Reklama

Szkoła Saitamy Sakae, kuźnia najlepszych sumatori, gwiazd sumo. Każdy dzień wygląda tu podobnie. Pobudka 5.30. Potem ćwiczenia, obiad, wizyta u stylisty koków, sprzątanie i kolacja. Młody chłopak ma ściśle określoną dietę. Ryż, smażone ryby, wieprzowina, ziemniaki, makaron – to one dadzą mu masę. Ale kilogramy to za mało, sumatori musi mieć siłę. Dlatego codziennie podnosi ponad trzystukilową oponę i wali dłońmi w drewniane słupy. Szkoła kształtuje także charakter. Młodsi praktykanci są całkowicie podporządkowani starszym. Trzeba oduczyć się też zbytniego okazywania radości po zwycięstwie.

Reklama

Sumo jest jednym z filarów narodowej kultury. Każde ważniejsze zawody ściągają do Ryogoku Kokugikan (obiektu sportowego w Tokio, w którym odbywają się największe turnieje) tysiące Japończyków. – Dla nich sumatori są jak bogowie. Mimo że zawodnicy nie dają po sobie tego poznać, dobrze się z tym uznaniem czują – mówi Andrzej Wojda, sekretarz generalny Polskiego Związku Sumo.

Niestety i nad sumo zebrały się czarne chmury. Zaczęło się od informacji, że nauczyciel sumo tak zbił drewnianym kijem swojego 17-letniego ucznia, że ten w wyniku obrażeń zmarł. Wkrótce na jaw wyszły afery korupcyjne, ustawiane pojedynki, pijackie awantury, w których brali udział zarówno zawodnicy, jak i trenerzy. Największe stacje telewizyjne na- tychmiast przestały relacjonować zawody, a sponsorzy wycofali się z finansowania szkół. Japońskie Stowarzyszenie Sumo przyznaje, że to jeden z największych kryzysów w 1500-letniej historii tego sportu. Czy to koniec sumo? Japończycy przyznają, że spore nadzieje wiążą z Europą, a dokładnie z wymyślonym tam sumo sportowym. Łączy ono wszystkie elementy tradycyjnych zapasów z nowoczesnymi technikami walki. Jedną z najsilniejszych reprezentacji na świecie ma nasz kraj, a polska szkoła uchodzi za wiodącą. – Staramy się, aby nasi uczniowie trzymali się zasad ustalonych dawno temu w Japonii. I nie chodzi tu o rygor, ale o powagę, pokorę i wzajemny szacunek. Porażka ma być nauczką, nie tragedią, przeciwnik przyjacielem, nie wrogiem – tłumaczy Andrzej Wojda.

Reklama

Czy sportowe sumo ma szansę zupełnie wyeliminować sumo tradycyjne? – W Japonii jest to prawie niemożliwe. Sumo jest tam tak samo ważne jak język czy religia shinto. Władze muszą jednak wprowadzić kary za korupcję, a szkoły otworzyć się na nowe techniki – mówi Wojda. Oby tak się stało. Bo jeśli nie, niedługo sumatori zajmą miejsce obok gejsz – jako atrakcja turystyczna.

Reklama
Reklama
Reklama