Kraina, która kręci
Dzika, naturalna czy zaskakująca i zakręcona? Jadę na Suwalszczyznę sprawdzić, jaka jest naprawdę.

Już od piątej osoby słyszę, że powinnam pojechać do rodziny Szwajcarów, która produkuje na Suwalszczyźnie pyszne ekologiczne sery. Nie znam do nich dokładnego adresu ani telefonu. Wiem tylko, że trzeba się kierować na wieś Bachanowo i wypatrywać tabliczki z napisem „sery”. No to jadę! Claudię i Thomasa szczęśliwie zastaję w domu, bo, jak to w tym roku, znowu pada, nie mogą więc pracować w polu i ogrodzie. Od razu zapraszają mnie do siebie i opowiadają (płynnie po pol-ku), jak trafili w te strony. Spotkali się jeszcze na studiach w Zurychu. Szybko jednak zrozumieli, że nie chcą żyć w mieście, wśród spalin i pędu. Opuścili je i zamieszkali w indiańskim namiocie tipi. Władzom nie podobał się jednak ich pomysł, więc zmuszeni byli przeprowadzić się ze swoim dobytkiem do Francji. Cały czas myśleli o stworzeniu eksperymentalnej wioski ekologicznej na północnym wschodzie Polski, gdzie jak słyszeli, wciąż jest dziko i naturalnie. W 1993 r. ich marzenia częściowo się spełniły. Choć do udziału w swoim projekcie nie znaleźli innych chętnych, kupili dom pod Bachanowem i zaczęli prowadzić ekologiczne gospodarstwo (co w tamtych czasach było ekstrawagancją na całą okolicę). Dziś śmieją się z trudów, z jakimi na początku, zwłaszcza zimą, się zmagali.– Przez te lata musieliśmy się nauczyć trochę kombinować. Jak Polacy– przyznaje Thomas. Mieszkają tu wraz z dziewięciorgiem dzieci i zajmują się produkcją tradycyjnych serów. Próbuję wszystkich rodzajów i sama nie mogę się zdecydować, który jest najlepszy: mozzarella, podpuszczkowy czy żółty dojrzewający. Smakują wyśmienicie, nie tylko z powodu tajemnej receptury, ale też jakości składników. Między innymi świeżego mleka od ich własnych krów i kóz pasących się na nieskażonych nawozami czy zanieczyszczeniem polach. Ku mojemu zdziwieniu nie są wegetaria-nami.– Ja nie lubię ekstremizmów. My naprawdę jesteśmy zupełnie normalni!– mówi z uśmiechem Claudia. Na pożegnanie pytam, czy nie tęsknią za uporządkowaną Szwajcarią. Zgodnie (wraz z dzieciakami, które w Szwajcarii były u dziadków) odpowiadają, że nie.– Tam wszystko jest zaprojektowane i przebudowane. Koszmar. Wszędzie drogi i tunele. Nie ma miejsca na dziką naturę i spontaniczność, a my właśnie tego szukaliśmy– podkreślają. Zastanawiam się, czy i ja właśnie to znajdę na Suwalszczyźnie.
Polska Amazonia
Kłody, szuwary, wąskie przesmyki i strugi deszczu. Tak wygląda spływ kajakowy po rzece Szeszupie, który polecił mi Marek Giersz, znawca okolicy i właściciel gospodarstwa agroturystycznego Gościniec Drumlin. Co chwila utykam na zakrętach. No cóż, muszę przyznać, że od kilku lat nie miałam wiosła w dłoni. Najgorsze są kłody i korzenie, na które wpływam z uporem maniaka. Na szczęście nie muszę się stresować, że komuś tarasuję drogę, bo jestem tu zupełnie sama. Nie licząc, oczywiście, mnóstwa komarów i meszek. Czuję się prawie jak w Puszczy Amazońskiej. Tylko dlaczego temperatura, zamiast tropikalnych trzydziestu paru stopni, wynosi dziesięć? Ratunek na zmarznięte kości znajduję wieczorem. To sauna! Na Suwalszczyźnie bowiem przy prawie każdej chałupie znaleźć można ruską banię zwaną przez miejscowych bajnią. Zwyczaj kąpieli w łaźni przywędrował w te okolice z Rosji wraz ze staroobrzędowcami (odłamem prawosławia). Ta, w której ja siedzę, pachnie lipowym drewnem. Chociaż nie muszę się biczować wierzbowymi witkami (jak mają to w zwyczaju Rosjanie), dostaję filcową czapę, by ciepło nie uciekało mi przez głowę. W momencie gdy właśnie zaczyna mi się gotować mózg, wylatuję jak strzała i wskakuję do rzeki. Na kajakach taka kąpiel nie wydawała mi się przyjemna, a tu taka niespodzianka!
Punskas, a nie Puńsk
Kolejny– po rosyjskiej saunie– zastrzyk wielokulturowości dostaję, przechadzając się ulicami Puńska. Słyszę ludzi rozmawiających wyłącznie w jakimś obcym języku, a na szyldach widzę niezrozumiałe napisy. W tej miejscowości aż 80 proc. mieszkańców to Litwini. Większość mszy odprawianych jest w ich języku, po litewsku obradują nawet radni. Zaczyna mnie nurtować, jak to jest żyć na takim pograniczu. Jadę więc do Międzynarodowego Centrum Pogranicza, które znajduje się tam, gdzie nawet GPS nie działa, czyli na terenie krasnogrudzkiego dworu należącego do rodziny Czesława Miłosza. Poeta spędził tu wiele młodzieńczych chwil, m.in. przeżył rozterki miłosne, próbował też targnąć się na swoje życie z powodu złamanego serca. Miejsce to na pierwszy rzut oka sielanka, po chwili wywołuje jednak szok. Odnowiony dwór ma ganek pomalowany na krwistoczerwony kolor, a wystawa Szukanie ojczyzny. Świadectwa i proroctwa Czesława Miłosza zaskakuje nowoczesnością i minimalizmem. Próżno na niej szukać rękopisów autora czy gablot z pamiątkami. Dyrektor centrum tłumaczy, że właśnie o złamanie konwenansów i odejście od tradycyjnego muzeum im chodziło.
Zmowa milczenia
Powoli się uczę, że na Suwalszczyźnie nic nie jest do końca normalne i typowe. Dworek zamienia się w miejsce nowoczesnych instalacji, a klasztor w... hotel, o czym dowiaduję się w trakcie wizyty w pokamedulskim kompleksie na wyspie Wigry. Proboszcz od razu mi oznajmia, że mam szczęście. Jeszcze w XVIII w. w ogóle bym tu nie weszła, bo kobiety nie mogły przebywać na terenie klasztoru. Dopiero władze pruskie odebrały obiekt zakonowi, organizując w nim zwykłą parafię. Szczerze mówiąc, nie żałuję, bo ja, gaduła, zanudziłabym się z tutejszymi mnichami na śmierć. Kameduli żyli bowiem w skrajnej ascezie, składali śluby milczenia. Jedyne co mogli z siebie wydusić, to pozdrowienie memento mori („pamiętaj o śmierci”). Dziś na terenie byłego klasztoru można wynająć jeden z 17 eremów (pustelniczych domków) z ogródkiem lub posilić się w bardzo dobrej restauracji. Co też czynię. Ze smakiem połykam dwie wielkie ziemniaczane kluchy i uświadamiam sobie, że dawni gospodarze, zobowiązani regułą zakonną do postów, takich kartaczy nie widzieli.
Jedyne, czym tak naprawdę mogli się cieszyć (a raczej swoje oczy), to przepiękne jezioro Wigry. Choć nawet i to nie w pełni. Jest ono bowiem na tyle kręte, że z żadnego miejsca nie widać go w całości. Legenda mówi, że kiedy wielki książę litewski Witold przybył na dzisiejszą Suwalszczyznę, zapytał czterech brodatych mężczyzn, kim są. Ci odpowiedzieli vyrai, co w języku Jaćwingów miało znaczyć „mężczyźni”. Przewodnik po Wigierskim Parku Narodowym Adam Januszewicz przekonuje jednak, że nazwa wywodzi się raczej od litewskiego słowa vingrus, czyli zakręcony, co by miało zdecydowanie większy sens. Trochę żałuję, że nie mam już czasu na przejażdżkę wokół jeziora rowerem na przygotowanym specjalnie szlaku (50 km). Podobno niektóre odcinki przez las są dość wymagające, ale potem czeka nagroda: pierogi z przyczepy kempingowej u pani Teresy Biziewskiej.
Muszę przyjechać tu jeszcze raz, na wakacje. A może na stałe? Rzucić zatłoczoną Warszawę i zamieszkać w krainie dzikiej natury? Tak jak Agata i Daniel Bednarkowie, którzy mieszkają w okolicy Burbiszek. Wykonują przez internet tę samą pracę co w stolicy, ale zamiast spalin wdychają arcyczyste powietrze. I mogą sobie pozwolić na kultywowanie pasji, czyli pszczelarstwa. Produkują typowy dla regionu ekologiczny miód wielokwiatowy. Smakuje świetnie, zresztą jak wszystko, czego tu próbowałam: sękacz, kiszka, soczewiaki. Do tego ma dość zakręconą nazwę: miód z Sejneńszczyzny/Łoździejszczyzny. Zupełnie jak na Suwalszczyznę przystało.
CZAS: 4 dni
KOSZT: 1 tys. (1 osoba)
Sezon jest stosunkowo krótki, trwa od czerwca do połowy września.
Koniecznie samochodem, bo mnóstwo tutejszych wiosek nie jest dostępnych publicznymi środkami transportu.
Wszystkie noclegi wyszukiwałam przez portal www.ideatur.pl, na którym znaleźć można atrakcyjne gospodarstwa agroturystyczne, hotele i pensjonaty.
Gościniec Drumlin w miejscowości Udziejek, w którym oprócz noclegu w przytulnych pokojach można zjeść domowy posiłek, wypożyczyć kajaki i rowery, a nawet nauczyć się podstaw tkactwa. Cena noclegu od 200 zł za pokój. www.drumlin.pl
Jasionowy Gaj– gospodarstwo agroturystyczne położona na działce porośniętej 15-letnimi klonami, z sadem owocowym oraz ze stawem i dużym parkingiem. Koszt noclegu: 75 zł. www.jasionowo.pl
Pokoje gościnne i eremy w pokamedulskim klasztorze w Wigrach. Koszt pokoju 2-osobowego to 100–300 zł, a 2-pokojowego eremu 300–400 zł. www.wigry.pro
Kawałek ekologicznego sera od Thomasa i Claudii Notterów (kilogram żółtego, dojrzewającego kosztuje 45 zł), można też kupić świeże jajka i ekologiczne warzy-wa. Adres: Bachanowo 21, tel. 87 568 35 35. www.realearth.pl
W Gościńcu Drumlin można zaopatrzyć się w syrop z mniszka lekarskiego. Wyśmienicie smakuje jako słodzik do herbaty i dodatek do ciast. Cena za słoiczek 12 zł.
Na targu w Puńsku można dostać piękne wyroby ceramiczne z ludowymi wzorami (od 15 zł).
Tereny Suwalszczyzny zamieszkiwał kiedyś zachodniobałtycki lud Jaćwingów.
Suwalszczyzna to raj dla tych, którzy lubią sobie suto zjeść. Do regionalnych przysmaków należą kartacze, babka ziemniaczana, kiszka ziemniaczana, soczewiaki, sękacz i sery podpuszczkowe.
Najlepiej jest stołować się w gospodarstwach agroturystycznych. Koszt domowego obiadu to ok. 25 zł.
oryginalne pierogi pani Biziewskiej, która sprzedaje je z przyczepy kempingowej, można zjeść we wsi Wigry, tuż przy klasztorze.
www.wigry.pro– kompendium wiedzy o tym, co dzieje się w pokame-dulskim klasztorze w Wigrach,
www.realearth.pl– strona Claudii i Thomasa Notterów,
www.wigry.win.pl– strona Wigierskiego Parku Narodowego,
www.drumlin.pl– strona Gościńca, ale też praktyczny przewodnik po nieznanych miejscach Suwalszczyzny i dobre źródło adresów do okolicznych atrakcji,
www.krasnowo.pl– kompedium wiedzy o miodzie produkowanym przez Daniela Bednarka.
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER
Pokazywanie elementu 1 z 1
Zobacz także
Zimowa kraina czarów
Współpraca reklamowa
Polecane
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 20
Edukacja bez granic: Akademeia High School i sukces w globalnym świecie
Współpraca reklamowa
Madera: raj dla miłośników przyrody i aktywnego wypoczynku
Współpraca reklamowa
Kierunek: Włochy, Południowy Tyrol. Ależ to będzie przygoda!
Współpraca reklamowa
Komfort i styl? Te ubrania to idealny wybór na ferie zimowe
Współpraca reklamowa
Nowoczesna technologia, która pomaga znaleźć czas na to, co ważne
Współpraca reklamowa
Wielorazowa butelka na wodę, jaką najlepiej wybrać?
Współpraca reklamowa
Z dala od rutyny i obowiązków. Niezapomniany zimowy wypoczynek w dolinie Gastein
Współpraca reklamowa
Polacy planują w 2025 roku więcej podróży
Współpraca reklamowa
Podróż w stylu premium – EVA Air zaprasza na pokład Royal Laurel Class
Współpraca reklamowa
Chcesz czerpać więcej z egzotycznej podróży? To łatwiejsze, niż może się wydawać
Współpraca reklamowa
Portrety pełne emocji. Ty też możesz takie mieć!
Współpraca reklamowa