Reklama

Dziecko jest moje, kawalkada miejscowa, odbywająca się z okazji Wielkanocnego Poniedziałku. Przez niskie chmury przebijają pojedyncze promienie słońca. Procesja powoli wędruje z Pietrowic Wielkich, zostawiając za sobą domy i gapiów. Nielicznych, bo kto tylko mógł, podjechał wcześniej do otoczonego polami kościoła, gdzie za chwilę zacznie się nabożeństwo. Na czele kawalkady dwóch mężczyzn wiezie krzyż ze stułą i figurą Chrystusa Zmartwychwstałego. Za nimi podąża ksiądz w bogato haftowanym płaszczu okrywającym boki konia. Kolejni jeźdźcy utrzymują szyk, w eleganckich bryczkach jadą duchowni. Drewniany kościółek św. Krzyża powoli wypełnia się tłumem: gdy pierwsi jeźdźcy zeskakują z siodeł, ostatni dopiero opuszczają wioskę. Wreszcie wszyscy gromadzą się na wspólnej modlitwie, prosząc o urodzaj i dobre plony. Na łące nie mniejszy tłum dogląda koni. Pięknie przystrojone, z misternie wplecionymi wstążkami w grzywy, podskubują trawę, czekając na dalszy przebieg uroczystości. Wiele z nich przyjechało z okolicznych stadnin, a nawet z Czech lub Niemiec, bo w samych Pietrowicach koni jest dziś raptem kilka.
Tradycja konnych procesji na Opolszczyźnie jest tak dawna, że nikt dokładnie nie zna jej początku. Najstarszy dokument opisujący ten zwyczaj pochodzi z 1711 r., jednak już wtedy kronikarz odnotowywał, iż odbywają się one „od niepamiętnych czasów”. Prawdopodobnie obrzęd dotarł na tereny Śląska w średniowieczu wraz z bawarskimi osadnikami (stąd lokalna nazwa Osterreiten) i wywodzi się z Moraw. A dlaczego konno? Przypuszcza się, że wpływ na taką formę obchodów miał kult św. Jerzego (jak wiadomo, dzielnie walczącego ze smokiem), w ikonografii zawsze przedstawianego właśnie na wierzchowcu. Niegdyś w dniu jego święta gospodarze jechali do księdza, by pobłogosławił zwierzęta przed pracami polowymi, a ponieważ wypadało to w czasie bliskim Wielkanocy, z czasem przeniesiono ten obyczaj na Poniedziałek Wielkanocny. Dlatego tutejszy proboszcz nie ma wyjścia: musi jeździć konno, by wyruszyć wspólnie z parafianami!
Najważniejszy etap procesji to blisko godzinny objazd pól i ich święcenie. Starsi jeźdźcy, mijając przydrożne krzyże, z szacunkiem unoszą toczki i kapelusze. Młodsi w tym czasie robią zdjęcia komórkami. Cały objazd odbywa się dostojnie, tylko od czasu do czasu jakiś koń wyrwie się galopem, płosząc sarny lub zające. Szybko jednak jest przez jeźdźca przywołany do porządku, bo galop zarezerwowany jest na koniec objazdu. Gdy widać pierwsze zabudowania, rozpoczyna się szaleńczy wyścig. Niegdyś wszystkie konie ruszały naraz, dziś wypuszczane są parami, by uniknąć wypadku. Gdy wszyscy dotrą do wioski, zacznie się festyn i wspólna zabawa. Chrystus zmartwychwstał, wiosna nastaje, życie powraca. Radujmy się!
NO TO W DROGĘ:
Konna procesja
GDZIE
■ Głównie na Opolszczyźnie. Np. w Pietrowicach Wielkich (www.pietrowicewielkie.pl), a także w Raciborzu, Biskupicach, Sternalicach i Ostropie. W Bieńkowcach i Sudole obie procesje spotykają się przy tzw. Urbanku (na granicy obu miejscowości), po czym kończą się wspólnymi wyścigami.
KIEDY
■ Poniedziałek Wielkanocny, w tym roku 1 kwietnia. Większość procesji zaczyna się około godz. 13, przed przyjazdem warto się jednak upewnić.

WARTO WIEDZIEĆ
■ Można zapytać o możliwość aktywnego dołączenia do procesji – trzeba jednak mieć swego konia. Jeśli jesteś obserwatorem, spytaj o dokładną trasę, by stanąć w odpowiednim miejscu. Zwykle bowiem na koniec odbywa się widowiskowy galop.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama