Kiedyś rybacka wioska, dzisiaj stolica światowego kina. Czym zachwyca Cannes?
Nie ma chyba miasta, które zawdzięczałoby przypadkowi równie wiele, co Cannes. To miejsce ma farta jak mało kto i co.

- Igor Zalewski
W tym artykule:
Kiedy wjeżdża się do Cannes od strony pobliskiej Nicei, pierwsze, co rzuca się w oczy, to luksus. Taki w najlepszym wydaniu, bo nie lśniący nowością i epatujący sobą, jak to dzisiaj ma miejsce w arabskich miastach Zatoki Perskiej, w których hotelowe gwiazdki nie mieszczą się już na frontach budynków. Ten luksus jest stylowy, pokryty patyną czasu, jak broda Seana Connery’ego siwizną. I kompletnie niezainteresowany tym, czy robi na kimś wrażenie.
Kiedy jechałem jedną z najsłynniejszych promenad na świecie, Boulevard de la Croisette, mając po lewej stronie palmy i lazur Morza Śródziemnego, a po prawej palmy i ciąg nieznośnie prestiżowych hoteli, czułem – no cóż – leciutki dygocik podniecenia. Jakbym miał za chwilę stanąć przed obliczem jakiegoś imperatora w jego sali tronowej.
10 rzeczy, za które kochamy Francję
Francja smakuje, Francja urzeka, Francja inspiruje. Przedstawiamy hity, za które tak kochamy Francję. Aż trudno ograniczyć się do topowej dziesiątki!
Historia Cannes
I pomyśleć, że Cannes przez większość swej egzystencji było jedynie wioską rybacką. Wszystko zmieniło się w roku 1834, kiedy płynącego do Nicei lorda Henry’ego Petera Broughama sztorm zagnał właśnie tu. Nicea była jeszcze wtedy włoskim miastem. Cannes – francuską dziurą, ale Brougham zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Spędził tu zimę i od tej pory wracał co rok. A wraz nim coraz więcej angielskiej socjety. I to ona właśnie sprawiła, że miasto to stało się miejscem modnym.
Brougham ma dzisiaj w Cannes swój pomnik, nieopodal Pałacu Festiwalowego. Anglikom rzadko stawia się we Francji monumenty, ale mieszkańcy kurortu wiedzą, że gdyby nie brytyjski lord i polityk, to miejsce byłoby prawdopodobnie kolejnym anonimowym miasteczkiem Lazurowego Wybrzeża. Ale to nie Brougham uczynił z rybackiej wioski stolicę światowego kina. Tu decydującą rolę odegrał przypadek.

Po drugiej wojnie światowej Francja zastanawiała się, gdzie zainstalować festiwal filmowy, który byłby godnym rywalem Wenecji. Po długich dyskusjach w ostatecznej rozgrywce pozostały: atlantyckie Biarritz i śródziemnomorskie Cannes. Ostatecznie, rzutem na taśmę, wygrało to drugie, bo miało odrobinę więcej miejsc hotelowych.
Przewodnik po Cannes
I to właśnie hotele nadają Cannes charakter. Jest ich całe mnóstwo, ale najsłynniejsze są trzy. Najdalej na zachód Boulevard de la Croisette bieli się wspaniały Martinez, w którym luksusowy, ogromny apartament na najwyższym piętrze kosztuje coś koło 36 tys. euro za dobę. Na ścianach wiszą prawdziwe Picassy, ale na drinka w hotelowym barze można się szarpnąć, o ile na następny dzień zaplanuje się oczyszczającą i jakże tanią głodówkę.
Najbliżej Pałacu Festiwalowego położony jest z kolei Majestic – idealne wprost miejsce, żeby przemaszerować po czerwonym dywanie po odebranie Złotej Palmy. Pomiędzy nimi rezyduje najbardziej nobliwy z wyglądu, trochę przypominający zamek z wieżyczkami Carlton. To mój ulubiony hotel, choćby dlatego, że w nim mieszkałem.

Może się poszczycić najsłynniejszym pokojem w Cannes – zwanym apartamentem Grace Kelly. Ta sława kina meldowała się w hotelu jako aktorka, ale opuszczała go już jako księżna Monako. Miło spędzić noc czy dwie w miejscu z taką historią, a co więcej, nie jest to niewykonalne. Poza sezonem można upolować tu dwójkę za jakieś 200 euro – w sam raz na prezent dla żony z okazji okrągłej rocznicy ślubu.
Tekst jest fragmentem artykułu opublikowanego w najnowszym wydaniu „National Geographic Extra (Bookazine Traveler) – 40 miejsc we Francji”, który jest już dostępny w sprzedaży. Zapraszamy do saloników prasowych i kiosków, a także zachęcamy do nabycia naszego magazynu za pośrednictwem strony kultowy.pl.
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER
Pokazywanie elementu 1 z 1