Reklama

W tym artykule:

  1. Czescy gondolierzy
  2. Śledzik na skale
  3. Puls prowincji
  4. Z Czech do morza
  5. Informacje praktyczne
Reklama

Nie złapałem za ogon fauna, nie wystraszyła mnie Biała Czarownica ani lew, ale przechodząc pod porośniętą mchami Bramą Gotycką do skalnego labiryntu, poczułem się jak postać z Opowieści z Narnii. W tym zachwycie nie ma cienia przesady ani działania wybujałej wyobraźni, bo Skalne Miasto w czeskim Adršpach posłużyło filmowcom z Hollywood za plan filmowy podczas ekranizacji powieści fantasy C.S. Lewisa, podobnie zresztą jak nieodległe Błędne Skały po polskiej stronie.

Bramę Gotycką wciśniętą między strzeliste bloki piaskowca można uznać za symboliczne przejście między światami realnym i baśniowym, choć kiedyś pełniła bardziej prozaiczną funkcję. Wybudowano ją w 1839 r., a przedsiębiorczy właściciel ziemski Ludvík Karel Nádherný ściągał opłaty za możliwość oglądania cudu natury – skał w kształcie głowy cukru, splecionych w uścisku kochanków czy wykałaczki Karkonosza.

Turystyce w tych rejonach paradoksalnie przysłużył się wielki pożar w 1824 r., który oczyścił labirynty z porastających je drzew. Pierwsi turyści robili tu naprawdę szalone rzeczy. Na przykład strzelano wśród skał z moździerza, żeby usłyszeć echo odbijające się siedem razy od Krzyżowego Wierchu.

Dzisiaj wchodzi się do Skalnego Miasta kilkaset metrów przed Bramą Gotycką. Cały teren jest uznany za narodowy rezerwat przyrody – największy w Czechach. Nie można robić aż tak szalonych rzeczy, a nawet z przyziemnymi trzeba uważać. Nie wolno zbaczać bez pozwolenia z wyznaczonych ścieżek ani spontanicznie pójść w krzaczki. Za to grozi pokuta (po czesku grzywna) straszniejsza od Białej Czarownicy.

Czescy gondolierzy

W Skały Adršpaskie przychodzę rano, przed najazdem turystów. Wiosną i latem Czesi tłumnie zjeżdżają ze wszystkich zakątków kraju, podobnie jak polskie wycieczki autobusowe do Doliny Kościeliskiej. Ruszam
zielonym szlakiem, tzw. okrężnym. Za Bramą Gotycką przechodzę wijącym się korytarzem o ścianach wypolerowanych przez wodę, piasek i wiatr i staję na Słoniowym Rynku. Na tym dziedzińcu otoczonym strzelistymi skałami faktycznie zmieściłoby się stado słoni.

Później idę schodami na górę, mijam tablicę upamiętniającą pobyt Goethego i 16-metrowy wodospad. Nawet w upalny dzień wąwozy, drzewa i strumienie dają przyjemny chłód. Schodzę do jeziorka, po którym za kilka koron można się przepłynąć łódką. Półgodzinny rejs flisacy starają się umilić turystom niczym weneccy gondolierzy, ale nie śpiewem, tylko zabawnymi historiami i wygłupami. Dla jednych będzie przednią zabawą, dla innych obciachem, zależy, jaką fazę się złapie.

Pewne jest jedno, może to nie kanion Kolorado, ale z perspektywy wody skały też robią wrażenie. Wracam na trasę okrężną, a tam do skały o nazwie Kochankowie (Milenci) czule przywierają w miłosnym uścisku do gór… wspinacze. Nie wolno tu używać magnezji, metalowych kostek, wiercić otworów i w jakikolwiek sposób niszczyć struktury skały. Najwyższe ściany dochodzą do 120 m, a cały ten piękny teren został uznany przez magazyn Climbing za najlepsze miejsce do wspinania się w piaskowcu na świecie. To, że jest trudne technicznie, to inna sprawa.

Ze wszystkich formacji skalnych w polskich i czeskich Górach Stołowych, które odwiedziłem, te Adršpaskie robią największe wrażenie. W porównaniu z Błędnymi Skałami to wieżowce Manhattanu.

Śledzik na skale

Po nocy w pensjonacie blisko Adršpach jadę kilka minut pociągiem do Teplic nad Metuji. Z dworca jest zaledwie 500 m do wejścia do tamtejszego Skalnego Miasta. Dzień deszczowy, więc wspinać się w piaskowcu nie można, bo skała śliska. Tutejsze formacje są ciemniejsze, bardziej omszałe, porośnięte lasem, a jary i wąwozy bardziej mroczne.

Schodzę na chwilę z niebieskiego szlaku, żeby wdrapać się na Łysy Wierch. Widzę ruiny średniowiecznego zameczku strażniczego Strzemię (Střmen). Do tego orlego gniazda dostaję się po bardzo stromych schodach. W ociosanym szczytowym bloku skalnym do dziś widać otwory, w których kiedyś tkwiły belki stanowiące podpory dla krużganków. Strażnicę zniszczono w czasie wojen husyckich na początku XV w. Teren obfituje w rozmaite skalne baszty. Między nimi były przerzucone mosty linowe jak w leśnej siedzibie Robin Hooda.

Dziewiczych szczytów do zdobycia tu nie ma, ale z piaskowcową kolumną o nazwie Śledzik wiąże się zabawna historia. W latach 50. XX w. dwaj miejscowi wspinacze chcieli przejść do historii jako pierwsi zdobywcy tej nienazwanej jeszcze skały. Natrudzili się, napocili, a na szczycie poczuli się jak Robert Scott, który po dotarciu do bieguna południowego znalazł namiot z norweską flagą i kurtuazyjnym listem od Amundsena. Czescy wspinacze natknęli się na mniej finezyjne ślady, mianowicie ości ryby zawinięte w papier – pamiątkę po wspinaczu, który wdrapał się przed nimi, pożarł rybę i sławę.

Puls prowincji

Czesi, pogodni i wyluzowani z natury, zżymają się, kiedy wizytę w ich kraju ogranicza się do Pragi. – Byłeś tylko w Pradze? Nie byłeś w Czechach! – mówią. Bo czeska prowincja to kwintesencja ich ducha. W małych miasteczkach przy granicy z Polską życie płynie spokojnie, ale też aktywnie. Czesi chętnie zwiedzają pogranicze na dwóch kółkach całymi rodzinami, ciągnąc maluchy w przyczepkach. Mam wrażenie, że ich kultura turystyczno-sportowa jest ciągle szczebel wyżej niż u nas. O tym, jak wszędobylscy są nasi południowi sąsiedzi, świadczy anegdota, którą kiedyś usłyszałem po polskiej stronie. Gdy po otwarciu granic mieszkańcy Kudowy rozmawiali, kogo spotkali na naszych szlakach przygranicznych, żartowali sobie: no, dziś nikogo znajomego nie było, sami Czesi.

Okolicę Adršpašsko-Teplickich Skál objeżdżam rowerem. Z Kudowy-Zdroju wiedzie 30-kilometrowy szlak rowerowy do Skalnego Miasta – dobrze oznakowany, w zasadzie nie potrzebuję mapy. Przystaję po drodze na ryneczkach miast. W liczącym 6 tys. mieszkańców Hronovie oglądam gmach teatru i zabytkowy ratusz. W Hronovie urodził się Josef Čapek, malarz i pisarz, który jako pierwszy użył słowa „robot”. Przysiadam w restauracji na rynku, żeby odpocząć, poczuć niespieszny puls czeskiej prowincji i zjeść knedle z gulaszem.

Z Czech do morza

Ze Szczelińca Wielkiego widać w oddali niezwykłe skałki. To Ściany Broumowskie, pasmo długości 12 km. Zawsze mnie intrygowały. I oto teraz do nich zmierzam. Przenocowałem w schronisku Pasterka nieopodal Szczelińca i idę w kierunku granicy odległej o 2 km.

Po czeskiej stronie znajduję żółty szlak prowadzący przez grań. Co jakiś czas wchodzę na punkty widokowe, a pod nogami mam przepaście po kilkadziesiąt metrów, czyli słynne ściany. Z góry widać miasteczko Broumov, a przy dobrej pogodzie Góry Sowie po polskiej stronie. Przy drodze mijam skalne grzyby powstałe na skutek nierównomiernego wietrzenia piaskowca. U nas można zobaczyć kilka takich grzybów koło Batorówka, ale tu są ich dziesiątki. Ten teren ma także swoje sekretne miejsca. Jedno z nich to formacja skał Ostaš – niezwykły skalny labirynt leżący między Adršpachem a Broumovem. Niewiele osób zagląda do tego skalnego miasta w skali mikro.

Odpoczywam w zabytkowym drewnianym schronisku Chata Hvězda, czyli gwiazda. Spotykam tam Piotra Hercoga, jednego z najlepszych biegaczy ultra na świecie, który trenuje po obu stronach granicy. Lubi trasę wokół Szczelińca, ale według niego szlak biegnący przez Ściany Broumovskie ma ciekawsze formacje. – Największe wrażenie zrobiła na mnie Kovarova Rochla (dolina), około kilometra od Chaty Hvězdy. Przechodzi się pod nawisami skalnymi, ściany mają po 50–70 m wysokości, są do tego pięknie jasne. Kiedy biegłem tamtędy pierwszy raz, gęba otwierała mi się z wrażenia i połykałem muchy – opowiada. Herzog organizuje Supermaraton Gór Stołowych, którego trasa prowadzi właśnie przez Broumovskie Ściany z finałem na Szczelińcu. Ten bieg to jedna z inicjatyw łącząca pogranicze w aktywny sposób.

Drugą są surrealistyczne Polsko-Czeskie Dni Morza, wielka impreza plenerowa w kudowskim parku zdrojowym, którą zainicjował animator kultury i muzyk Wojciech Heliński. Przyjeżdżam tam na początku lipca. Lokalne zespoły grają folk, blues, punk rock i szanty.

Ulicami przechodzi szalona parada morska z transparentami „Czechy od morza do morza” i „Gdańsk zawsze czeski”. W planach jest projekcja dokumentów na polanie w Czermnej, czyli dzielnicy Kudowy-Zdroju sąsiadującej z czeską granicą przez trawnik i gospodę. Czesi dostali licencję na wyświetlanie tylko na terenie swojego kraju, więc projektor stoi u nich, a ekran znajduje się po polskiej stronie. Po prostu czeski film.

Informacje praktyczne

ZRÓB TO TANIEJ
Nie musisz brać przewodników – w czeskich skalnych miastach trasy są dobrze oznakowane.
Weź kilkaset koron czeskich na bilety wstępu i obiad. Można płacić złotówkami, ale przelicznik jest zbójecki.

KIEDY JECHAĆ?

Sezon w czeskich skalnych miastach trwa cały rok. Łódki pływają po jeziorkach od maja do końca października. Latem szlaki są otwarte od 8 do 18. Najlepiej wybrać się w środku tygodnia, w weekendy zjeżdżają się wycieczki autokarowe.

WALUTA
Walutą jest korona czeska (CZK); 1 korona = 0,16 zł.

TRANSPORT
Z Kudowy-Zdroju samochodem do Adršpach jest ok. 30 km, z Wałbrzycha również 30 km.
Z czeskiego Náchodu graniczącego z Kudową często kursują autobusy liniowe.
Między Adršpach a Teplicami jeździ także pociąg, więc za kilka koron można wrócić na parking, jeśli wyjdzie się z innej części Skalnego Miasta, niż się zaczynało wędrówkę.

NOCLEG
Bazą wypadową w Polsce może być Kudowa-Zdrój lub schronisko Pasterka. przystanekpasterka.pl

Po czeskiej stronie nocleg z klimatem w granicach Skalnego Miasta: U Skalního Potoka (penzion. adrspach.cz). Cena za os. 390 koron (jeśli tylko na jedną noc, to dodatkowo 60 koron). Pensjonat znajduje się na terenie Teplickich Skał. Wejście do rezerwatu gratis.

Nocleg blisko Skał Adršpach (500 m): U Peňáka – cena 320 koron za noc przed sezonem. upenaka.sweb.cz

JEDZENIE
Na prowincji rządzi czeska kuchnia. Małe gospody zwykle trzymają niezły, prosty standard. Warto spróbować houskove knedliky s gulášem, czyli ciasta drożdżowego na parze z sosem gulaszowym i kawałkami mięsa. Budżetowy klasyk to vyprážaný syr s tatarskou omačkou – smażony ser z sosem tatarskim podawany zwykle z frytkami. Ceny wahają się od 80 do 180 koron za solidną sztukę mięsa.
Unikaj dużych restauracji przy punktach turystycznych, jak np. w hotelu przy wejściu w skały od strony Adršpach.

Dobrze karmią w U Peňáka.

ZAKUPY
Spróbuj (i kup na wynos) miejscowe piwa z browarów Náchod czy Broumov – lokalny towar eksportowy pierwszej klasy.

WARTO WIEDZIEĆ
Czesi chronią swoje rezerwaty przyrody na terenie Gór Stołowych i w Skalnych Miastach nie gorzej niż nasi strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wolno poruszać się tylko wyznaczonymi szlakami, a na wszelką inną działalność, jak np. wspinaczkę, trzeba mieć zezwolenie od władz rezerwatu.

Reklama

ROZRYWKA
Kurs wspinaczkowy w piaskowcu można rozpocząć, kontaktując się z przewodnikami w Teplicach nad Metuji poprzez centrum sportowe Redpoint Tomasza Cady. Wynajmiesz tam sprzęt nie tylko wspinaczkowy, ale także rowerowy.

Reklama
Reklama
Reklama