Reklama

W tym artykule:

  1. Fotogeniczna Anatalya
  2. Zabytkowe Side
  3. Trzy w jednym, czyli Manavgat
  4. Belek – tu spał Barack Obama
Reklama

– Skoro zamierzasz spędzić parę dni na Riwierze Tureckiej, musisz kochać wygodę, golfa oraz słońce, dużo słońca – rzucił mi Kerem, współpasażer z samolotu. Usłyszał, że zamierzam zatrzymać się w Belek, skąd planuję krótkie wycieczki wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża Turcji.

Na jednym wdechu wymieniłam Antalyię, Side i Manavgat. Kerem kiwając głową, skomentował. – W pierwszym mieście zwróć uwagę na zabytkowe domy osmańskie. W Side wypij piwo z grantu pod ruinami świątyni Apolla. A w Manavgat zajrzyj do meczetu z czterema minaretami.

Już w drodze do hotelu, kiedy mijałam dziesiątki hektarów zielonych i idealnie utrzymanych pól do gry w golfa i skąpane w słońcu rozległe resorty, po których leniwie w białych szlafrokach przechadzają się urlopowicze, zrozumiałam, co miał na myśli pokładowy sąsiad. Tu przyjeżdża się przede wszystkim na reset. Ja miałam nieco inny plan – dowiedzieć się czegoś o przeszłości rozsianych po wybrzeżu miasteczek.

Fotogeniczna Anatalya

Z jednej strony łagodne szczyty Gór Taurus, z drugiej lazurowe wody Morza Śródziemnego – na przeszklonym tarasie widokowym w sercu Antalyi (centralna Riwiera Turecka) turyści chcą mieć na zdjęciu właśnie ten obrazek. Niektórzy próbują jeszcze upchnąć w kadrze rzymski port, w którym wygrzewają się mewy. Inni – rybaków zwijających sieci i czyszczących kolorowe łodzie lub smukłą sylwetkę Złamanego Minaretu górującego nad miastem.

Z tarasu widać też świetnie zachowane domy osmańskie z XVIII i XIX w., o których wspominał Kerem. A także mury obronne otulające gęstą zabudowę starówki (Kaleici), pamiętającą czasy starożytne. Z portu można na nią wejść schodami, z miasta prowadzi do niej pokaźna dumna Brama Hadriana, czyli jeden z głównych tutejszych zabytków. Łuk triumfalny zbudowali Rzymianie, w niemal nienaruszonym stanie stoi tu od ponad 200 tys. lat.

Stara przystań w Antalyi to jedno z najurokliwszych miejsc na Riwierze Tureckiej. fot. Emad Aljumah/Getty Images

Między starymi kamieniczkami też nie sposób nie robić zdjęć. Kolorowe kramiki z rękodziełem, restauracje z obrusami w biało-czerwoną kratkę pachnące świeżo uciętymi tulipanami i grillowanymi rybami, udekorowane wstążkami lub talizmanami patia aż proszą się, by zwrócić na nie uwagę.

Wizyta w Antalyi to obowiązkowy przystanek na Riwerze Tureckiej. I przystanek jeden z ciekawszych. Miasto zostało założone w 150 r. p.n.e. przez Attalosa II, króla Pergamontu. Ok. 20 lat później wpadło w ręce Rzymian. Ich rządy widać do dziś głównie w Kaleici.

Jednak Antalya to nie tylko zabytki, to też ruchliwe ulice handlowe z niezliczoną ilość salonów sukien ślubnych i butików z turecką bawełną, z której słynie kraj. To też gaje oliwne, parki, plaże (polubiłam szeroką 3-km Konyaalti, chociaż jest kamienista) muzea – kina, zabawek, archeologiczne.

Warto odwiedzić Dom Ataturka (Atatürk Evi Ve Müzesi, ul. Haşimişcan Mahallesi, Fevzi Çakmak 11). A dokładniej rekonstrukcję budynku, w którym zatrzymywał się pierwszy prezydent Turcji Mustafa Kemal Atatürk (więcej ciekawostek o Turcji znajdziesz w naszym artykule). Na wystawę składają się m.in. meble i przedmioty codziennego użytku.

Zabytkowe Side

Po tętniącej życiem i Antalyi, w portowym Side witają mnie starożytne ruiny z amfiteatrem i łaźniami na czele. Miasto zostało założone już w VI w. p.n.e. Przyglądając się trwającym tu pracom archeologicznym, próbuję wyobrazić sobie, jak żyło się tu przed wiekami. Wówczas mieszkańcy gromadzili się na antycznej agorze.

Dawną drogą kolumnową, przy której za panowania Rzymian odbywał się handel nie tylko warzywami i owcami, ale też niewolnikami dochodzę do portu. Tu czeka na mnie Angelina. Ukrainka, która mieszka w Turcji od kilku lat i pracuje jako przewodniczka m.in. w biurze Coral Travel.

– Te olbrzymie kolumny, które wyrosły przed nami to pozostałości świątyni greckiego Apolla. Została wzniesiona w II w. w stylu korynckim. Dłuższa ściana liczyła 11 kolumn, zaś krótsza 6. Do dziś przetrwało zaledwie pięć z nich. Obok znajdowała się jeszcze pokaźniejsza świątynia Ateny, patronki miasta. Ale niewiele z niej zostało – opowiada mi przewodniczka.

Miasteczko jest bardzo ciche i kameralne – kilkanaście butików z rękodziełem, kawiarnie z baklawą i lodami oraz sporo drzew. Jego nazwa w językach anatolijskich oznacza granat. Już wiem, dlaczego przyjaciel z samolotu polecił mi tutejsze piwo właśnie z tego owocu. Wybieram przyjemny Side House Bar w porcie i popijając delikatny trunek, który smakuje raczej jak gazowany owocowy napój, patrzę na odpływające statki.

Na Riwierze Tureckiej jest wiele luksusowych hoteli. Na zdjęciu: Calista Luxury Resort.

Jeśli wierzyć ulotkom można dostać się nimi na słynną zatokę Błękitna Laguna w Oludeniz, Wyspę Delfinów i do Manavgat. Ja wybieram się do Manavgat jutro, samochodem.

Trzy w jednym, czyli Manavgat

Manavgat to nazwa rzeki, wodospadu i miasteczka. Zaczęłam od wodospadu oddalonego od Side o zaledwie 3 km. I chociaż nie jest spektakularny, Turcy kochają spacerować wzdłuż jego pienistych wód i odpoczywać w tutejszych ogrodach herbacianych.

Godzinny rejs statkiem po rzece to z kolei okazja, by zobaczyć żyjące w niej żółwie wodne, dopłynąć do jeziora Titryengol i dotrzeć do Morza Śródziemnego. A w mieście warto zajrzeć do powstałego w 2004 r. meczetu z czterema minaretami, który jest największą budowlą sakralną w regionie Antalya. Jego bryła nawiązuje do świątyń wznoszonych w czasach osmańskich. Na deser polecam kryty bazar (największy na całym wybrzeżu). Tu uzupełnicie braki w garderobie, kupicie ręczniki, herbatę oraz przyprawy.

Polska atrakcja robi prawdziwą furorę. Tłumy turystów przyjeżdżają z całego kraju

Brama w Gorce to zupełnie nowa atrakcja na turystycznej mapie Polski. Zlokalizowana na Podhalu ścieżka w koronie drzew jest tłumnie odwiedzana zarówno przez pobliskich mieszkańców, jak i odw...
Brama w Gorce
Brama w Gorce. Fot. Jakub Jan Porzycki/Anadolu Agency via Getty Images

Belek – tu spał Barack Obama

Wybór hotelu na Riwierze Tureckiej nie jest łatwą sprawą. Całe wybrzeże od prowincji Antalyi po Mugla wyłożone jest szerokimi, złocistymi plażami. W ciągu kilku ostatnich lat powstały przy nich nowocześnie luksusowe i samowystarczalne ośrodki. Ja wybrałam Calista Luxury Resort w Belek.

– Co nas wyróżnia? Calista to pierwszy nagrodzony „Zieloną Gwiazdą” hotel w Turcji – zachwala manager obiektu i dodaje z dumą: – Mamy dywany od Versace, osiem basenów, plażę VIP, prywatne pomosty, kilka restauracji z kuchniami świata, klub dla dzieci, korty tenisowe. A nawet osobne, schowane w gąszczu drzew wille, w których mogą odpoczywać całe rodziny i ich przyjaciele. No i królewski apartament, w którym spał Barack Obama. A ja dorzucę od siebie, że idealnie można się tu zresetować.

Ilustracja: Joanna Kopka/National Geographic Polska

O poranku budzą mnie zapachy świeżo skoszonej trawy, soczystej pomarańczy i kawy, którą w porcelanowych filiżankach serwują kelnerzy w restauracji znajdującej się pod moim pokojem. Zanim pójdę na zajęcia pilatesu lub jogę, na kilka dobrych minut zastygam w tarasowym fotelu, gapiąc się na spokojne fale Morza Śródziemnego. A zanim wyprawię się na odkrywanie kolejnego miasteczka Riwiery

Reklama

Calista Luxury Resort to świetna baza wypadowa do pobliskich Antalyi, Side czy Manavgat. Idę na śniadanie, które tu jest prawdziwą ucztą. Stoły uginają się od serów, wędlin, świeżych warzyw i deserów. Jeśli mam ochotę na menemen, czyli tradycyjną turecką jajecznicę z pomidorami i papryką – czeka na mnie na srebrnej patelni, jeśli na świeżą sałatkę – zostanie mi zrobiona, jeśli na rybę z grilla bądź kebab – też nikt mi ich tu nie odmówi. Tak mogłabym zaczynać każdy dzień.

Nasz ekspert

Agnieszka Michalak

Dziennikarka i redaktorka „National Geographic Traveler" oraz magazynu pokładowego LOT-u „Kaleidoscope". W podróż zawsze zabiera książkę i buty do biegania – bo lubi poznawać nowe miejsca joggingując.
Reklama
Reklama
Reklama