Paryż - nocne życie
Każda piękność świetnie „podana”. Każda ma swój numer solowy, zaprojektowany specjalnie dla niej, sugestywny, zmysłowy, ale nigdy – wulgarny. Ech, to paryskie życie nocne…
W rytmie kankana
Paryż, Paryż... A już zwłaszcza nocą. Co to się tam musi dziać! Jak tam ci paryżanie szaleją po bulwarach nad Sekwaną, a już najbardziej na Champs-Élysees...
Tymczasem – nic podobnego. Bulwary są wprawdzie rzęsiście oświetlone, ale w tygodniu – raczej pustawe. Nad szemrzącą grzecznie Sekwaną tylko tu i ówdzie widać pary zakochanych całujące się na ławeczkach i ściskające w cieniu. Na Polach Elizejskich zaś, rzeczywiście, gęsty tłum pędzi jak opętany, ale składa się głównie z turystów: Japończyków, Anglików, Niemców, tu i ówdzie Polaków. Rodowitych Francuzów jest tu jak na lekarstwo. Czy znaczy to, że prawdziwi paryżanie nocami słodko śpią, a wychodzą tylko podczas białego dnia? Och nie! Ich drogi jednak nie mają wiele wspólnego z utartymi szlakami turystycznymi!
Zacznijmy od rozrywek tradycyjnych. Z ponad 200 paryskich teatrów (Dużo?! Restauracji jest trzy razy tyle!) większość kończy swoje spektakle około północy. Ostatnie seanse filmowe też nie trwają wiele dłużej. Po godzinie 24. pozostaje więc kolacja w którejś z licznych restauracji czynnych do drugiej, a jeśli nie jesteśmy jeszcze głodni o tej porze – mamy do wyboru kilkanaście otwartych całą dobę. Istnieją także prawdziwe „after”, które zaczynają swoją działalność o 23, a nawet później. Tam, na swój ostatni tego dnia posiłek około północy, godziny drugiej, a bywa że i czwartej nad ranem, wpadają wierni konsumenci – na ogół widzowie lub aktorzy – po przedstawieniu.
Ale przecież nie samym chlebem – och, pardonnez-moi! – nie samymi żabami i ślimakami żyje człowiek. Trzebaby też coś dla ducha! Jeśli po obejrzeniu jakiegoś zabawnego filmu i kolacji w gronie wesołych przyjaciół rozpiera nas energia, możemy udać się do dyskoteki. Największa – to La Locomotive, pieszczotliwie zwana „la loco”. Najnowsza, niedawno otwarta – Pulp. Najbardziej modna, mimo że istnieje już od lat – Bain-douches, założona w lokalach dawnej łaźni. Tu wejść najtrudniej – kryteria goryli, którzy decydują, kogo wpuścić, nie są oczywiste. Nic dziwnego – wewnątrz bawi się śmietanka towarzyska Paryża, największe gwiazdy, osoby najbogatsze i typy najbardziej oryginalne. Jeśli mocno zależy wam na poznaniu tego legendarnego miejsca, wystarczy czasem pomalować włosy na zielono, przebrać się w kostium teatralny lub zachowywać prowokacyjnie i z taką pewnością siebie, że z wejściem nie będzie problemu...
Ale potańczyć można też w dziesiątkach innych miejsc, w barach, salach koncertowych i przeróżnych piwnicach, a nawet na statkach na Sekwanie.
Jeśli popisy choreograficzne nie są naszą najmocniejszą stroną, jeśli wolimy być bardziej widzami niż wykonawcami tanecznych ewolucji, mamy do wyboru liczne kabarety. Oczywiście, można – według starych wzorców – udać się na plac Pigalle. Wśród kilkunastu tanich lokali striptizowych, które już tak naprawdę nikogo nie rajcują, rozkwitły bardziej aktualne miejsca rozrywki – bary, w których można posłuchać dobrej muzyki, i sale spektaklowe, na przykład Le Divan du monde, w której codziennie gra inna grupa, prezentująca inny rodzaj muzyki i pochodząca z innego kraju.
W pobliżu Pigalle działają też dwa znane kabarety artystów homo. Jeśli lubimy parodie sławnych gwiazd piosenki francuskiej w wykonaniu transwestytów i śmiech do utraty tchu, powinniśmy zawitać do Chez Michou (sama – czy sam? – Michou, ubrana/-y zawsze w błękity, co wieczór osobiście czyni honory domu) albo do słynnej Madame Arthur.
Dla tych, którzy szaleją za kulturą amerykańską, w samym środeczku paryskiego centrum, niedaleko Opery Garnier, mieści się trzypiętrowy American Dream. Ten show-multiplex znany jest również jako Twenty One, bo znajduje się pod tym numerem ulicy Danou. Tu w podziemiu możemy posłuchać jazzu, a na parterze przy błyszczącym, migotliwym barze wypić multikolorowy koktajl, śledząc zarazem emisję na podwieszonych ekranach telewizyjnych. Na piętrze zaś, w oddzielnym przedziale specyficznego pociągu, spożyć kolację – na przykład olbrzymi stek – podziwiając równocześnie produkcje wijących się wokół metalowych rur panienek.
Jeśli nęka nas patriotyzm, możemy udać się do pobliskiego kabaretu Belle Époque, w którym od lat rewię prowadzi nasza krajanka, występująca tu pod pseudonimem Ella Ritz.
Polki często występują też w najbardziej znanym chyba kabarecie świata: Crazy Horse. Wprawdzie od czasu, gdy jego dotychczasowy właściciel – Alain Bernardin – zmarł, poziom spektaklu już nie ten, ale zawsze warto obejrzeć to legendarne miejsce, a w nim piękne dziewczęta – dobrze oświetlone i pomysłowo wyreżyserowane.
Bernardin sam wybierał dziewczyny, poszukując ich po wszystkich zakątkach globu. Opowiadał mi kiedyś, jak na ulicy w Buenos Aires zobaczył interesującą pannę, która – oczywiście – nie odpowiadała na żadne uliczne zaczepki. Przedłużył tam swój pobyt tak długo, aż nawiązał odpowiednie znajomości, uzyskał zaproszenie na raut wydany przez rodziców panny i po wielu tygodniach przekonywań skłonił ją, by wzięła urlop dziekański na naukach politycznych i zaangażowała się na rok w Crazy Horse. Z roku zrobiło się osiem, a potem i tak nie było problemu – granica wieku tancerek w tym przybytku wynosi 27 lat. Za to praca tam jest niezwykle interesująca materialnie – dwa spektakle co wieczór, świetnie płatne, pozwalają na wygodne życie i odkładanie połowy stawki dziennej, którą sam Bernardin zatrzymywał, i wypłacał w momencie ostatecznego zakończenia kontraktu. Niektóre tancerki za tę niebagatelną sumkę kupiły mieszkanie, inne sklep, a jeszcze inne założyły spółkę i otworzyły znaną i drogą restaurację, Les femmes savantes (Uczone białogłowy).
Ale dostać się do Crazy było niezwykle trudno. Jedna z tancerek, 20-letnia Nicole, poddana została liftingowi, bo ta-ki był warunek Bernardina. Innej kazał wyrwać zęby przednie (a miała je białe i równiutkie, jak perełki), bo uznał, że lepiej, gdy będzie miała widoczną, dużą szparę, a trójka powinna – według niego – lekko zachodzić na dwójkę, bo tak będzie zabawniej. Adeli, która była szczuplutka, drobniutka i niemal pozbawiona biustu, Bernardin powiedział, że owszem, podoba mu się jej plastyka i styl, ale publiczność nie zaakceptuje tu tancerki o rozmiarze biustu minus jeden, że niczego jej nie obiecuje, ale żeby dać sobie szansę, musi się zoperować. Dziewczynina zdecydowała się i wybrała z katalogu biust o obwodzie 105, co przy jej chudziutkiej sylwetce wyglądało humorystycznie. Dwa nadmuchane balony spowodowały, że z angażu w Crazy wyszły nici, a żeby zaangażować się dla chleba w byle jakiej striptizerii na Pigalu, musiała operować się powtórnie...
Ale zdarzają się i wielkie wygrane. Bardzo długo tańczyła tu pewna Wanda Monopolka (zgadnijcie, jakiej narodowości?), która potem podobno zrobiła krótkotrwałą karierę matrymonialną, wprawdzie bez ślubu, ale za to z potomkiem, i związaną z nim odpowiednią kasą. A i teraz, w ostatniej premierze „Taboo” – wśród dwudziestu piękności, takich jak Lasso Calypso, Zula Zazu, Psykko Tico i Vanity Starlight – jest i nasza Visa Est, obok jakiejś Katchy Kiev...
Każda z tych piękności jest świetnie „podana”, każda ma pokaz, czyli „numer” solowy, zaprojektowany i wyreżyserowany specjalnie dla niej, pod kątem jej profilu artystycznego, zmysłowego czy czysto fizycznego. Każda z tych solówek jest erotyczna, ale nigdy wulgarna, apelująca w wyrafinowany sposób do wszystkich chyba możliwych fantazji siedzących na sali widzów.
Sala Crazy jest niewielka, wystrój luksusowy, głębokie fotele i wysokiej klasy trunek sprzyjają atmosferze wyjątkowości – tak, by klient czuł się naprawdę dopieszczony.
Tak, ale przecież najbardziej znane, najbardziej paryskie, od zawsze wielkie kabarety to Moulin Rouge, Folies Bergere, Casino de Paris no i, oczywiście, Lido. Co z nimi?!
No cóż, czasy się zmieniły, a wraz z nimi i gusta publiczności. Paryżanie nie chodzą już na drogie, wystawne spektakle, których główną zaletą jest oszałamiający bogactwem wystrój i piękne tancerki, a nie autentyczne wartości artystyczne. Jest wprawdzie wciąż popyt na tego rodzaju sztukę, ale głównie wśród turystów, których ilość też nie wystarcza na utrzymanie potwornie wystawnych przedstawień. Pewnie dlatego od dobrych już paru lat zarówno Casino de Paris, jak i Folies Bergere nie mają już swojego stałego zespołu ani własnej produkcji, a stały się salami do wy- najęcia. Odbywają się tu recitale gwiazd piosenki, kilku- lub kilkunastodniowe spektakle trup przyjezdnych, ba, jeśli macie ochotę i odpowiednie środki
finansowe, sami możecie wynająć którąś z tych prestiżowych sal na jeden wieczór i zorganizować tu na przykład własny spektakl albo i imieniny cioci!
Natomiast Moulin Rouge, wciąż kręcący swoimi wielkimi skrzydłami wiatraka, stale cieszy się powodzeniem przyjezdnych gości. Ostatnia rewia „Féerie” już w swoim tytule zapowiada feerię kolorów, sztucznych, choć błyskotliwych diamentów, piór i urodę „Doriss’girls”, starannie dobranych tancerek z całego świata. Jednym z kryteriów wyboru są tu centymetry – dziewczyna poniżej metra siedemdziesiąt pięć nie ma żadnych szans. Pewnie dlatego w słynnym francuskim kankanie prawdziwej Francuzki nie uświadczysz. Są one wprawdzie śliczne i eleganckie, ale filigranowe i nie za wysokie. Francuski specjał tańczą więc głównie młodziutkie Australijki, Rosjanki i kilka Angielek.
Jeszcze większym, jeszcze droższym i jeszcze bardziej imponującym kabaretem jest Lido, położone przy najpiękniejszej alei świata: Champs-Élysées. Kolejka, która wije się na Polach Elizejskich przed spektaklami, świadczy o niesłabnącym powodzeniu tej sali. Niedawno odbyła się premiera nowego show, zatytułowanego „Bonheur”, czyli „Szczęście”. Piękne dziewczyny, „Bluebell girls”, są, oczywiście. Z tej okazji zainstalowano tu również między innymi kurtynę wodną, największą na świecie – tysiące milimetrowych kropelek spada równiutkim ciągiem na brzeżek sceny z taką precyzją, że ani jedna nie może zamoczyć żadnego klienta, ani – zwłaszcza – paść na scenę. W pewnym momencie z podziemi podscenicznych wyjeżdża na nią kilkutonowa dekoracja, w której wnętrzu zamkniętych jest 20 girlsek. Same pióra użyte do kostiumów kosztowały majątek i powodują permanentne zaangażowanie trzech osób do ich naprawy, czyszczenia i ewentualnej wymiany.
Do tego dochodzą efekty specjalne, takie jak samolot lecący nad głowami publiczności, no i szampan, po pół butelki na głowę, który znakomicie pomaga odczuć atmosferę wyjątkowości radosnego przeżycia, jakim jest oglądanie takiego spektaklu!
A udział Polaków? Oczywiście! Pierwszym tancerzem Moulin Rouge, a potem Folies Bergere, był przez długie lata Feliks Malinowski. W ostatnim spektaklu Casino de Paris, powtarzanym co wieczór przez pięć lat z okładem, autorka tego tekstu tańczyła partie solistki, a w Lido główne partie odtwarzał pięknie zbudowany Piotr Morawiec. Kapitanem baletu w Folies była też Polka, przezgrabna tancerka z Teatru Wielkiego Bożena Malinowska. Wśród tancerek Moulin, Lido i Crazy często spotkać można blondynki o błękitnych oczach rodem znad Wisły! No proszę, czegóż to Polak nie potrafi!!!
5 Dyskotek, w których można zakosztować nocnego życia francuskiej stolicy
Dyskoteki. W weekendy zawsze drożej, stali bywalcy twierdzą, że prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po pierwszej, do niektórych świątyń tańca nie wpuszcza się samotnych mężczyzn, kobiety wręcz przeciwnie; w cenie wejściówki zwykle tzw. drink startowy.
- La Locomotive, 90 Boulevard de Clichy, muzyka techno, house; wstęp przed O.OO 5 euro, po 0.00 12 euro, przed 1.00 bezpłatny wstęp dla kobiet; www.laloco.com
- La Scala, 188 bis rue de Rivoli 1 dzielnica, metro: Palais-Royal /Tuileries, 3 piętra, kilka parkietów do tańca i największy ekran świetlny w Europie, raczej dla młodych ciałem; wstęp: pn.–czw. 12 euro, pt.–sob. 15 euro; www.lascalaparis.com
- Le Balajo, 9 rue de Lappe, 11 dzielni-ca, metro: Bastille; scena taneczna Paryża od 1936 roku; różne dni – różna muzyka: swing, rock’n’roll, disco lat 70., rock, cza-cza i mambo, kobiety mogą być ubrane w cokolwiek, od mężczyzn wymaga się gracji; 15 euro, we środy 12 euro.
- Le Pulp 25 Boulevard Poissonniere, muzyka techno, house, wstęp 10 euro. www.pulp-paris.com
- Les Bains, 7 rue Bourg Marcel, 2 dzielnica, metro: Etienne Marcel, modny gejowski klub ze świetnymi DJ-ami, otwarty codziennie;
www.les-bains.abcsalles.com
Rozrywka na sposób francuski
Kankana w kabarecie chce zobaczyć każdy, nie tylko japoński, turysta.
Setki przedstawień, nabijane piórami pawimi i bardziej skromne kostiumy, rezerwacja: przez stronę internetową lub telefonicznie, warto wcześniej sprawdzić ceny, obowiązują kreacje wieczorowe.
- Moulin Rouge, 82 Boulevard de Clichy, metro: Blanche, dzielnica: Montmartre, jeden z najsławniejszych kabaretów świata, spektakl od 90 euro, z kolacją – od 140 euro, kreacje wieczorowe, www.moulin-rouge.com
- Folies Bergere, 32 Rue Richer, metro: Cadet (linia 7) lub Grands Boulevards (linie 8 i 9), bilety od 25 euro; www.foliesbergere.com
- Crazy Horse Saloon, 2 ave. George V, VIII dzielnica, metro: Alma Marceau, bilety od 25 euro (przy studenckim barze), z kolacją – od 115 euro; www.lecrazyhorseparis.com
- Le Lido, 116 bis avenue des Champs-Elysées, metro: linia 1, George V, RER: linia A, Charles de Gaulle Etoile, od 70 euro, z kolacją od 120 euro; www.lido.fr
- Paradis Latin, 28 rue du Cardinal Lemoine, metro: Cardinal Lemoine, diabelskie rytmy i inne szalone atrakcje, od 80 euro, z kolacją od 114 euro;
www.paradis-latin.com