Weekend z życia trapera
Rakiety śnieżne i noclegi na śniegu były kiedyś chlebem powszednim myśliwych na dalekiej Północy. Dzisiaj może to być przygoda zakończona kopaniem jamy śnieżnej albo spaniem w tipi.
Na początek robię test. Na jedną nogę zakładam rakietę śnieżną, a drugą pozostawiam w samym bucie. Robię krok – rakieta zagłębia się na 15 cm w śniegu. Nieźle. Drugi krok i zapadam się po kolano. A więc wszystko jasne. Przypinam drugą rakietę i w grupie początkujących traperów oraz doświadczonych przewodników wyruszam z Sobolówki, w beskidzkiej gminie Ujsoły, w stronę bacówki Rycerzowa położonej przy słowackiej granicy.
Fenomen nowoczesnych rakiet polega na tym, że nie trzeba przechodzić kursów przed wyjściem na szlak. Przypina się je do butów trekkingowych za pomocą wiązania, które przypomina snowboardowe, zakłada się stuptuty i gotowe.
– Jeżeli ktoś chce się nauczyć jeździć na nartach, musi poświęcić niemal cały sezon na naukę, a przyjemność z jazdy będzie miał dopiero w kolejnych latach. Natomiast po założeniu rakiet śnieżnych już po kilku minutach wiadomo, o co chodzi – mówi Kajetan DomagałaRolewicz, entuzjasta i propagator rakiet śnieżnych.
Chodzenie okazuje się intuicyjne. Rakiety są wyprofilowane – mają kształt klepsydry i zachodzą na siebie podczas marszu, dzięki czemu nie trzeba szeroko rozstawiać nóg. Na dodatek można uwolnić piętę jak w nartach skitourowych, przez co ruchy stają się płynniejsze. Kiedy przyspieszam lub zbiegam ze stoku, mam wrażenie, jakby zmniejszyła się siła przyciągania ziemskiego. Może dlatego, że bez rakiet zapadłbym się po pas, a tak unoszę się niczym na powierzchni pierzyny.
Spanie w jamie
Po ostrym podejściu dochodzimy do bacówki Rycerzowa. Tu Sebastian Fijak – międzynarodowy przewodnik górski UIMLA i jak się okazuje, specjalista od biwakowania w zimie – chwyta za łopatę lawinową i zaczyna kopać. Po chwili rezygnuje. Nici z naszego planu spędzenia nocy w jamie śnieżnej, bo świeży puch jest zbyt sypki, nie da się ulepić nawet śnieżki. Gdyby był spoisty, w stoku od zawietrznej można byłoby wydrążyć jamę. Oczywiście nie chodzi o zwykłą dziurę w śniegu. Obowiązują pewne zasady. Wyjście powinno się znajdować poniżej legowiska, dzięki temu będzie cieplej. Kiedy mocno wieje, należy je uszczelnić śnieżnymi blokami, pozostawiając otwory wentylacyjne. Na płaskim terenie można zrobić jamę w kopcu – to tzw. styl amerykański. Wrzuca się plecaki do śniegu i zasypuje, po czym wyszarpuje się je za wystające paski. Tak powstaje komora, którą można powiększyć.
– Ściany jamy muszą mieć co najmniej 50 cm grubości, w przeciwnym razie się zapadną. Wnętrze powinno być wygładzone rękawicami, żeby woda spływała po ściankach, a nie kapała na śpiwór – radzi Sebastian Fijak. – W dobrze zrobionej jamie panuje dodatnia temperatura. W praktyce mało kto robi idealną jamę, bo kopie się ją tylko w awaryjnej sytuacji.
Nam pozostaje nocleg w namiocie lub przytarganym na górę indiańskim tipi.
– Chyba że jest ktoś chętny do spania pod świerkiem? – pyta Sebastian. – Trzeba wybrać drzewo o gęstych gałęziach opadających do ziemi. Ściółkę przy pniu mości się gałązkami, na nich rozkłada karimatę, a śpiwór owija folią NRC.
Propozycja Sebastiana wzbudza taki entuzjazm jak pytanie, kto chce zmywać naczynia po kolacji.
Chwila z liofilem
Wyciągamy palniki turystyczne na gaz. W szranki o miano najszybszego zestawu do gotowania stają: menażka harcerska, naczynie aluminiowe pokryte tytanem z radiatorem rozprowadzającym ciepło po dnie i przyspieszającym gotowanie oraz ostatni krzyk techniki biwakowej i wysokogórskiej – JetBoil, zintegrowany z palnikiem zestaw przypominający gadżet z Gwiezdnych wojen.
Gotowanie wody otrzymanej ze śniegu to też sztuka. Trzeba topić niewielkie ilości, tak żeby na spodzie zawsze było trochę płynu. Jeżeli ustawimy zbyt mocny płomień, woda na dnie wyparuje, śnieg na górze się zasklepi i na bank przypalimy naczynie. Ważne jest też, by do wody ze śniegu lub lodu – która jest jak destylowana i nie można jej pić dużo – dodać odrobinę soli albo tabletki z minerałami typu plushhh czy isostar.
Woda w menażce pyrka, ale do zagotowania daleko. Zwycięzcą zostaje naczynie tytanowe – dlatego że paliwem była mieszanka gazów do niskich temperatur (najlepsza proporcja zimowa to ok. 40 proc. propanu i 60 proc. butanu). JetBoil dochodzi chwilę później na uniwersalnej mieszance gazowej, czyli z kilkuprocentową domieszką propanu. Zalewamy wrzątkiem porcje lio? lizowanego jedzenia. Smak? Lepsze to niż pieczone na ognisku traperskie buty.
Rakietą na księżyc
Już po ciemku idziemy szlakiem granicznym na szczyt Wielkiej Rycerzowej. To fragment głównego, liczącego 400 km Szlaku Beskidzkiego biegnącego z Ustronia, przez Wisłę, aż po Bieszczady. Latem jest bardzo uczęszczany, zimą chodzą tylko nieliczni – na nartach ski-tourowych albo rakietach.
Pytam Kajetana, skąd się wzięła jego fascynacja rakietami śnieżnymi. Okazuje się, że na początku była to konieczność. Zimą miał problemy z przedarciem się przez zaspy do domu w górach. W 1999 r. postanowili z ojcem zaopatrzyć się w rakiety. W Polsce właściwie jeszcze nikt na nich nie chodził. Kupili je w Szwajcarii za słone pieniądze i szybko się w nich zakochali. Coraz więcej znajomych interesowało się rakietami, prosili o ich wypożyczenie i tak narodziła się pasja. Dziś sprowadza rakiety z Francji i jest ekspertem w tym temacie.
– Na polskie trasy odradzam rakiety na ramie aluminiowej. Są cięższe, większe i nie tak uniwersalne jak modele z kompozytów na bazie polipropylenu – mówi Kajetan Domagała-Rolewicz.
O zaletach rakiet przekonujemy się przy podejściu na Wielką Rycerzową. Wystarczy podnieść metalowy podpiętek z tyłu wiązania, przez co pięta opiera się nieco wyżej i można iść pod górę niemal jak po schodach. Ponadto metalowe kolce zatopione w polipropylenowej ramie zapobiegają ślizganiu się rakiety.
Prawie jak Indianie
Na zewnątrz temperatura spadła do –15°C. W środku tipi jest kilka stopni na plusie. Jak to możliwe? Indianie palili wewnątrz ogniska, a dym wydostawał się przez otwór w szczycie namiotu. Nowoczesne tipi wyprawowe tylko kształtem przypomina namioty północnoamerykańskich Indian. Drewniane żerdzie zastąpiono lekkim stelażem, a skóry zwierząt wytrzymałym brezentem z systemem wentylacji i zamkami błyskawicznymi. Jedno się nie zmieniło – przyjemną temperaturę daje żywy ogień i to on tworzy niesamowitą atmosferę wewnątrz tipi. Ciepło promieniuje z metalowego piecyka, dym uchodzi wąskim kominem. Rozkładamy karimaty na brezencie, ustawiamy patelnię. Skwierczy traperska kiełbasa. Próbujemy ustalić warty przy ogniu, ale ostatecznie liczymy na pospolite ruszenie. System działa przez trzy godziny. Jakoś nikt nie kwapi się do wyjścia ze śpiwora i podłożenia do piecyka. Ech, traperzy. W wysokim jednopowłokowym tipi temperatura szybko spada. Ratuje nas Kajetan, który około czwartej nad ranem na nowo rozpala ogień. A pomyśleć, że mieliśmy spać we własnoręcznie wykopanej jamie albo pod świerkiem. Uświerklibyśmy tej nocy. Na amen.
JAK WYBRAĆ RAKIETY ŚNIEŻNE
Dobierz je do wagi ciała, ale weź poprawkę na ekwipunek, który masz zamiar nosić na wyprawie. Rakiety dla dorosłych są sklasy? kowane w przedziałach: 30 > 80 kg; 50 > 120 kg; 70 > 140 kg.
Następnie zastanów się, jak często i w jakim terenie będziesz się poruszać. Czy raz w roku (wybierz tańszy i prosty model), czy może co weekend (tu potrzebny będzie trwały i zaawansowany). Czy potrzebujesz podpiętka ułatwiającego podchodzenie pod strome góry, czy nastawiasz się na chodzenie po płaskim. Czy wystarczą ci standardowe kolce, czy może potrzebujesz noży lodowych (tzw. harszli), które przyczepione do ramy rakiety działają niczym raki (przydają się na oblodzonych stokach w Tatrach).
Kolor rakiet także ma znaczenie. Traperzy, myśliwi, strażnicy przyrody powinni wybrać białe. Służby ratunkowe (straż pożarna, GOPR) zwykle wybierają czerwone. Żołnierze zaopatrują się w czarne, białe lub szare. Turyści – pełna dowolność, choć najchętniej wybierają modele szare i niebieskie.
Ceny. Na prosty model na krótkie trasy lub dla juniorów wydasz ok. 100 zł. Najdroższe dla dorosłych ze wszelkimi udogodnieniami kosztują ok. 1 tys. zł.
Przykładowe modele:
1. Dla poruszających się na rakietach kilka razy w roku SNEKA RIDE – proste, ale z niezbędnym wyposażeniem ułatwiającym poruszanie się w głębokim śniegu. Cena 329 zł.
2. Na wyprawy w polskie i europejskie góry RAKIETY ŚNIEŻNE TSL 226 RANDO EASY – sprawdzą się w trudnych warunkach wysokich i średnich gór, a także podczas wspinaczki w głębokim śniegu. Z dostępnych modeli na rynku ma jeden z najkorzystniejszych stosunków obrysu rakiety do nośności. Podchodzenie pod strome zbocza ułatwia podpiętek Easy Up, do tego ma system tłumienia drgań. Cena 499 zł.
3. Na długie wyprawy po płaskim terenie TSL OVER THE TOP – rakieta aluminiowa z wygodnym podpiętkiem do podchodzenia pod łagodne zbocza. Dobra do pieszych wędrówek po pagórkowatym terenie, ale najlepiej sprawdzi się na wyprawach w płaskim terenie. Często używana przez podróżników i traperów w USA i Kanadzie. Cena ok. 1 tys. zł.
Sprzęt do biwakowania na śniegu
1. Tipi model ZIRKON 15 – nowoczesny namiot wzorowany na konstrukcjach Indian i traperów. Zmieści się w nim 15 osób, jeżeli ułożą się promieniście (najlepiej nogami w kierunku piecyka). Z podłogą i z piecem Eldfel kosztuje ok. 12 tys. zł netto. Złożony mieści się w niewielkiej skrzynce (waga 20 kg). www.tentipi.com Koszt wypożyczenia – 500 zł na weekend (www.tipievent.pl).
2. JetBoil – Personal Cooking System (PCS) – wygląda jak kubek z pokrywką i palnikiem. Pod spodem naczynia umieszczono radiator, który równomiernie rozprowadza ciepło palnika gazowego. Litr wody na paliwie zimowym i w miejscu osłoniętym od wiatru zagotuje się w mniej więcej 3 min. Cena 400 zł. www.jetboil.com
3. Namiot – na zimę odpowiednie są modele dwupowłokowe z zewnętrznym stelażem i fartuchami śnieżnymi. Fartuchy to pasy materiału przyszyte do dolnej krawędzi tropiku, które przysypuje się śniegiem. Dzięki nim ciepłe powietrze nie jest wywiewane przez wiatr. Wentylację zapewnia tunel- -kominek. Namiot stawiamy na ubitej nartami platformie śnieżnej. Wokół dobrze jest wznieść 60-centymetrowy murek ze śniegu – podczas zamieci zamiast szu? ować niczym górnik przodowy, można spędzić noc w śpiworze.
PRZYKŁADOWE MODELE:
Marabut Khumbu 2 – dwuosobowy, waga 3,5 kg, cena ok. 1 tys. zł. Hannah Expedition – dwuosobowy, waga ok. 5 kg, cena 1890 zł. The North Face Mountain 25 – dwuosobowy, waga 3,5 kg, cena 2499 zł.
4. Ciepło na śniegu – podstawa to odpowiedni śpiwór (patrz str. 112). Błędem jest wchodzenie do niego w kurtce i spodniach, nawet „oddychających” – hamują one cyrkulację ciepłego powietrza. Pod śpiwór połóż matę izolującą grubości minimum 1 cm, np. matę biwakową Ter-a-rest, model Ridgerest Deluxe Regular (200 zł), matę z pianki Sport Service 13 mm (46 zł), matę samopompującą Volven Ultralight (199 zł). Zmarzlakom pomogą chemiczne ogrzewacze, np. ogrzewacz do dłoni Little Hotties Hand Warmer (7,50 zł /szt.) albo ogrzewacz kieszonkowy wielokrotnego użytku ABC-N System „Mini” (19 zł). Po ustaniu reakcji chemicznej wystarczy gotować go 5 min.
EKSPERT POLECA TRASY
Trasy na rakiety śnieżne poleca KAJETAN DOMAGAŁA-ROLEWICZ, ekspert od rakiet i zimowych wędrówek.
SZLAKI W BESKIDZIE ŻYWIECKIM
darzę największym sentymentem. Na przykład wyjście z Glinki przez Długi Groń na Krawców Wierch, gdzie znajduje się bacówka PTTK, i z powrotem szlakiem granicznym do Glinki. Moja ulubiona trasa prowadzi na Rycerzową przez Muńcuł i Kotarz niebieskim szlakiem z Ujsołów. Przy dobrej widoczności z Muńcuła widać pasmo Beskidu Śląskiego, Beskid Żywiecki, w tym Pilsko i Babią Górę, oraz Tatry i Małą Fatrę. Muńcuł to idealne miejsce na biwak. Wschód słońca oświetlający Tatry nie ma sobie równych. Ciągle niezrealizowanym marzeniem jest zimowe przejście na rakietach z Rycerzowej szlakiem granicznym na Krawców Wierch.
DLA POCZĄTKUJĄCYCH:
Trasa: Jaworzyna Krynicka – Runek – bacówka Nad Wierchomlą – Jaworzynka – Czertezy – Szczawnik. Szlak czerwony na Runek, dalej niebieski na Jaworzynkę. Żółtym trzeba zejść do Szczawnika. Czasy przejścia: na Runek 1 godz., do bacówki 45 min, na Jaworzynkę 45 min, do Szczawnika 1 godz. – razem ok. 3 godz. 30 min. Trasa powrotna zajmuje ok. 4 godz.
DLA ŚREDNIO ZAAWANSOWANYCH:
Trasa: Zawoja Lajkonik – Mosorny Groń – Hala Śmietanowa – Hala Krupowa. Do pokonania jest 11 km. Czas przejścia: 4 godz. 3 min. Więcej tras na stronie szlaki.rakiety.pl.