Reklama

Wyobraźcie sobie tysiąc mężczyzn i chłopców w wieku od trzech do 90 lat, paradujących przez miasto w jednakowych strojach wyglądających, jakby były wzięte z innej epoki. Ci przebierańcy to gilles, którzy we wtorek przed Środą Popielcową wychodzą na ulice Binche, by od świtu do nocy świętować ostatni dzień karnawału. Kostiumy gilles są trójkolorowe, tak jak flaga Belgii, a ich kołnierze i mankiety koronkowe. Rano twarze gilles przykryte są woskowymi maskami z namalowanymi zielonymi okularami i wąsami. Maski te zostały opatentowane, dzięki czemu mogą być używane i produkowane tylko w Binche. Po południu zamieniają je na kapelusze ze strusich piór. Gilles na nogach noszą drewniane saboty, którymi stukają w rytm bębnów, i oddają się dziwacznym pląsom na ulicach tego 350-tysięcznego miasteczka. I tak od blisko 500 lat. Nic dziwnego, że karnawał w Binche został wpisany na listę „arcydzieł niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO”.

Reklama

Siły na całodzienne paradowanie w tłusty wtorek gilles biorą z tradycyjnego śniadania złożonego z ostryg i szampana. A poza tym mają to w genach, bo gille może zostać tylko mężczyzna, który jest rdzennym mieszkańcem Binche. Jest to wielkie wyróżnienie, a zarazem zobowiązanie. Gille nie może usiąść podczas parady, nie może być pijany i musi poruszać się w tym dniu w obecności co najmniej jednego bębniarza. A po karnawale nie może używać kostiumu poza granicami miasta.

Około godz. 16 główni bohaterowie zbierają się na głównym placu (Grand Place), by dopełnić kolejnej tradycji: wręczania czerwonych pomarańczy tłumowi. Czasem ten zwyczaj przeradza się w owocową bitwę. Pomarańcze co roku powodują liczne szkody, ale zamiast protestować, handlarze z Binche po prostu chronią swoje witryny tekturowymi dyktami. I jeszcze jedno! Nigdy nie odrzucajcie pomarańczy, nawet jeżeli dostaliście nimi po głowie! To jeden z największych karnawałowych grzechów, jaki można popełnić w Binche.

NO TO W DROGĘ: BINCHE, BELGIA

Dojazd: samolotem do Brukseli (Brussels Airlines, ok. 300 zł), potem pociągiem do Binche (ok. 1 godz., 8,6 euro w jedną stronę).

Waluta: euro = 4 zł.

Kiedy przyjechać: tłusty wtorek to 8 marca. Tydzień wcześniej, w poniedziałek, odbywa się uliczna maskarada. Mieszkańcy Binche zakładają maski i zmieniają głos, tak by nikt ich nie poznał. Jeżeli zostaną przez kogoś zidentyfikowani, muszą postawić tej osobie kieliszek wina.

Reklama

Warto wiedzieć: jeżeli nie znajdziemy noclegu w Binche, warto udać się do urokliwego Mons (40 min pociągiem).

Reklama
Reklama
Reklama