Czechy: Mały kraj pełen wielkich skarbów
W kraju cztery razy mniejszym od Polski jest aż 12 zabytków UNESCO, czyli tylko o jeden mniej niż u nas. W Czechach dwa najdalsze są oddalone od siebie raptem o kilka godzin jazdy samochodem, więc w jeden weekend można zobaczyć to, co u sąsiadów najcenniejsze.
Pierwszy cel: Kutná Hora, ok. 70 km na wschód od Pragi. Obecnie miasto jest niewielkie, jednak w średniowieczu ważnością niemal dorównywało stolicy. Powstało na bogatych złożach srebra, które umożliwiło szybki rozwój kraju. Na liście UNESCO znajdują się dwie świątynie: kościół św. Barbary oraz katedra Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
Gotycki kościół powstał z inicjatywy górników, dlatego został poświęcony ich patronce. Jego dach bywa nazywany grzbietem brontozaura, ale mnie przypomina raczej trzy cyrkowe namioty. Świątynia jest monumentalna, zbudowana na planie prostokąta o wymiarach 40 x 70 m, z przybudówkami zajmuje więc tyle miejsca, co boisko piłkarskie. Obok kościoła znajduje się kolegium jezuickie, wzdłuż którego biegnie uliczka. Strzegą jej stojący na murku święci – widać miejscowi pozazdrościli prażanom mostu Karola.
Katedrę wzniesiono kawałek za miastem, w dzielnicy Sedlec. To imponująca budowla i niemal ażurowa, a to za sprawą licznych gotyckich okien – tylko na jednej ścianie nawy głównej jest ich aż 10. Ale to nie katedra robi na mnie największe wrażenie. Bardziej zaskakuje mnie niewielka Kaplica Wszystkich Świętych, również w Sedlcu. Przypomina naszą słynną Kaplicę Czaszek z Czermnej. Ossuarium na ziemi kłodzkiej jest wprawdzie prawie o 70 lat starsze, ale zdobi je „tylko” trzy tysiące czaszek. Na wystrój kaplicy w Kutnej Horze składa się ponad 40 tys. kości ofiar epidemii dżumy, wojen husyckich oraz wojny trzydziestoletniej. Wykonano z nich całe wyposażenie, m.in. ołtarz, kielichy i żyrandol. I tutaj ciekawostka: żyrandol zawiera wszystkie kości i kosteczki, jakie składają się na ludzki szkielet. Na środku stoją także piramidy ułożone z elementów, których Franciszek Rint, twórca, nie wykorzystał w swoim dziele.
Wieczorne zwiedzanie kończę w Piwnicy Dačicky w Kutnej Horze. Restauracja nosi imię Mikuláša Dačickego – słynnego kobieciarza i hulaki doby renesansu. Można tutaj dostać aż sześć gatunków czopowanego piwa. Do tego akordeonista gratis (muzyka na lepsze trawienie dość ciężkiej tutejszej kuchni).
Kolejną perełką czeskiej korony jest Litomyšl, miasto z tysiącletnią historią i pięknym rynkiem otoczonym podcieniowymi kamienicami. Ma on pół kilometra długości, teraz jest zastawiony straganami, bo akurat trwa jakiś jarmark. Zaczynam zwiedzanie od rundki po straganach. Zaopatrzona w lokalne pierniki mijam pomnik pochodzącego stąd kompozytora Bedřicha Smetany i kieruję się do kolejnego cudu UNESCO. Renesansowy zamek z XVI w. wyróżnia sgraffitowa dekoracja licząca osiem tysięcy wzorów. Są tam motywy roślinne i wizerunki siedzących lub stojących ludzi. Ponoć żaden się nie powtarza, ale na moje oko wyglądają identycznie. Tuż za murami zamku wznosi się dawny klasztor pijarów. Przylegający doń ogród jest pełen współczesnych rzeźb – są chude, nagie panie nad basenem, baletnica z folii i wiolonczela wykonana z badyli. Na koniec kręcę się jeszcze po historycznych uliczkach wybiegających z rynku. Między zabytkową zabudową pojawia się nowoczesna architektura, harmonia została jednak zachowana. Nie przypadkiem Litomyšl wyróżniono w 2000 r. nagrodą Historical Town Of The Year.
Jedziemy dalej, tym razem na południowy wschód. Zielone płaskie przestrzenie stają się coraz bardziej pagórkowate. Zaczynają się Morawy.
Zamek w Bouzovie nie jest co prawda zabytkiem UNESCO, ale żal go nie odwiedzić. Wzniesiony w średniowieczu, sto lat temu został przebudowany. Teraz wygląda jak z rysunku pierwszoklasisty – wzorcowy zamek z dziecięcej wyobraźni. Ponieważ wygląda jak z innej bajki, często zaglądają do niego ekipy kręcące filmy fantazy. Tutaj na przykład zrealizowano jedną z części włoskiej baśni o królewnie Fantaghiro.
Nad zamkowym kompleksem góruje wysoka wieża z czerwonym dachem, która przypomina rakietę. Roztacza się z niej piękny widok na zalesiony krajobraz. Zamek często zmieniał właścicieli; od końca XVII w. aż do II wojny światowej znajdował się we władaniu zakonu krzyżackiego. Przy okazji przewodniczka przedstawia nam historię Krzyżaków. Gdy mówi, że w 1410 r. zakon przegrał wielką bitwę z… Hiszpanami, głośno protestujemy. Niech wie, kto się bił pod Grunwaldem!
W Ołomuńcu na fiszplacu... – tak zaczyna się słynna piosenka z czasów Cesarsko-Królewskiej Monar- chii. Tam odbywały się musztry wojsk Franciszka Józefa I. Jadę do Ołomuńca z myślą o owym targu rybnym, jednak już na miejscu podoba mi się zupełnie co innego.
To stutysięczne miasto, położone ok. 35 km od Bouzova, było kiedyś stolicą Moraw, dlatego dziś jest drugim po Pradze największym zespołem zabytków w Czechach. Ku memu zaskoczeniu podczas spaceru po starówce towarzyszy mi niespotykana w Pradze cisza. Na trójkątnym rynku znajduje się bogato zdobiona kolumna Świętej Trójcy, którą wzniesiono dla uczczenia ofiar epidemii. Teraz jest obiektem UNESCO. Kilkadziesiąt kroków dalej stoi ratusz z zegarem astronomicznym na północnej fasadzie. Lokalne podania mówią, że powstał w XIV w., ale w rzeczywistości jest sto lat młodszy. Jego obecny, socrealistyczny wygląd nie przypomina tego z czasów świetności uwiecznionych na starych fotografiach. Oczyma wyobraźni oglądam ruchome figurki poruszające się w rytm muzyki. Podnoszę powieki i widzę mozaikę przedstawiającą ludzi pracy w uroczystym pochodzie i podczas codziennych zajęć. Do tego kilka tarcz zegarowych i to wszystko. Kolejne oszołomienie przeżywam w katedrze św. Wacława, która słynie z najwyższej (dokładnie 100,65 m) neogotyckiej wieży w Czechach. Wnętrze przywodzi na myśl katedrę św. Wita na praskich Hradčanach i (dosłownie) rzuca na kolana.
W świetle ulicznych latarni miasto jest jeszcze bardziej urokliwe. Zwłaszcza kiedy się już wychodzi z tradycyjnej morawskiej restauracji. Wieczór upływa mi właśnie w takiej knajpce przy muzyce wygrywanej na cymbałach, skrzypcach i kontrabasie. Moja polska grupa, hojnie częstowana śliwowicą, szybko zaprzyjaźnia się z zespołem. Ku uciesze wszystkich gości dajemy zaaranżowany na szybko koncert, mając w repertuarze takie szlagiery jak Szła dzieweczka oraz Za górami, za lasami, za dolinami. Po kilku zwrotkach cała sala śpiewa z nami.
Pragę zostawiłam sobie na deser. To właściwie jeden wielki zabytek UNESCO. Znak jakości otrzymała za swoje historyczne centrum. Najpierw oglądam miejscowe must see – Hradčany, katedrę św. Wita (warto odstać swoje w kolejce do wejścia). Potem zamek i spacer po moście Karola (obowiązkowy przystanek przy figurze św. Jana Nepomucena) i Starym Mieście. W co drugim sklepie sprzedają czeskie kryształy i drewniane kukiełki, a w co trzeciej budce podają smaženy syr.
Jeszcze tylko ratusz, kościół Matki Bożej pod Tynem, plac Wacława i „oficjalne” zwiedzanie mogę uznać za zakończone. Teraz pora na smaczki, takie jak Tańczący Dom w dzielnicy Nové Město, który przypomina parę szalejącą na parkiecie. „Danserów” z oszklonego budynku prażanie nazwali Ginger i Fred. W całym mieście można natknąć się na niecodzienne rzeźby Davida Černego, m.in. w centrum kulturalnym Lucerna. Chodzi o „prawie” wierną kopię pomnika Wacława stojącego przed Muzeum Narodowym. Od pierwowzoru różni się kilkoma szczegółami: koń jest martwy, ma wywieszony jęzor i wisi pod sufitem przyczepiony za nogi. Wdrapuję się także na wzgórze Petřín po lewej stronie Wełtawy, na którym stoi minikopia wieży Ei3 a. Złośliwi przewodnicy mówią turystom z Francji, że jest wyższa od pierwowzoru (nie wspominają, że mierzona łącznie ze wzgórzem). Na platformie widokowej cieszę się panoramą miasta, a w podziemiu oglądam wystawę o Járze Cimrmanie – fikcyjnej postaci geniusza wszech czasów.
Wieczorem przypadkowo wchodzę do knajpki wypełnionej telewizorami i kibicami, bo akurat trwa ważny mecz. Może to nie UNESCO, ale też mi się podoba.
Szlakiem zabytków UNESCO Fakt wpisania jakiegoś zabytku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości, zwanej często w skrócie listą UNESCO (Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Edukacji, Nauki i Kultury), oznacza, że zabytek ten jest wyjątkowy, niepowtarzalny – nie ma drugiego takiego na świecie – i stanowi wspólne dziedzictwo, które powinno być chronione w interesie wszystkich narodów. Obecnie na liście UNESCO znajduje się ponad 900 obiektów. Oto pozostałe czeskie zabytki UNESCO, które nie zostały wymienione w tekście: I. Brno: willa Tugendhatów – prekursorski budynek wzniesiony w latach 1929––1930, symbol międzywojennego modernizmu. II. Český Krumlov: zabytkowe centrum miasta – zespół zamkowy i pałacowy z barokowym teatrem oraz średniowieczne uliczki. III. Kromieryż: ogrody i pałac – XVII-wieczna siedziba szlachecka wraz niami oraz renesansowy (pierwotnie gotycki) zamek z ogrodem angielskim. VI. Třebič: dzielnica żydowska i bazylika św. Prokopa – ponad sto obiektów żydowskich, m.in. dwie synagogi, rabinat, szkoła i cmentarz. VII. Zdziar nad Sazawą: sanktuarium pielgrzymkowe św. Jana Nepomucena w Zelenej Horze – odpustowy kościół na planie pięcioramiennej gwiazdy (symbol tzw. barokowego gotyku). VIII. lednice-valtice: zespół pałacowo-parkowy – ogromny park angielski, a w nim rezydencja i romantyczne budowle (m.in. Świątynia Apolla, Pałacyk Graniczny, Świątynia Trzech Gracji).