Spadochroniarz w wingsuicie wleciał do aktywnego wulkanu [WIDEO]
Sebastián Álvarez został pierwszym człowiekiem na świecie, któremu udało się wlecieć do aktywnego wulkanu w wingsuicie, a następnie z niego wylecieć.
W tym artykule:
Wingsuiting to nie jest zwykły sport ekstremalny. To przekraczanie granic odwagi, wolności, ludzkich możliwości, ale też ogromnego niebezpieczeństwa. Osoba, która chce wykonać lot w wingsuicie musi założyć specjalny kombinezon z wbudowanymi „skrzydłami”, które łączą ręce i nogi. Dzięki takiej konstrukcji pionowa prędkość spadania jest mniejsza, a skoczek osiąga nawet 200 km/h szybując. Skydiverzy z każdym swoim skokiem udowadniają, że tak naprawdę wszystkie granicę tego, co wykonalne, są tylko w naszych głowach. To właśnie pokazał Sebastián Álvarez.
Przekraczanie granic
Villarrica jest jednym z najaktywniejszych czynnych wulkanów w Chile. Ma wysokość 2847 m n.p.m. Należy do grupy stratowulkanów. W historii jeszcze nikt wcześniej nie wleciał do aktywnego wulkanu, a potem z niego wyleciał. Dlatego to, co zrobił Sebastian Alvarez to rzecz nieprawdopodobna.
-Wszystko zaczęło się od tego, że jako dziecko marzyłem, żeby móc latać. I udało mi się spełnić to marzenie. - mówi w rozmowie z CNN Sebastián Álvarez.
Oprócz samego manewru flary, Álvarezowi zależało na czymś jeszcze. Pokazać piękno swojego kraju. Niewątpliwie Villarica to miejsce, które zapiera dech w piersiach.
-Uwielbiam manewr flary i długo szukałem miejsca, w którym będę mógł go zrealizować. Po wielu miesiącach, a może i latach, zdałem sobie sprawę, że wulkan Villarica to najlepszy wybór. - podkreśla.
TOP 5 wyczynów w 2021 r. Pokonali siebie i zainspirowali innych
Za nami kolejny rok naznaczony pandemią. Ograniczenia nie powstrzymały jednak podróżników, eksploratorów i himalaistów. O tych ludziach było głośno. Dlaczego? Przypominamy TOP 5 wyczynów...W harmonii z wulkanem
Jednak nie sam wygląd miał tu kluczowe znaczenie, ale również wymiary wulkanu. Musiał mieć odpowiedną średnicę, żeby manewr udało się bezpiecznie wykonać. Przez wiele miesięcy ekipa Sebastiána Álvareza analizowała szanse na powodzenie wyczynu, a sam skoczek musiał się zapoznać z Villaricą. Jak zaznacza, zapytał się wulkanu o pozwolenie, czy może wlecieć do jego wnętrza.
- Polubiliśmy się z wulkanem, dlatego on pozwolił mi to zrobić. Podczas tego tygodnia pogoda była bardzo dobra, a wulkan nie był zbyt aktywny. To nie zmienia jednak faktu, że to cały czas jest aktywny wulkan. Gdyby mi się nie udało, już bym stamtąd nigdy nie wyleciał.
Dla skydivera taki skok to moment pełnego skupienia i koncentracji. Nie ma tu miejsca na błędy i zawahanie. Każda sekunda i każda decyzja ma wpływ na twoje życie.
-strach to wbrew pozorom coś pozytywnego. Trzeba go opanować i sprawić, żeby ciebie napędzał. Myślę, że jeśli strasznie się czegoś boisz, to może przerodzić się w panikę i wtedy nie możesz w odpowiedni sposób zareagować. To jest cienka granica. To na pewno emocjonalny rollercoaster.
40 sekund. Dokładnie tyle wynosił czas od skoku do znalezienia się we wnętrzu krateru. To były prawdopodobnie najważniejsze sekundy w życiu Álvareza. Cały lot trwał około trzech minut. Wystarczy obejrzeć nagranie, żeby stwierdzić, że jest to coś niesamowitego. Álvarez przyznaje, że to właśnie jest życie.
- Jestem naprawdę szczęśliwy, że mi się udało. Myślę, że na tym polega życie. Trzeba robić rzeczy, które nas uszczęśliwiają.