykami emocji i strachu. W moim przypadku ślizg z wydmy skończył się pluciem przez następne pół godziny. Piasek tkwił też w każdej części ubrania, łącznie z bielizną.
Zabawa z sandboardem jest męcząca. Na wydmach nie ma wyciągów, czasem można liczyć na podwiezienie quadem lub innym terenowym pojazdem. Kilkanaście sekund przyjemności poprzedza najczęściej podchodzenie po osuwającym się i parzącym w stopy piachu, na dodatek w pełnym słońcu. Niewątpliwie najlepszą porą na sandboardowe zjazdy są poranki i późne popołudnia.

Reklama

Na pustyni da się też jeździć na nartach. Przekonałam się o tym w Algierii, w wiosce Bani Abbas, u stóp ogromnych wydm Wielkiego Ergu Zachodniego. Skąd tamtejsi Beduini zdobyli narty, i to oryginalne rossignole – nie wiem, ale faktem jest, że trenują na nich z ogromnym zapałem. Przy okazji kreują osobliwą narciarską modę – zjeżdżają bowiem w długich, plączących się między nogami dżelabbach, z turbanami na głowach.
Nie mogę nie skorzystać z okazji zjechania po piasku na dwóch des-kach. Wskakuję w skorupy (z narciarskiego „demobilu” Beduini otrzymali również buty) i próbuję zaprezentować europejską szkołę jazdy. Cóż, muszę zapomnieć o stylowym karwingu – tutaj najlepiej wychodzą zjazdy „na krechę”. Później na wielbłądzie wracam do wioski. I szybko dochodzę do wniosku, że jazda na nartach po piasku jest dużo łatwiejsza niż kierowanie krnąbr-nym zwierzęciem.

Reklama

No to w drogę - sandboard

■ Do najlepszych na świecie miejsc do uprawiania sandboardu należą: wydmy w Argentynie (Tinogasta w prowincji Catamarca), Chile (okolice San Pedro de Atakama oraz Antofagasty), Peru (wybrzeże, zwłaszcza okolice Ica), Wahiba Sands w Omanie, Australia (m.in. rejon Adelajdy, Australia Zachodnia), RPA, Namibia (koło Swakopmund i Sossusvlei), wiele miejsc w Meksyku i Stanach Zjednoczonych.
■ W wielu wypożyczalniach sprzętu na pustyni dostaniemy typowe deski snowboardowe, które wysłużone na śniegu zostały przekazane do jazdy na piachu. Większość desek sandboardowych jest podobna do snowboardowych, tyle że są twardsze. Przy pierwszych zjazdach na wydmach sprzęt nie ma jednak większego znaczenia. Jak nam się spodoba, możemy zainwestować w profesjonalną „piaskową” deskę. Kupimy ją za ok. 120–180 USD, do tego trzeba doliczyć 30–80 USD za paski trzymające buty. Najczęściej jeździ się w zwykłych sportowych butach typu adidasy czy tenisówki albo w sandałach. Są też zwolennicy jazdy boso – wtedy jako wiązania służą proste „ucha”, w które wkłada się stopy. Niektórzy jeżdżą bez wiązań, korzystając jedynie z przeciwślizgowych podkładek przyklejonych w miejscu ustawiania stóp. Przy bardziej wyczynowej jeździe mogą się przydać ochraniacze na łokcie i kolana.
■ W okolicach Florence w stanie Oregon utworzono pierwszy na świecie Sand Master Park – specjalnie przygotowany teren o powierzchni 40 akrów. Wstęp jest bezpłatny, wjazd samochodem kosztuje 5 USD, wypożyczenie deski od 16 USD za dobę, godzina nauki z instruktorem kosztuje 45 USD dla jednej osoby, dla 5–6 osób po 25 USD od osoby. www.sandmasterpark.com
■ Za wypożyczenie sprzętu na pustyni Atakama w Chile zapłacimy ok. 10 USD za jedno popołudnie.
■ W Monte Kaolino (okolice miasta Hir-schau w Bawarii) w terminie 9–12 lipca
2009 r. odbędą się Sandboardowe Mistrzostwa Świata.
www.sandboard.com
www.duneboarder.com
www.sandboarding.org

Reklama
Reklama
Reklama