Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Jak wygląda pomnik paprykarza?
  2. Odsłonięcie pomnika paprykarza
  3. Zamieszanie wokół pomnika paprykarza
  4. Dzieło czy nikomu niepotrzebny kicz?

Paprykarz szczeciński miał być polską wariacją na temat afrykańskiej potrawy chopa-chopa, która w latach 60. zdobyła podniebienia marynarzy pływających do Gwinei i Senegalu. Oryginalna receptura powstała w latach 60. XX wieku, w zakładach Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Gryf”. Sześć dekad później kultowy przysmak PRL-u został uhonorowany pomnikiem.

Jak wygląda pomnik paprykarza?

Pomnik paprykarza (a według niektórych – instalacja przedstawiająca puszkę rybnego przetworu) powstał w 2020 roku, z inicjatywy spółki Gryf Nieruchomości, będącej spadkobiercą tradycji PPDiUR „Gryf”. Instalacja zaprojektowana przez Bogusława Dydka przedstawia oryginalną częściowo otwartą puszkę szczecińskiego przysmaku, który zaczął zjeżdżać z taśmy produkcyjnej w 1967 roku. Widoczne są wszystkie elementy, które zamieszczano na etykiecie, łącznie ze składem produktowym.

Odsłonięcie pomnika paprykarza

Pracę, która stanęła na placu Gryfitów, pomiędzy halami należącymi do spółki Gryf Nieruchomości a zabytkowym budynkiem rzeźni, odsłonięto 2 października 2020 roku. W ceremonii brały udział dwie byłe pracownice nieistniejących już zakładów PPDiUR „Gryf”, które zajmowały się produkcją słynnego przysmaku – Teresa Szczęsna i Helena Kamińska-Wiśniewska.

Pomnik paprykarza od razu zyskał pokaźne grono zwolenników i takie samo (o ile nie większe) grono przeciwników. Gdy jedni krzyczeli, że szczeciński przysmak zasługuje na należyte uhonorowanie, inni podnosili, że instalacja jest „kiczowata” i szpeci przestrzeń miejską. Kto ma rację? Nie sposób rozstrzygnąć tak indywidualnej kwestii, ale w tym miejscu wypada wspomnieć, że wielka puszka paprykarza nie jest jedyną kontrowersyjną instalacją w Polsce. Biesiekierz ma swój pomnik ziemniaka, a Emilcin ma pomnik UFO. Nie każdemu się to podoba, ale oba wciąż stoją i mają się dobrze.

Zamieszanie wokół pomnika paprykarza

Dwa miesiące później słynny pomnik paprykarza zniknął z placu Gryfitów. Czy stało się tak za sprawą głosów niezadowolonej części mieszkańców Szczecina? Otóż nie. Okazało się, że wielka puszka rybnego specjału stanęła na terenie wpisanym do rejestru zabytków jako element zespołu budowlanego dawnej rzeźni miejskiej. W związku z tym, bez zgody miejskiego konserwatora zabytków nie można tam stawiać żadnych elementów, a w tym przypadku nikt nie wystąpił o stosowne pozwolenie.

Pomysłodawcy instalacji, władze spółki Gryf Nieruchomości, zwrócili się z wnioskiem o przywrócenie pomnika do stosownego organu. Skutecznie. Latem 2021 roku pomnik paprykarza szczecińskiego powrócił na swoje miejsce, ale nie bezwarunkowo. Michał Dębowski, miejski konserwator zabytków, wydał pozwolenie na ustawienie makiety na placu Gryfitów, ale w formie instalacji tymczasowej, niezwiązanej trwale z gruntem. Urzędnik uznał, że czasowa ingerencja w zabytkową przestrzeń „nie będzie zbrodnią”.

Dzieło czy nikomu niepotrzebny kicz?

Pomnik paprykarza można postrzegać jako zabawną instalację, pełniącą funkcję „wabika” na turystów. Nie sposób nie przyznać, że nie przedstawia dużych walorów artystycznych. Warto jednak mieć na uwadze, że słynna konserwa rybna jest na pomorzu tym, czym w górach jest oscypek albo obwarzanek w Krakowie – kultowym przysmakiem. Zdobywała podniebienia Polaków, gdy na sklepowych półkach stał tylko ocet. Stała się naszym eksportowym hitem. Paprykarzem szczecińskim zajadali się między innymi Duńczycy, Węgrzy, Amerykanie i Japończycy. Także dziś ma swoich zwolenników, mimo że obecna receptura nie ma już wiele wspólnego z oryginalną. W rybnym przysmaku próżno szukać afrykańskich nut smakowych, z których niegdyś słynął.

Reklama

Można się spierać, czy w Szczecinie powinien stać pomnik rybnej konserwy, ale skoro puszka zupy Campbell mogła stać się jednym z najgłośniejszych dzieł pop-artu, czemu paprykarz szczeciński miałby nie dostać swojej szansy?

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama