Spirit of the selva
Quillabamba: niespełna dwudziestotysięczne miasto peruwiańskie stało się ostatnim przystankiem wyprawy „Spirit of the selva”, którą objęliśmy patronatem, przed zanurzeniem się w zielone otchłanie
Przez Limę i Cuzco eksploratorzy dotarli do przedmurza dżungli, stolicy prowincji La Convención, na spotkanie z przedstawicielami organizacji Ceconama, reprezentującej Machigenga i kilka sąsiednich plemion. Oczekiwanie na pisemne zezwolenia, otwierające drogę do rejonów chronionych, pozwoliło poznać Quillabambę – Miasto Wiecznego Lata. Pięciokilometrowa osada leżąca wzdłuż Urubamby stanowi kulturowy tygiel, gdzie mieszają się wpływy Peruwiańczyków, potomków osadników hiszpańskich, metysów i przedstawicieli kultur Machigenga, Nantes, Camana, Timpia, Mayapo.
Multikulturowe mrowie przelewa się do późnej nocy przez kolorowy targ na Plaza Grau, odjeżdża motocyklowymi taksówkami w stronę portu, przeciska się długą uliczką Jr. Cuzco, by w niezliczonych sklepikach i barach kupować, jeść, pić, targować się i komentować dzień.
Przybyszów z Europy niewysocy, drobni mieszkańcy Quillabamby witają z dyskretnym zaciekawieniem, bez problemu wyrażając zgodę na fotografowanie i filmowanie. Nie żądają pieniędzy za uśmiech, choć swoje towary zachwalają głośno i z przekonaniem. Taksówka na drugi koniec miasta kosztuje trzy złote, paliwo jest dwukrotnie tańsze niż w Polsce, choć europejskich kierowców mogłaby nie zadowolić 84-oktanowa benzyna.
Wyprawa Stowarzyszenia „Czysty Świat” wsiada właśnie na statek, by porzucić progi cywilizacji – znanej nam, nawet, jeśli odmiennej od europejskiej. Selva czeka.