Reklama

Prędzej czy później ta myśl musi się pojawić: „Czy nie dałoby się tu jakoś wejść na własną rękę i trochę pobuszować”? Nic na to nie poradzę, ale zacząłem się nad tym zastanawiać już po dziesięciu minutach zwiedzania fortyfikacji. Tak, wiem, że można tu wejść tylko z przewodnikiem. Międzyrzecki Rejon Umocniony przykuwa jednak skutecznie uwagę, a świadomość, że w tych bunkrach mogą kryć się zgromadzone przez Niemców skarby, skutecznie dobija się do głowy. Może by tak jakoś ich poszukać?
Wyprawa do hitlerowskich umocnień, znajdujących się pomiędzy Międzyrzeczem a Świebodzinem, to spełnione marzenie każdego, w którym drzemie jeszcze chłopiec biegający niegdyś po podwórku z kijem odgrywającym karabin. To także gratka dla miłośników militariów, najnowszej historii oraz osób potrafiących docenić zaawansowane rozwiązania techniczne (nawet jeżeli są dziełem naszych agresorów). Nudzić nie będą się także osoby ceniące kontakt z dziką przyrodą: spotkanie z jednym z 30 tys. nietoperzy nocujących w poniemieckich bunkrach z pewnością zapadnie w pamięć.
Nie da się ukryć, że Niemcy potrafili działać z rozmachem. Budowa fortyfikacji zaczęła się już w 1932 r. i kontynuowana była niemal do końca II wojny światowej. Międzyrzecki Rejon Umocniony – wtedy nazywany jeszcze Festungsfront im Oder-Warthe Bogen – w założeniu miał być największą fortyfikacją w Europie, bijąc na głowę Linię Maginota, i skutecznie chroniącym Rzeszę od strony wschodniej. Miejsce dla 7 tys. stacjonujących żołnierzy, bieżąca woda, łazienki, spiżarnie, magazyny amunicji, dworzec podziemnej kolei, system wentylacyjny. No i oczywiście niezliczona ilość bunkrów, strzelnic i stanowisk na działa i miotacze ognia. A to wszystko połączone siecią podziemnych korytarzy o łącznej długości blisko 30 km. Ogromne podziemne miasto. Aż strach pomyśleć, jak potoczyłaby się historia, gdyby plan budowy gigantycznych umocnień zdołano w pełni zrealizować. Rosjanom zdobycie wzniesionych ogromnym wysiłkiem i kosztem fortyfikacji zajęło zaledwie trzy dni. Sukces zawdzięczali jednak nie niedostatkom budowli, lecz słabości broniących je załóg. Cóż, w 1945 r. w niemieckich szeregach panowała już spora dezorientacja…
Teren fortyfikacji – niestety w znacznej mierze wysadzonych w powietrze przez Rosjan – zajmuje ponad 8 tys. km². Turyści mogą wybierać jedną z kilku tras i pod opieką przewodnika zwiedzać podziemia. Spora część umocnień znajduje się poza wyznaczonymi szlakami, a prowadzące do nich wejścia gmina skutecznie zamyka przy pomocy spawarki. Spacer po poduchach miękkiego mchu, od jednej kopuły bunkra do drugiej, może okazać się jednak niemal równie pasjonujący jak wycieczka z przewodnikiem. Nawet jeżeli nie możemy wejść do środka budynków. Łowcy przygód, którzy penetrują teren, liczą, że znajdą niezabezpieczony właz. Wieść o ukrytym skarbie – cennych dziełach sztuki złupionych z polskich muzeów – wciąż działa na wyobraźnię.
Teren fortyfikacji – niestety w znacznej mierze wysadzonych w powietrze przez Rosjan – zajmuje ponad 8 tys. km². Turyści mogą wybierać jedną z kilku tras i pod opieką przewodnika zwiedzać podziemia. (Fot. Rafał Marcinkiewicz/bunkrowiec.com)
Warto wiedzieć:

Reklama
  • Międzyrzecki rejon umocniony jest rezerwatem przyrody. Tunele są jednym z największych zimowisk nietoperzy
Reklama

No to w drogę:
Zwiedzanie Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego możliwe jest przez cały rok. Bilety kosztują, zależnie od wybranej trasy, od 12 do 18 zł. W podziemiach panuje stała temperatura ok. 8–10°C. Podczas zwiedzania przydadzą się więc cieplejsza odzież oraz latarka z mocnym światłem.

Reklama
Reklama
Reklama