W tym artykule:

  1. Najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich – Łysica
  2. Stefan Żeromski i Łysica
  3. Święty Krzyż, czyli Łysa Góra
  4. Mumia Wiśniowieckiego
Reklama

Najwyżej położonym punktem województwa świętokrzyskiego jest szczyt Łysicy – 614 m n.p.m. Najniżej zaś – dolina Wisły w gminie Tarłów – 127,5 m n.p.m. Oznacza to, że Łysica to także najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Czyli najstarszych gór w Polsce.

Łysogóry to najwyższe, liczące 25 km pasmo Gór Świętokrzyskich (jednych z najstarszych w Europie). Można je umownie podzielić na:

  • część zachodnią, która jest niższa, słabo zalesiona,
  • część wschodnią, wchodzącą w skład Świętokrzyskiego Parku Narodowego. To w tej części znajdują się najwyższe szczyty: Łysica oraz Łysa Góra.

Najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich – Łysica

Łysica, inaczej Góra Świętej Katarzyny, jest zaliczana do Korony Gór Polski. Jest jej najniższym szczytem. Łysica znajduje się na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego niedaleko Kielc. To obszar ochrony ścisłej. Za wstęp do parku obowiązuje opłata.

Dojść na Łysicę można czerwonym szlakiem z miejscowości Święta Katarzyna. To tylko 2 km trasy, ale wejście może zająć 1 godz. Po drodze mijamy:

  • klasztor bernardynek,
  • drewnianą kapliczkę z XIX w.,
  • liczne pomniki pamięci narodowej (lasy świętokrzyskie były miejscem kryjówki powstańców styczniowych i oddziałów partyzanckich AK),
  • źródełko św. Franciszka, z którego płynie woda mająca – według ludowych legend – moc leczenia oczu.

Po drodze drewniane pomosty zamieniają się w wychodnie skalne i twarde kamienie, które mają 500 mln lat. Na zachodnim szczycie Łysicy znajduje się replika krzyża z 1930 r. Najwyższy punkt to wschodni wierzchołek – tzw. Agata, zwana też Skałą Agaty lub Zamczyskiem.

Stefan Żeromski i Łysica

Przed laty dwaj uczniowie kieleckiego gimnazjum postanowili uczcić swoją górską wycieczkę na Łysicę, podpisując się na białym tynku kapliczki cmentarnej. Czyn godny potępienia? Wręcz przeciwnie. Przynajmniej według przewodników, którzy z entuzjazmem o tym opowiadają.

Na murze widnieje blady napis: Stefan Żeromski/ D. 2 Sier. 1882/ Jan Strożecki. Najsłynniejszy literat z Gór Świętokrzyskich nie dość, że nie dostał reprymendy za ten akt wandalizmu, to jeszcze dziś powszechnie mówi się o tym miejscu „kapliczka Żeromskiego”. Całkiem zapominając o leżącym tu fundatorze: Wincentym Fekleriuszu Dysmie Janikowskim.

Święty Krzyż, czyli Łysa Góra

Łysa Góra (594 m n.p.m.) to drugi najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Na jej szczyt prowadzi m.in. Droga Królewska z Nowej Słupi. Przy wejściu na szlak stoi kamienna figura Emeryka. Legenda głosi, że ów rycerz był równie waleczny co pyszny. Przybył tu przed wiekami, by odwiedzić klasztor. Kiedy dotarł na skraj puszczy, rozległo się bicie dzwonów, chociaż nie był to czas nabożeństwa. Pielgrzym rzekł, że dzwony same biją na jego powitanie, oddając mu cześć. Gdy tylko wypowiedział te słowa, zmienił się w kamienny posąg, pokutując za grzech zarozumiałości.

Jeśli ktoś się spodziewa, że Droga Królewska będzie wygodnym wyasfaltowanym chodnikiem, to może się zdziwić. W zasadzie niewiele się różni od ścieżki, którą ponad 600 lat temu król Władysław Jagiełło wspinał się do sanktuarium. Władca chciał pomodlić się do relikwii św. Krzyża przed wydaniem Krzyżakom bitwy w 1410 r. Trzeba się nieźle napocić, by od Nowej Słupi podejść na szczyt. Niewygody rekompensuje żywiczny zapach jodłowego lasu.

Ciekawe, czy pobożny, choć świeżo ochrzczony Litwin wiedział, że miejscowi rzadko o tym miejscu mówią Święty Krzyż. Dużo częściej mówili Łysa Góra albo Łysiec. Bo choć to najstarsze święte miejsce w Polsce, z tradycją sięgającą aż XI w., to przecież wcześniej czczono tu słowiańskich bogów. Ślady liczącego 1,5 km długości kamiennego wału, oddzielającego pogańskie sacrum, są widoczne nawet po dziesięciu wiekach.

Święty Krzyż, czyli Łysa Góra / fot. Agnieszka Parkitna, Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.5
Święty Krzyż, czyli Łysa Góra / fot. Agnieszka Parkitna, Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.5

Dzisiaj na szczycie Łyśca wznosi się potężny kościół oblatów. Krótki spacer dzieli mury kościoła twierdzy od pokrytego nagimi głazami gołoborza. Czyli efektu wietrzenia późnokambryjskich piaskowców kwarcytowych. Według legendy to ślady działania diabłów, obrzucających głazami kościół. Dlatego Łysa Góra jest uznawana za nawiedzone miejsce.

Mumia Wiśniowieckiego

Przewodnicy oprowadzający wycieczki po opactwie na Św. Krzyżu z dumą pokazują zmumifikowane ciało księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Kieruje nimi siła tradycji, a także bezwładu. Już od jakiegoś czasu historycy są zgodni co do tego, że w klasztornej krypcie nie spoczywają zwłoki księcia, tylko kompletnie nieznanej osoby.

Zasłużony dla Polski ruski kniaź zmarł niespodzianie w wojskowym obozie w Ukrainie na skutek gorączki i biegunki niewiadomego pochodzenia. Podejrzewano m.in. otrucie. Dlatego przeprowadzono szczegółową sekcję jego zwłok, która niestety niczego nie wyjaśniła. Tak jak ze śmiercią, tak i z pogrzebem księcia wiążą się liczne zagadki. Dlaczego księżna Gryzelda nie pochowała męża w Wiśniczu, choć sobie tego życzył? Dlaczego zalała ciało smołą i wywiozła do Sokala, a po dwóch latach zawiozła aż na Święty Krzyż? Dlaczego syn Michał Korybut – już jako król Polski – nie sprawił ojcu ceremonialnego pogrzebu? I gdzie się podziało ciało księcia?

Jedynie na ostatnie pytanie można odpowiedzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa. Zostało mianowicie strawione przez pożar, który wybuchł w klasztorze pod koniec XVIII w. Kto jednak i dlaczego postanowił ulokować w kaplicy nowe zwłoki w miejsce spopielonych? Czy stało się to w wyniku błędu, czy było celowym działaniem?

O tym, że świętokrzyska mumia nie ma nic wspólnego z wybitnym wodzem, świadczą bezsporne fakty. Badania radiologiczne wykazały, że zmarły miał 50–55 lat (Wiśniowiecki zmarł jako 39-latek). Na zasuszonym ciele nie wykryto żadnego śladu sekcji. Ponadto okazało się, że trumna była otwierana, zwłoki nagie, rozkawałkowane, przykryte przypadkowymi tkaninami, m.in. kawałkiem kobiecego gorsetu. Z grubsza zgadza się jedynie data śmierci, liczona w przybliżeniu do lat kilkudziesięciu.

Reklama

Źródło: archiwum NG.

Reklama
Reklama
Reklama