Ci ludzie żyją poza cywilizacją i wcale za nią nie tęsknią. Zobacz życie brazylijskich wojowników
Ziemia jest żywą istotą – mówią Asurini do Tocantins. Brazylijscy Indianie żyją w swoim rytmie, szanują zwyczaje przodków, ufają w moc szamana. Naiwnie? A może mogą nas czegoś nauczyć.
W lipcu i sierpniu zbiera się maniok. Sprzedaje się go razem z orzechami brazylijskimi i rękodziełem; naszyjnikami z zębów zwierząt, pióropuszami, wyplatanymi koszami i naczyniami z gliny. W rezerwacie Trocara, położonym w dole rzeki Tocantins nieopodal miasta Tucuruí w brazylijskim stanie Pará, pojawia się agent. Zabiera wszystkie dobra, w zamian przywozi kawę, cukier, olej, sól, ubrania, naftę, baterie i radia tranzystorowe. Asurini do Tocantins potrafią żyć skromnie. Historia nauczyła ich, jak przetrwać na przekór wszelkim przeciwnościom.
Tradycyjnie Indianie ci żyli w małych grupach. Mieszkali w jednym wielkim domu. Niezależnej społeczności często przewodził szaman. Grupy kontaktowały się ze sobą rzadko, najczęściej po to, by zawrzeć alianse matrymonialne. Dawniej podstawą wyżywienia był maniok, dziś uprawia się też ziemniaki, pochrzyn, kukurydzę, banany, trzcinę cukrową, tytoń i bawełnę. Niezmiennie jedyną używaną przez Asurini bronią jest łuk. Wolą polować na jelenie, tapiry, małpy czy pancerniki, ale pożądaną zdobyczą są też ptaki. Ich pióra służą Indianom do ozdoby. Łowią, używając tradycyjnie zatrutych strzał, czasem tylko metalowych haczyków. Bywa, że w poszukiwaniu zdobyczy muszą wędrować z nurtem rzeki daleko od wioski; z roku na rok o ryby trudniej.
Obszar, na jakim żyją, ma tylko 217 km², grupa jest niewielka, ale połowa z nich to nastolatkowie wchodzący w dorosłość. Jest więc szansa, że ta młoda społeczność się rozwinie, tym bardziej że w pobliskim Tucuruí od niedawna urzęduje lekarz. Problem w tym, że Indianie korzystają z jego pomocy niechętnie. Bardziej ufają mądrości plemienia. Mają swoje zwyczaje, choćby ten dotyczący macierzyństwa. Kobiety Asurini czekają na sen, w którym nawiedzi je mityczny duch – bohater Mahira. Po obudzeniu współżyją z wieloma mężczyznami – jeśli rzeczywiście po dziewięciu miesiącach uda im się zostać matkami, każdy z nich jest uznawany za ojca. Rodzą dzieci w hamaku w towarzystwie innych kobiet. W kilka dni po narodzinach niemowlę dostaje imię po kimś niedawno zmarłym. Kiedy Asurini umiera, jego dusza łączy się z duchem Mahira. I tak koło życia się domyka.
Tekst: Monika Berkowska
1 z 3
Ci ludzie żyją poza cywilizacją i wcale za nią nie tęsknią. Zobacz życie brazylijskich wojowników
Poluje się tradycyjnie, z pomocą łuku. To sztuka, bo wypuszczane zatrute strzały mają nieraz i 2 m długości. Ale Indianie nie z tym mają problem – martwi ich brak ryb w okolicznych rzekach. Bywa, że muszą iść kilka dni, zanim złowią ich wystarczająco dużo.
Fot. Giordano Cipriani
2 z 3
Ci ludzie żyją poza cywilizacją i wcale za nią nie tęsknią. Zobacz życie brazylijskich wojowników
Od kiedy w 1961 r. otwarto autostradę Belém-Brasília, stan Pará stał się regionem intensywnego rozwoju gospodarczego. Potem, w roku 1986, postawiono gigantyczną tamę Tucuruí na rzece Tocantins. Asurini muszą nieustannie bronić swoich granic przed obcymi, chcącymi zajmować ich ziemię i wykorzystywać jej zasoby.
Fot. Giordano Cipriani
3 z 3
Ci ludzie żyją poza cywilizacją i wcale za nią nie tęsknią. Zobacz życie brazylijskich wojowników
Wojownik Asurini do Tocantins
Fot. Giordano Cipriani