Efekt motyla
Choć motyle kojarzą się z lekkością barw lata, wcale nie muszą być piękne i bezbronne. Wiedzie beztroskie (choć krótkie) życie, fruwając z kwiatka na kwiatek, machnięciem delikatnego skrzydła może wywołać tajfun na drugim końcu świata, a jego motyla noga ratuje nas w stresowych sytuacjach w eleganckim towarzystwie.
W Polsce mamy ok. 150 gatunków motyli dziennych (rząd łuskoskrzydłe, Lepidoptera) i ponad 3 tys. ciem, zwanych też motylami nocnymi (co jest mylące, bo wiele z nich lata wyłącznie w dzień). Żyją od kilku dni do prawie roku. Na świecie opisano blisko 200 tys. gatunków tych owadów; więcej jest tylko chrząszczy.
Choć nie zawsze łatwo odróżnić motyla od ćmy, najlepiej przyjrzeć się ustawieniu skrzydeł w spoczynku. Motyle zazwyczaj składają je pionowo, tak że widać ich spód. Poza tym mają czułki zakończone zgrubieniem. Większość ciem układa skrzydła płasko, eksponując wierzchnią stronę, a ich czułki przybierają rozmaite kształty – nitkowate, piłkowane czy grzebieniaste. Przypominają uszy, ale spełniają funkcję nosa – samce lokalizują nimi partnerkę z odległości nawet kilku kilometrów.
Ćmy dobrze widzą po zmroku, bo podobnie jak koty, mają w oku specjalną wyściółkę odbijającą światło, by przechodziło przez nie dwukrotnie, ale są daltonistami. Motyle dzienne natomiast odróżniają barwy, a nawet ultrafiolet (ale nie dostrzegają głębokiej czerwieni) i w doborze partnerek kierują się wzrokiem. Mimo to zmysł węchu w ich zalotach też ma znaczenie: łuski zapachowe na skrzydłach samca wydzielają substancje, które działają na samice niczym afrodyzjak.
Jednak łuski przede wszystkim są odpowiedzialne za barwy motyla. U niektórych gatunków ich kolor jest efektem obecności pigmentu roślinnego, który owad zjadł w stadium gąsienicy. Zwykle barwniki (jak chlorofil) ulegają przemianom chemicznym, ale czasem pigment (np. antocyjany) jest wbudowywany bez zmian. Innym sposobem „kolorowania” skrzydeł jest wytworzenie skomplikowanej struktury powierzchni łuski, na której rozszczepia się światło. W ten sposób powstają metalicznie zielone, niebieskie czy różowe refleksy.
Każdy gatunek ma swój patent na przeżycie. Mnóstwo ciem zlewa się z otoczeniem: korą, suchymi lub zielonymi liśćmi. Kolorowe owady do kamuflażu wykorzystują czasem kontrast: gdy złożą skrzydła, stają się prawie niewidzialne dla obserwatora, który przyzwyczaił się do śledzenia jaskrawego obiektu. Wzory w kształcie oczek lub czułków mają odwrócić uwagę od głowy i skierować atak na mniej istotny dla życia owada brzeg skrzydła. Zestawienie barw czarnej z żółtą, pomarańczową lub czerwoną może być informacją o trujących właściwościach ich „nosiciela”. Latające w dzień jaskrawe ćmy kraśniki w tkankach mają pochodne kwasucyjanowodorowego. Są tak pewne swojej nietykalności, że dają się brać do ręki.
Gąsienice stosują podobne strategie jak owady dorosłe. Jedne są kolorowe, inne wybierają kamuflaż. Część gatunków ma niebezpieczne kolce lub niejadalne „futro”. Włosy niektórych larw opatrzone są gruczołami jadowymi i wywołują u napastnika podrażnienia. Niektóre owady, jak występująca w Polsce gąsienica widłogonki siwicy, bronią się aktywnie. Gdy jakieś zwierzę przeszkodzi jej w żerowaniu na topoli czy wierzbie, zwraca ku niemu przednią część ciała, strasząc „oczami” na pierwszym segmencie, i pluje kropelkami kwasu mrówkowego z gruczołu pod głową. Grozę wzmagają trzęsące się czerwone wici wysuwane z widełek na końcu ciała.
Co ciekawe, gąsienice wielu gatunków są ubarwione znacznie atrakcyjniej niż owady dorosłe. W przypadku szczotecznicy szarawki żółto-czarno-czerwona larwa przeobraża się w szarą ćmę. Larwa jest maszynką do jedzenia i ma jeden cel – urosnąć i przeobrazić się w skrzydlatego motyla.
Postać dorosła gatunków, które latają zaledwie kilka dni, nawet nie pobiera pokarmu. Większość dłużej żyjących motyli substancje pokarmowe czerpie z nektaru kwiatów, ale niektóre mają dość nietypowy sposób żywienia. Zmierzchnica trupia główka, jedna z największych ciem w Polsce (rozpiętość skrzydeł 11 cm) włamuje się do uli i kradnie z nich miód. Z kolei miniaka strużnika łatwo przyłapać siedzącego na padlinie czy odchodach zwierzęcych, jak pobiera z nich sole mineralne. A wszystko po to, by dać początek następnemu pokoleniu.