Reklama

Emmanuel Macron oświadczył, że wydaje się ”niemożliwym” otworzenie francuskich kurortów narciarskich na Święta i Nowy Rok. Klamka jeszcze nie zapadła i tamtejsi przedstawiciele branży na wszelki wypadek już od końca listopada gotowi są przyjmować turystów z całej Europy w ośrodkach w Alpach i północnych Pirenejach.

Reklama

Tymczasem kanclerz Merkel i premier Conte wzywają pozostałych przywódców w Europie do wyhamowania ruchu turystycznego, ze szczególnym uwzględnieniem kurortów narciarskich. Ma to pomóc spowolnić wzrost infekcji SARS-CoV-2 w Europie.

Decyzje na temat organizacji ferii w kraju i prowadzenia działalności turystycznej (np. wynajmowanie kwater) podjęte w Warszawie tak mocno uderzają w przedsiębiorców w Białce Tatrzańskiej czy Zakopanem, że hotelarze z południa Polski coraz częściej mówią o strajku.

Choć to informacja raczej żartobliwej natury, pojawił się nawet pomysł zablokowania Zakopianki dla prezydenta Andrzeja Dudy, miłośnika jazdy na nartach. Niestety, z powodu pandemii nikomu w Europie nie jest do śmiechu. Szczególnie ludziom żyjącym z turystów.

COVID-19 skrócił mocno sezon narciarski 2019/2020 i tragedią dla wielu byłoby, gdyby miał też odebrać zarobki z grudnia. Branża w Europie liczyła, że uda się podratować sytuację dzięki zyskom z hoteli i wyciągów.

– W przypadku restauratorów wiele miejsc pozostanie w najbliższych tygodniach zamknięte niezależnie od tego, czy ruch w kurortach będzie, czy nie – donosi CNN.

Władze Austrii nalegają, by sezon narciarski ruszył już w grudniu. Zbiegłoby się to w czasie z końcem drugiego narodowego lockdownu. Ośrodki w regionie Arlberg (St. Anton, Lech czy Zurs) mają planowo otworzyć się 17 grudnia. To trzy tygodnie później, niż zwykle.

Bez przeszkód działać mają kurorty narciarskie w Szwecji, gdzie ostatnio zwiększono restrykcje dotyczące pandemii. Bułgaria, podobnie jak Austria, wprost odrzuca naciski ze strony Niemiec i zamierza otwierać stoki i górskie hotele dla turystów.

W przypadku innych krajów UE posiadających miejsca do uprawiania sportów zimowych, w tym Słowenii czy Hiszpanii, sprawa nadal jest nierozstrzygnięta. Szwajcaria, która w UE nie jest, zgodnie z tradycją niezależności, otwiera dla narciarzy i snowboardzistów szereg kurortów, w tym Zermatt, Saas-Fee, Verbier, Engelberg oraz Andermatt.

Tam, gdzie pojeździć będzie można, panować będzie naturalnie reżim pandemiczny. Obowiązkowe maseczki na wyciągach i w lokalach gastronomicznych, odstępy w kolejkach, ograniczenia sprzedaży karnetów, obowiązek trzymania dystansu społecznego będą normą.

- Spodziewałbym się zmniejszonej obsługi, tak by ograniczać kontakt z pracownikami. Część miejsc zabije okna deskami i będzie chciało przeczekać zimę. Z tego powodu będzie mniej czynnych lokali, więc i zmieni się nieco formuła zimowych wakacji. Można zapomnieć o wesołym tańczeniu na stołach z piwem w ręku – przekonuje w rozmowie z CNN Oliver Corkhill, CEO z tour-operatora Leo Trippi.

Reklama

Corkhill jest jednym z tych przedstawicieli branży, którzy spodziewają się wprowadzenia paneuropejskiego ograniczenia działania ośrodków dla narciarzy. – Jeżeli Niemcy i Francja zaczną naciskać na inne kraje, to ciężko im będzie nie zastosować się. Nawet Austrię do tego zmuszą. Pewnie Szwajcaria pozostanie otwarta, ale ciężko przewidzieć reakcję władz tego kraju – dodaje.

Reklama
Reklama
Reklama