Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Gdzie znajduje się Longyearbyen?
  2. Historia miasta Longyearbyen
  3. Współczesne Longyearbyen
  4. Atrakcje Longyearbyen
  5. Nietypowe prawo w Longyearbyen

Powietrze w Longyearbyen jest krystalicznie czyste. Przy dobrej pogodzie gołym okiem można tam dostrzec obiekty oddalone o około 150 km. Krajobraz charakteryzuje się surowym, arktycznym pięknem, które jest niezwykle skutecznym wabikiem na turystów. To nic, że siarczyste mrozy utrzymują się tam prawie przez niemal 10 miesięcy w roku, a pora ciepła, podczas której najwyższa temperatura nie przekracza 8 stopni Celsjusza, trwa zaledwie 2,5 miesiąca. Każdego roku prawie 150 tysięcy osób odwiedza tę niewielką osadę, będącą nieformalną stolicą arktycznej północy.

Gdzie znajduje się Longyearbyen?

Longyearbyen to niewielka, zamieszkała przez około 2 tysiące osób miejscowość w norweskiej prowincji Svalbard, położonej w obszarze archipelagu o tej samej nazwie. Rozciąga się na wyspie Spitsbergen, powyżej 75. stopnia szerokości geograficznej północnej. Od bieguna północnego dzieli ją około 1300 km. Mówimy tu zatem o najdalej wysuniętej na północ osadzie.

Historia miasta Longyearbyen

Jak wynika ze skandynawskich kronik, wyspy archipelagu Svalbard były dobrze znane wikingom. Ich ponowne odkrycie nastąpiło w 1596 roku, gdy dotarł tam holenderski podróżnik Willem Barents. Od XVI do XVIII wieku były ośrodkiem rybołówstwa, wielorybnictwa i myślistwa, do którego ściągali rybacy i myśliwi z Europy Północnej. Pod koniec XVIII stulecia wyspy zaczęły być wykorzystywane jako baza wypadowa dla ekspedycji eksplorujących biegun północny. Wówczas nikt jeszcze nie myślał o założeniu stałej osady na tym niegościnnym terytorium. Zmieniło się to dopiero pod koniec XIX wieku, gdy odkryto tam bogate złoża surowców naturalnych.

W 1899 roku rozpoczęło się wydobycie węgla kamiennego. W 1906 roku na wyspę Spitsbergen przybył John Munroe Longyear, właściciel przedsiębiorstwa Arctic Coal Company of Boston. Założył tam osadę, którą początkowo zamieszkiwało 25 pracowników firmy. Z czasem dołączyły do nich kobiety z dziećmi. 10 lat później kopalnię i osadę Longyeara odkupiła norweska firma Store Norske Spitsbergen Kulkompani. W następnym roku populacja sięgnęła 141 mieszkańców. To właśnie wtedy ukuła się nazwa Longyearbyen, czyli „miasto Longyeara”. W 1980 roku zaczęli napływać tam osadnicy niezwiązani z przemysłem wydobywczym.

Traktat Spitsbergeński

9 lutego 1920 roku w Paryżu podpisane zostało porozumienie (znane jako Traktat Spitsbergeński) pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Danią, Francją, Włochami, Japonią i Szwecją. Na jego mocy archipelag Svalbard znalazł się pod zarządem administracyjnym Norwegii. Postanowienia traktatu weszły w życie 14 sierpnia 1925 roku. Od tego czasu, wyspy i miasto Longyearbyen stanowią własność norweską, ale wszyscy sygnatariusze (łącznie jest ich 42) mają równe prawo do korzystania z zasobów naturalnych archipelagu i prowadzenia na jego terenie działalności naukowej.

Współczesne Longyearbyen

Miasto przez wiele lat stanowiło ważny ośrodek wydobycia węgla kamiennego, ale dziś przemysł wydobywczy odgrywa tam marginalną rolę. Ze względu na położenie, współczesne Longyearbyen rozwija się w zupełnie innych sektorach. Jest ważnym ośrodkiem badań naukowych. Funkcjonują tam placówki instytucji badawczych z wielu krajów świata, które zajmują się między innymi badaniem zmian zachodzących w wysokiej Arktyce.

Warto podkreślić, że Longyearbyen to także prężnie rozwijający się ośrodek turystyczny. Trudno się temu dziwić. Lokalizacja miasta jest przecież obietnicą wspaniałej przygody. Dalej na północ nie ma żadnej ludzkiej osady. Można tam doświadczyć wszystkich arktycznych zjawisk, w tym nocy polarnej i dnia polarnego. Krajobraz jest tam surowy, a jednocześnie piękny na swój unikatowy sposób. To jedno z niewielu miejsc, gdzie można obserwować niedźwiedzie polarne w ich naturalnym środowisku. W tym kontekście nie jest specjalnie zaskakujące, że w Longyearbyen powstają coraz to nowsze hotele, restauracje i inne elementy infrastruktury turystycznej.

Atrakcje Longyearbyen

Należy jednak podkreślić, że surowe, arktyczne warunki nie są jedyną atrakcją tego miasta. Wbrew pozorom, ta niewielka osada skrywa sporo interesujących miejsc. Najciekawsze wymieniamy poniżej.

Svalbard Kirke

Svalbard Kirke jest najdalej wysuniętym na północ kościołem. Pierwsza świątynia została wzniesiona na terenie Longyearbyen w 1921 roku. Budynek został całkowicie zniszczony podczas II wojny światowej. Ten, który stoi tam do dziś, został wybudowany w 1958 roku.

Svalbard Kirke to nie tylko miejsce kultu religijnego, ale także centrum życia lokalnej społeczności. Jest otwarty dla wszystkich, niezależnie od wyznania. Oprócz nabożeństw odbywają się tam także koncerty i inne wydarzenia kulturalne.

Svalbard Museum

W mieście znajduje się ciekawe muzeum, które opowiada historię archipelagu, od jego odkrycia, aż po współczesność. Svalbard Museum pełni też funkcję centrum edukacyjnego, które przybliża życie w jednym z najbardziej niegościnnych środowisk na naszej planecie.

North Pole Expedition Museum

Kolejną ciekawą placówką w Longyearbyen jest muzeum poświęcone historycznym ekspedycjom na północny biegun Ziemi. W bogatej ekspozycji znajdują się oryginalne fotografie, mapy i dokumenty opisujące szczegóły polarnych wypraw.

Galeria Nordover

Niewątpliwą atrakcją miasta jest najdalej wysunięty na północ ośrodek sztuki. Mowa o Galerii Nordover, w której znajduje się stała ekspozycja dzieł Kåre Tvetera. Mieści się tam także kino z 32 miejscami i kawiarnia, z której rozpościera się wspaniały widok na Longyearbyen.

Zabytkowa kopalnia węgla kamiennego Gruve 3

O górniczej przeszłości miasteczka przypomina zabytkowa kopalnia, będąca ważnym elementem tamtejszej historii przemysłowej. Działała od 1971 do 1996 roku i w tym czasie była jednym z głównych motorów napędowych lokalnej gospodarki. Po zamknięciu stała się centrum edukacyjnym i atrakcją turystyczną.

Browar Svalbard

Dla wielu osób piwowarstwo jest prawdziwą sztuką. Nic dziwnego, że miłośnicy złotego trunku z całego świata chcą poznać tajniki warzenia ich ulubionego napoju w skrajnie nieprzyjaznych arktycznych warunkach. Browar Svalbard jest jedną z głównych atrakcji miasta, gdzie zwiedzanie można połączyć z degustacją lokalnych specjałów.

Nietypowe prawo w Longyearbyen

Mówiąc o atrakcjach Longyearbyen, warto wspomnieć o tamtejszym prawie, bo to w niektórych punktach znacząco różni się od obowiązującego w innych obszarach Europy. Obowiązuje tam zakaz posiadania kotów i fretek, gdyż te stanowią zagrożenie dla tamtejszej populacji ptaków. Tamtejsi mieszkańcy muszą nosić ze sobą broń. Nie dla obrony przed przestępcami, a przed niedźwiedziami polarnymi. W Longyearbyen obowiązuje częściowa prohibicja. Miesięcznie można tam kupić 24 piwa i ani jednego więcej. Pozornie najdziwniejsze prawo dotyczy jednak... umierania.

Longyearbyen, czyli miasto, w którym nie można umrzeć

Koh Tao w Tajlandii bywa nazywana „wyspą śmierci”. Spitsbergen powinna być nazywana „wyspą, na której nie można umrzeć”. To żadna przenośnia. Takie prawo obowiązuje tam od ponad 1950 roku, kiedy zamknięty został cmentarz w Longyearbyen.

Reklama

Zaczęło się w 1918 roku, gdy na kilku kontynentach rozpętała się pandemia groźnego wirusa grypy, znana pod potoczną nazwą „hiszpanka. Choroba zebrała potworne żniwo, uśmiercając od 3 do 5 proc. światowej populacji. Nie ominęła też niewielkiego miasteczka na wyspie Spitsbergen. Zmarło wówczas kilkunastu tamtejszych górników. W 1950 roku zorientowano się, że ze względu na arktyczne warunki, pogrzebane na tamtejszym cmentarzu ciała nie ulegają całkowitemu rozkładowi. Co za tym idzie, nie rozkładają się także niebezpieczne wirusy. Gdyby doszło do ocieplenia klimatu, groziłoby to wybuchem epidemii, która mogłaby przybrać rozmiary pandemii. Dlatego mieszkańcy Longyearbyen mają „zakaz umierania w mieście”. Osoby chore, których stan nie rokuje poprawy, są przez władze proszone o spędzenie ostatnich dni życia w kontynentalnej części Norwegii.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama