Uznawany jest za perłę renesansu. „Padwa północy” to nasz kierunek na luty
„Polska Jest Najpiękniejsza” to nowy, stały cykl podróżniczy serwisu National-Geographic.pl i magazynu „National Geographic Traveler”. W lutym obieramy kierunek na renesansowy Zamość, nazywany przez wielu „Padwą północy”.
- Anna Kłossowska
W tym artykule:
- Twierdza Zamość
- Akademia Zamojska
- Zamość – miasto z włoskim charakterem
- Stare Miasto w Zamościu na liście UNESCO
- Gdzie się zatrzymać w Zamościu?
- Co warto zjeść w Zamościu?
- Co zobaczyć w Zamościu i okolicach?
Do Zamościa dojeżdżam pociągiem, z okien podziwiając malownicze wzniesienia z szachownicą pól otaczającego go Roztocza. Wysiadam na stacji w nowej części miasta pełnej bloków i sklepów, gdzie architektura PRL-owska przeplata się z posttransformacyjną. Ale już z oddali dostrzegam solidne ceglane mury, które z każdym krokiem potężnieją w oczach.
Otaczają je zielone murawy dawnego Pola Marsowego przekształconego w atrakcyjne tereny rekreacyjne ze ścieżkami, ławeczkami i stylowymi latarenkami. Po drewnianym zwodzonym moście nad dawną fosą wchodzę do historycznej części miasta przez klasycystyczną Bramę Szczebrzeską.
Wyłania się z niej dama z epoki renesansu ubrana w jeden z szytych przez siebie kostiumów, obdarzona kapitalnym talentem narracyjnym przewodniczka po Zamościu Dominika Lipska ze stowarzyszenia „Turystyka z Pasją”.
Twierdza Zamość
Ponad 400 lat temu hetman wielki koronny Jan Zamoyski zbudował idealne renesansowe „miasto w fortecy” na wzór włoskiej Padwy, gdzie studiował. Zamościa nie udało się zdobyć Chmielnickiemu, o czym przypomina doroczna impreza rekonstrukcyjna „Szturm na twierdzę Zamość”, ale też i Szwedom. – To im właśnie III ordynat Jan Sobiepan Zamoyski kazał wystawić przed murami uginające się od jadła stoły, ale bez krzeseł, aby nie mogli zasiąść i po uczcie odeszli. Stąd wzięło się określenie „szwedzki stół” – opowiada przewodniczka.
W dawnej Prochowni oglądamy multimedialną prezentację „Historia twierdzy i miasta Zamość”. Pokaz koncentruje się wokół mapy miasta, które wraz z upływem czasu i przedstawianych barwnie wydarzeń, na oczach widza zmienia swój kształt, liczebność i charakter zabudowań, rozbrzmiewa hukiem wystrzałów, dymi lub płonie łudząco żywym ogniem. A prowadzi go unoszący się nad mapą niczym duch… hologram ostatniego fortyfikatora, generała Jana Malleta-Malletskiego, który był również budowniczym Kanału Augustowskiego.
– Paradoksalnie, choć zmodernizował twierdzę według najnowszych standardów, efekt okazał się przestarzały z powodu galopującego wręcz rozwoju sztuki artyleryjskiej i w 1866 r. Rosjanie fortyfikację rozebrali. Dobrze, że niedokładnie – podkreśla Dominika.
Dlatego z funduszy UE i Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka udało się odtworzyć mało czytelny, zdekompletowany zespołu umocnień tak, że odwiedzając dziś miasto, widzę je tak jak jego architekci. Po lewej mamy dawną wozownię i arsenał, jedyny w kraju nadal przechowujący broń – teraz muzeum.
Łagodne zbocza i bajkowe lasy. Oto miejsce miesiąca według redakcji National Geographic
„Polska Jest Najpiękniejsza” to nowy cykl redakcji National Geographic Traveler, w którym odkrywamy mniej znane, ale równie fascynujące miejsca w naszym kraju. W styczniu obieramy kierunek ...Akademia Zamojska
Przed nami wyrasta jedna z najwspanialszych renesansowych katedr w Polsce. Zaprojektowana, tak jak cały stary Zamość, przez włoskiego architekta Bernarda Moranda i wzniesiona z fundacji Jana Zamoyskiego kryje w sobie szczątki wszystkich szesnastu ordynatów rodu. Niekompletne, gdyż podczas wojny polsko-bolszewickiej Kozacy z armii Budionnego splądrowali katakumby.
– Gdy jeden z nich w trumnie Katarzyny z Ostrogskich Zamoyskiej, żony II ordynata Tomasza, odnalazł miedziany pojemnik, odkorkował go, myśląc, że to trunek, a wtedy sfermentowana ciecz chlusnęła mu w twarz i padł martwy – opowiada Dominika.
Metaliczny dźwięk otwieranych klap w posadzce świątyni wywołuje we mnie dreszcze. Wąskimi, stromymi schodkami zstępujemy do podziemi. Trumny Zamoyskich, ich żon i dzieci, również malutkich, są drewniane, proste, wręcz skromne. A przecież tyle przez wieki uczynili, aby ich prywatne miasto stało się idealne. Nie tylko w formie.
„Polska Wenecja” podbija serca zagranicznych turystów. Ogromny wzrost zainteresowania
W 2020 roku walczyła o tytuł najlepszej europejskiej destynacji, dziś „Polska Wenecja” stała się nowym ulubionym kierunkiem brytyjskich turystów. Dane mówią same za siebie.Dowodem na to jest Akademia Zamojska – otwarta z inicjatywy Jana Zamoyskiego, była trzecią po krakowskiej i wileńskiej szkołą wyższą, pierwszą prywatną szkołą dla młodzieży szlacheckiej. Jako jednej z pierwszych, dzięki Dominice, udaje mi się zajrzeć w jej odnowione właśnie progi. Zbudowana na planie czworoboku z cegły, tynkowana na biało, z dziedzińcem pośrodku – ma potężne gabaryty.
W salach na parterze konserwatorzy odkryli fragmenty bezcennych polichromii: motywy roślinne, postacie duchownych i aniołów. Jest też interaktywna ekspozycja muzealna „Dzieje Akademii Zamojskiej i drukarni akademickiej” z „gadającym” portretem fundatora wypowiadającym jakże aktualne i dziś słowa: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Zwłaszcza że do budynku dawnej Akademii, zamkniętej przez austriackich zaborców i przekształconej na szkołę, po remoncie znów wraca licealna młodzież.
Zamość – miasto z włoskim charakterem
W tętniącej kulturalnym życiem kawiarni Mazagran wypijam nieustępującą włoskiej kawę, zagryzając krówkami. Oba produkty wytwarzane specjalnie dla tego klimatycznego lokalu w opakowaniach autorstwa lokalnych artystów – podoba mi się na obrazku ciągutek krowa ubrana w strój szlachecki! Na Rynku Solnym, gdzie kiedyś handlowano tą cenną przyprawą, czuję się jak w Italii.
Otaczają go bowiem z jednej strony pastelowe renesansowe kamieniczki z podcieniami. Dobrze, bo właśnie zaczyna padać! Zerkam więc tylko na wielką kotwicę pośrodku ze statku objętego patronatem miasta – MS Ziemia Zamojska. Zdjęcie masowca z herbem miasta na dziobie – św. Tomaszem z godłem Zamoyskich herbu Jelita – podziwiam po chwili na trasie turystycznej w podziemiach ratusza, dokąd też zstępuję po wąskich schodach.
Dosłownie dotykam dłonią fundamentów renesansowego Zamościa! Zaskakuje mnie odkryty fragment ceglanego systemu kanalizacji zbudowanej za pierwszego Zamoyskiego, który ten „wynalazek” musiał przywieźć z Włoch. Dostrzegam najstarszy, z 1618 r., powielany we wszystkich publikacjach plan Zamościa Georga Brauna z lotu ptaka. – Niedokładny – studzi moje emocje Dominika.
– Obok na ścianie masz reprodukcję obrazu z kościółka w Bukowinie ze świętymi Janem Kantym i Antonim adorującymi Madonnę, a w tle – jak mógł wyglądać Zamość na początku. Projekt nawiązywał do antropomorficznej koncepcji, gdzie pałac był głową, główna ulica – kręgosłupem, akademia i kolegiata – płucami, ratusz – sercem, a bastiony obronne – rękami i nogami. Te budynki ufundował Jan Zamoyski, 274 kamienice postawili mieszczanie. Całość wzniesiono w 11 lat w szczerym polu – dodaje. Mijamy odtworzoną celę z czasów zaborów z pryczą, zydlem i ołowianą kulą na łańcuchu, którą więzień sam woził na taczce.
Prawdopodobnie w kazamatach tzw. Kurtyny, czyli łącznika między bastionami VI i VII – obecnie kolejnej atrakcyjnej trasy turystycznej starego miasta – trzymany był przez zaborcę działacz niepodległościowy Walerian Łukasiński. To on został uwieczniony przez Wyspiańskiego w „Nocy listopadowej”.
Gdy przemierzamy tę drogę, idąc ceglanym tunelem Galerii Strzeleckiej z czasów Królestwa Polskiego, mijamy atrapy żołnierzy celujących z broni przez wąskie okienka strzelnicze. Za chwilę i ja odpalam z prawdziwej armaty na porośniętym trawą plateau, czyli „dachu” bastionu VII. Huk, że niemal pękają mi bębenki!
Stare Miasto w Zamościu na liście UNESCO
Znów pada. Na szczęście większość atrakcji Zamościa znajduje się pod dachem, co czyni z niego miejsce warte odwiedzenia przez okrągły rok. Dzięki arkadom obchodzimy dookoła cały Rynek Wielki z manierystyczno-barokowym ratuszem umiejscowionym niestandardowo w pierzei, a nie pośrodku placu. Wachlarzowe schody dodają mu uroku. Z wieży trębacz gra hejnał na trzy strony świata, omijając kierunek na Kraków (ponoć jeszcze z woli założyciela darzącego niechęcią dawną stolicę). Na parterze działa punkt informacji turystycznej.
Każda kamieniczka ma inną barwę i nazwę. Wśród nich pełen współczesnej sztuki zamkniętej w stylowych wnętrzach Hotel Arte i Kamienica Rektorska z drugą po krakowskiej najstarszą w Polsce apteką. Widnieje nad nią herb moich przodków – róża oraz trzy kroje od pługa (to dodatkowe elementy robocze wykorzystywane przy zaorywaniu gleby).
Prapradziadek Karol i jego syn Zdzisław Kłossowscy byli wybitnymi farmaceutami. Pierwszy z nich ufundował straż ogniową, żona drugiego, Regina – Książnicę Zamojską. Obie działają do dziś. Szczególnie rwą oczy intensywnymi kolorami i roślinnymi fryzami na frontonach ukoronowane attykami Kamienice Ormiańskie, przypominając, że było to miasto wielokulturowe i tolerancyjne.
Mieszczące się w środku Muzeum Miejskie opowiada poprzez portrety dzieje Zamoyskich, w tym ostatniego ordynata, też Jana. Więziony przez władze PRL, obłożony zakazem zbliżania się do miasta na 30 km (!), potem zawalczył o umieszczenie Zamościa na liście UNESCO.
Przechodzimy do świeżo odnowionej synagogi będącej wspomnieniem po żydowskiej społeczności, którą wymordowali w komorach gazowych Bełżca Niemcy. W niej modlili się Żydzi sefardyjscy sprowadzeni przez Jana Zamoyskiego. Obdarzeni autonomią zajmowali się głównie handlem diamentami, kosztownymi tkaninami, orientalnymi przyprawami. Kwadratowy, biało tynkowany budynek wieńczy attyka. Sklepienia i ściany zdobią sztukaterie w stylu renesansu lubelskiego obramowujące również aron ha-kodesz (schowek na Torę).
Na koniec przysiadamy w restauracji Ormiańskie Piwnice na Rynku Wielkim. Wnętrza zachwycają wystrojem przypominającym tradycje tego liczącego 2,5 tys. lat narodu. Zajadamy z glinianych miseczek – Dominika zupę ormiańską z ciecierzycy, a ja charakterystyczną dla Lubelskiego, mocno czosnkowaną, intensywnie zieloną zupę pokrzywową z listków z pierwszego zbioru w roku. Pycha! I umawiamy się z Dominiką na kolejny spacer. Być może szlakiem Leśmianowskim, a może PRL-u? Warto wracać do Zamościa
Gdzie się zatrzymać w Zamościu?
- Hotel Arte (w Rynku) od 228 zł za dwójkę; artehotel.pl.
- Hostel Zamość od 100 zł za noc; hostelzamosc.pl.
- Hostel Starówka od 50 zł za noc; hostelstarowka.pl.
Co warto zjeść w Zamościu?
Warto spróbować gołąbków z kaszą gryczaną i grzybami, flaków po zamojsku z przecierem pomidorowym albo zielonym groszkiem, kawy Chmielnickiego parzonej w tygielku z przyprawami korzennymi i miodem.
Co zobaczyć w Zamościu i okolicach?
- Roztoczański Park Narodowy ze Zwierzyńcem (pamiątki po Ordynacji Zamojskiej: Stawy Echo, kościół na Stawie Kościelnym, Browar Zwierzyniec; hodowla koników polskich; roztoczanskipn.pl.
- Krasnobród – uzdrowisko, sanktuarium, roztoczańska Częstochowa, kąpielisko, park jurajski i kamieniołom; roztocze.org.
- Szczebrzeszyn – atrakcją są liczne pomniki chrząszczy (zgodnie z wierszykiem Brzechwy „w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”) i zabytki wielokulturowości; roztocze.org.
- Gród Sutiejsk we wsi Sąsiadka, wczesnośredniowieczny, jeden z najważniejszych Grodów Czerwieńskich, przedmiot ostrej rywalizacji polsko-ruskiej; zamosc.pttk.pl.