Gdańsk według Mateusza Kusznierewicza
Żywiołem tego miasta jest morze. Tak samo jak moim. Dlatego czuję się tu jak ryba w wodzie.
Chcecie zwiedzić Gdańsk? Zapraszam was na jacht. Miasto wygląda magicznie od strony wody. Sami zobaczycie, że wygląda zupełnie inaczej niż z lądu. Proponuję spotkać się pod fontanną Neptuna na Długim Targu. To chyba najbardziej rozpoznawalny znak Gdańska, więc nikt się nie zgubi. Stąd mamy dosłownie parę kroków do gdańskiej mariny. O nawigację i bezpieczeństwo proszę się nie martwić. Sternikiem będę ja, a zarówno na tym mieście, jak i na żeglarstwie znam się nie najgorzej. No to wypływamy!
Lewą burtą mijamy Starego Żurawia. To najstarszy zachowany dźwig portowy w Europie, wybudowany w latach 1442–1444. Urządzenie mogło podnieść nawet 5 ton. Sporo, zwłaszcza że jego siłą napędową byli ludzie. Dziś mieści się w nim wystawa dotycząca życia portowego miasta w czasach największego prosperity, czyli od XVI do XVIII w. Zawsze gdy tam jestem, trudno mi uwierzyć, jak bardzo przez ostatnie 300 lat zmieniło się żeglarstwo.
Po prawej stronie, na wyspie Ołowianka, wyłania się przed nami imponujący budynek Filharmonii Bałtyckiej. Mieści się w murach byłej elektrociepłowni. Gdy tylko mam wolny wieczór, sprawdzam repertuar tego miejsca. Choć fenomenalna akustyka sprawia, że właściwie mógłbym iść w ciemno. Tam po prostu każda muzyka brzmi dobrze!
Płyniemy chwilę w kierunku Kanału Kaszubskiego, żeby za chwilę znaleźć się na terenie Stoczni Gdańskiej. W ciągu roku zwiedzać tu można jedynie salę BHP, ale latem zazwyczaj (mam nadzieję, że i w tym roku) jeździ zabytkowy autobus. To tak zwana Subiektywna Linia Autobusowa, oryginalny pomysł na pokazanie tego miejsca oczami osób, które w niej pracowały. Przewodnikami są m.in. świadkowie podpisywania porozumień sierpniowych w 1980 r.
Obieramy kurs na Westerplatte. Po drodze mijamy PGE Arenę. Media okrzyknęły ją najpiękniejszym stadionem Europy. Całkowicie się z tym zgadzam. Wierzę, że właśnie tu odbędą się najciekawsze mecze Euro. Teraz proszę o spokój na pokładzie, bo wpływamy na tzw. Martwą Wisłę. Mijamy Twierdzę Wisłoujście i jedno z najbardziej magicznych miejsc Gdańska, czyli latarnię morską. Bezdyskusyjny bałtycki unikat – służyła ona bowiem także za wieżę pilotów i mieściła na swym szczycie tzw. kulę czasu. Jej podniesienie i spadek w każde południe pozwalał żeglarzom na dokładne nastawianie chronometrów. Jeżeli macie zegarki, to i wam się przyda. Codziennie o godzinie 12, 14, 16 i 18 pokazuje czas. Dopuszczalny błąd? 1 sekunda na 200 tys. lat!
Na koniec zabieram was na moje ulubione plaże. Jedna leży na Wyspie Sobieszewskiej, a druga w dzielnicy Jelitkowo. To właśnie z jej powodu (i pięknego parku Reagana) zdecydowałem się tutaj zamieszkać.
Fakt, zrobiło się późno. Czas zejść na ląd i coś zjeść. Nie zastanawiam się i jak zawsze w takiej sytuacji obieram kurs na ul. Szeroką 121/122, gdzie znajduje się moja ulubiona restauracja Tekstylia. Oprócz tego, że wszystko mi tu smakuje, dobrze czuję się w tym wnętrzu, które idealnie łączy nowoczesny styl z historycznym klimatem budynku. Na dodatek blisko stąd do sklepów z bursztynem. Wspominam o nich, jeżeli chcielibyście przywieźć sobie stąd jakąś pamiątkę. Naprawdę warto, bo od kilku lat tę starodawną i niemodną biżuterię zastąpiła jej modernistyczna i dizajnerska wersja. Najwytrwalsi sami mogą poszukać tej skamieniałej żywicy na plaży. A co tam, i ja z wami pójdę. Bo jednak w Gdańsku najbardziej lubię morze. I to, że mogę zawsze dojść do niego spacerkiem.