Reklama

W tym artykule:

  1. Jak powstała Liberia?
  2. Konflikty w Liberii
  3. Na granicy Liberii
  4. Monrovia – stolica Liberii
  5. Liberia – podstawowe informacje
Reklama

Most na rzece Mano. Tutaj kończy się Sierra Leone i zaczyna Liberia. Granica, jak dziesiątki innych, które przekraczałem podczas podróży przez Afrykę. Rzeka, wąski most, kilka niskich budynków i szlaban. Wysiadam z bush taxi (taksówka zbiorowa), dalej muszę iść na piechotę.

Granice to często ostatnie miejsce, gdzie można pozbyć się waluty kraju, z którego się wyjeżdża. Tak jest i tutaj. Wymieniam ostatnie leone na liberyjskie dolary u siedzącego na szlabanie chłopaka. Banknoty łudząco przypominają dolary amerykańskie – podobny rozmiar, układ graficzny, tylko wizerunki prezydentów inne. Podobna do amerykańskiej jest również liberyjska flaga zwisająca bez ruchu w ten parny afrykański poranek. To ślady historii, jednej z najdziwniejszych, jakie przydarzyły się krajom Afryki.

Jak powstała Liberia?

Liberia to kraj wymyślony przez białych jako raj dla czarnych. Liberałowie ze Stanów Zjednoczonych, którzy wywalczyli zniesienie niewolnictwa w swym kraju, stwierdzili, że najlepszą formą zadośćuczynienia za lata prześladowań będzie umożliwienie wyzwolonym Afroamerykanom powrotu do Afryki i założenie tam własnego państwa. Choć w rzeczywistości motywy Amerykańskiego Towarzystwa Kolonizacyjnego mogły też być dalekie od filantropii. Być może był to raczej wyraz obawy przed wpływem wyzwolonej ludności na establishment Stanów Zjednoczonych.

Polska próbowała skolonizować Liberię. I to wbrew wiedzy i woli polskiego rządu

W latach 30. XX wieku Polska próbowała skolonizować Liberię. Wszystko zaczęło od nieoczekiwanej wizyty dr. Leo Sajousa, nieoficjalnego wysłannika rządu Liberii w Warszawie.
kolonizacja Liberii
Kolonizacja Liberii Photo by Library of Congress/Corbis/VCG via Getty Images

Tak czy inaczej, pierwszej republice byłych niewolników nadano nazwę od słowa liberty (po angielsku wolność), wykupiono pod nią ziemię, zaczęto proces dobrowolnego przesiedlania, napisano konstytucję. W 1847 r. Liberia ogłosiła się pierwszą niepodległą republiką w Afryce. Ale to, co miało być rajem, szybko przekształciło się w piekło.

Konflikty w Liberii

Dawni niewolnicy szybko poczuli się panami. Przejmując nawyki dawnych prześladowców, zaczęli nosić surduty, kamizelki i cylindry. Siebie z wyższością nazwali Amerykanoliberyjczykami, za to tubylców – czarnuchami (autochtoni mieli nieco ciemniejszy odcień skóry niż przybyli z USA dawni niewolnicy). Tych ostatnich pozbawili praw obywatelskich

Ten podział leży u źródeł konfliktu, którego konsekwencje widoczne są do dziś. Status quo zachwiała seria przewrotów wojskowych, które miały miejsce w latach 80. XX stulecia. Następne dwie dekady pogrążyły Liberię w wojnie domowej podsycanej dodatkowo obecnością brudnych diamentów, drewna i innych zasobów tego kraju. Z chaosu Liberia zaczęła podnosić się dopiero w roku 2003, gdy główny sprawca zamieszania i ówczesny prezydent Charles Taylor zbiegł do Nigerii, otwierając drogę procesowi pokojowemu. Dzisiaj to stosunkowo stabilny kraj.

Na granicy Liberii

Od niespokojnych czasów upłynęło jednak zbyt mało czasu, by odbudować zniszczoną infrastrukturę. Odczuwam to na własnej skórze, gdy usiłuję znaleźć się po drugiej stronie granicy i złapać transport dalej, do Monrovii. – To hieny – słyszę ostrzeżenie od miejscowej towarzyszki podróży, która jedzie ze mną aż z Kenemy. – Hieny zatruwają nasz kraj. Nie dawaj im ani grosza – szepcze, gdy zbliżamy się do pierwszego z serii urzędników strzegących tutaj porządku.

Łapówki, nieoficjalne opłaty, haracze na granicach – to w Afryce rzecz normalna. W sytuacjach takich jak ta płacę tylko wtedy, kiedy muszę. Gdy kończy się pole negocjacji, a zaczyna realne zagrożenie. Na szczęście tutaj próba wyłudzenia była nieskuteczna, odzyskuję paszport i idę dalej. Za szlabanem muszę uśmiechnąć się do pani, która zaglądając do plecaka, prosi o drobny prezent („bo święta za pasem”). Potem jeszcze zdobywam pieczątkę wjazdową i jestem w Liberii! Zapowiada się dobrze.

Droga po liberyjskiej stronie granicy robi się dużo lepsza niż w Sierra Leone. Dobry pusty asfalt snuje się łagodnymi serpentynami przez wysoki busz. Siedzę z tyłu pomiędzy tęgimi Afrykankami. Jadę małym samochodem, sterta bagażu przymocowana sznurkami gdzieś nad zderzakiem prawie szoruje o asfalt. Na dachu siedzi jeszcze kilku ryzykantów, ich bose nogi przysłaniają widok przez okna. Na mój plecak powoli kapie rybny olej, ale o tym dowiem się dopiero za kilka godzin.

Monrovia – stolica Liberii

Nazwa stolicy – Monrovia – pochodzi od nazwiska amerykańskiego prezydenta Jamesa Monroe. W trosce o moje bezpieczeństwo bush taxi podjeżdża pod same drzwi hotelu. Znalazłem go na jakiejś starej mapie, licząc, że będzie jeszcze otwarty. Mam szczęście: w drzwiach staje stary Libańczyk, który prowadzi tutaj hotel, dom publiczny, handluje też walutą i czym się da. Jego nos w wyniku jakiegoś schorzenia przypomina niekształtną gąbkę. Myślę, że to od gorąca i wilgoci, gdybym miał tu siedzieć przez tyle lat co on, pewnie miałbym taki sam.

Monrovia / fot. Shutterstock

Na śmierdzące cudzym potem łóżko zrzucam śmierdzący rybami plecak. Wodą z beczki spłukuję z siebie trudy podróży. Rano odkrywam, że z hotelowego tarasu roztacza się wspaniały widok na ujście rzeki Mesurado. W oddali widać port, a w nim statki. Wychodzę na ulice, stosunkowo puste o tej porze dnia. Gdyby nie gigantyczne, zmuszające kierowców do slalomu dziury w asfalcie oraz kilka dziur po kulach w murach budynków, Monrovia wyglądałaby na zwyczajne afrykańskie miasto. Może nie aglomerację, jak Lagos czy Dakar, ale zwyczajne miasto, z kilkoma większymi budynkami, szerokimi ulicami, barami i kościołami.

Zbliżając się do oceanu, przechodzę obok opuszczonej świątyni masońskiej. Solidna betonowa bryła wygląda trochę jak gmach partii z czasów komunistycznych. Okna właściwie bez szyb świecą pustką, także tropikalny klimat odcisnął na budynku piętno, pozostawiając szare zacieki i plamy. Prawie bezużyteczna ruina. „Prawie”, gdyż na parterze ktoś suszy pranie.

Monrovia ma jedną z piękniejszych plaż spośród wszystkich afrykańskich stolic, w dodatku pustą (Afrykanie rzadko korzystają z tej formy wypoczynku) i położoną bardzo blisko centrum. Spaceruję brzegiem oceanu, pozwalając falom moczyć spodnie po kolana. W dzień Monrovia sprawia wrażenie bezpiecznej, niemal pogrążonej w letargu. Każda rozmowa z miejscowymi kończy się jednak przestrogą przed wychodzeniem na ulice po zmroku. Faktycznie, wczoraj wieczorem, gdy postanowiłem przejść dosłownie 20 m od hotelu do małego sklepiku, Libańczyk przydzielił mi rosłego ochroniarza.

Liberia – podstawowe informacje

Liberia to państwo położone w Afryce Zachodniej. Sąsiaduje z Gwineą, Wybrzeżem Kości Słoniowej oraz Sierra Leone. Oto garść informacji na jej temat:

  • Kraj o powierzchni 111 tys. km kw. zamieszkuje ok. 4,5 mln ludzi. Językiem urzędowym jest angielski, walutą – dolar liberyjski.
  • Liberia jest bogata w zasoby naturalne, takie jak rudy żelaza, kauczuk, drewno, diamenty i złoto, kawa i kakao. Mimo to ONZ zalicza Liberię do grupy najsłabiej rozwiniętych państw świata.
  • Na terenie Liberii występuje ponad 2000 gatunków flory i fauny, w tym unikatowy hipopotam karłowaty.
  • Połowa powierzchni kraju pokryta jest lasem tropikalnym. Jednym z najbardziej dziewiczych lasów deszczowych Afryki Zachodniej jest Park Narodowy Sapo, położony w Liberii.
  • Inne warte uwagi miejsca to Cape Mount, Blue Lake, Buchanan i Cape Palmas.
  • W 2006 r. Liberyjczycy wybrali Ellen Johnson Sirleaf na prezydenta. Była to pierwsza kobieta sprawująca taki urząd w Afryce.
  • Liberia jest znana jako kraj „taniej bandery”. Zarejestrowane tu statki tworzą największą flotę na świecie.
Reklama

Źródło: archiwum NG.

Reklama
Reklama
Reklama