Garda to największe jezioro Włoch. Znajdziemy tu „klejnot wszystkich wysp i półwyspów”
W wodach największego jeziora Italii przeglądają się malownicze krajobrazy i wyjątkowe historie. Lago di Garda oferuje piękne widoki, ciekawą historię i pyszne lokalne dania.
- Anna Kłossowska
W tym artykule:
- Sirmione
- Rezydencja Marii Callas i Groty Katullusa
- Bardolino
- Benaco
- Monte Baldo
- Torbole
- Marmitte dei Giganti
- Limone sul Garda
- 45 bis Gardesana Ovest
- Desenzano del Garda
- Jezioro Garda – informacje praktyczne
Ruszam w objazd Lago di Garda w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Za punkt startowy obieram Sirmione w Lombardii. Ale w podróży zawinę jeszcze do Wenecji Euganejskiej (Veneto) i Trydentu-Górnej Adygi, gdyż na jeziorze przecinają się granice trzech północnowłoskich regionów.
Sirmione
Sirmione usytuowane na krańcu wąskiego, długiego półwyspu wcinającego się od południa w wodny akwen słusznie uchodzi za la meta più gettonata, najpopularniejszą miejscowość nad Gardą. Na amatorach historii robią wrażenie etruskie początki, zabytki z czasów rzymskich czy opowieści o przebywających tu w średniowieczu katarach. Płonęli potem na stosach inkwizycji w amfiteatrze niedalekiej Werony. Stał za tym Mastino I della Scala, pierwszy budowniczy fortecy będącej dziś najbardziej fotografowaną atrakcją.
Podziwiając solidne mury wynurzające się z toni jeziora, patrzę na wieże z blankami i ongiś zwodzony most. Czuję się jak w bajce. Zwłaszcza że według lokalnej legendy nocą w zamku Scaligerich pojawia się duch pięknej Arice, którą szalony markiz Feltrino zasztyletował z wściekłości, że wolała innego.
Zamek rodu Scaligerich stanowi granicę między współczesnym, willowo-hotelowym Sirmione a jego częścią historyczną, w którą się zagłębiam. Zachwycają mnie płachty różowych bugenwilli rozpostarte na pastelowo otynkowanych ścianach niewysokich kamieniczek. Niektóre z nich wchłonęły fragmenty średniowiecznych murów, portali czy łuków.
Rezydencja Marii Callas i Groty Katullusa
Zachodzę na kawę do ulubionego lokalu boskiej Marii Callas – Caffè Grande Italia na podłużnym placyku prowadzącym do wody. Światowej sławy śpiewaczka obdarzona niesamowitą skalą głosu mieszkała nad Gardą w szczytowych dla swej kariery latach 50. XX w. 21-pokojową willę kupił dla niej mąż i impresario Giovanni Battista Meneghini. – Chciałabym zakończyć życie i być pochowaną w Sirmione, w tym ziemskim raju – mawiała artystka. Nieszczęśliwa miłość do greckiego magnata finansowego Arystotelesa Onassisa przekreśliła te plany.
Za niewielką starówką zagłębiam się w zieleń z dominacją cyprysów i drzew oliwnych. Mijam zamkniętą dla turystów, otoczoną wysokim murem, całą w słonecznych kolorach rezydencję Marii w drodze na sam cypel, do Grot Katullusa. Ruiny olbrzymiej, kilkupiętrowej luksusowej posiadłości wzniesionej między I w. p.n.e. a I w. n.e. otacza gaj oliwny z 1,5 tys. drzewek, w których ogłuszająco grają cykady.
Porośnięte zielskiem kamienie budzą wątpliwości naukowców, czy willa z obłędnym widokiem na jezioro rzeczywiście należała do rodu Gajusza Waleriusza Katullusa. Rzymski poeta zmarły niedługo przed początkiem naszej ery nazwał Sirmione „klejnotem wszystkich wysp i półwyspów”. Jakże trafnie!
Bardolino
Wyjeżdżam z Niziny Padańskiej, gdzie tkwi rękojeść maczugi, którą z lotu ptaka przypomina jezioro Garda. Mijam kurorcik Peschiera del Garda z imponującą twierdzą obecną wraz z innymi fortyfikacjami z czasów Republiki Weneckiej na liście UNESCO. I oto już jadę na północ wzdłuż wschodniego brzegu po stronie Veneto. Zostawiam z boku najstarszy park rozrywki Gardaland i malownicze Lazise z kolejnym zamkiem Scaligerich i średniowiecznymi murami okalającymi stare miasto.
W Bardolino zaglądam do ascetycznych wnętrz romańskiego kościółka San Severo. Podziwiam unikatowe w skali europejskiej freski opowiadające o życiu Maryi, Jezusa, apostołów i odnalezieniu przez św. Helenę relikwii Krzyża Świętego. Choć przyblakłe, na tle szarych ścian zachwycają słonecznymi kolorami i „filmową” narracją.
Ponieważ Bardolino reklamuje się jako miasto wina, delektuję się kieliszkiem czerwonego bardolino DOC o aromacie owoców czerwonej porzeczki i wiśni. Produkowane jest w 16 miejscowościach na wschodnim wybrzeżu jeziora. W tym również w sąsiedniej Gardzie, od której pochodzi współczesna nazwa jeziora.
Benaco
Wcześniejszą przypomina kolejna miejscowość – Torri del Benaco – dedykowana najbardziej rozpustnemu z całego tłumu faunów, satyrów, nimf i wróżek zasiedlających według ludowych wierzeń okolice – Benaco. Syn Neptuna, boga wód, chmur i deszczu mający dziewczynę w każdym porcie, przez wieki patronował jezioru zwanemu ongiś Lago di Benaco.
Przejeżdżam mosteczkiem nad najkrótszą rzeką świata, zaledwie 175-metrową Aril, którą Gustaw Klimt uwiecznił na obrazie „Kościół w Cassone nad Gardą”. Im bardziej w górę mapy, tym nad jeziorem piętrzą się wyższe góry. Moim celem jest widoczne już z Peschiery Monte Baldo, masyw położony w przedalpejskim paśmie Prealpi Gardesiane. Zbudowany w większości ze skał wapiennych i dolomitowych, a więc łatwo ulegających erozji, wznosi się na maksymalną wysokość 2218 m n.p.m.
Monte Baldo
Frunę na szczyt najpierw zwykłym wagonikiem, a potem obrotową kabiną. I obserwuję, jak podczas 10 minut podróży wegetacja przechodzi ze śródziemnomorskiej w alpejską. W dole – kolejny zamek Scaligerich, w Malcesine. Zakochany w Italii Goethe opowiada w swojej „Podróży włoskiej” zabawną historię, jak to miejscowe władze wzięły go za szpiega, gdy szkicował ze zboczy góry panoramę z tym właśnie zamkiem. Gęsto się musiał tłumaczyć niemiecki poeta, aby uniknąć więzienia.
Wychodzę z górnej stacji kolejki, która stalową konstrukcją jeszcze bardziej niż dolna przypomina budynki z filmów SF o życiu na Marsie. Wpadam w zachwyt nad alpejskim krajobrazem i na podkoszulek naciągam puchówkę, bo zimno. Jestem w sercu gór, na które niczym morskie bałwany napierają kłęby mgieł. Zachodzę do zagrody z alpakami – można z nimi wyruszyć na jeden z wytyczonych turystycznych szlaków lub kupić piękny szal z wełny tych zwierząt.
Zasiadam w restauracji z widokiem na Gardę. Wyjątkowo, gdyż jest to ryba coraz bardziej chroniona, mam okazję skosztowania carpione, endemicznego gatunku z rodziny łososiowatych żyjących tylko tutaj. Jej delikatne mięso z grilla polewam oliwą znad Gardy, kolejnym produktem DOC. I dalej w drogę.
Torbole
Jednopasmówka coraz bardziej meandruje, wbijając się tunelami w góry. Mam więc widok przerywany na zwężające się ku końcowi jezioro. Wjechałam do Trydentu-Górnej Adygi i jestem w Torbole. To stąd Goethe wyruszył na włoską wędrówkę, popularyzując turystykę niemiecką w regionie. Dom, gdzie mieszkał, zdobi pamiątkowa tablica.
Gdy siedzę na rozległej żwirowej plaży otoczonej zielenią – uchodzącej za jedną z najpiękniejszych nad Gardą, przede mną śmigają po falach surferzy, migają żagielki jachtów. Za sprawą sprzyjającego wiatru zwanego ora (od łac. aura – „oddech”), Torbole stało się międzynarodowym ośrodkiem sportów wodnych.
Dużo dałabym za to, aby zobaczyć wyraz twarzy żyjących tu wcześniej rybaków, gdy nagle na wodach jeziora dostrzegli całą flotyllę statków Republiki Weneckiej. Była już wtedy potęgą na Morzu Śródziemnym i postanowiła przejść do ekspansji na lądzie stałym. Między grudniem 1438 r. a kwietniem 1439 r. została bowiem przetransportowana tutaj z Adriatyku, od Zatoki Weneckiej w górę rzeki Adygi, ale też 20 km drogą lądową. Co za karkołomne przedsięwzięcie – zwłaszcza że wokół piętrzą się potężne góry.
Marmitte dei Giganti
Od hotelu Villa Stella wyruszam oznakowanym szlakiem wśród gajów oliwnych do Marmitte dei Giganti. Kociołki Gigantów, czyli polodowcowe studnie z epoki czwartorzędu, wyglądają rzeczywiście, jakby potężną frezarką obrobili je nadludzie. Bawię się z echem w przejściach wydrążonych w skale, ogarniając też wzrokiem piękne widoki jeziora. Następnego ranka płynę po nim turystycznym stateczkiem do Lombardii.
Limone sul Garda
Cumuję w Limone sul Garda, na zachodnim, lombardzkim brzegu Lago di Garda. Z wąskiej promenady nad jeziorem, obsadzonej palmami i kwiatami oraz naturalnie hotelikami i restauracyjkami, przedostaję się w równie wąskie, zygzakowato biegnące uliczki.
Na nich wszystko kręci się wokół cytryn: zdobiona nimi ceramika i tekstylia oraz żywność – od oliwy i barwionej na żółto soli z cytryną, przez limoncello, po same cytryny. Mają grubą skórę, intensywnie pachną – nie to co cytrynopodobne pseudoowoce w naszych sklepach – i da się je nawet jeść na surowo. Limone sul Garda słynie z długiej tradycji najbardziej na północ na świecie wysuniętej produkcji cytryn.
Tropem ceramicznych płytek ze specjalnym oznakowaniem dochodzę do Limonaia del Castèl. Limonaie to konstrukcje zbudowane na kamiennych tarasach wydartych skale, zapewniające ekspozycję roślin na południowy wschód, aby złapały jak najwięcej słońca. Kamienne pilastry między drzewkami służą do kładzenia na nich okresowo zadaszenia ze szkła i drewna w celu ochrony przed kaprysami pogody. Plantacja Limonaia del Castèl liczy sto drzewek, wśród których są cytrony, cytryny, grejpfruty, kumkwaty, pomarańcze, mandarynki i podobne do nich chinotto, z których robi się włoską à la colę (ma więcej kofeiny niż amerykańska).
45 bis Gardesana Ovest
Limonaie będę też mijać po drodze w dół Gardy. Jednak najpierw doświadczam emocji identycznych jak James Bond w „Quantum of Solace”, który uciekał przed pościgiem, pędząc wykutymi w skale tunelami właśnie między Limone a Tremosine. To najbardziej ekscytujący odcinek drogi krajowej 45 bis Gardesana Ovest, gdzie boki wozu niemal szorują o wystające głazy.
Powstał na początku lat 30. XX w. przy wsparciu Gabriela d’Annunzia, pragnącego skomunikować ze światem odcięte od niego dotąd miejscowości w górach, takie jak Limone. Rezydencja-mauzoleum wybitnego włoskiego poety, określanego niekiedy jako „Jan Chrzciciel włoskiego faszyzmu”, z którego pism Mussolini zaczerpnął ideę wskrzeszenia rzymskiego imperium, znajduje się w Gardone.
Desenzano del Garda
Mijam je, kończąc objazd w Desenzano del Garda z pokrytą złotym piaseczkiem plażą, 3-kilometrową promenadą w centrum kolorowego miasteczka z dominującym nad nim zamkiem i największym portem nad Gardą. Są tu też ruiny antycznej willi z zachowanymi posadzkami pokrytymi mozaikami.
Spoglądam w niebo i przypomina mi się mój dziadek, Józef Szelchaus vel Gustaw Lawina. Był włoskim korespondentem IKC, przedwojennego, wysokonakładowego dziennika informacyjno-politycznego. Ww sierpniu 1932 r. relacjonował lądowanie balonu stratosferycznego z jego wynalazcą, Szwajcarem Augustem Piccardem, na pokładzie. Miało to miejsce w okolicach Desenzano. – Wszystko dobrze, jesteśmy zmęczeni i pragniemy iść spać – miał powiedzieć już na ziemi Piccard.
Ja spać pójdę dopiero za kilka godzin. Najpierw czeka mnie dwugodzinny lot do domu z Milano-Bergamo. Arrivederci, czyli „do zobaczenia”!
Jezioro Garda – informacje praktyczne
Dojazd
- Bezpośrednio samolotem z Polski na lotniska Mediolan-Malpensa lub do Mediolanu-Bergamo (Orio al Serio). Dalej autobusem GoOpti.
- FlixBusem lub pociągiem do Perschiera del Garda lub Desenzano del Garda albo dalej, tylko autobusem do Gardy.
Jedzenie
- Tortellini di Valeggio – mięsne pierożki zwane też węzłem miłości ze względu na kształt. Do skosztowania podczas czerwcowego Święta Węzła Miłości – Festa del Nodo d’Amore w Valeggio sul Mincio, 10 km od Gardy.
- La carbonèra – dawne danie węglarzy z polenty doprawionej oliwą znad Gardy DOC i serem z Monte Baldo. Popularne w Malcesine i innych miejscowościach wschodniego wybrzeża.
- Carne salada – rodzaj carpaccio z marynowanego wołowego mięsa doprawionego oliwą (Trentino).
- Cassata gardesana – mrożony deser na bazie ricotty z owocami kandyzowanymi, miodem i kilkoma kroplami oliwy znad Gardy DOC.
Źródło: archiwum NG.