Reklama

37 lat temu królestwo Bhutanu otworzyło się na świat. wcześniej przez wieki tkwiło w kompletnej izolacji. I to właśnie o taki Bhutan chciałabym zapytać. Przenieśmy się na chwilę do Bhutanu sprzed 50 lat.

Gdy zamykam oczy i przenoszę się do lat 60. XX w., widzę siebie, 5-letnią dziewczynkę w przepięknej górskiej wiosce na zachodzie Bhutanu. Na horyzoncie stoi nasz tradycyjny dwupoziomowy dom, wokół którego rosną drzewa owocowe i zboże. Widzę też stupy [sakralne budowle buddyjskie – przyp. red.]. moja babcia gotuje ryż i papryki chili – tradycyjne bhutańskie jedzenie. Właśnie wracam z wiejskiej szkoły, w której był wtedy tylko jeden nauczyciel. nie było dróg, więc wszędzie chodziło się pieszo. Widzę bardzo szczęśliwe życie.
Szczęśliwsze niż teraz?
To trudne pytanie. bo z jednej strony w Bhutanie staramy się, by najważniejsze rzeczy pozostawały niezmienione. Między innymi architektura budynków. W mojej wiosce świątynie i domy są takie same jak sprzed stu lat. Tradycyjny jest też ubiór mieszkańców. Prawo driglam namzha nakazuje Bhutańczykom noszenie narodowych strojów: gho dla mężczyzn i kiry dla kobiet. Z drugiej strony w lokalnej szkole jest teraz wielu uczniów i nauczycieli, mamy już elektryczność, szpitale, telefony komórkowe, a od 12 lat nawet telewizję. Ogromną zmianę przyniosły też drogi, które łączą miasta Bhutanu i umożliwiają szybkie przemieszczanie się. Gdy w latach 60. w naszym królestwie pojawił się pierwszy samochód, ludzie myśleli, że to smok. I zbierali siano, by go karmić. Dziś auto to codzienna sprawa, choć nadal nie mamy sygnalizacji świetlnej! Mogę więc na to pytanie odpowiedzieć jedynie z osobistej perspektywy. Ja czułam się szczęśliwsza w czasie, gdy Bhutan był odizolowany, gdy nie było ani jednej drogi w kraju, a ludzie byli w stu procentach samowystarczalni.
A czy nie po to, by zadowolenie mieszkańców było coraz większe, mąż Waszej Wysokości zamiast wskaźnika produktu krajowego brutto wprowadził „szczęście narodowe brutto”?
W 1972 r. były król Jigme Singye Wangchuck doszedł do wniosku, że ocenianie dobrobytu kraju tylko na podstawie ekonomii i pieniędzy nie pokazuje tak naprawdę powodzenia i zadowolenia mieszkańców. Dlatego stworzył wskaźnik „szczęścia narodowego brutto”, który został oficjalnie wpisany do konstytucji. I z pewnością żyje się nam lepiej. Świadczy o tym choćby długość życia. Jeszcze w 1985 r. Bhutańczycy żyli średnio 47 lat. Dzisiaj jest to już 66 lat. Zapraszam do naszego królestwa, żeby się przekonać, jakie efekty ma takie spojrzenie na ekonomię.
Jakie trzy miejsca Wasza Wysokość szczególnie poleciłaby turystom, którzy skorzystają z tego zaproszenia?
Trzy? Mogłabym wymienić trzysta albo trzy tysiące! (śmiech) No ale jak już muszę się ograniczyć, to na pierwszym miejscu wymienię Park Narodowy Dżigme Dordżi. Położony na północy kraju jest zupełnie nieskażony cywilizacją, surowy. Można w nim znaleźć najrzadsze gatunki fauny i fiory na świecie. W tym nasze narodowe zwierzę takin i narodowy kwiat mak niebieski [mekonops – przyp. red.]. Drugim miejscem jest klasztor Paro Taktsang zwany gniazdem tygrysa. Jest zbudowany na 900-metrowym klifie, który leży na wysokości 3120 m n.p.m. Legenda mówi, że Guru Rinpocze, który wprowadził buddyzm do Bhutanu, przyleciał tu z Tybetu na grzbiecie tygrysa, by zbudować świątynię. Dla nas jest to święte miejsce, dla turystów cud architektury. Każdemu polecam też odwiedziny w świątyni Punakha Dzong. Proszę wyobrazić sobie ogromną górę w kształcie słonia. I piękny klasztor leżący na jego trąbie. Jej przedłużeniem są dwie rzeki, które łączą się tuż przed jej koniuszkiem.
Co oprócz natury zadziwia obcokrajowców w Bhutanie?
Już w trakcie lądowania turyści dziwią się, że mamy taki wąski pas startowy. Wylądować w Paro, wśród gór, potrafią tylko najlepsi piloci. Następnie zaskakuje ich, że nasza stolica wygląda jak małe miasteczko. Ale największe zdziwienie budzą ogromne penisy namalowane na ścianach budynków. Niektóre wykonywane są na zlecenie przez najlepszych artystów w kraju. Inne malowane są przez domowników. Pojawiły się u nas w XV w. i stały się nie tylko symbolem płodności, ale też zwycięstwa nad złem i słabościami własnego ego. Nas chronią przed chorobami i strzegą przed pokusami. A turystów rozśmieszają.
A co Waszą Wysokość intryguje na Zachodzie?
Jak byłam w szkole w Indiach, to zauroczyłam się Elvisem Presleyem i do dziś uwielbiam jego muzykę. Lubię też przywozić sobie lokalne pamiątki. W Polsce szukam upominków z bursztynu. Zawsze też kupuję rzeczy, których nie można dostać w Bhutanie, na przykład kosmetyki. Ale chyba najbardziej w podróżach cenię spotkania z ludźmi i smakowanie lokalnych przysmaków.
O jakiej podróży Wasza Wysokość jeszcze marzy?
Z młodości pamiętam film Dźwięki muzyki [musical z 1965 r., zdobywca pięciu Oscarów – przyp. red.]. Rozgrywał się w austriackich Alpach i zawsze przypominał mi rodzinne strony. Dlatego od zawsze chciałam pojechać do Salzburga. Ale niestety muszę tę podróż przełożyć na kolejną wizytę w Europie, bo...
...bo w Bhutanie czekają na Waszą Wysokość przygotowania do ślubu panującego króla. Jak będzie wyglądała ceremonia?

Zaręczyny ogłoszone zostały kilka dni temu. I bardzo mnie ucieszyły! Z pewnością będzie to ceremonia tradycyjna i podobna do moich zaślubin. Tylko z tą różnicą, że będzie jedna panna młoda. A nie, jak w naszym przypadku, aż cztery (śmiech). Bo były król, mój mąż i ojciec panującego władcy, oprócz mnie wziął za żony jeszcze trzy moje siostry. Teraz wszyscy w Bhutanie są bardzo podekscytowani tym ślubem. Jestem pewna, że dzięki radości z zaślubin królewskich nasze „szczęście narodowe brutto” będzie jeszcze wyższe!
Królestwo Bhutanu AZJATYCKIE PAŃSTWO LEŻĄCE WE WSCHODNICH HIMALAJACH
Nazywane Królestwem Grzmiącego Smoka. Do 1974 r. było zupełnie zamknięte dla zwiedzających. Nadal liczba turystów jest kontrolowana poprzez pobieranie opłaty od każdego przyjezdnego w wysokości 200–300 dol. za dzień. Taka polityka ma chronić tradycyjne wartości Bhutanu. W maju Polskę odwiedziła królowa matka Ashi Dorji Wangmo Wangchuck, żona byłego króla, by oficjalnie zainaugurować Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Bhutańskiej.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama