W tym artykule:

  1. Stolica japońskiego „street foodu”
  2. Śladami szogunów
  3. Nie tylko dla miłośników Hollywood
  4. Informacje praktyczne
Reklama

„Z Osaki nie wyjedziesz głodny” – opowiada mi Keisuke, zaprzyjaźniony Japończyk. Do największego miasta regionu Kansai docieram późnym wieczorem. I rzeczywiście, już z dworca do dzielnicy Namba, gdzie zamierzam się zatrzymać, prowadzą mnie nieopisane zapachy smażonego mięsa i ryb, duszonych warzyw i aromatycznych sosów. Czego tu nie ma! Od skwierczących placków z kapusty okonomiyaki po pikantne kuleczki z ośmiornicy takoyaki, które kuszą podniebienie i przypominają o kulinarnych tradycjach miasta.

Stolica japońskiego „street foodu”

Osaka już w XIX wieku zyskała miano „kuchni Japonii. Dziś to drugie największe miasto w kraju przyciąga miłośników jedzenia z całego świata. Wkraczając w tętniące życiem i oświetlone różnokolorowymi neonami ulice sąsiedniej dzielnicy Dotonbori, czuję, jak aromat grillowanych smakołyków wypełnia powietrze. Teraz wiem, że jestem naprawdę głodny.

Zatrzymuję się przy małej ulicznej budce z dużym napisem „Takoyaki”. To jeden z osakańskich przysmaków, którego muszę skosztować. Z poprzednich podróży do Japonii wiem, że potrawy, których nazwy kończą się na „-yaki” oznaczają dania smażone. Takoyaki to tak właśnie przyrządzane małe kulki formowane z ciasta i mięsa ośmiornicy. Posypane katsuobushi, czyli delikatnymi płatkami wędzonego i suszonego tuńczyka oraz polane ostrym sosem, są dla mnie doskonałym wprowadzeniem do kulinarnych tradycji miasta.

Okonomiyaki, czyli smażone placki z kapusty z dodatkami to jeden z symboli Osaki. Fot. Robert Wiertlewski

Co ciekawe, choć Osaka uchodzi za stolicę japońskiego „street foodu”, jedzenie na ulicy jest tu oficjalnie zakazane. I rzeczywiście, choć ulice pełne są sprzedawców lokalnych potraw, trudno tu spotkać osoby spacerujące z jedzeniem. Dania są szczelnie pakowane, aby można je było wygodnie zabrać do domu i tam w pełni docenić ich smaki i aromaty. W Japonii niełatwo jest też zobaczyć restauracyjne ogródki, a posiłki spożywane są zazwyczaj wewnątrz lokali.

Śladami szogunów

Osaka to najbardziej azjatyckie z miast Japonii. Chwilami można się tu poczuć jak w Szanghaju czy Bangkoku. O podobne wrażenia trudno w uporządkowanym i supernowoczesnym Tokio, czy w nieodległym Kioto, gdzie czas płynie nieporównywalnie wolniej. Nawet lokalny dialekt, którego używa się w całym regionie Kansai, wydaje się szybszy i bardziej śpiewny. I choć to dawne miasto handlu i drobnych sprzedawców nie przyciąga bogatą historią, i tak jest tu sporo do zobaczenia.

O chlubnej przeszłości miasta świadczy przede wszystkim XVI-wieczny Złoty Zamek, którego lata świetności zostały nieźle sportretowane w nowej wersji serialu „Szogun”. Zamek znajduje się w dzielnicy Chuo, dokąd łatwo dotrzeć metrem. Na zwiedzanie wybieram się wcześnie rano, aby uniknąć tłumów zwiedzających. W cenie biletu jest również możliwość wejścia do muzeum oraz spacer po ogrodach Nishinomaru. Warto się też wybrać na wieżę, aby zobaczyć jedną z ciekawszych panoram miasta. Tereny zamku są obszerne, więc dobrze jest założyć wygodne buty do chodzenia.

Największa wyspa Japonii. Honsiu przyciąga nowoczesnymi metropoliami, osobliwymi świątyniami i zachwycającą naturą

Honsiu jest uznawane za kolebkę japońskiej kultury. To tutaj leży Tokio i wszystkie poprzednie stolice Kraju Kwitnącej Wiśni.
Największa wyspa Japonii
Największa wyspa Japonii. Honsiu przyciąga nowoczesnymi metropoliami, osobliwymi świątyniami i zachwycającą naturą. fot. DoctorEgg/Getty Images

Aby posilić się przed dalszym zwiedzaniem, postanawiam wybrać się do tradycyjnej osakańskiej restauracji wyspecjalizowanej w okonomiyaki. To najbardziej znany lokalnych przysmak, którego historia sięga tego okresu szogunatu. Z tego czasu pochodzi też zwyczaj smażenia okonomiyaki na specjalnej rozgrzanej płycie tekkan.

W restauracji, do której trafiam, płyta jest wbudowana w stół, co sprawia, że danie powstanie dosłownie na moich oczach. W karcie jest kilka opcji tych słynnych placków. Każda z nich oparty jest na kapuście i wybranych dodatkach. Decyduję się na wersję z wołowiną. Przede mną kucharz rozgrzewa stół do czerwoności i sprawnie miesza wszystkie składniki. Danie jest urzekająco aromatyczne i – jak na kuchnię japońską – niezwykle sycące.

Nie tylko dla miłośników Hollywood

Kiedy nad Zatoką Osaka zapada wieczór, wybieram się do świata bajek i wyobraźni. Taki fan popkultury jak ja nie może sobie odmówić spędzenia choć kilku godzin w Universal Studios Japan. Tutejsza filia jednego z najbardziej znanych amerykańskich parków rozrywki to nie tylko hołd dla filmów Hollywood, ale też sporo nawiązań do lokalnych tradycji. Kina z ekranami 4D i jeden z najwyższych rollercoasterów w Japonii przyciągają tłumy ludzi. Park jest położony w samym centrum miasta, więc wielu nastolatków z biletem całorocznym zagląda to popołudniami i oczywiście w weekendy.

Planując pobyt w Universal Studio Japan, trzeba się więc liczyć w kolejkami do najpopularniejszych atrakcji. Na zwiedzanie miasteczka Harry’ego Pottera czy podróż po Układzie Słonecznym trzeba poczekać nawet kilkadziesiąt minut. Jedzenie w okolicy jest dość przeciętne, więc warto przygotować sobie wcześniej jakieś przekąski i koniecznie napoje. Od wiosny do jesieni w słońce w Osace może być dokuczliwe.

Reklama
„Choć w Osace oficjalnie obowiązuje zakaz jedzenia na ulicy, kolorowa dzielnica Namba ma swoje prawa. Tu wolno więcej" – mówi Masaomi Minowa, dyrektor hotelu Oriental Namba Hotel położonego w samym centrum jednej z najbardziej gwarnych dzielnic Osaki. Fot. Robert Wiertlewski

Informacje praktyczne

  • Do Japonii można dolecieć bezpośrednio z Polski LOT-em. Podróż trwa ok. 15 godzin. Ceny biletów zaczynają się od 2300 zł w dwie strony. Samoloty lądują na lotnisku Narita pod Tokio.
  • Z Tokio do Osaki najłatwiej jest się dostać Shinkansenem, czyli pociągiem dużej prędkości, który dystans 400 km pokonuje w 2,5 godziny. Za bilety zapłacimy niecałe 15 tys. jenów (ok. 380 zł).
  • W Osace jest duża baza hotelów różnych o różnych standardach. Polecam 4-gwiazdkowy Oriental Namba Hotel położony w samym centrum kolorowej dzielnicy Namba w budynku dawnego teatru. Hotel oferuje pokoje i śniadania w stylu europejskim i japońskim. Za nocleg w pokoju dwuosobowym trzeba zapłacić 17 tys. jenów (ok. 400 zł).

Nasz ekspert

Łukasz Załuski

Redaktor naczelny „National Geographic Polska". Uważny obserwator zmieniającego się świata i nowych trendów w technologiach. Miłośnik tenisa i europejskich stolic.
Reklama
Reklama
Reklama