Reklama

Eiger Ultra Trail to impreza bardzo młoda stażem: w ostatni weekend odbyła się dopiero po raz trzeci. Mimo tego, do malowniczego miasteczka Grindelwald zjechali się miłośnicy biegów górskich z całego świata, a pakiety startowe rozeszły się jak świeże bułeczki jeszcze w zeszłym roku.

Reklama

Fot. archiwum autorki

Miałam to szczęście, że wszyscy postawili na ambitny wariant: dystans 101km (6690 m przewyższenia) lub 51km (3110 m przewyższenia), a na krótki dystans 16 km w kwietniu udało mi się jeszcze zapisać.
Nie da się ukryć, że Szwajcaria jest miejscem magicznym, malowniczy, ale też bardzo drogim. Jeśli jednak dobrze człowiek sobie wszystko zorganizuje, można uniknąć sytuacji, gdy za obiad dla czterech osób (jedno danie!) zapłacimy 200 CHF. Nasza strategia była taka: wynajmujemy mały domek z aneksem kuchennym, zakupy robimy jeszcze w Niemczech i gotujemy sami. Plan godny polecenia.

Dlaczego Szwajcaria?

Biegi górskie mnożą się jak grzyby po deszczu. W samej Polsce spokojnie można byłoby startować niemalże w każdy weekend, a często nawet trzeba wybrać, w które góry chcemy jechać, bo w tym samym czasie rozgrywają się ciekawe zawody w kilku miejscach.
W Europie to już w ogóle jest istne szaleństwo. Trzeba mieć jakiś klucz, który ułatwi sprawę, pozwoli wybrać kilka startów. W tym roku zaczęłam od 40-kilometrowego biegu górskiego na Maderze z cyklu Madeira Island Ultra Trail, później wystartowałam w Niemczech na dystansie 35km w ramach Zugspitz Ultratrail, w sierpniu wybieram się do mekki biegaczy - francuskiego Chamonix, ale dlaczego teraz padło na Szwajcarię? Jest wiele powodów.

Źródło: Eiger Ultra Trail 2015 Fot. Thomas Senf_Visual Impact

Eiger - szczyt w Alpach Berneńskich, od zawsze wzbudza lęk i podziw. Mordwand, czyli „ściana śmierci” - to jedna z nazw, jaką określa się jego północną ścianę. Dlaczego? Niestety wiele prób jej zdobycia zakończyło się tragicznie. Szczyt o wysokości 3970m n.p.m. jest najbardziej znaną górą w historii alpinizmu ekstremalnego. Każdy, kto kocha góry - bez względu na to, czy biega czy nie - po prostu musi tu zajrzeć.

Organizacja na medal

Eiger Ultra Trail szybko wskoczył na listę biegów z cyklu Ultra Trail World Tour. - Wszystko dzięki wzorowej organizacji - zapewniali na konferencji decydenci. I faktycznie, choćby ze względu na wzorową organizację tej imprezie należy się medal.

Fot. archiwum autorki

Wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku! Na trasę nie musisz zabierać ze sobą żeli energetycznych ani przekąsek: wszystko znajdziesz na punktach żywieniowych. W razie upałów, start przesuwany jest o godzinę wcześniej, by nie narażać zawodników na udar czy odwodnienie (tak było w tym roku w przypadku dystansu 51km - zawodnicy wystartowali godzinę wcześniej, by dłużej biec w komfortowych warunkach i uniknąć wieczornej burzy). W razie załamania pogody, zawody są wstrzymywane na jakiś czas lub zmienia się trasa biegu. Na trasie są lekarze. Jeśli któryś z nich zauważy coś niepokojącego, może zdecydować o tym, że dla danego zawodnika bieg już się zakończył. W razie jakichkolwiek problemów, zawodnicy mogą wrócić do miejsca startu i mety, tzw. gondolką.

Niezapomniane widoki

Odważni biegacze, którzy wybierają dystans 101 kilometrów, startują z Grindelwald o 4:30 nad ranem. Po ciemku biegną tylko kilkadziesiąt minut, bo chwilę później wschodzi słońce. Chwilę później (planowo o 6:45 i 7:00, po zmianach o 5:45 i 6:00) dołączają do nich zawodnicy, którzy wybrali dystans 51km. Tutaj jest ciekawa opcja: jeśli nie chcesz biec sam, możesz się zdecydować na start w parze, zupełnie jak podczas bieszczadzkiego Biegu Rzeźnika.

Fot. archiwum autorki

Reklama

Najpóźniej, bo o 10.00 rano startują miłośnicy krótkich dystansów. Trzeba jednak przyznać, że 16km z przewyższeniem 960m da się poczuć w nogach. Walczę do końca, kiedy jest mi ciężko, rozglądam się dookoła i napawam widokiem. Jest pięknie! Czuję, że żyję! Górskie powietrze tak bardzo uderza mi do głowy, że na ostatnich dwóch kilometrach, gubię się. Patrzę na zegarek, 16 km, 1:58:10 - złamałabym magiczne dwie godziny, gdybym zamiast na plecy, patrzyła na znaki. Ale przynajmniej pokonałam 5 kilometrów więcej w tych pięknych okolicznościach przyrody. Za rok wracam, by się zmierzyć z 51km. Ktoś chętny, by pobiec ze mną w parze?

Reklama
Reklama
Reklama