Reklama

Pierwszą ofiarą była źrebna klacz o imieniu Drama Series. Zachorowała na pastwisku, a jej stan pogarszał się gwałtownie. Próbowały ją ratować trzy osoby – trener, stajenny i weterynarz. Mimo to po dwóch dniach Drama Series padła, a przyczyna choroby pozostawała nieznana. Ukąsił ją jadowity wąż? Zjadła coś trującego na zaniedbanym pastwisku? Te hipotezy nie znalazły potwierdzenia. W ciągu dwóch tygodni zachorowała natomiast większość koni w stajni. Zwierzęta miały gorączkę, zaburzenia oddychania, puchły im pyski. Niektórym z nozdrzy ciekła krwawa piana. Mimo wysiłków weterynarza w ciągu paru dni padło jeszcze 12 sztuk. Mało tego – rozchorował się sam trener, a później również stajenny. Lekarz, który skrupulatnie przestrzegał zasad higieny, pozostał zdrowy. Trenera wzięto do szpitala, gdzie po paru dniach zmarł. Stajenny przeleżał gorączkę w domu – i przeżył, choć do pełni sił już nie wrócił. Badania wykazały, że konie, a także ludzie, zarazili się nieznanym dotychczas wirusem. Prędkość, z jaką zaraza szerzyła się wśród koni, była niewiarygodna. W szczytowym okresie w ciągu 12 godzin zdychało w męczarniach siedem zwierząt równocześnie, część trzeba było poddać eutanazji. Jeden z koni tak rzucał się w agonii, że lekarz nie był w stanie zbliżyć się do niego i zrobić mu zastrzyku oszczędzającego cierpień.

Reklama

Przenieśmy się teraz do środkowej Afryki. W górnym biegu rzeki Ivindo w Gabonie leży wioska Mayibout II. W lutym 1996 r. nagle zachorowało tam 18 osób, które brały udział w oprawianiu znalezionego w puszczy martwego szympansa i jadły jego mięso. Objawami były: gorączka, ból głowy, wymioty, krwawienie z oczu, dziąseł, czkawka oraz krwawa biegunka. Całą osiemnastkę ewakuowano w dół rzeki, do szpitala, gdzie cztery osoby wkrótce zmarły. Ich zwłoki przewieziono z powrotem do Mayibout II i tam pogrzebano bez zachowywania szczególnych środków ostrożności; piąty chory uciekł ze szpitala i wrócił do wioski, gdzie zmarł. Wkrótce pojawiły się wtórne przypadki gorączki krwotocznej wśród krewnych i znajomych ofiar choroby, a także wśród osób, które zajmowały się pochówkiem. W sumie zachorowało 31 osób, z których zmarło 21 – co daje wskaźnik umieralności 68 proc. Kolejny przykład pochodzi z Azji, gdzie w 1998 r. na Półwyspie Malajskim zaczęły cho-rować świnie, ale też stykający się z nimi ludzie. Objawy? Wysoka gorączka, utrata przytomności, potem śmierć. Przyczyny – nieznane. Dopiero po kilku miesiącach ustalono, że i świnie, i ludzie byli zakażeni tym samym wirusem, zupełnie nowym. 105 osób zmarło, wybito 1,1 mln zwierząt.

Reklama

Jak doszło do tych przypadków? Co wiąże je z ptasią grypą? Dlaczego „wspólnym mianownikiem” są tu owocożerne nietoperze? Nieznane przeraża. „National Geographic” pozwala zrozumieć i oswoić lęk.

Reklama
Reklama
Reklama