Reklama

W tym artykule:

  1. Brak jet lagu to jedna z wielu zalet podróży do RPA
  2. Bioróżnorodność to znak rozpoznawczy RPA
  3. Kulinarny raj
  4. Kraj diamentów
  5. Jakimi językami mówi się w RPA?
Reklama

Brytyjski dziennik The Telegraph uznał właśnie Republikę Południowej Afryki za najbardziej interesujący kierunek na świecie. Ten ogromny kraj niełatwo zwiedzić, ale jest na to sposób: wystarczy wybrać się do jego najciekawszego regionu, czyli Prowincji Przylądkowej Zachodniej (Western Cape), której epicentrum jest Kapsztad. Western Cape to RPA w pigułce – znajdziemy tu wszystko to, co w tym kraju najbardziej interesujące. Oto garść niesamowitych ciekawostek o dawnym Kraju Przylądkowym i całej RPA.

Brak jet lagu to jedna z wielu zalet podróży do RPA

Podróżując do RPA z Polski nie musimy martwić się o jet lag. Mimo, że pokonujemy pół świata, czas zmienimy najwyżej o godzinę do przodu, a jeśli podróżujemy w naszym czasie letnim – wcale. W całym kraju, przez cały rok obowiązuje czas UTC +02:00. Wyjątkiem są niezamieszkane, położone 1770km od lądu Wyspy Księcia Edwarda, gdzie trzeba przesunąć zegarki o kolejną godzinę do przodu.

RPA to jeden z najważniejszych kierunków dla zainteresowanych zobaczeniem tzw. „afrykańskiej wielkiej piątki” (lwa, lamparta, nosorożca, słonia i bawoła). Zwierzęta te żyły w naturze na terenach RPA, zanim zostały wyparte przez człowieka. Większość turystów uważa, że na safari można się wybrać w RPA tylko do Parku Narodowego Krugera, ale to nie do końca prawda. Rezerwaty są w całym kraju, również w Western Cape – zarówno państwowe, jak i prywatne. Na przykład Aquila Private Game Reserve i Inverdoorn Private Nature Reserve położone zaledwie dwie godziny drogi od Kapsztadu. Oferują nie tylko kilka opcji wyjazdów na safari, ale i noclegi w rezerwatach. W położonym z dala od cywilizacji Inverdoorn można m.in. zanocować w luksusowych namiotach, a w Aquila Private Game Reserve w bungalowach z widokiem na góry. Oba rezerwaty mają powierzchnię wielu tysięcy hektarów.

Podczas safari na terenie rezerwatu Inverdoorn Private Nature Reserve można zobaczyć m.in. bawoły afrykańskie, fot: Michael van Rooyen

​​​​​​

W RPA znajdują się jedne z najstarszych nieprzerwanie działających winnic na świecie. Kolonizujący te tereny pod koniec XVII wieku Holendrzy, Niemcy i Francuzi, zauważywszy panujący tam śródziemnomorski, relatywnie łagodny klimat, niemal od razu sadzili krzewy winorośli. Nie bez znaczenia był fakt, że ówczesne wino po prostu nie wytrzymywało długich podróży statkiem i utleniało się po drodze, zatem trzeba było próbować wytwarzać je na miejscu. Winnice stopniowo pojawiały się wokół Kapsztadu – najstarszego miasta RPA (1652) oraz Stellenbosch, założonego niedługo później, w 1672r. Niektóre z założonych w tych latach farm wciąż działają, m.in. Groot Constantia (1685), Boschendal (1685), Lanzerac (1692), Spier (1692), Babylonstoren (1692). Wiele ze starych winiarskich posiadłości to dziś prężnie działające ośrodki turystyczne, z noclegami, spa, świetnym jedzeniem i oczywiście winem.

RPA: kraj o trzech stolicach

Dlaczego, w przeciwieństwie do większości krajów na świecie, Republika Południowej Afryki ma aż trzy stolice?
RPA
getty images

Bioróżnorodność to znak rozpoznawczy RPA

Południe RPA to obszar o wyjątkowej bioróżnorodności, szczególnie roślinnej. Botanika dzieli wszystkie występujące na Ziemi rośliny na 6 tzw. „państw roślinnych”. Tereny położone wokół Przylądka Dobrej Nadziei i Przylądka Igielnego są tak bogate w endemiczne gatunki roślin, że wydzielono dla nich osobne państwo – państwo przylądkowe (Capensis). Na obszarze zaledwie ok. 85 tys.km. kw. Rośnie aż 8500 gatunków roślin, z czego 73% to endemity. Wśród nich m.in. 2300 gatunków pelargonii i 2500 gatunków przypołudników. Państwo przylądkowe to najmniejsze państwo roślinne na świecie. Dla porównania największe, czyli państwo holarktyczne obejmuje Europę, większość obu Ameryk, północ Afryki i większość Azji.

Z południa RPA pochodzi mnóstwo roślin ozdobnych znanych na całym świecie, na przykład grubosze czyli popularne „drzewka szczęścia”, frezje, gerbery i litopsy, zwane „żywymi kamieniami”. Także tutaj rośnie roślina pochłaniająca wyjątkowo dużo dwutlenku węgla – to sukulent nazywany przez miejscowych „spekboom”. Jego łacińska nazwa to Portucalaria afra, polskiej jeszcze nie ustalono. Jest szybko rosnącym krzewem lub małym drzewkiem o wysokości ok. 3 metrów. Spekboom może pochłonąć co najmniej 4 tony dwutlenku węgla na hektar, a w swoim naturalnym środowisku nawet 15 ton. Władze RPA od dekady prowadzą projekt nasadzeń spekboom – jego celem jest obsadzenie miliona hektarów.

Dwa endemiczne gatunki południa RPA: dudkowiec kafryjski siedzi na kwiatostanie protei królewskiej, fot: Gideon Malherbe/Shutterstock

W RPA szybko zauważymy, że wyjątkowo dużo mieszkańców nosi charakterystyczne skórzane trzewiki. To kultowa marka Veldskoen, czyli w dosłownym tłumaczeniu z języka Afrikaans „buty na pole”. Te skórzane półbuty mają historię dłuższą niż kolonizacja. Chociaż pierwszy raz podobne buty wyprodukowali holenderscy osadnicy w XVII wieku, to podobno wzorowali się na obuwiu noszonym przez rdzenne ludy Khoisan. Buty Veldskoen są wyjątkowo praktyczne i wytrzymałe. Służyły do pracy, podobno były też nieodłącznym elementem Wielkiego Treku, czyli migracji Burów (holenderskich osadników) z Kolonii Przylądkowej wgłąb kraju, w latach 30-tych XIX wieku. W 2016 roku narodziła się nowoczesna marka pod tą nazwą i Veldsoken’y stały się cool. Dziś można kupić je na całym świecie.

Kulinarny raj

Kuchnia RPA to wyjątkowa mieszanka. Być może to najlepsze miejsce na świecie, żeby spróbować różnych kulinarnych wpływów. Znajdziemy tu zarówno elementy kuchni rdzennych mieszkańców, jak i wpływy europejskie (holenderskie, niemieckie, brytyjskie, francuskie) oraz azjatyckie, związane z przybyciem niewolników z Malezji, Jawy, Bengalu i Indonezji. Z tradycji kulinarnej holenderskich kolonizatorów wywodzą się dania z użyciem np. gałki muszkatołowej i ziela angielskiego. Wiele potraw nosi holenderskie nazwy, np. potijekos (jednogarnkowy gulasz). Po Bengalczykach i Malezyjczykach pozostały dania typu curry i sambal, lub duszone ryby.

Brytyjczycy przywieźli obyczaj niedzielnej pieczeni oraz fish and chips i puddingi yorkshire. Elementy indyjskie to np. czatni, samosy czy biryani. Rdzenne elementy to m.in. braai – czyli mięso przyrządzane na ogniu i biltong – mięso suszone. W większości domów jako dodatek do mięs je się mieliepap, czyli papkę z kukurydzy, podobną do polenty. W Kapsztadzie zjemy też świetną kuchnię włoską, amerykańską i fusion.

Południowoafrykański gulasz potjiekos, gotowany w trójnożnym kociołku na ogniu, fot: Sproetniek/istockphoto

Kraj diamentów

W RPA, obok innych bogactw naturalnych, znajdują się obfite złoża diamentów. Wydobycie trwa tam od końca XIX wieku, kiedy to kraj ogarnęła prawdziwa „diamentowa gorączka”, trwająca od 1871 do 1914 roku. 50 tys. górników wydobyło w tym czasie około 2700 kg diamentów. Odkrycie złóż w RPA sprawiło, że w ciągu dekady światowe wydobycie diamentów wzrosło dziesięciokrotnie.

To w RPA znaleziono największy jak dotąd diament świata – Cullinan, o wadze 3106 karatów (621 gramów). Dziś w kraju wydobywa się ich około 3 ton rocznie, a RPA to pod tym względem 5 kraj na świecie. Historię południowoafrykańskich diamentów najlepiej poznać na miejscu, w Cape Town Diamond Museum w Kapsztadzie.

Reklama

Jakimi językami mówi się w RPA?

RPA posiada aż 12 języków urzędowych, choć to wciąż niewielka część wszystkich języków, jakimi mówi się w tym kraju. Samych języków używanych przez potomków rdzennych ludów jest co najmniej 35. Najwięcej, bo prawie 50% mieszkańców mówi językiem zuluskim, kolejne 33% używa xhosa. Oba należą do rodziny językowej bantu. Dość powszechna jest też znajomość afrykanerskiego oraz angielskiego. Ten pierwszy to mieszanka XVII-wiecznych dialektów niderlandzkich, portugalskiego, malajskiego i khoi. Angielski to język używany w parlamencie i państwowej komunikacji. Najciekawszy jest chyba fakt, że jednym z języków urzędowych jest południowoafrykańska odmiana języka migowego.

Nasz ekspert

Magdalena Rudzka

Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.
Reklama
Reklama
Reklama