W tym artykule:

  1. Trójmiasto po sezonie
  2. Sopot – czas na rybkę
  3. Gdańsk kulturalny
  4. Gdynia – po klifach
  5. Trójmiasto – informacje praktyczne
Reklama

O ósmej rano sopocka plaża jest niemal pusta. Jestem przepasany jedynie ręcznikiem i czuję, jak moja skóra zaczerwienia się od gorąca. Na sopocki świat patrzę bowiem z jedynych w Trójmieście saun stojących na plaży. Cztery drewniane domki, ulokowane obok restauracji M15, mają przeszklenia wychodzące w stronę wody.

Trójmiasto po sezonie

Czynne od października do kwietnia sauny są jedną z tych atrakcji w Sopocie, które powstały przede wszystkim z myślą o mieszkańcach Trójmiasta. W mieście brakowało miejsca pozwalającego miłośnikom morsowania skorzystać w pełni z możliwości, jakie daje jesienno-zimowy Bałtyk. A dziś sporo osób traktuje saunę jako wstęp do morsowania.

Najpierw warto posiedzieć w wysokiej temperaturze, by później schłodzić ciało w lodowatej wodzie. Mnie jednak przesiadywanie w rozgrzanym pomieszczeniu i obserwowanie plaży i morza całkowicie wystarcza. Ten seans przygotowuje mnie na cały dzień, dając energię do poznawania Trójmiasta w posezonowym obliczu.

Wraki Bałtyku – jakie zatopione statki leżą na dnie Morza Bałtyckiego?

Dla nurków i miłośników historii są obiektem zainteresowania, czasami nawet fascynacji, z kolei dla ekologów i wszystkich, którzy troszczą się o środowisko – powodem do zmartwień. Wrak...
Okręt liniowy
fot. Brett Seymour

Zimowa aura wpływa na sposób eksploracji Sopotu. O plażowaniu czy rejsie statkami turystycznymi mogę zapomnieć. Zatem na przedpołudniowy spacer wybieram miejsce nietypowe – sopocki hipodrom. Pas przystrzyżonej trawy, zabytkowe budynki areny dla widzów, ceglane stajnie i nowoczesną halę pokazowo-treningową spowija spokój. Na teren obiektu można wejść bez przeszkód.

Pierwsze wyścigi organizowano w tym miejscu już w latach 70. XIX w. Stacjonowała tu wówczas niemiecka kawaleria. Większość zachowanych do dziś zabudowań pochodzi z 1898 r. Wtedy cały hipodrom przeszedł modernizację i stał się centrum miejskiego życia. Na gonitwy, zawody w skokach i pokazy ściągali widzowie nawet z innych krajów Europy.

Wdrapuję się po schodach na zabytkową lożę dla widzów. Zadaszona platforma pachnie zakonserwowanym drewnem. Na torze akurat nic się nie dzieje, bez trudu mogę jednak wyobrazić sobie grupki mężczyzn w jasnych marynarkach i kapeluszach oraz ich partnerki dzierżące w dłoniach złożone parasolki, którzy sto lat temu z entuzjazmem śledzili zmagania zawodników.

Sopot – czas na rybkę

Sopot wyrósł z rybackiej wioski, ale szybko zaczął mieć kuracyjne aspiracje. Wraz z rosnącą popularnością miasta pojawiły się charakterystyczne wille i kamienice. Neogotyckie, secesyjne, neoklasycystyczne i modernistyczne budynki uginające się od wieżyczek, lodżii, balkonów, wykuszy, werand i tarasów można oglądać w dolnej części miasta.

Wciąż czynny jest też zbudowany w 1903 r. Zakład Balneologiczny. Wokół niego parę lat temu pojawiły się grzybki inhalacyjne rozpylające mgiełkę z bromkowej wody. Wdychają ją mieszkańcy i kuracjusze. Wieża zakładu jest zresztą – obok mola – jednym z symboli miasta. Wielu przyjezdnych traktuje ją – błędnie – jako latarnię morską. Owszem, na szczycie umieszczono światło nawigacyjne dla statków. W rzeczywistości ten budynek powstał jednak w innym celu. Jest ukrytym kominem odprowadzającym opary z kotłowni gazowej szpitala reumatologicznego.

Zachodzę do przystani rybackiej. Jeszcze dwieście lat temu znajdowała się ona przy wylocie dzisiejszego Monciaka. Z biegiem lat spychana była coraz dalej od centrum, w kierunku Karlikowskiego Potoku. Łatwo ją odnaleźć, wystarczy poszukać wzrokiem wyciągniętych na piach kolorowych kutrów. Są nieodłącznym elementem Sopotu. Tradycje rybołówstwa sięgają tu XIII w.

Dziś podtrzymują je zaledwie trzy rodziny. Pływają na tzw. pomerankach, czyli tradycyjnych kaszubskich łodziach. Małych, drewnianych, podobnych do tych z XIV w., choć nowocześnie wyposażonych.

To dzięki tej garstce rybaków niemal każdego dnia na sopockiej plaży można liczyć na świeże śledzie, flądry i dorsze (jeżeli akurat nie ma zakazu ich połowu). W Zatoce Gdańskiej, mniej słonej niż otwarte morze, zadomowiły się jednak także okonie, sandacze, certy, leszcze i sieje. I to nimi lepiej się zainteresować niż mrożonymi halibutami lub makrelami, które w naszym morzu nie występują.

Gdańsk kulturalny

Mimo ponadtysiącletniego istnienia Gdańsk od historii trochę ucieka. Miasto promuje się nie tylko jako miejsce zaklęte w czasie, ale przede wszystkim jako pomorskie centrum życia kulturalnego. I to z powodzeniem. Prym wiedzie tu Teatr Wybrzeże, który od ponad pół wieku jest głównym punktem Targu Węglowego. Modernistyczna siedziba jest w miejscu, w którym już w XVI w. spektakle przyciągały tłumy. W 1600 r. w pobliżu powstał drewniany teatr elżbietański, którego tradycje kontynuuje scena szekspirowska. Teatr Wybrzeże odwiedza ponad 100 tys. widzów rocznie.

Mieszkańcy Trójmiasta tłumnie ściągają też do Filharmonii Bałtyckiej, która zajęła budynek dawnej elektrociepłowni na wyspie Ołowiance. Te kulturalne punkty, w połączeniu z festiwalami i koncertami, wyznaczają mapę Gdańska. Nakreślona pomiędzy nimi linia biegnie przez Główne Miasto, Starówkę, ku dawnym terenom stoczniowym, by trafić na osiedle Zaspa.

A tu trzeba zadrzeć głowę, by zetknąć się z hardym spojrzeniem kobiety o rysach Tamary Łempickiej. Zamiast po pędzel sięga jednak ku goglom opartym o czapkę pilotkę. Nad jej głową przelatuje PZL.37 Łoś, polski bombowiec sprzed niemal wieku. Ta twarz ma dobre 5 m długości i spogląda ze ściany socjalistycznego bloku. Jest jednym z ponad 60 wielkoformatowych murali, które rozświetlają szare otoczenie betonowych budynków w tej części miasta.

Prawdziwy puls miasta bije dziś jednak na terenach dawnej stoczni. Przestrzeń zamkniętą od jednej strony rdzawym budynkiem Centrum Solidarności zaanektowali artyści, właściciele klubów i galerii. Najsłynniejsza jest Ulica Elektryków, latem zamieniająca się w centrum muzyczno-gastronomiczne. Postoczniowe tereny urzekają naturalnością. Dziś funkcjonują napędzane ogromnymi ambicjami i sporą dozą improwizacji. Nowe Miasto (tak nazwano te tereny) dopiero się rodzi, dając okazję obserwowania, jak pomiędzy starymi halami i przemysłowymi urządzeniami ścierają się nowe pomysły na Gdańsk.

Gdynia – po klifach

Podróż przez Trójmiasto kończę ponadgodzinnym spacerem z Sopotu do orłowskiego klifu w Gdyni. Po minięciu sopockiego Parku Północnego i potoku Swelinia, który niegdyś oddzielał Wolne Miasto Gdańsk od Polski, trzeba odbić ścieżką w las, na szczyty klifów. Trasa biegnie blisko ich krawędzi, pomiędzy wiekowymi bukami, na których przy odrobinie uwagi można znaleźć wyryte w korze podpisy kuracjuszy sprzed nawet stu lat. Z tej wysokości widać niemal całą Zatokę Gdańską, z wygiętą kosą Półwyspu Helskiego na horyzoncie.

To idealne miejsce do ładowania akumulatorów. Odwiedź Gdynię

Nie tak dawno na Facebooku jakaś nowo przybyła do Gdyni dziewczyna napisała kilka złych zdań o mieście. Że nie może się tu odnaleźć, że korki i że ul. Morska taka szara. Z ponad 350 ko...
Okręt muzeum ORP Błyskawica jest najstarszym na świecie zachowanym niszczycielem. Wodowany był w 1936 r.
Fot. BEW

W końcu docieram do Gdyni-Orłowa, gdzie czeka niewielki drewniany budynek – Domek Żeromskiego. Nazwa nie jest przypadkowa, pisarz rezydował w nim bowiem przez dwa letnie sezony. Dziś mieści się tu przyjemna kawiarnia.

Przysiadam przy oknie, grzejąc się w ciepłym pomieszczeniu, by skończyć ten dzień podobnie, jak go zacząłem – na kilku spokojnych chwilach z widokiem na rozbujane wody Morza Bałtyckiego.

Trójmiasto – informacje praktyczne

Gdzie na rybę

  • Sopocki Bar Przystań specjalizuje się w daniach rybnych, a o jego renomie świadczy długa kolejka niemal zawsze stojąca przed wejściem. Bar jest samoobsługowy, ceny umiarkowane, a stoliki ustawione tak, by zapewniać widok na plażę.
  • Jeżeli nie zależy ci na widokach, a masz auto czy rower, wybierz się do Rybakówki – smażalni ryb w Gdańsku-Oliwie. Ukryty w lesie obiekt ma własną hodowlę pstrągów, ale możesz tu też liczyć na gatunki morskie. Oprócz działu restauracyjnego jest tu także sklep ze świeżymi rybami na wagę. Miejsce wciąż pozostaje poza turystycznym radarem.
  • Warto też zajrzeć do restauracji Zafishowani w Gdańsku, na ulicy Tokarskiej (nad Motławą obok Żurawia). To autorska nowoczesna kuchnia polska, ale bazująca na gdańskich tradycjach kulinarnych.
Reklama

Bilety wstępu

  • Europejskie Centrum Solidarności czynne jest przez cały tydzień (poza sezonem z wyjątkiem wtorku), a bilet wstępu kosztuje 30 zł.
  • Jeżeli chciałbyś zwiedzić wnętrze gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, wybierz się na oprowadzanie z przewodnikiem (30 zł), umawiając wcześniej wizytę na stronie teatrszekspirowski.pl.
  • Wstęp do Akwarium Gdyńskiego kosztuje po sezonie – od początku września do kwietnia – 33 zł (bilet normalny) i 24 zł (bilet ulgowy).
  • Mniej, bo 18 zł, zapłacisz za bilet na wystawę stałą gdyńskiego Muzeum Emigracji. To cena biletu normalnego. Ulgowy kosztuje 13 zł.

Nasz ekspert

Michał Głombiowski

dziennikarz, podróżnik, autor książek. Stały współpracownik magazynu „National Geographic Traveler".
Reklama
Reklama
Reklama