Rzym: podróż szlakiem komedii
Rzym ma w sobie i szyk, i luz. Wielkie place i uliczki wąskie jak spaghetti. Nic dziwnego, że inspiruje filmowców. Zamiast zwiedzania z przewodnikiem, ruszam śladem rzymskich komedii
Mamy papieża! – usłyszał kilka tygodni temu świat. Habemus papam – brzmiał tytuł filmu Nanniego Morettiego. Filmowy papa nie wytrzymał presji nowej sytuacji. W przebraniu uciekł z Watykanu na przechadzkę ulicami Rzymu. Żeby nabrać dystansu i przemyśleć życiowe decyzje. Nie on pierwszy wyruszył na spacer po Wiecznym Mieście. Przed nim, zmęczona polityczną podróżą po stolicach Europy, wymknęła się księżniczka Anna, czyli Audrey Hepburn w filmie Rzymskie wakacje. A także Milly, dziewczyna z prowincji w Zakochanych w Rzymie Woody’ego Allena. Uciekam i ja – od grafików, deadline’ów, spotkań. Przez trzy dni będę na rzymskich wagarach. Wyjdę z hotelu, skręcę w prawo, w lewo, znów w prawo, żeby po chwili z radością stwierdzić, że nie wiem, gdzie jestem, i bez wyrzutów sumienia, a także bez celu spacerować po Rzymie.
Adres jak magnes
Via Margutta 51. Pod tym adresem mieszkał filmowy redaktor Joe Bradley grany przez Gregory’ego Pecka. I to z tego miejsca Audrey Hepburn w Rzymskich wakacjach zaczynała wycieczkę po Rzymie. Via Margutta przyciąga. Uroczymi knajpkami skrytymi w kamienicach pokrytych bluszczem, butikami, artystycznym klimatem. Pod numerem 1D i 3 kryją się wejścia do tego samego lokalu, czyli Babette Bar & Ristorante. Prowadzą je siostry Silvia i Flora, które udostępniają kawiarniane ściany młodym artystom szukającym przestrzeni na pierwszą wystawę. Mnie zwabił numer 110. Zadzieram głowę i na tablicy w kolorze piaskowca widzę dwie narysowane postaci. Ona uśmiechnięta, w płaszczu w kratę, z apaszką na szyi i w małym kapelusiku, spod którego wystają krótkie włosy. I on – postawny, w prochowcu, z rękoma wbitymi w kieszenie, w kapeluszu i spodniach w kant. To reżyser Federico Fellini i Giulietta Masina – jego żona, aktorka. Nad rysunkiem napis po włosku: tu mieszkali. Pod numerem 53B przez jakiś czas swoje studio miał Pablo Picasso, a w luksusowym penthousie kilka kamienic dalej mieszkał amerykański pisarz Truman Capote, autor Śniadania u Tiffany’ego.
Z Via Margutta niedaleko jest do placu Hiszpańskiego ze słynnymi Schodami Hiszpańskimi ufundowanymi przez… Francuzów. Okolica Piazza di Spagna w XVII w. była hiszpańską własnością, a przechodzących tamtędy nieświadomych cudzoziemców siłą można było wcielić do armii hiszpańskiej.
Ja natomiast jestem świadoma, że włoskie lody są najlepsze na świecie! Z kupioną w gelaterii przy placu Hiszpańskim porcją rozsiadam się na schodach i delektuję się mrożonymi przysmakami o smaku czekolady z rumem i imbiru z cynamonem. Przede mną widok na ekskluzywną Via Condotti, na której można stracić majątek w najdroższych sklepach w mieście. Może innym razem... Po placu krążą turyści. Co bardziej zmęczeni przysiadają wokół niewielkiej fontanny w kształcie starej podtopionej łodzi. Niedaleko jest jednak słynniejsza di Trevi. Od razu przed oczami mam filmowy kadr – blond piękność Anita Ekberg kąpie się w fontannie, czyli scena z La Dolce Vita Federica Felliniego.
Rzeczywistość jednak nie jest tak dolce jak w filmie. Do fontanny nie wolno już wchodzić. Nie przez Anitę, tylko przez 57-letniego bezdomnego i bezrobotnego Roberta Cercellettę. Nazywany D’Artagnanem ma dziś nawet swój fanpage na Facebooku. Carcelletta wykradał monety przez 34 lata, sześć dni w tygodniu, przez 15 min dziennie, co dawało mu około 660 euro dniówki. Odpoczywał w poniedziałki, kiedy pracownicy Caritasu przyjeżdżali zebrać drobniaki, bo to właśnie tej organizacji przekazywane są pieniądze wrzucane do fontanny. Dziś di Trevi pilnowana jest przez 24 godziny na dobę przez straż, a za skok do fontanny grozi kilkaset euro grzywny.
Słodkie nic
Chciałabym posiedzieć w kawiarnianym ogródku, pooglądać wystawy sklepów, pospacerować w deszczu, dobrze się bawić, poczuć dreszcz emocji – mówi przemęczona napiętym harmonogramem dnia, spotkaniami, wywiadami, dworską etykietą księżniczka Anna w Rzymskich wakacjach. I pewnie znalazłby się niejeden przemęczony pracownik korporacji, który marzy o takim samym dolce far niente co Audrey Hepburn. Spełniam pierwsze marzenie Anny i rozsiadam się w porannym słońcu, z kawą, w kawiarnianym ogródku przy Panteonie, w miejscu, w którym kręcono filmową scenę w kawiarni. Wokół mnie spieszący się do pracy rzymianie. Większość z nich śniadanie je poza domem, w barach, w drodze do pracy. W biegu wypijają kawę i ewentualnie zjadają małe cornetto, czyli rogalika. Celebryta Leopoldo Pisanello, postać grana przez Roberta Benigniego w Zakochanych w Rzymie, w wywiadzie telewizyjnym zwierzył się, że na śniadanie wypił caffé latte i zjadł dwa tosty z masłem i marmoladą. Ja wybieram aromatyczne ristretto (czyli jeszcze mocniejsze niż espresso) stawiające mnie na nogi. I dające siłę na zwiedzanie Panteonu.
W pobliżu, na Piazza di Montecitorio, w pałacu, mieści się, siedziba włoskiego parlamentu, a w wielu sąsiednich kamienicach znajdują się biura rządowe. Okolica Panteonu to także rzymskie Wall Street, z bankami i giełdą papierów wartościowych. Prawie nikt nie mieszka w tej części miasta, ale wieczorem jest tu tłoczno. Elegancko ubrani rzymianie wychodzą na tak zwaną passeggiatę, czyli przechadzkę. Po całym dniu słońca, kiedy robi się chłodniej, spacerują bez celu uliczkami, rozmawiają z przypadkowo spotkanymi znajomymi.
W ciągu dnia uroczym miejscem na wałęsanie się jest Campo de’ Fiori, plac z najbardziej kolorowym targiem w Rzymie. Stoiska kipią od świeżych i suszonych pomidorów, sałat, szpinaku, rukoli, roszponki, bakłażanów, oliwek, karczochów i papryk. Głośno jest od przekrzykujących się sprzedawców. Ktoś szuka Andrei i woła go, sprzedawczyni przekomarza się z małym chłopcem, który nie chce jej powiedzieć, jak ma na imię, ktoś się śmieje, wszędzie słychać ciao i buon giorno.
W małych szklanych beczułkach wystawione są likiery, których można spróbować, a potem kupić w buteleczce w kształcie pantofelka na obcasie. Jest likier orzechowy, czekoladowy, cynamonowy, potwornie słodki melonowy i słynne limoncello. Jakiś sprzedawca częstuje mnie kawałkiem chleba posmarowanym pastą z rukoli. Jest pyszna, czuć w niej czosnek. Do wyboru jest jeszcze łagodna pasta z pistacji, czarnych oliwek i pomidorów, pasta karczochowa i z włoskich orzechów.
Idę dalej i staję przy stoisku z oliwami, przyglądam się dziesiątkom butelek ustawionym gęsto jedna przy drugiej. I nagle torbą potrącam jedną z nich! Widzę, jak kolejne przewracają się niczym domino. Moment napięcia i niepewności – stłucze się jedna butelka czy więcej? Ku mojemu zdziwieniu sprzedawca śmieje się i krzyczy tylko Fantastica!
Uliczki jak spaghetti
Karabinier płynnymi gestami kieruje ruchem. Nieudolnie! Nagle słychać pisk opon i huk zderzonych samochodów. Mundurowy krzyczy: porca miseria!, by zaraz zwrócić się do nas po angielsku, z silnym włoskim akcentem „sori, aj dont spik inglisz weri łel”. To początek Zakochanych w Rzymie. Miejsce: Piazza Venezia. To tu stoi monumentalny, 12-metrowy pomnik pierwszego króla zjednoczonych Włoch Wiktora Emanuela II na koniu. Sam brzuch zwierzęcia jest tak wielki, że po ukończeniu budowy w jego wnętrzu wydano dla budowniczych obiad. W środku postawiono stół, a na ucztę wchodziło się po drabinie od strony… zadka.
Wracając do ruchu. Rzym jest rozległym miastem, ale ma tylko dwie linie metra, a komunikacja miejska choć nie najgorsza, jest dość nieprzewidywalna. Skuter jest jedynym skutecznym sposobem na poradzenie sobie z korkami. Tyle że włączając się do rzymskiego ruchu ulicznego, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Na razie nie mam odwagi usiąść za kierownicą.
Adrenaliny poszukam gdzie indziej. Na przykład w Ustach Prawdy wmurowanych w portyk kościoła Santa Maria in Cosmedin na Awentynie, czyli kolejnym z siedmiu wzgórz Rzymu. Według legendy potężne szczęki Ust Prawdy mogą odgryźć rękę kłamcy. Co ja mówiłam w swojej redakcji? Że pracuję w Wawie nad trudnym materiałem?
Z cichego i spokojnego Awentynu widać Trastevere, czyli Zatybrze, po drugiej stronie rzeki. To dzielnica artystyczna, modna wśród bohemy. Spaceruję labiryntem wąskich uliczek, często z zakazem wjazdu dla samochodów. W kamienicach kryją się pracownie artystów, galerie, butiki, a z okienek zwisają nad głową kwiatki. To do knajp na Trastevere przychodzą jeść rzymianie. W jednej z restauracji zamawiam chyba najlepsze spaghetti carbonara w Rzymie. Proste składniki, czyli jajka, śmietana i boczek. Palce lizać!
Na Trastevere, na Via della Luce wychowywał się Sergio Leone, twórca nurtu filmowego nazywanego spaghetti western. Przez rok chodził do jednej klasy z mieszkającym w sąsiedztwie Enniem Morricone, przyszłym kompozytorem muzyki filmowej. To tu również w filmie Zakochani w Rzymie
młody architekt Jack wpada na architekta, który wybrał się w podróż sentymentalną do Rzymu, choć o dziwo żaden z nich nie idzie do MAXXI, wspaniałego, nagrodzonego projektu architektonicznego, którego kompozycja przypomina powyginane, przeplatające się rury. Brytyjski The Guardian nazwał MAXXI, w którym mieści się Muzeum Sztuki Nowoczesnej, arcydziełem pasującym do sąsiadujących starożytnych cudów Rzymu.
Z Trastevere prowadzi droga na wzgórze Janikulum z pięknymi ogrodami i widokiem na miasto. Przyjeżdżają tu całe wielopokoleniowe rodziny i studenci, żeby pouczyć się na trawie, a w przerwach w nauce pokopać piłkę albo pograć na gitarze. Życie zwalnia też na Monti, w najstarszej części Rzymu, przez którą przechodzi się, odwiedzając Forum Romanum, Koloseum i Termy Trajana. Jednak Monti kryje również rzadziej odwiedzane przez turystów miejsca. W labiryncie uliczek, pomiędzy barami z kawą i książkami, punktami z organiczną żywnością czy ciuchami vintage, znajduję małe tradycyjne sklepy. Na przykład Macelleria Stecchiotti – miejsce, gdzie można dostać podobno najlepsze mięso w całym Rzymie. Na Monti, przy odrobinie szczęścia, można spotkać krążącego raz w miesiącu starszego pana ostrzącego noże.
Większość życia mieszkańców Monti toczy się na Piazza della Madonna dei Monti. Tu dzieci po szkole grają w piłkę wokół fontanny, z której psy piją wodę. Staruszki plotkują na ławkach. Kiedy zmarł lokalnie wszystkim znany bezdomny, sąsiedzi skrzyknęli się i ustawili kapliczkę, w której zapalili świeczki i zostawili ręcznie napisane kondolencje.
Taniec na moście
W filmie Rzymskie wakacje księżniczka Anna ostatniej nocy, zanim wróciła do obowiązków, spotkań i pękającego w szwach kalendarza, tańczyła na barce między mostem Wiktora Emanuela a mostem św. Anioła. Miałam ochotę zatańczyć i ja, tyle że czasu znowu zaczyna mi brakować... Może jeszcze zdążę do najpiękniejszego barokowego placu Rzymu czyli Piazza Navona? Pełno na nim niespieszących się nigdzie malarzy ze sztalugami, karykaturzystów i ulicznych grajków. Na środku owalnego placu stoi XVII-wieczna fontanna dei Quattro Fiumi, czyli czterech największych znanych wówczas rzek: Gangesu, Dunaju, Nilu i La Platy.
Wracając z Piazza Navona w stronę rzeki, dojdzie się do zamku św. Anioła, ale to już teren Watykanu i historia z zupełnie innego filmu: Habemus papam – mamy papieża.
Warto wiedzieć:
Maurizio Marchetti, archeolog i historyk sztuki, współwłaściciel Szkoły Języka i Kultury Włoskiej „Parole Parole” w Warszawie
Prawdziwych rzymian można spotkać na...
Stadionie Olimpijskim podczas meczu drużyny AS Roma albo wieczorem w słynnej dzielnicy Testaccio pełnej charakterystycznych lokali.
Mówią o nas rzymianach, że... jesteśmy ironiczni i sarkastyczni, czasem trochę aroganccy, ale z pewnością hojni
i autentyczni.
Koniecznie spróbuj... Trudno się ograniczyć do jednego dania. Wszystkim, którzy przyjadą do Rzymu, polecam jako pierwsze danie bucatini all’amatriciana lub spaghetti alla carbonara, a na drugie saltimbocca alla romana.
Najbardziej rozrywkowy wieczór spędzisz... na Zatybrzu. Według mnie najlepszym miejscem spotkań jest Piazza Trilussa, skąd rozbiegają się pełne życia, knajp i folkloru uliczki.
Na pamiątkę kup... chicchi di caffè Sant’Eustachio, ziarenka kawy oblane gorzką czekoladą. To bardzo smakowity suwenir, do dostania
w Sant’Eustachio, starej renomowanej rzymskiej kawiarni.