Nietypowa interwencja TOPR. Pijany turysta na Czerwonych Wierchach
40-letni mężczyzna chciał przejść trasę z łańcuchami na Małołączniaku. Pozostali turyści idący szlakiem, uznali, że ryzykuje życiem i zdrowiem.
Sezon urlopowy w pełni, a to oznacza, że najpopularniejsze kierunki wakacyjne przeżywają prawdziwe oblężenie. W Polsce są to oczywiście nadmorskie kurorty, a na południu kraju Zakopane. Bardzo często natężenie ruchu turystycznego wiąże się z ryzykiem nieodpowiedzialnych zachowań przyjezdnych. Nie inaczej było w tym tygodniu na jednym z najpopularniejszych szlaków w Tatrach Zachodnich.
Turysta wpadł do Morskiego Oka. Roztapiający się lód nie wytrzymał
Tegoroczna zima była wyjątkowo pracowita dla ratowników górskich. Nie wiedzieć czemu moda na morsowanie wyszła poza akweny, dotarła na szlaki turystyczne, a tam przybrała nieoczekiwaną for...Pijany turysta na Czerwonych Wierchach
Na szlak prowadzący przez Czerwone Wierchy wszedł 40-letni mężczyzna pod wpływem alkoholu. Próbował przejść trasę z łańcuchami na Małołączniaku, jednak inni obecni na trasie turyści w porę zareagowali i wezwali ratowników. Pijany a w dodatku agresywny „taternik” został przetransportowany z góry przez TOPR. Na lądowisku został przekazany policjantom. W obecności funkcjonariuszy poczekał na żonę. Cała sytuacja została opisana na oficjalnym profilu zakopiańskiej policji.
„Podczas lotu i interwencji nie doszło do żadnego zniszczenia mienia ani też do bezpośredniego ataku na ratowników. Nie mniej jednak takie zachowanie w naszej ocenie jest naganne” – czytamy.
Na koniec wpisu policjanci zwrócili się bezpośrednio to turystów wybierających się w góry: „Apelujemy o rozsądek! Picie alkoholu w górach może mieć katastrofalne skutki”.
Mewia Łacha. Turyści włamali się na teren zamknięty rezerwatu przyrody. Młody ptak nie przeżył
Sezon na głupotę i ignorancję ze strony turystów trwa niestety cały rok. Skala problemu narasta, kiedy ludzie nadwyrężają gościnność natury.Turyści w akcji
Niestety sezon na głupotę trwa cały rok. Nieodpowiedzialni turyści dają o sobie znać nie tylko latem. Zimą kilkukrotnie informowaliśmy o osobach, które wybrały się na górskie szlaki bez odpowiedniego sprzętu, czy nawet w samej bieliźnie. Przypadki te zakończyły się poważnymi odmrożeniami kończyn i wychłodzeniem. Wycieczkę nad Morskie Oko z pewnością zapamięta też mężczyzna, który mimo zakazów wszedł na zamarzniętą taflę jeziora. Lód szybko pękł pod jego ciężarem.
Turyści, którzy szkodzą sobie to jedna grupa. Druga swoimi zachowaniami stwarza ryzyko nie tylko dla innych osób ale też zwierząt. Na początku lipca ogólnopolskie media obiegły nagrania i zdjęcia dokumentujące włamanie kobiety i mężczyzny do zamkniętego rezerwatu przyrody Mewia Łacha. Na miejscu para robiła sobie zdjęcia z wycieńczonym ptakiem. Na drugi dzień zwierzę zmarło.