Reklama

W tym artykule:

  1. W jakim województwie leży wieś Zalipie?
  2. Z czego słynie Zalipie?
  3. Zalipie – co warto odwiedzić?
Reklama

Jakiś czas temu Zalipie znalazło się wśród 30 najbardziej malowniczych małych miejscowości w Europie w rankingu japońskiego stowarzyszenia biur podróży. Rozsławiają je kwiaty. Maluje się je na domach i wewnątrz: na meblach, ścianach, sufitach, piecach. Barwne bukiety zdobią stodoły, studnie, psie budy, ule.

Ten właśnie kwietny motyw wystarczy, żeby przyciągnąć turystów. We wsi nie ma bowiem hoteli, spa, restauracji, parku rozrywki. Nie jest to też skansen, nie ma wyłącznie drewnianych domów i nie wszędzie można wejść.

W jakim województwie leży wieś Zalipie?

Zalipie to zwyczajna polska wieś, położona w województwie małopolskim, w gminie Olesno. Żyją tam ludzie, którzy na co dzień uprawiają pola, hodują świnie. Kościół, dom kultury, drewniana, malowana w kwiaty kapliczka. Do wsi prowadzi typowa asfaltowa droga. Można też urozmaicić sobie dojazd i przeprawić się promem przez Wisłę – niewielkim, bo ledwie dwa auta się mieszczą i kilku rowerzystów (droga na prom: jadąc trasą nr 79, za Winiarami Dolnymi należy skręcić w prawo, na Zalipie).

Pojawiłem się w Zalipiu w okolicach Bożego Ciała. Było wyjątkowo upalnie i sucho, pogoda nie nastrajała do pracy. Jednak we wsi trwały gorączkowe przygotowania do corocznego konkursu Malowana Chata. Wybiera się w nim najpiękniej udekorowane domy. Na początek trafiłem do uroczego gospodarstwa nad stawem.

Największe wsie w Polsce. Lider zostawia daleko w tyle wiele miast

Gdzie znajdują się największe wsie w Polsce? Ilu mają mieszkańców? Choć dla wielu może być to zaskoczeniem, niektóre polskie wioski odnotowują większą liczbę ludności niż niejedno m...
Największe wsie w Polsce
Ranking największych wsi w Polsce (fot. Philippe Giraud/Corbis via Getty Images)

W różnych miejscach ślady malarskiej pracy – pojemniki z farbami, pędzle, niedokończone plakaty. Po podwórzu krzątały się kobiety – właścicielka gospodarstwa Maria Chlastawa wraz z córką Bogumiłą i wnuczkami Gabrysią i Magdą. – Moja mama malowała, nauczyłam się tego od niej. Teraz pałeczkę przejęły córka i wnuczki – mówi z dumą Maria Chlastawa.

Usiedliśmy w cienistej altanie. Pani Maria zaczęła opowiadać o malowaniu. Piliśmy wodę z miętą, na stole nakrytym ceratą pojawiło się ciasto z truskawkami. Zalipiański konkurs na malowane domy zbiegł się w czasie ze Świętem Truskawki.

Z czego słynie Zalipie?

Tradycja zdobienia domów w Zalipiu nie jest aż taka stara, jak mogłoby się wydawać. Liczy ponad 100 lat. Jej początki można opowiedzieć jak bajkę. A więc był sobie biedny chłopak, który pojechał do Krakowa i został służącym w bogatym domu. Żeby nie tęsknił, zabrał z Zalipia obrazki z kwiatami. Zobaczył je jego pan – Władysław Hickel – i zachwycił się.

„Zobaczyłem dwa arkusze zwykłego papieru, na którym farbą używaną do malowania ścian wykonane były bukiety stylowo podobne do napotkanych na skrzyniach chłopskich” – wspominał w piśmie „Lud” w 1906 r. W tamtych czasach rodziła się moda na wszystko co z ludu. Hickel rozbudził zainteresowanie Zalipiem. Przypomniano sobie o nim po wojnie.

W 1948 r. Ministerstwo Kultury i Sztuki zorganizowało po raz pierwszy konkurs dla malujących kobiet z regionu. Jedną ze zwyciężczyń była Felicja Curyło – kobieta, której Zalipie zawdzięcza swoją legendę. Miała wówczas 44 lata, była w sile wieku i poczuła wiatr w żaglach. Założyła stowarzyszenie Wieś Tworząca, została jego prezeską i zaczęła organizować pracę malarek oraz życie całej wsi.

Trafiła w punkt, bo w latach 50. Polska oszalała na punkcie kwiatów. To był nasz narodowy design. Kwiaty z Zalipia były na tkaninach, na chustach, zdobiono nimi sufity w restauracjach i nawet na transatlantyku Batory.

Zalipie słynie z malowanych chat / fot. Gerard SIOEN/Gamma-Rapho via Getty Images

Zalipianki pomalowały na statku ściany w bawialni dziecięcej. Zaproszono je do fabryki porcelany we Włocławku. Felicja Curyło potrafiła z tej sławy korzystać. Pewnego razu posłała po ministra kultury męża z najbardziej rozklekotanym wozem. Zrobiła to celowo – wytrzęsiony na wiejskim trakcie minister sprawił, że we wsi pojawiła się droga.

Innym razem Curyłowa pojechała ponoć na zjazd partii i dostała się do Cyrankiewicza z lampą naftową malowaną w kwiaty. – Jest nam ciemno. Nie widzimy, co malujemy – skarżyła się. Też dopięła swego: do Zalipia dotarł prąd. O 10 lat wcześniej niż do sąsiadów.

Podróże to twoja pasja? Oto miejsca, które warto zobaczyć chociaż raz w życiu – lista 27 propozycji na wyjazd z całego świata.

Brak pomysłu na weekend? Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie to idealna propozycja dla każdego

W Żywym Muzeum Porcelany, jednym z siedmiu cudów Polski, można podziwiać te kruche cuda, ale też samemu spróbować sztuki ich tworzenia.
Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie: cennik, bilety, godziny
Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie (fot. mat. prasowy / turystyka.cmielow.com.pl)

Zalipie – co warto odwiedzić?

W Zalipiu jest kilka obowiązkowych punktów do zwiedzania. Wśród nich Dom Malarek, kościół, ale przede wszystkim zagroda Felicji Curyłowej. Dziś mieści się w nim filia Muzeum Okręgowego w Tarnowie, a kustoszem w nim jest Wanda Racia, wnuczka Felicji Curyło.

Joanna Krok jest również kolejnym pokoleniem zalipiańskich malarek, aczkolwiek wyprowadziła się już ze wsi. W Zalipiu została rodzina, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne Gościna u Babci. To cudne miejsce na wypoczynek. W starej kuźni są pokoje z kuchnią i łazienkami. Na ścianach wiszą obrazy prababci Joanny, pani Barbary Brzyś, zdobione papierowymi wycinankami.

Wnętrze Kościoła w Zalipiu / fot. Alex Bona/SOPA Images/LightRocket via Getty Images

Babcia Joanny do malowania się nie garnęła. Do zalipiańskiej tradycji wróciła mama, a potem ona z siostrą. – Zaczęłam jako siedmiolatka – chwali się. Gdy skończyła 18 lat, była już w Stowarzyszeniu Twórców Ludowych. Jest absolwentką kulturoznawstwa.

Joanna nie lubi malować na otynkowanych ścianach, woli stare drewniane domy. Takie jak ten przy bocznej drodze, rodzinny dom, w którym przyszła na świat jej mama. Turyści rzadko tam dojeżdżają. I może to dobrze, bo Joanna ma spokój, gdy przed Bożym Ciałem odnawia malunki.

– Podchodzę do białej ściany i zaczynam malować. Nie mam żadnego projektu. W twórczości ludowej liczy się spontaniczność, radość tworzenia – mówi. Jej malunki są różowe, niebieskie, żółte, czerwone, fioletowe, pomarańczowe i zielone. To pasy, łuki, trójkąty, fantazyjne kwiaty malowane z wyobraźni, artystyczne piwonie, słoneczniki, łubiny, bzy, dzwonki. Jej siostra, Martyna, specjalizuje się zaś w białych koronkowych wzorach.

Czy tradycja malowanych domów przetrwa? Sądzę, że tak. Widziałem, ile wysiłku wkładają mieszkańcy Zalipia w to coroczne malowanie. Obserwowałem niebywałe zaangażowanie w udział w konkursie. – Weszło nam to w krew. Białe ściany to smutek na podwórku. Jak kwiaty są, to jest radość – śmieje się Maria Chlastawa.

Reklama

Tekst ukazał się na łamach magazynu „National Geographic Traveler Extra – 50 miejsc w Polsce” (nr 02(03)2021).

Reklama
Reklama
Reklama