Riwiera Szwajcarska, czyli malownicze okolice Jeziora Genewskiego. Oto kraina najlepszych serów i win
Okolice Jeziora Genewskiego rozbudzały wyobraźnię Andersena, gdy pisał swoje baśnie. Chaplin spędził tu ostatnie lata życia. Oto wspaniała Riwiera Szwajcarska.
W tym artykule:
- Riwiera Szwajcarska i Chaplin
- Vevey i Alimentarium
- Szwajcarskie sery
- Szwajcarskie winnice
- Montreux, stolica jazzu
- Riwiera Szwajcarska – szlaki górskie
- Riwiera Szwajcarska – informacje praktyczne
Po prostu przyjaciel zasugerował mi Szwajcarię – napisał w swojej autobiografii Charlie Chaplin zapytany, dlaczego na swoją emeryturę wybrał właśnie Corsier-sur-Vevey, które leży jakieś 100 km na wschód od Genewy. Chaplin przeprowadził się w okolice Lozanny w 1953 r. i mieszkał tu 24 lata, aż do śmierci. Powodów do przeprowadzki miał jednak więcej.
Riwiera Szwajcarska i Chaplin
Po pierwsze, niedługo po wejściu na pokład statku, który płynął ze Stanów do Europy, dowiedział się, że nie ma powrotu do USA, o ile nie złoży oświadczenia dotyczącego jego poglądów i przekonań. Okazało się, że FBI prowadziło śledztwo na temat jego powiązań z komunizmem. Po drugie, według jego biografa Petera Ackroyda, ważne były dla niego korzystne podatki. Po trzecie, ta część Szwajcarii, którą Chaplin wybrał na swój dom, okazała się piękna. Precyzyjna. Jak z filmu. Czyli dokładnie taka, jaką Chaplin lubił najbardziej.
W moim przypadku było zupełnie inaczej. Przyjaciele odradzali mi Szwajcarię, mówili, że sztywno, nudno i drogo. Postanowiłam to jednak sprawdzić sama i na własne oczy zobaczyć, czy jest w tej części kraju coś, czym się zachwycę. I czy zakocham się w niej, tak jak 68 lat temu zrobił to Chaplin.
Vevey i Alimentarium
Vevey to pierwszy przystanek w odkrywaniu Riwiery Szwajcarskiej położonej około godziny drogi na wschód od Genewy. Podobno na promenadę w Vevey przyprowadzała Chaplina jego o 36 lat młodsza żona Oona O’Neill. Teraz Mały Tramp („Włóczęga”, jak tytuł filmu z 1915 r.) odlany z brązu wita mnie w meloniku, z laską i w za dużych butach. Jego pomnik stoi nad samym jeziorem i przygląda się temu, co dzieje się wokoło.
A dzieje się sporo, szczególnie jak na tak małą miejscowość. Promenada zbudowana jest tak, by była dostępna dla wszystkich: dzieci na hulajnogach, piknikujących zakochanych i spacerujących wolnym krokiem emerytów. Po drodze co chwilę mijam park, fontannę albo ławkę, budkę z kawą lub z goframi, plażę, plac zabaw albo jakąś cieszącą oko rzeźbę czy instalację.
Jak na przykład kultowy już widelec w jeziorze. Ogromny, wbity w dno przypomina, że jedzenie to ważna część lokalnej kultury. Nie bez powodu Nestlé właśnie tu ma swoją regionalną siedzibę. Obok niej zbudowało genialne muzeum jedzenia Alimentarium, w którym można się dowiedzieć wszystko na temat jego historii. Między innymi jak wyglądało pierwsze pudełko do przewożenia jajek, czy weganie żyli tysiące lat temu i jak najlepiej zwijać bułeczki cynamonowe, by cały miąższ pozostał w środku.
Szwajcarskie sery
Kto nabierze apetytu, powinien prosto z muzeum wybrać się na lokalny targ na placu głównym. Odbywa się we wtorki i soboty i oferuje głównie regionalne produkty. Czyli po pierwsze sery, po drugie sery, po trzecie wina, owoce, warzywa, czekolady, a po czwarte… sery. Próbuję różnych odmian gruyère’a, emmentala i lokalnego sera riviera, delikatnego, z orzechową nutą. Podobno serowa miłość Szwajcarów jest jeszcze większa, jak sery te są roztopione (i wtedy też najbardziej śmierdzące). Fondue serowe (czyli zupa z rozpuszczonego sera zjadana z bułką) i raclette – kawał sera nabity na drąg, podgrzewany i podawany z ziemniakami – to obowiązkowe dania z lokalnego menu.
Tuż obok targu jest przystań. Co kilkanaście minut zatrzymuje się jeden z ośmiu historycznych statków parowych zbudowanych w czasach belle époque, które kursują po jeziorze. Bilety kupuje się w kiosku obok miejsca, gdzie cumują statki. Trafiłam na Montreux, najstarszy statek z floty. Zbudowano go w 1904 r. i od początku zachwycał swoich gości piękną klatką schodową, restauracją i zdobieniami na dziobie. Zawsze ogłasza swoje przybycie syreną, która wzbudza radość najmłodszych na promenadzie.
Szwajcarskie winnice
Zaraz po wejściu na pokład i przepuszczeniu pasażerów udających się na górę (pierwsza klasa!) muszę zmierzyć się z trudną decyzją (ach, te szwajcarskie problemy!). Czy wyjść na zewnątrz i podziwiać winnice na wzgórzach, Alpy, cukierkowe miasteczka i zamki? A może powinnam zostać w środku i obserwować magnetyzujący rytm, w jakim działa silnik parowy? Piękna pogoda porywa mnie jednak na zewnątrz.
Płyniemy w stronę Montreux. Stoki po szwajcarskiej stronie jeziora niemal w całości pokryte są winnicami. Wśród nich jeździ kolej i rozsiane są piękne wille w stylu toskańskim. Od znajomego dowiaduję się, że lokalne wino wygrywa konkursy winiarskie na całym świecie. „Forbes” nazwał region Laveaux „najlepszym winnym regionem świata”. To dlaczego nigdy o nim nie słyszałam? Okazuje się, że właśnie dlatego, że jest tak wyjątkowe i dobre, Szwajcarzy prawie całość produkcji zatrzymują dla siebie. Szczególnie uznane i dobre są białe wina produkowane z winogron chasselas. Delikatne, owocowe w smaku idealnie pasują do lokalnych serów.
Teraz jasne staje się, dlaczego to właśnie w Vevey odbywa się jeden z najbardziej ekstrawaganckich i największych festiwali wina na świecie. Fête des Vignerons ma miejsce raz na 20 lat. Przyjeżdża na niego ponad milion osób, budowana jest specjalna scena, całe miasto zamienia się w ogromny teatr i leją się hektolitry wina. Ostatnia edycja miała miejsce w 2019 r. Znając Riwierę Szwajcarską, pieniądze na bilet wstępu muszę zacząć odkładać już dziś.
Za winnicami na horyzoncie miga mi zamek Chillon, który zainspirował Hansa Christiana Andersena podczas pisania „Małej syrenki”. Wygląda, jakby stał na wodzie, średniowieczne mury wprost wychodzą z jeziora – zupełnie jak w zamku księcia Eryka. Na wszelki wypadek wpatruję się w taflę wody, ale syren brak. Zamek Chillon, wpisany na listę UNESCO, to najczęściej odwiedzany zabytek w Szwajcarii. Niestety, tłumy wpisane są w jego zwiedzanie. Mimo to warto do niego przyjechać, choćby dla niesamowitych lochów, które zbudowane są z wykorzystaniem skał. Lub dla zdjęcia. Ten zamek po prostu nie może wyjść źle na fotografii, i to niezależnie od umiejętności wykonującego.
Montreux, stolica jazzu
Statek parowy dopływa do Montreux, lokalnej stolicy muzyki. Szczególnie jazzu, bo tu co roku odbywa się słynny jazzowy festiwal. W 1978 r. wystąpił na nim Freddie Mercury z Queen (nagrali wtedy płytę „Jazz”) i w kilka dni zakochał się w tym miejscu. „Jeżeli chcesz zaznać spokoju, przyjedź do Montreux” – Mercury radził przyjaciołom. Na lądzie wita mnie w charakterystycznym rozkroku i z mikrofonem. Jak Chaplin odlany z brązu. Z pewnością miał rację, mówiąc o spokoju.
Poza czasem festiwalu niewiele się dzieje. Z atrakcji jest sporo dobrych restauracji i piękne hotele z początków XX w. W tym słynny Fairmont Le Montreux Palace, w którym mieszkali m.in. Richard Strauss i Vladimir Nabokov. Ten ostatni zamieszkał tu ze swoją żoną Verą w apartamencie na szóstym piętrze w 1961 r., po napisaniu „Lolity.” Hotelowy apartament był jego domem przez 16 lat, aż do śmierci.
Riwiera Szwajcarska – szlaki górskie
Dlaczego Riwiera Szwajcarska jest wyjątkowa? Atrakcją nie jest tylko jezioro, ale też okoliczne góry, w których wyznaczone są setki szlaków dla pieszych, rowerzystów, koniarzy. Z Montreux w górę można pójść albo wjechać kolejką zębatą na Les Rochers de Naye. 55-minutowy wjazd jest przygodą samą w sobie. To najwyższa kolej w regionie (wjeżdża na 2024 m n.p.m.) i jedna z najbardziej widokowych na świecie. Z końcowej stacji wystarczy krótki spacer, żeby wejść na sam szczyt.
7 szwajcarskich parków, w których odpoczniesz jak nigdy dotąd
Niemal każe szwajcarskie miasto może pochwalić się większym lub mniejszym parkiem. Mieszkańcy ściągają do nich niemal w każdej wolnej chwili, by poleniuchować na trawie, urządzić sobie...
Na górskich zapaleńców czeka tu trudna via ferrata. Na tych bardziej umiarkowanych – inne malownicze trasy, w tym ta słynna do Grottes de Naye, czyli jaskiń, dzięki czemu część drogi można przebyć pod skałami. Można też nie robić tu nic, usiąść w restauracji, zamówić wodę za osiem franków, cicho przekląć, że cena wysoka. A potem gapić się przed siebie w nieskończoność. Na szczęście za podziwianie widoków nie płaci się tu nic. Mimo że warte są miliony franków.
Riwiera Szwajcarska – informacje praktyczne
Dojazd
- Samochodem (najlepiej na dwa razy). Uwaga na przepisy drogowe. Nie należy przekraczać prędkości nawet o kilometr, jeżeli nie chce się płacić ogromnych mandatów.
- Samolotem do Genewy. Lata m.in. Swiss i LOT. A potem pociągiem.
- Tanimi liniami lotniczymi Wizz Air do Bazylei. i potem wynajętym samochodem.
Nocleg
- Tanio: Jurty w Rochers de Naye – najlepsze widoki i niezapomniana przygoda. Jedyny mankament, że daleko do jeziora, bo jurty znajdują się 2 tys. m n.p.m.
- Umiarkowanie: Hotel Tralala – świetny dizajn inspirowany światem jazzu.
- Luksusowo: Fairmont Le Montreux Palace. Luksus na miarę gwiazd filmowych i świata muzyki.
Jedzenie
- Montreux Jazz Café – w luksusowym hotelu Fairmont – jeżeli nie możesz spędzić tu nocy, zaszalej chociaż z kawą. Miejsce z duszą, historią i świetną kuchnią.
- Caveau des Vignerons – jeżeli chcesz spróbować fondue, raclette lub innych lokalnych przysmaków.
- Denis Martin w Vevey. Restauracja z gwiazdką Michelina. Dla tych, którzy kochają eksperymenty.
- La Cremerie – w położonej w górach miejscowości Chatel-Saint Denis. Miejsce słynne z tzw. moitié-moitié, fondue zrobionego z dwóch rodzajów sera: gruyère i vacherin fribourgeois.
Warto wiedzieć
W Riwierze Szwajcarskiej panuje mikroklimat – zimy są dużo łagodniejsze niż w reszcie kraju.
Źródło: archiwum NG.