Odwiedziłem Livigno latem. To raj dla miłośników aktywnego wypoczynku
Położone na wysokości 1816 m n.p.m. Livigno jest dobrze znane turystom z Polski. Zwłaszcza zimą. Od grudnia do maja trwa tu sezon zimowy. Wtedy też Polacy są obok Czechów i Niemców jedną z najliczniejszych grup przyjezdnych. A co robić w Małym Tybecie Europy latem? Sprawdziłem to i już wiem, że ten przydomek nie jest przypadkowy.
W tym artykule:
- Trasy w Livigno. Pieszo i rowerem
- Co robić w Livigno latem?
- Mały Tybet Europy aktywnie
- Relaks & dolce vita
Mimo że lipiec to środek letniego sezonu w Livigno, a właśnie wtedy odwiedziłem północ Włoch, na ulicach nie spotkamy tłumów turystów. Oczywiście z roku na rok piechurów i rowerzystów jest tu coraz więcej, ale to nie odbiera uroku niewielkiej miejscowości zamieszkanej zaledwie przez niewiele ponad 6 tys. osób.
Większość mieszkańców pracuje właśnie w turystyce. Tym bardziej zaskakuje fakt, że branża turystyczna zaczęła rozwijać się tu dość późno, bo dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. Od tamtej pory jest to jednak siła napędowa dla całego regionu. Nie tylko zimą, ale również latem.
To zasługa malowniczego położenia w samym sercu włoskich Alp. Livigno Włosi ukryli między pomiędzy szczytami o wiele wyższymi niż polskie Rysy: Monte delle Rezze (2858 m n.p.m.), Cima Piazzi (3439 m n.p.m.) czy Piz la Stretta (3104 m n.p.m.).
Trasy w Livigno. Pieszo i rowerem
Wysoko w górach przez cały rok działa popularny kompleks narciarski i turystyczny Carosello 3000. Można tam wjechać koleją gondolową i na wysokości 2798 m n.p.m. rozpocząć wędrówkę w dół. Do miasteczka prowadzi jeden z najstarszych szlaków w okolicach Livigno. Wiedzie przez zieloną dolinę Val Federia.
I choć jest to też jedna z najpopularniejszych tras – tu także nie zostaniemy zadeptani przez turystów. Innych wędrowców mijam sporadycznie, co kwadrans, a może i jeszcze rzadziej. Ta cisza pozwala medytować (zupełnie jak w Tybecie!) i kontemplować spektakularne alpejskie widoki. Nie trzeba mieć szczególnie wrażliwego nosa, żeby wyczuć kwiaty porastające ścieżkę po obu stronach. Wśród nich jest choćby bielutka Achillea moscata, z której powstaje popularny w tej części Włoch likier Taneda. Serwuje się go już po deserze w większości knajpek i restauracji w Livigno.
Więcej piechurów i rowerzystów można spotkać dopiero w agroturystyce Malga Federia. Warto wstąpić tu na obiad. Porcje są ogromne, ale wysoko w górach kalorii nigdy nie jest za wiele. Na przystawkę (najlepiej do podzielenia się z grupą) warto wybrać sciatty. To smażone kulki z ciasta naleśnikowego, wypełnione rozpuszczonym serem. Smakują obłędnie. Tak jak i główne danie, czyli typowe dla regionu pizzoccheri (makaron wytwarzany z mąki gryczanej). W Malga Federia można płacić tylko gotówką.
Kiedy wydaje się, że najpiękniejsza część trasy jest już za nami, zza „rogu” wyłania się malowniczo meandrujący w dół strumień. Idąc dalej, mijam chatki, w których turyści mogą odpocząć, napić się kawy, a nawet zagrać w gry planszowe. Idylliczny obrazek ubogacają swoją obecnością alpejskie krowy na wypasie. Dzięki dzwonkom z daleka nie tylko je widać, ale też słychać.
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli jak przygotować się do wyjazdu w góry latem
Na pytanie, kiedy najlepiej jechać w góry, bez wahania odpowiada: latem. Z Anną Szczepaniak, licencjonowaną trenerką CrossFitu i organizatorką górskich obozów, rozmawiamy między innymi o t...Co robić w Livigno latem?
A kto chce połączyć alpejski hiking z doświadczeniem górskiego lifestylu, na pewno zainteresuje się zorganizowanymi wycieczkami trasą Val delle Mine. Po drodze może np. wydoić krowy, a na mecie, czyli w agroturystyce Alpe Mine, podejrzeć proces powstawania koziego sera.
Kozi ser króluje tu także w kuchni. Jest serwowany jako kulki sciatty czy gelato podawane z borówkami. Coś fantastycznego. Można się tu jednak nie tylko stołować, ale też zostać na noc. Alpe Mine prowadzi młode małżeństwo z gromadką dzieci. Zdjęcia gospodarzy i ich pociech są porozwieszane w jadalni, przez co można odnieść wrażenie, że jest się w gościach u dobrych znajomych.
Mały Tybet Europy aktywnie
W Livigno robienie słynnych 10 tys. kroków dziennie to czysta przyjemność, a zapewniają to cisza, czyste powietrze i zjawiskowe widoki. Po dwóch dniach na nogach przesiadłem się jednak na rower. Kocham rowerowe wycieczki, a więc nie mogłem sobie odmówić eksploracji Livigno i Alp na dwóch kołach. Górskie trasy słusznie wydają się wymagające, dlatego Włosi wyszli naprzeciw tym, którzy dopiero pracują nad kondycją. Z pomocą przychodzą tzw. ebajki, czyli rowery z silnikiem o napędzie elektrycznym. Można je wypożyczyć w kilku punktach w Livigno.
Specjalnie z myślą o turystach, którzy wolą nie zaczynać rowerowej przygody od wyjazdu w góry, wytyczono trasę dookoła miasta. Pokonując ją, można podziwiać zarówno szczyty górskie, jak i infrastrukturę. Nie jest szczególnie skomplikowana, ale za to spójna. W oczy rzucają się przede wszystkim spadziste dachy, kilka kościółków i oczywiście jezioro Livigno, od którego miasteczko bierze swoją nazwę. Bez względu na to, czy wybierzemy trasę górską, czy jednak miejską, warto tam zajechać, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie i chwilę pokontemplować piękno natury.
Relaks & dolce vita
Gdzie wypocząć po intensywnym wysiłku? Na przykład w parku wodnym Aquagranda. Kompleks jest podzielony na dwie strefy Slide & Fun oraz Wellness i SPA. Do strefy Wellness i SPA nie mają wstępu dzieci, a więc jest tam zdecydowanie ciszej i bardziej kameralnie. Wypoczywać można w basenie z jacuzzi i biczami wodnymi. Tuż obok gości rozgrzewają trzy sauny, w których regularnie przeprowadzone są tak zwane rytuały saunowania.
Strefa Slide & Fun to już królestwo młodszych, ale nie tylko. Zjeżdżalnie znajdują się w środku i na zewnątrz. Latem działa też wodny plac zabaw. Dorośli mogą z kolei wypoczywać na leżakach z filiżanką espresso w dłoni.