"Polskie Malediwy" nie dla turystów? "Popularyzowanie tego miejsca jest nieodpowiedzialne"
Zainteresowanie lazurowym jeziorem koło Turku jest coraz większe, a władze elektrowni i lokalne organizacje turystyczne ostrzegają przed wycieczkami: „to bardzo niebezpieczne miejsce. Są inne atrakcje w Wielkopolsce".
- Hanna Gadomska
W tym artykule:
Jakiś czas temu zrobiło się głośno o „polskich Malediwach”, „wielkopolskich Karaibach”, "lazurowym jeziorze". Nic dziwnego, biały piasek i turkusowa woda wyglądają naprawdę imponująco. Ta namiastka egzotyki znajduje się w Wielkopolsce, we wsi Gajówka - niecałe 8 km od Turku. To ok. 180 km od Warszawy, 145 km z Poznania i ok. 80 km z Łodzi. W sam raz by wybrać się na wycieczkę? Niestety, to wcale nie jest dobry pomysł.
Trzeba wiedzieć, że miejsce jest równie zjawiskowe, co niebezpieczne. Osadnik Gajówka, bo tak właściwie nazywa się akwen, to sztuczny zbiornik osadowy nieczynnej już elektrowni Adamów. Wykorzystywany był jako składowisko popiołów i żużli - stąd jego wyjątkowy kolor i niestety - toksyczność. Ze względu na silnie zasadowy odczyn wody (ok. 12 pH) kąpiel w jeziorze jest zakazana, a z uwagi na niestabilne, grząskie podłoże, samo spacerowanie wokół brzegu jest śmiertelnie niebezpieczne.
- Miejsce jest piękne, przyciąga rzesze turystów, ale to teren zamknięty, należący do Zespołu Elektrowni Pątnów Adamów Konin. Nie wolno tam wchodzić, o czym mówią tablice informacyjne. Woda ma wysoki odczyn zasadowy i moczenie w niej nóg czy dłoni szkodzi skórze. Biały piasek to tak naprawdę popiół z byłej elektrowni Adamów (obecnie zamknięta) - tłumaczy Maciej Łęczycki, rzecznik prasowy Zespołu Elektrowni Pątnów - Adamów - Konin SA.
Turyści lekceważą ostrzeżenia, tabliczki z zakazem wstępu są regularnie zrywane, a ogrodzenie trzeba naprawiać raz w tygodniu. Miejscowy rolnik miał nawet otworzyć płatny parking na sąsiadującym polu, bo zainteresowanie było tak duże.
Co zrobić z takim zainteresowaniem?
W popandemicznej rzeczywistości zwiedzanie Polski wydaje się najlepszym rozwiązaniem na podróżniczy niedosyt i dobrym sposobem na rozruszanie gospodarki – zwłaszcza w obszarze turystyki. Poszukiwanie lokalnych „perełek” staje się rozrywką samą w sobie, blogi zapełniają się "polskimi" propozycjami, a Instagram zalewają zdjęcia z hashatagiem #Poland – wśród nich jest sporo ujęć właśnie znad Gajówki.
"Widoki zapierają tutaj dech w piersiach i należą do dość nietypowych, zwłaszcza w tej części Europy. Jest to świetne miejsce na plener, zbiornik jest bardzo fotogeniczny (szczególnie w słoneczny dzień). Wzdłuż brzegu ciągnie się mały wał, na który warto wskoczyć i zrobić zdjęcie nieco z góry" - pisze autorka bloga mamasaidbecool.pl.
Niestety ma to negatywne konsekwencje: wzrost zainteresowania oznacza wzrost wypadków.
- Odkąd autorzy blogów podróżniczych ochrzcili to miejsce "polskimi Malediwami", piszą o „białym piasku” i "krystalicznie czystej wodzie”, przyjeżdżają tu rzesze turystów. Reklamowanie tego miejsca tak naprawdę nie jest dobre ani odpowiedzialne. Zbiornik Gajówka nie jest terenem rekreacyjnym – mówi Łęczycki.
Władze elektrowni mówią wyraźnie, że Osadnik Gajówka nie jest na razie przygotowany na przyjęcie turystów. O potencjał tego miejsca zapytaliśmy Artura Krysztofiaka, dyrektora Wielkopolskiej Organizacja Turystycznej.
- W Wielkopolsce znajdują się dwa takie zbiorniki wodne znane jako „jezioro lazurowe” - właśnie Osadnik Gajówka koło Turku oraz Jezioro Turkusowe koło Konina. Obydwa to zbiorniki osadowe pobliskich elektrowni. Są one terenem elektrowni i zostały całkowicie ogrodzone z licznymi tabliczkami zakazu wstępu i ostrzeżeniami. Woda w obydwu jeziorach jest toksyczna – silnie zasadowa i może wywołać oparzenia skóry. Miejsca te nie są więc przez nas promowane i ze względów bezpieczeństwa nie ma możliwości zorganizowania tam punktów widokowych. Niestety w obydwu miejscach nie trudno znaleźć zniszczone fragmenty ogrodzenia umożliwiające nielegalne dojście do brzegu jeziora, nie chcemy jednak propagować takiej formy turystyki.
Co w zamian?
Trudno przecież powstrzymać ciekawość i turystów spragnionych widoków, których większość z nas nie spodziewałaby się w centralnej części naszego kraju. O podpowiedź zwróciliśmy się do Wielkopolskiej Organizacji Turystycznej:
- Nieopodal Konina można trafić na Wielką Pętlę Wielkopolski, wynająć houseboat i na takim pływającym camperze spędzić wakacyjny urlop na najdłuższym szlaku wodnym w Polsce. Polecam też liczne ośrodki wypoczynkowe na Pojezierzu Wielkopolskim, które tego lata mogą być ciekawą alternatywą dla Kaszub i Mazur – sugeruje Krysztofiak.