Gdzie diabły harcują
Na wapiennych ostańcach Jury tkwią ruiny dawnych warowni.
Skojarzenie z orlimi gniazdami wydaje się oczywiste. Jest ich tu kilkadziesiąt i tworzą osobliwą linię obronną. Związane są z nimi liczne legendy, podania i opowieści o tajemniczych zjawach, groźnych rozbójnikach, błąkających się rycerzach, damach w bieli. Ale przede wszystkim z tym, co potrafi czasem rozbudzić niezdrową gorączkę: nieprzebranych skarbach ukrytych w lochach i jaskiniach. Przekazywane przez wieki z ust do ust, ulegały ciągłym modyfikacjom – przeinaczane, dopełniane i urozmaicane nowymi wątkami.
Wszystko zaczęło się za czasów króla Kazimierza Wielkiego, który dążył do ufortyfikowania granic państwa polskiego i zabezpieczenia ich mocnymi, warownymi zamkami. Jednym z takich właśnie pasów obronnych były warownie szlaku Orlich Gniazd. Na południe od Częstochowy stoi zamek Olsztyn. W XII w. na jego szczycie wzniesiono kamienną wieżę na planie koła. Zachowała się ona do dnia dzisiejszego i stercząc wśród ruin, widoczna jest z daleka. Dwa wieki później Kazimierz Wielki rozbudował zamek, tworząc największe „orle gniazdo” w linii warowni broniących granic Polski od strony Śląska, który znajdował się wówczas pod protektoratem Czech. Była to forteca otoczona murem grubości dwóch metrów. Jej budowniczowie wykorzystali obronne walory wzgórza, a także okolicznych skał i grot. Dzięki temu na terenie całego obiektu powstał rozległy labirynt, z wykutymi w skale przejściami, korytarzami i wykuszami. Jak głosi legenda, w lochach tych zgubiła się młodziutka żona starosty Albrechta i do dziś ukazuje się jako dama w bieli tym, którzy zabawią w ruinach dłużej, niż należy. Nie jest ona jedyną zjawą krążącą w tym miejscu. Podobno na koronie muru pojawia się duch starosty Maćka Borkowica. Stanął on na czele wielkopolskiej konfederacji sprzeciwiającej się królowi i został skazany na śmierć głodową. Wyrok wykonano, zamurowując nieszczęśnika w lochu.
Od czasu do czasu można też usłyszeć płacz dziecka i jego niańki. To ponoć zawodzi syn Kacpra Karlińskiego, dowódcy załogi broniącej zamku w XVI w. przed wojskami arcyksięcia Maksymiliana. Austriacy, chcąc wymusić poddanie warowni, porwali z dworu w Karlinie dziecko i zagrozili jego śmiercią. Karliński nie ugiął się pod tak straszną groźbą. Oblegający odstąpili, zabijając wcześniej dziecię.
Podążając dalej w stronę Krakowa, musimy przejść przez Sokole Góry, a raczej wzgórza porośnięte lasem, w którym co krok wyrastają malownicze grupy skalne kryjące wejścia do jaskiń. Jak twierdzą miejscowi, wśród tych skałek grasują watahy diabełków, które z reguły są spokojne i niegroźne. Jednak raz w roku przychodzi dzień, gdy w Górach Sokolich szaleje wicher. Człowiek, który przez nieuwagę wtedy tu trafi, może zniknąć na zawsze.
Kolejne „orle gniazdo” to zamek Ostrężnik, wzniesiony w XIV w. na wapiennej skale, u podnóża której znajdują się wejścia do poziomej jaskini, składającej się z kilku komór i korytarzy. Pozostałe po zamku ruiny oraz resztki wałów można łatwo przeoczyć – tak zlały się z najbliższym otoczeniem, że bardziej przypominają dzieło przyrody niż rąk ludzkich. Jak głosi legenda, w zamku ostrężnickim funkcjonowało więzienie dla rebeliantów, którzy odważyli się wystąpić przeciwko królowi. Opuszczoną z nieznanych powodów twierdzę w XV w. zajęli rozbójnicy, którzy napadali na kupców i zdobyte skarby gromadzili w podziemiach. Pewnego razu, podczas kłótni o łupy, pozabijali się nawzajem. A skarby? Do dziś pozostają ukryte gdzieś w głębi skał, strzeżone pewnie przez sprytnego diabła. Jedną z największych atrakcji Jury są ruiny bliźniaczych zamków w Mirowie i Bobolicach. Odcinek Szlaku Orlich Gniazd między nimi biegnie grzbietem wzniesienia, z którego roztaczają się wspaniałe widoki m.in. na Mirowskie Sały. Z zamkami związana jest jedna z najtragiczniejszych legend Jury. To opowieść o dwóch braciach, podobnych do siebie jak dwie krople wody, Mirze i Bobolu. Gdy ten ostatni przywiózł z wyprawy wojennej na Ruś piękną brankę, skończyła się braterska miłość. Mir zakochał się w dziewczynie z wzajemnością i to właśnie uczucie doprowadziło do tragedii. Znane są dwa zakończenia. Według jednych Bobol wrzucił swoją brankę do lochu, do którego zakradł się Mir i para kochanków została przyłapana na gorącym uczynku. W napadzie złości Bobol zabił brata, a sam padł rażony gromem. Na domiar złego lochy zawaliły się, grzebiąc dziewczynę. Druga wersja opowiada o tym, jak Bobol, który przyłapał kochanków podczas schadzki, zranił jedynie Mira, a gdy ten uciekł do swojego zamku, zrozpaczona dziewczyna rzuciła się w przepaść z wieży. Tyle jeśli chodzi o legendę. Jeśli zaś mowa o faktach, to ruiny obu bliźniaczych zamków, oddalonych od siebie zaledwie o kilometr, należą do najlepiej zachowanych wśród wszystkich twierdz Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Strzelista sylwetka Mirowa z okrągłą wieżą należy do najbardziej „drapieżnych” ruin na tym terenie. Bobolice z kolei to malownicza, poszarpana ruina, która oglądana od północnego wschodu piętrzy się na szczycie stromego wzniesienia niczym przedłużenie ku niebu jurajskiego wapienia. Według podań zamki łączyło podziemne przejście, którego jednak do dziś nikt nie zdołał odnaleźć. Po śmierci Kazimierza Wielkiego jego następca, Ludwik Węgierski, oddał zamek swemu poplecznikowi Władysławowi Opolczykowi. Ale że ten zajął się rabowaniem przejeżdżających opodal kupców, został usunięty przez Jagiełłę, twierdzę zaś przywrócono Koronie. Tak jak większość zamków na tym szlaku, padł on ofiarą Szwedów w czasie Potopu, a w XVIII i XIX w. zniszczeń dokonały tu hordy poszukiwaczy skarbów.
Podziwiając ostańce tworzące przedziwne baszty, wąwozy, labirynty i inne fantazyjne kształty na Szlaku Orlich Gniazd, nie możemy pominąć Skał Podlesickich. Na jednej z nich wznoszą się resztki ścian uczepione skał. To zamek Bąkowiec w Morsku. Budowla powstała za czasów Władysława Łokietka i przez pewien czas znajdowała się pod rządami złego pana, który miał ponoć piękną córkę. Z natury chciwy, pragnął dla swej jedynaczki bogatego męża. Ta na przekór ojcu zakochała się jednak w młodzianie ubogim, na dodatek niższego stanu. Okrutny ojciec skazał ją za to na śmierć głodową, wtrącając do lochu. Zrozpaczony chłopak zaszył się pośród skał Okiennika Wielkiego i nękał mieszkańców zamku, napadając na wszystkich, którzy do niego zmierzali lub go opuszczali. Gdy pan na Bąkowcu wyruszył przeciw niemu, rozpętała się wielka burza, która uszkodziła zamek i uśmierciła jego właściciela. Od tego momentu duch złego rycerza błąka się w ruinach jako czarna zjawa.
Wszystkie legendy związane z zamkiem Bąkowiec łączą go z ostańcem Okiennik Wielki, w który wkomponowana była średniowieczna twierdza. Jeszcze w XIX w. znajdowały się tu ślady obwarowań, a w pobliżu szczytu skały siedmiometrowy tunel, w którym mogło się zmieścić kilkunastu ludzi. Wszystko to potwierdza powszechne przekonanie, że zamek był siedzibą rozbójników – zwłaszcza że w jaskini odnaleziono sztabkę złota. Według jednej z legend pod Okiennikiem mieszkała wataha zbójców, którzy zginęli rażeni piorunem, w momencie gdy zamordowali pielgrzyma, szukającego noclegu. Jeszcze inne podanie mówi o tym, że rozbójnicy zajmowali oba zamki i tak grabili kupców, że w końcu interweniowało wojsko królewskie. Prawdziwa jest natomiast opowieść o „Janosiku” mieszkającym u podnóża skały na początku XIX w. Nazywał się Malarski, nigdy nikogo nie zabił, a co zabrał bogatym, oddawał biedakom.
Ukoronowaniem Szlaku Orlich Gniazd jest zamek Ogrodzieniec, który jednak nie stoi w mieście o tej samej nazwie, a kilka kilometrów na wschód od niego, w osadzie Podzamcze. Są to jedne z najpiękniejszych ruin średniowiecznych zamków w Polsce. W ich posępnych, postrzępionych ścianach i basztach jest coś z teatralnej dekoracji, a zarazem wielkiego dramatu. Drewniany zamek zwany „Wilczą Szczęką” zbudowano około XII–XIII w. Po spaleniu go przez Tatarów powstał już gotycki zamek z kamienia wzniesiony przez ród Władków herbu Sulima. Władali oni nim aż do drugiej połowy XV w., a o ich warowni wspominały nawet kroniki krzyżackie. W XVI w. następny właściciel, Sewery Boner, bratanek słynnego bankiera królewskiego Jana, przebudował obiekt na renesansową siedzibę obronną. Rezydencja musiała być wspaniała, gdyż w tym samym czasie jej właściciel z rozkazu królewskiego zajął się przebudową zamku wawelskiego i dzięki świetnym artystom i architektom włoskim stworzył z niego najwspanialszą renesansową budowlę na północ od Alp. Z zapisów kronikarzy wiemy, że zamek w Ogrodzieńcu składał się z trzech skrzydeł zgrupowanych dokoła dziedzińca z krużgankami. Poprzez podzamcze otoczone murem prowadziła do niego droga przez zwodzony most. Potop szwedzki położył kres świetności warowni. Z rąk Szwedów odbił go Stanisław Warszycki, jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w XVII-wiecznej Polsce.
O tym bogatym magnacie mówiono, że z Krakowa do Warszawy może podróżować, nie opuszczając swoich ziem. Słynął z osobliwego poczucia humoru, np. pewnego razu przewrócił razem z furmanką księdza, który nie chciał ustąpić mu z drogi. Wprawdzie musiał potem, w ramach zadośćuczynienia, zbudować trzy kościoły, ale zabawa była przednia. Gdy pokłócił się z żoną, zagroził jej publiczną chłostą i zapewne kara zostałaby wykonana, gdyby pod zamek nie nadciągnęli bracia nieszczęsnej małżonki z wojskiem. Słynął też z silnie rozwiniętej żądzy pieniądza i to tłumaczy fakt, dlaczego po murach Ogrodzieńca biega mara wielkiego czarnego psa – strzeże ukrytych skarbów kasztelana. Okoliczni mieszkańcy wiedzą też, że o północy żaden koń nie da się wprowadzić na zamkowy dziedziniec. Dlaczego? Dokładnie nie wiadomo, ale może dzieje się tak za sprawą białej damy, która zjawia się na szczycie baszty skazańców. Czy jest to duch pięknej Witysławy, która za czasów Bolesława Krzywoustego przebywała na zamku zniewolona przez sędziwego Skarbimira? Błąkała się ona u stóp Wieży Skazańców, wiedząc że w lochach przebywa jej narzeczony, Piotr Szczerbic, wtrącony tam przez zazdrosnego starucha.
Kilka kilometrów od centrum Podzamcza znajduje się zamek ryczowski – jedna z charakterystycznych dla Jury strażnic obronnych, które budowane były później niż większość tzw. dużych zamków. Ich rolą było prawdopodobnie uszczelnianie obrony pogranicza. Warownie te były niewielkie, usytuowane na niedostępnych skałach – ta w Ryczowie została wzniesiona na ostańcu 16-metrowej wysokości i można było do niej wejść tylko po wciąganej drabinie. Jak podają ludowe przekazy, jest ona pozostałością po zamku Bonera, pana w Ogrodzieńcu. Miejscowy diabeł zazdrościł mu bogactwa i robił wszystko, by przedsięwzięcie utrudniać. To, co zostało wybudowane w dzień, diabeł w nocy niszczył. W końcu zniechęcony Boner zrezygnował i na skale pozostało jego niedokończone dzieło.
Smoleń otaczają lasy najeżone skalnymi ostańcami. W XIV w. rycerski ród Toporczyków wzniósł tu swoją siedzibę – na planie nieregularnego wieloboku. Gdy kolejny właściciel, Wojciech Padniewski, zbudował pałac w Pilicy i tam przeniósł rodową siedzibę, zamek został opuszczony, aż wreszcie spalili go Szwedzi, którzy zdawali sobie sprawę z jego strategicznych walorów. Ruina otoczona jest wysokimi murami, zachował się też gotycki profil bramy wjazdowej. Moją uwagę przykuła jednak studnia, która w czasach świetności miała aż 200 m głębokości. Podobno wykopali ją jeńcy tatarscy. Podobno też, gdybyśmy znaleźli się w tym miejscu w Wigilię i noc świętojańską, usłyszelibyśmy bicie tajemniczego zegara w pobliskiej Jaskini Zegarowej. W pobliżu „Srebrnego Miasta”, czyli Olkusza, którego srebro służyło do bicia monet już za czasów Chrobrego, znajdują się dwie interesujące pozostałości średniowiecznych budowli. Jedna to malowniczo ulokowane ruiny zamku Rabsztyn. Gdy podchodzę do nich od strony wsi, napotykam kamienny mur otaczający ruiny folwarku i wąską ścieżką dochodzę do bramy zamku dolnego, czyli jego renesansowej części. Z gotyckiego zamku górnego pozostało już tylko parę murków, ale z tego miejsca panorama okolicy jest zachwycająca. Podziwiam pobliskie skaliste wzniesienie – Januszkową Górę, którą łączy z zamkiem podziemne przejście, wykorzystywane niegdyś do schadzek. Oglądam też miejsce po obronnej baszcie, którą poszukiwacze skarbów wysadzili w powietrze jeszcze w XIX w. Warownia zasłynęła w XVI w., gdy jej załoga, wspomagana przez gwarków olkuskich odparła wojska arcyksięcia Maksymiliana Austriackiego, kandydata do tronu polskiego.
Między Olkuszem a Pilicą, na skraju Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd, wznoszą się ruiny zamku-kościoła Bydlin. Pierwotna warownia, w postaci wieży obronnej, wzniesiona została w XIV w. na wzgórzu stromym i otoczonym wówczas rozlewiskami. Pełniła swą funkcję przez 200 lat, a na początku jej właścicielem był jeden z nieślubnych synów Kazimierza Wielkiego. Gdy znalazła się w posiadaniu Bonerów, dokonali oni przebudowy obiektu na... kościół katolicki. Następny właściciel, zagorzały arianin Jan Firlej, utworzył tu zbór ariański, ale po jego śmierci syn Mikołaj ponownie zamienił świątynię na katolicką. Kościół zniszczony przez Szwedów w 1655 r. został opuszczony w XVIII w. Szlak Orlich Gniazd biegnie wzdłuż Doliny Prądnika i Sąspówki, które tworzą Ojcowski Park Narodowy. Podobnie jak w Jurze, tak i tu bogactwo form skalnych dawało możliwości budowy zamków i wykorzystanie dla celów strategicznych naturalnej niedostępności terenu. W najlepszym stanie zachował się do dziś zamek w Pieskowej Skale. Ta perła polskiego renesansu powstała jako strażnica. Gdy spojrzymy na nią od strony Doliny Prądnika, uświadamiamy sobie, że zbudowana na kilkunastometrowej skale warownia przy średniowiecznych metodach wojennych była nie do zdobycia. Już sam skalisty cypel nad Doliną Prądnika był naturalną strażnicą. Stał na nim wczesnośredniowieczny gród, który Kazimierz Wielki przebudował, fundując tu pierwszy murowany zamek w stylu gotyckim. W 1377 r. król Ludwik Węgierski podarował go Piotrowi Szafrańcowi jako zadośćuczynienie za ucho, stracone przez tego ostatniego w potyczce z żołnierzami węgierskimi z otoczenia monarchy. Po bitwie pod Grunwaldem, w której zasłużył się kolejny Piotr Szafraniec, król Władysław Jagiełło przekazał temu rodowi Pieskową Skałę na własność. Pozostawała w ich rękach ponad 200 lat. Ci możni panowie, pełniący ważne funkcje urzędowe, zajmowali się... rozbojami, napadając na kupców wędrujących szlakiem handlowym Kraków–Śląsk. Legenda głosi, że niektórych z nich zapraszali na zamek, częstowali jadłem i napitkiem z nasennymi specyfikami, a następnie gromadzili w specjalnej komnacie z zapadnią w podłodze, pod którą była przepaść. I tak pozbywali się ich – łatwo i bezkrwawo. Piotr Szafraniec łupił kupców na potęgę i jak chce legenda, co noc przerzucał z zamku rzemienny most na górę Bukowiec i tam przetaczał baryłki ze złotem. Podobno skarby wciąż tkwią w skałach. Pilnuje ich przerażający upiór – bezgłowy duch Krzysztofa Szafrańca, który z rozkazu królewskiego został ścięty. Taka kara spotkała go za uprawianie czarnej magii i alchemii.
Pieskowej Skały strzeże Maczuga Herkulesa – około 20-metrowej wysokości ostaniec przeczący prawom grawitacji. Wszystko jednak wyjaśnia legenda: skałę cieńszym końcem ku dołowi miał postawić diabeł, spełniając w ten sposób rozkaz Twardowskiego, paktującego z nim o swą duszę.
Malownicze ruiny z fragmentami murów obronnych, mostu zwodzonego, baszty i bramy wjazdowej pozostały po zamku w Ojcowie. W okresie walk Władysława Łokietka z królem czeskim Wacławem Ojców był punktem oparcia dla polskiego władcy. Łokietek ukrywał się w Dolinie Prądnika i pewnie dlatego jego syn, Kazimierz Wielki, nadał taką nazwę wybudowanemu później przez siebie zamkowi, stanowiącemu element systemu fortyfikacji wzdłuż drogi handlowej na północ. Zamek pełnił funkcję „orlego gniazda” do 1655 r., kiedy to spalili go Szwedzi.
Tak dotarliśmy do końca szlaku. I tylko szkoda, że do naszych czasów warownie nie dotrwały w lepszym stanie.
No to w drogę - Szlak Orlich Gniazd
- Miejski Ośrodek Promocji, Częstochowa, al. Najświętszej Marii Panny 65, tel. 034 3682250. Czynny pn.-pt. 9.00–17.00, sob. 10.00–14.00.
- Małopolskie Centrum Informacji Turystycznej, Kraków, Rynek Główny 1/3 (Sukiennice), tel. 012 4283600, www.mcit.pl, pn.–pt. 9.00–20.00, sob. 9.00–15.00
- Biuro Obsługi Ruchu Turystycznego PTTK, Ojców, tel. 012 3892010.
- Olsztyn 1 zł bilet normalny, 0,50 zł – ulgowy
- Ogrodzieniec odpowiednio 5 zł/4 zł
- Pieskowa Skała – 5 zł/3 zł, Ojców 1,50 zł/1 zł.
- Schronisko młodzieżowe (sezonowe) Biskupice k. Olsztyna, tel. 034 3285021
- Hotel Kmicic, Złoty Potok, ul. Majora Wrzoska 35, tel. 034 3278245; (pokój 1-os. 120 zł, 2-os. 160 zł
- Hotel Ostaniec przy drodze do Żarek, www.ostaniec.com.pl (pokój 2-os. 150–230 zł
- Hotel Boner, ul. Wojska Polskiego 21, Podzamcze, tel. 032 6732145 (pokój 2-os. 70 zł, 3-os. 100 zł).