250 km przez pustynię. Polacy pokonali ultramaraton w Jordanii
Podczas gdy przebiegnięcie 250 kilometrów jest dla większości z nas niewyobrażalnym wysiłkiem, rzesze pasjonatów zapisują się na biegi po to, by przetestować swoje granice.
- Olka Orlikowska
Spis treści:
- „Myślałam, że umiera”
- Bieg po jordańskim piachu
- 15-latek na mecie ultramaratonu
- Kto może wystartować w biegu po pustyni
„4 Deserts” to jeden z najbardziej prestiżowych cyklów biegów terenowych na świecie. Organizowana przez Racing the Planet seria ma miejsce na czterech pustyniach: Atakamie, Gobi, Namibii i Antarktyce. Co roku odbywa się również oddzielny ultramaraton. W 2024 roku lokalizację biegu przeniesiono do Jordanii. Jak w ekstremalnych warunkach sprawdzają się Polacy? Śledzimy historię Julity Ilczyszyn, nauczycielki wychowania fizycznego z Warszawy i Michała Gawrona, przedsiębiorcy z Katowic, który bieg ukończył wraz ze swoim 16-letnim synem, Michałem.
„Myślałam, że umiera”
Do punktu kontrolnego przybiegł uśmiechnięty. Uśmiechnął się do zdjęcia, uzupełnił zapasy wody, a potem usiadł na bagażniku pick-upa, żeby odpocząć. Stałam tuż obok, kiedy osunął się bezwładnie na ziemię. W jednej sekundzie jego oczy wybałuszyły się w przeraźliwym grymasie, a ciałem zaczęły targać konwulsje – myślałam, że umiera.
Żadne z nich nie myło się od tygodnia, a od kilku dni na ich ubraniach zbierał się biały osad. To parująca z ciał sól – krystalizująca się pod wpływem piekielnie gorących temperatur. Wszystko, czego potrzebują do przetrwania na pustyni przez 7 dni, niosą na plecach. W punktach kontrolnych dostają tylko wodę. Pomimo ryzyka, wkładają nadludzki wysiłek w ukończenie 6-etapowego biegu. Dlaczego?
Ukończenie ultramaratonu w Jordanii może brzmieć niewyobrażalnie dla kogoś, kto nigdy nie słyszał o biegach ekstremalnych. Wyprawy takie jak ta, nie są jednak na pustyniach rzadkością. Na każdym etapie zawodów uczestnicy mierzą się z dystansem bliskim maratonowi, pokonując sypki i głęboki piach w temperaturach sięgających ponad 40 st. C.
Bieg po jordańskim piachu
Podczas gdy przebiegnięcie 250 kilometrów jest dla większości z nas niewyobrażalnym wysiłkiem, rzesze pasjonatów zapisują się na biegi po to, by przetestować swoje granice. Mimo spartańskich warunków i surowych emocji wielu z nich po przekroczeniu mety, chce zawrócić i przeżyć bieg jeszcze raz. Intuicyjnie rozumieją bowiem, że wyścigi dają im wgląd do czegoś, co w normalnej rzeczywistości nie jest dostępne.
Ich pasja, zgodnie z oryginalnym znaczeniem łacińskiego słowa, staje się ich cierpieniem, a ból – mostem do nieznanych wcześniej doświadczeń. Wyostrza zmysły, pompuje do krwi adrenalinę, intensyfikuje doznania, dając ludziom to, co nadaje życiu smak – poczucie bycia żywym. To tak, jakby rozmyte obrazy zamienić na ostrość HD – nic dziwnego, że ludzie nie mogą się nasycić.
Ciało nie dawało sygnałów zmęczenia, ale w powietrzu czuć było zmianę. Trzeciego dnia biegu nad Julitą zawisły ciemne chmury. Miała za sobą 5 pustynnych biegów i była pewna, że nic jej nie zaskoczy. Myliła się. W jednym momencie wszystkie jej lęki zbiły się w zwartą masę, która uderzyła w nią z impetem betonowej kuli. Zatrzymała krok i oparła ręce o kolana – była gotowa wycofać się z biegu.
– Coś cię boli? – zapytał.
– Nie.
– Siadła ci głowa? – Skinęła w milczeniu. Thiago towarzyszył jej podczas większości pustynnych biegów, ale nigdy nie widział jej w takim stanie. Przez chwilę nie odpowiadał, potem spojrzał jej głęboko w oczy i wykrzyczał to, co musiała usłyszeć. – Gówno mnie to obchodzi! Teraz jesteś na pustyni!
Przez kolejnych 8 nieskończonych godzin, Julita walczyła o każdy krok. Była odarta z wiary w siebie i powłóczyła nogami, ale szła, bo obiecała to swojemu przyjacielowi. Ostatnie kilometry były walką z ogniem bólu, palącym słońcem i niewyobrażalnym zmęczeniem. Kiedy dotarła do obozu, zaprowadziliśmy ją do namiotu, trzymając za rękę – nikt nie wspomniał o starcie kolejnego dnia.
Kryzys uruchomił sieć pomocy. Monitorowaliśmy Julitę na całej długości trasy, zdając sobie nawzajem raporty. Ustaliliśmy, że w razie trudności, dwójka zawodników zwolni tempo, żeby do niej dołączyć – wszystko działo się poza jej wiedzą. Julicie udało się ukończyć czwarty etap i była gotowa na najtrudniejszy dzień wyścigu – ciągnący się przez 88 kilometrów i mający ponad 2 tys. metrów przewyższenia Długi Marsz. Niesiona na skrzydłach otaczających ją ludzi, dotarła na miejsce jako jedna z pierwszych. Tuląc ją na mecie, w końcu pojęłam jej słowa. „Nie ukończyłabym żadnego z wyścigów, gdyby nie moi przyjaciele”.
15-latek na mecie ultramaratonu
Był raczej powściągliwy. Trzymał się na uboczu i nie dbał o zdanie innych – najbardziej lubił swoje towarzystwo. Kiedyś pił, ale kiedy przestał, zaczął robić wszystko to, co znajdowało się na granicy wykonalności i bezpieczeństwa. Mówił, że nie można rzucić nałogu – można go tylko zamienić. Przez lata obserwował go syn, który sam zapragnął poczuć dreszcz emocji. Pomysł przebiegnięcia pustyni wyszedł więc naturalnie.
Problem polegał na tym, że Junior miał 15 lat i żaden organizator biegu nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za dopuszczenie go do wyścigu. Jednak Senior nigdy nie odpuszczał. Nawet w obliczu odmowy. Kilkanaście rozmów telefonicznych i wymian mailowych później, Michał Junior pakował się do Namibii – warunkiem miała być obecność opiekuna. W najtrudniejszych momentach biegu Młody polegał na doświadczeniu ojca, który brał na barki lwią część bagażu emocjonalnego. Jego szorstkie podejście sprawdzało się w kryzysach, gdzie współczucie mogłoby okazać się nieefektywne.
Jednak na mecie surowość ustąpiła czemuś nowemu. Rysy Seniora złagodniały, z twarzy bił jasny blask, a w kącikach oczu pojawiły się łagodne zmarszczki. Nie był już zamkniętym w sobie pustelnikiem. Promieniował rozczulającą, ojcowską dumą. To zrozumiałe – jego syn pisał właśnie historię.
Kto może wystartować w biegu po pustyni
Niezależnie od narodowości, poziomu zaawansowania i wieku, start w wyścigu jest otwarty dla wszystkich. Warunkiem udziału jest dobry stan zdrowia. Koszt uczestnictwa w jednym biegu to 16–18 tys. złotych, natomiast wykupienie czterech biegów to około 40 tysięcy złotych. Zawodnicy dostają się do ustalonych lokalizacji w swoim zakresie. Na bieg można zarejestrować się na oficjalnej stronie Racing the Planet: www.racingtheplanet.com.
Źródło: National Geographic Traveler