4Deserts: Polacy na półmetku morderczego biegu
4 pustynie, a na każdej z nich do pokonania 250 km. Polacy zrobią to po raz pierwszy.
Pustynia Atakama to jedno z najbardziej suchych miejsc na ziemi. Roczna suma opadów nie przekracza 100 mm. – Jest spora szansa,że akurat wtedy, kiedy będziemy tam biec, nastąpi załamanie pogody – śmieje się Daniel Lewczuk, jeden z biegaczy reprezentujących nasz kraj podczas cyklu morderczych biegów 4 Deserts. Kolejny start 5 października.
Za nimi już 2 etapy: Sahara i Gobi. Przed nimi kolejne dwa wyzwania Atakama i Antarktyda. Na każdej z tych pustyń pokonują 250 km w ciągu 7 dni, co daje średnio maraton dziennie. – Nie myjemy się, wszystko, co jemy i pijemy na trasie, musimy mieć w plecaku, więc liczy się dosłownie każdy gram - dodaje Andrzej Gondek.
Czy najtrudniejsze mają już za sobą? – Każda pustynia niesie jakieś wyzwanie – podkreślają uczestnicy i zgodnie przyznają, że etap Gobi do tej pory był największym wyzwaniem. – Sporo przewyższeń, stromych zbiegów, skał. Sporo zawodników odpadło z powodu złamań, skręceń, naderwanych ścięgien – mówi Marek Wikiera.
Chociaż Atakama to też jedna wielka niewiadoma. 3000 m n.p.m. –Żaden z nas nie startował jeszcze na takiej wysokości. Antarktyda też brzmi groźnie, ale najbardziej przeraża mnie fakt, że między kolejnymi dwoma etapami dzielą nas zaledwie dwa tygodnie. Nie zdążymy się zregenerować, będziemy cały czas w drodze, plus drastyczna zmiana czasu i klimatu, ale damy radę – dodaje Andrzej.
Przed Atakamą obawiają się dwóch rzeczy: niespodziewanej kontuzji - Gobi pokazała, że bez względu na wiek, przygotowanie czy ambicje, jeden niewłaściwy krok i projekt może się nie udać. Każdemu – wyjaśnia Daniel - oraz tego, bo to jednak pewna rywalizacja, że się w niej zapomną.
Ich sposób na wygraną? Strategiczne rozłożenie sił, pokora i współpraca. Opiekują się sobą. Rozluźniają atmosferę. Sztuka polega na tym, żeby odciąć głowę od reszty ciała. Bo ciało krzyczy, że boli, że gorąco, jest zmęczone i niedożywione. Jak sobie z tym radzą? Pozytywne myślenie, wizualizowanie rodziny na mecie, metoda celów pośrednich oraz… narracja komentatora sportowego. Tak, Andrzej głosem dziennikarza relacjonuje wyścig. – Taki nasz pustynny Szpakowski – śmieją się koledzy.
Do tego przyświeca im chęć niesienia pomocy. Chcą uczulać innych, że niektórzy, jak rodzice chorych dzieci, mają takie ultra maratony na co dzień. Organizują zbiórki charytatywne. Chociaż każdy dba, żeby plecak był jak najlżejszy, nagle u kogoś znajduje się 5 kompletów kredek. Jeden z biegaczy przygotował je, żeby rozdawać dzieciom, kiedy będzie przebiegał przez wioski.
W całym wyzwaniu najtrudniejsze jest przekonanie rodziny. Powodem niepokoju jest ich bezpieczeństwo. Nie robią tego przecież dla zdrowia. Więc po co? - Żeby sprawdzić, gdzie są nasze granice – wyjaśniają. - Argumentem jest również fakt, że jesteśmy pierwszymi Polakami, którzy próbują zdobyć 4 Deserts.
Co potem? Danielowi, ktoś kiedyś powiedział: maraton niezdrowy, ultramaraton niezdrowy, ale zdrowe jest , żeby po ukończeniu biegu, już na mecie, mieć w głowie kolejny cel.
Więcej o projekcie:
www.4deserts.pl
www.facebook.com/4desertspolska