8000 km Across Canada: "sukces bierze się z ryzyka"
O mapach, niedźwiedziach i wierze w ludzkie możliwości rozmawiamy z Jakubem Mudą, który w ramach swojego projektu „8000 km Across Canada” zamierza w osiem miesięcy przewędrować Kanadę.
Światowa premiera filmu „Dzika droga” z Reese Witherspoon w roli głównej na pewno obudzi ducha przygody w wielu sercach i zachęci do wyruszenia w pieszą wędrówkę. Adaptacja bestsellerowej książki Cheryl Strayed o tym samym tytule to opowieść o trzymiesięcznej samotnej podróży autorki szlakiem Pacific Crest Trail.
W najbliższym czasie Jakub Muda, młody naukowiec mieszkający w Montrealu, wyruszy w drogę wiodącą w poprzek kanadyjskich ziem. Cheryl maszerowała trzy miesiące, Jakub na swoją podróż przeznaczył osiem. Przemierzenie 8000 km ma mu przybliżyć kosmos i jest etapem realizacji większego celu, czyli pracy w Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej.
Martyna Wasilewska: Uprawiał Pan kiedyś jakiś sport, np. bieganie? Pytam ponieważ założenia wielomiesięcznej, przebiegającej często w ekstremalnych warunkach pogodowych, wyprawy wymagają ogromnej determinacji i stanowią wyzwanie wytrzymałościowe, kondycyjne.
Jakub Muda: Odpowiednio się przygotowałem do pokonania takiej trasy. Wszystko rozpoczęło się już rok temu w lutym, kiedy oficjalnie pojawił się pomysł na wyprawę. Aby przygotować się do wyprawy zainwestowałem prawie rok życia na bieganie, chodzenie z ciężkim plecakiem, trening z ekwipunkiem, konsultacje z instruktorami survivalu, dietetykiem, psychologiem sportowym i innymi specjalistami.
Trasa w dużej mierze ma przebiegać wzdłuż Trans Canada Trail. Ile czasu poświęcił Pan na studiowanie map? Jak wyglądało wytyczanie trasy?
Dokładnie, głównie będę przemierzał kraj po Trans Canada Trail. Wiadomo jednak, że jest ona gotowa w 75%. Pozostałą odległość będę pokonywał w inny sposób: po drogach, szlakach, wszędzie tam, gdzie tylko znajdę przejście.
Przygotowania zaczęły się już w lutym 2014 roku i od tego czasu musiałem zatroszczyć się absolutnie o wszystko. Samo studiowanie map wymaga czasu i bywa kłopotliwe.
Nie można wszystkiego zaplanować, a jedynie ustalić „punkty”, do których trzeba dojść. Są to przede wszystkim wszystkie większe miasta, czyli stolice prowincji oddalone od siebie średnio o 1000 kilometrów. Pomiędzy nimi znów szukam większych miast, aby odległość wynosiła około 300 kilometrów. Ostatnim etapem jest wyznaczenie miasteczek w takiej odległości, na pokonanie której wystarczy mi zapasów jedzenia.
Innym problemem jest to, że dokładnie mogłem ustalić trasę mniej więcej do Calgary. Jest tak dużo zmiennych, że jedynie mogę przygotować kilka wersji i wybierać najlepszą w danym momencie. Wiąże się to z porami roku, faktem, że Trans Canada Trail nie jest jeszcze ukończona itp. W trakcie wyprawy będę ustalał trasę na kilka tygodni do przodu, a czytanie map będzie pewną rozrywką.
Będę miał przy sobie mapy oraz wyznaczone cele, czyli te wszystkie miasteczka, więc zawsze wiem dokąd zmierzam. Planując wyprawę konsultowałem się m.in. z pracownikami TC Trail, oni stanowią najlepsze źródło informacji.
Mówiąc o przemierzeniu Kanady od Oceanu Atlantyckiego do Pacyfiku nie sposób pominąć historii Terrego Fox’a. W 1980 roku ten młody sportowiec z protezą nogi [amputacja w wyniku nowotworu kości] wyruszył w maraton w poprzek ziem kanadyjskich. Choć nawrót choroby nie pozwolił mu na pokonanie całego dystansu to wśród Kanadyjczyków ma on status bohatera narodowego. Czy są inne głośne przypadki pokonania tej drogi? Wspominał Pan, że będzie prawdopodobnie pierwszym Polakiem, który tego dokona.
Szczerze mówiąc głośny był przede wszystkim wspomniany już Maraton Terrego Foxa. Nieliczni kojarzą nazwiska innych osób, które pokonały tę trasę. Oczywiście teraz moja kolej, zaczyna się wspaniała przygoda!
Terry Fox swoim Maratonem Nadziei chciał zwrócić uwagę opinii publicznej na konieczność inwestowania w badania nad leczeniem nowotworów. Pan chce promować idee rozwoju technologii oraz nauk ścisłych – w szczególności w zakresie konstruowania nowoczesnych protez dla dzieci. Czy zdradzi Pan, jakie eventy zaplanował na trasie podróży?
Staram się wszystko organizować, nie ukrywam, że pracy jest niezwykle dużo. Tajemnica jest moim zdaniem wskazana, więc zachęcam do regularnego śledzenia wyprawy na stronach www.8000kmacrosscanada.com i www.facebook.com/8000kmAcrossCanada
Jak Pan przewiduje swoją codzienną „rutynę” podczas wyprawy?
Będę się starał urozmaicać dzienne obowiązki, aby dbać o swoją psychikę. Jednak główny plan dnia będzie zachowany. Pobudka około 5:30, następnie posiłek, suszenie ekwipunku, sprzątanie obozowiska i przygotowanie do marszu. O godzinie 8 rano chciałbym wyruszać. Do południa chciałbym już mieć za sobą 20 km i wtedy też zrobić dłuższą przerwą na obiad oraz suszenie ekwipunku. Do godziny 17 chciałbym przebyć kolejne 20 km. Następnie szukanie miejsca na obozowisko, rozłożenie ekwipunku, jedzenie, relaks, studiowanie map i sen.
40 km to średnia odległość, jaką chciałbym pokonywać dziennie. Na pewno będą dni, kiedy nawet 10 km będzie niezwykłym wyzwaniem, a w lecie przy ładnej pogodzie 50 km okaże się możliwe.
Ile kilogramów będzie Pan niósł na plecach?
To zależy od pory roku. Zimowa wersja ekwipunku jest dużo cięższa. Wliczając jedzenie (ok. 5-7 kg) bagaż powinien ważyć maksymalnie 30 kg. W miesiącach letnich, kiedy nie będę musiał się ogrzewać, ekwipunek powinien ważyć do 25 kg.
Jak się dostaje tyle wolnego?:) Rozumiem, że w Kanadzie studiuje Pan na dwóch kierunkach (matematyka i chemia). Co ze studiami? Trudno było je zawiesić na 8 miesięcy?
Tak, studiuję na dwóch kierunkach - chemię i matematykę, w tej kolejności. Chemia jest głównym kierunkiem moich działań, ale proszę mi wierzyć, że studiowanie to mały procent tego, czym się zajmuję. Własna firma i inne ciekawe zajęcia, ale o tym innym razem. Czy trudno jest znaleźć czas na wyprawę? Nie, po prostu taką podjąłem decyzję i zagospodarowałem ten rok bez najmniejszych problemów.
Podobno w ramach przygotowań poszukiwał Pan informacji o wyprawach na Antarktydę, Mount Everest, do Amazonii. Czy ma Pan jakichś podróżniczych idoli? Czyje doświadczenia pomogły Panu najbardziej w przygotowaniach?
Prześledziłem historie wielu wypraw, aby wzbogacić swoje doświadczenie i poznać rozwiązania, jakie zastosowali inni. W końcu moja wyprawa będzie trwała tak długo, że muszę przygotować się na każdą porę roku i każdy rodzaj terenu – Góry Skaliste, Prerie w Saskatchewan, jeziora w Ontario i inne ciekawe miejsca.
Czytałem o Marku Kamińskim, szczególnie o zdobyciu obu biegunów oraz o Martynie Wojciechowskiej jak zdobywała Mount Everest. Dokładnie prześledziłem The Scott Expedition na Antarktydę, wiele rozwiązań podpatrzyłem właśnie tam. Są to wyzwania, których chciałbym spróbować w życiu, bo chcieć to móc!
Bardzo lubię też Pana Wojciecha Cejrowskiego i jego wyprawy. Tutaj właśnie mówię o Amazonii.
Miał Pan prawie rok na przygotowania. Czy w którymś momencie pojawił się kryzys, ochota na wycofanie się z pomysłu?
Kryzysy czasami się pojawiały, ale to raczej nic poważnego, czasami po prostu trzeba było odpocząć i rozerwać się. Czy chciałem się wycofać? Nie. Jest to coś, co organizuję zupełnie samodzielnie i z własnej woli. Wycofując się zaprzeczyłbym samemu sobie.
Co na to Pańscy bliscy? Motywują? Martwią się?
Motywują przede wszystkim. Również pomagają w załatwianiu spraw w Polsce, co bardzo ułatwia organizację. Bardzo im dziękuję! Czy się martwią? Myślę, że nie albo tylko trochę. Wiedzą, że poradzę sobie ze wszystkim.
Nasuwają się pytania o strach, zwłaszcza że będzie Pan podróżował samodzielnie. Nie będę się wypytywać o obawy natury osobistej, ale chciałabym dowiedzieć się czy wie Pan, jak się obronić przed niedźwiedziem? Trudno sobie wyobrazić kanadyjską naturę bez tego dostojnego mieszkańca lasów.
To prawda, jest wiele niebezpieczeństw. Mam trochę obaw, ale mam nadzieję, że już pierwszego dnia na szlaku część z nich zniknie.
Co do niedźwiedzi to w zimie będzie ich zdecydowanie mniej niż latem, więc jestem spokojniejszy. Jest kilka metod obrony. Pierwsza z nich to zapobieganie zbliżeniu i dawanie głośnych sygnałów, że jest się w danym rejonie. Będę używał gwizdka oraz tradycyjnych okrzyków „Hey bear!”.
Co Pan czytał w dzieciństwie? Marzenia o pracy w Kandyjskiej Agencji Kosmicznej oraz ośmiomiesięczna samotna wędrówka są nietypowe i zastanawiam się, co Pana kiedyś zainspirowało. Jakieś książki, filmy, podróże, które wdarły się w wspomnienia i sprawiły, że nie marzył Pan o karierze strażaka, a kosmonauty?
Myślę, że przede wszystkim dużo czytałem o ciekawych przygodach i dokonaniach innych ludzi. Ponadto miałem teleskop i często obserwowałem niebo, planety, gwiazdy.
Przy mojej osobowości to była kwestia czasu, żeby zrobić pierwsze kroki. Ważne, aby teraz się nie poddawać i ukończyć ten maraton. Później również nie można się poddawać. Dobrobyt i sukces biorą się z ryzyka.
A dlaczego astronauta? Lubiłem czytać książki o kosmosie, zawsze chciałem więcej i więcej. Kto by nie chciał zrobić tak wielkiego kroku jak Neil Armstrong?
Dziękuję za rozmowę.