Maroko po australijsku. Kulinarne katharsis
Moim sposobem na kulinarne katharsis są podróże. Prawdziwego (i jakże przyjemnego) wstrząsu moje kubki smakowe doświadczają zwłaszcza w Australii i w Maroku. Mało tego, po powrocie lubię oba kierunki połączyć.

Maroko można zwiedzać szlakiem zabytków. Albo przejechać Atlas Wysoki rozpadającym się autobusem do Warzazat. Z premedytacją pomijam turystyczne tygle jak Rabat, Casablanca, Tanger czy Agadir, gdzie można spotkać nie tylko sąsiada z bloku mieszkalnego, ale również bloku wschodniego.
Wybieram się do Tetuanu i Szafszawan, by spróbować dziewiczego smaku Maroka. I choć oba miasteczka znajdują się w północnej części kraju, są tak różne, że trudno je ze sobą porównać. W Tetuanie stare miasto otwiera przed nami żywe i prawdziwe smaki kraju. Spróbować można nie tylko fantastycznych oliwek marynowanych w różnych przyprawach, ale również nabyć „świeże ryby”. Piszę „świeże”, bo opalają się wraz z wnętrznościami w 40-stopniowym upale.
Natomiast Szafszawan zachwyci miłośników małych kameralnych miasteczek z unikalną architekturą. Uliczki są wąskie, tonące w kwiatach, ściany domów pomalowane na niebiesko. Krążą po nich uśmiechnięci sprzedawcy pieczywa, ciastek i aromatycznych ziół.
Co jeść w Maroku? Przede wszystkim tadżin, potrawę, która swoją nazwę wzięła od glinianego naczynia, w którym jest gotowana. Tadżin to rodzaj gulaszu, zwykle z kaszą kuskus (choć zupełnie inną niż w naszych sklepach). Całość doprawiona jest kolendrą lub kuminem. Najczęściej występuje w wersji mięsnej z baraniną lub kurczakiem, ale może też być klasyką kuchni wegetariańskiej. Największym zaskoczeniem dla mnie był jednak wołowy tadżin z suszonymi daktylami, cynamonem i miodem.
Nie wolno wyjeżdżać z Maroka bez spróbowania zupy hariry. Podstawą jej jest wywar mięsny, a wkładki to baranina, ciecierzyca, kolendra i cytryna. No i herbata, której Marokańczycy wypijają morze. Tyle że jest to słodka jak ulep lura herbaciana z całymi łodygami świeżej mięty. Wypić tego daje się tylko filiżankę, ale już po godzinie ma się ochotę na więcej.
A co z trunkami do dań? W kraju muzułmańskim alkoholu pije się oczywiście niewiele. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie próbował połączyć owych rarytasów kuchni marokańskiej z winem już na neutralnym terenie, czyli w domowej kuchni. I tu przypomina mi się podróż do Australii, gdzie równie mocno zostałem porażony dziewiczymi i w 100 proc. naturalnymi smakami potraw i wyśmienitych win wprost z winnic Barossa Valley. Po powrocie przetestowałem Jacob’s Creek Chardonnay do tadżina z kurczakiem i oliwkami. Jego delikatny owocowy aromat świetnie sprawdził się przy daniach z białym mięsem. Warto też spróbować wołowego tadżinu z daktylami i koniecznie ożenić potrawę z Jacob’s Creek Shiraz Cabernet o dojrzałym, wytrawnym smaku. Nieco mocniejsze aromaty mogą spowić nasze myśli. I skłonić do planowania kolejnych podróży.
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER
Pokazywanie elementu 1 z 1
Zobacz także
Między tradycją a nowoczesnością: odkryj kulinarne uroki Dubaju
Współpraca reklamowa
Polecane
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 20
Edukacja bez granic: Akademeia High School i sukces w globalnym świecie
Współpraca reklamowa
Madera: raj dla miłośników przyrody i aktywnego wypoczynku
Współpraca reklamowa
Kierunek: Włochy, Południowy Tyrol. Ależ to będzie przygoda!
Współpraca reklamowa
Komfort i styl? Te ubrania to idealny wybór na ferie zimowe
Współpraca reklamowa
Nowoczesna technologia, która pomaga znaleźć czas na to, co ważne
Współpraca reklamowa
Wielorazowa butelka na wodę, jaką najlepiej wybrać?
Współpraca reklamowa
Z dala od rutyny i obowiązków. Niezapomniany zimowy wypoczynek w dolinie Gastein
Współpraca reklamowa
Polacy planują w 2025 roku więcej podróży
Współpraca reklamowa
Podróż w stylu premium – EVA Air zaprasza na pokład Royal Laurel Class
Współpraca reklamowa
Chcesz czerpać więcej z egzotycznej podróży? To łatwiejsze, niż może się wydawać
Współpraca reklamowa
Portrety pełne emocji. Ty też możesz takie mieć!
Współpraca reklamowa