W tym artykule:

  1. B jak Budowniczy
  2. Owocowy mus w Kutaisi
  3. Od literatury do śpiewu
  4. Gruzińska kuchnia pochłania
Reklama

– Zielony Bazar w Kutaisi to coś więcej niż tylko targ, na którym kupisz pęk kolendry i garść orzechów włoskich. Tu dyskutuje się o polityce, narzeka na reumatyzm i roztrząsa poranny spór z teściową. Sama zobaczysz. Wracam za godzinę – David, mój gruziński znajomy, uśmiechnął się pod nosem i zniknął za rogiem.

Byłam zdezorientowana, bo oto stałam pod dość niepozornym budynkiem, który bynajmniej nie zapraszał do środka. Jego fasadę zdobiły byle jakie pstrokate reklamowe banery oraz suszące się na długich sznurkach dżinsy i znoszone koszulki. Kiedy minęło mnie dwóch sapiących, wyraźnie styranych życiem mężczyzn, którzy z trudem pchali wózek z arbuzami i melonami, westchnęłam, ale poszłam za nimi do środka.

B jak Budowniczy

Gruzini mówią, że Kutaisi, będące sercem regionu Imeretia, to najbardziej gruzińskie ze wszystkich miast.Nie ulega modom ani komercji, rozłożone po obu stronach rzeki Rioni żyje własnym rytmem po cichu i spokojnie. Centralna, a przy okazji najciekawsza zabytkowa część miasta (z brukowanymi uliczkami i XIX-wiecznymi kamienicami) znajduje się na jej lewym brzegu, wokół placu Dawida Agmaszenebelego, XII-wiecznego króla Gruzji.

Zasłużony kaukaski władca zwany Dawidem IV Budowniczym przepędził z kraju Turków seldżuckich, wygrywając bitwę pod Didgori w 1121 r. Podczas swoich rządów nie tylko zainicjował budowę wielu miast, mostów, świątyń – stąd zresztą jego przydomek. Zreformował też armię, scentralizował państwową administrację i rozwinął szkolnictwo – podobno wysyłał najzdolniejszych uczniów do Bizancjum, by uczyli się języków i wiedzy o świecie. Dziś jest niedoścignionym wzorem, synonimem bogactwa i jedności państwa, a kutaisianie są dumni, że urodził się w ich mieście.

Dumni są też ze stojącej na placu złoconej fontanny Kolchidy, która z kolei nawiązuje do mitologii greckiej. Kutaisi jest w niej opisane jako Ai, miasto w Kolchidzie, do którego po złote runo wybrali się Argonauci. Skoro już tu jesteśmy, nie sposób nie zauważyć pochodzącej z lat 50. ub.w. okrągłej, opatrzonej kolumnami bryły Teatru Dramatycznego im. Lado Meskiszwilego. Podobno jej pokaźne schody są ulubionym miejscem instagramerów, którzy wieczorami bez umiaru fotografują z nich zjawiskowo rozświetloną fontannę Kolchidy. Ciekawe, czy zaglądają też na spektakle.

W tym mieście zakochasz się od razu. Co trzeba wiedzieć przed podróżą do Tbilisi?

Tbilisi to stolica Gruzji. Wśród najpopularniejszych destynacji Polaków na przestrzeni ostatnich lat zainteresowanie Gruzją, a także samą stolicą Tbilisi zyskały całkiem sporą popularnoś...
Tbilisi
Tbilisi, Gruzja / fot. Piero Damiani/Getty Images

Owocowy mus w Kutaisi

Tymczasem buszuję po alejkach gwarnego Zielonego Bazaru. W panującym tu estetycznym chaosie zaczynam dostrzegać siłę tego miejsca, w którym czas zatrzymał się kilkanaście lat temu. Tu wciąż używa się wag i kalkulatorów. Z lodówek wystają pazury obskubanych i wypatroszonych przed chwilą kur, z drewnianych skrzynek na długich ladach wołają soczyste jabłka, nabrzmiałe pomidory, dorodne granaty, mięsiste winogrona.

Stoły uginają się od glinianych dzbanów i amfor na wino. Niemal na każdym stoisku wiszą korale czurczcheli, czyli nanizanych na nici orzechów maczanych w winogronowym syropie, które – jak słyszę – zachowują świeżość nawet kilka miesięcy. Starsza pani częstuje mnie owocowymi plastrami tklapi, czyli prasowanym musem z żurawiny i winogron, ktoś inny proponuje lokalny krowi ser imeretyński własnej roboty, a kolejny – drewniane łyżki do sałat.

Gdybym miała nieco większą walizkę, kupiłabym te lokalne frykasy. Jednak ostatecznie w moim plecaku lądują: ostra paprykowa pasta adżyka, gruziński szafran oraz oczywiście swańska sól, którą od lat zachwyca się moja mama. Jest mieszanką soli morskiej, czosnku, chili oraz dzikich ziół – świetnie podbija smak ryb oraz sałatek i przypomina o Gruzji, która stoi niepodrabialną tradycyjną kuchnią. A opowieść o niej zaczyna się właśnie na takim targu – David miał rację, tu toczy się prawdziwe życie miasta.

Od literatury do śpiewu

Idziemy jeszcze na zielony Gruzińsko-Polski Skwer Przyjaźni, gdzie niedawno zostało odsłonięte popiersie z brązu prezydenta RP na uchodźstwie (1939–1947) Władysława Raczkiewicza, który urodził się w Kutaisi. Mój przewodnik prowadzi mnie też do dzielnicy żydowskiej – pod dobrze zachowaną XIX-wieczną Wielką Synagogę, przy której widzimy ławeczkę z odlaną z żelaza podobizną żydowskiego poety Borisa Gaponowa. Słyszę, że pisarz spędził w Kutaisi wiele lat, a w 1969 r. w Izraelu ukazał się dokonany przez niego przekład gruzińskiej epopei narodowej Rycerz w tygrysiej skórze, za który dostał szereg nagród literackich.

Zostawiamy literaturę – teraz czas na prawy brzeg rzeki i najważniejszy zabytek miasta, o którym rozpisują się przewodniki. Swego czasu było o nim głośno. Powiedzieć, że dzieje katedry Bagrati stojącej na wzgórzu Ukimerioni są burzliwe, to nic nie powiedzieć. Świątynia została zbudowana w XI w. – jej bogactwo (kamienne ozdoby przedstawiające mityczne zwierzęta i ludzkie twarze) przez lata symbolizowało potęgę kraju.

W 1692 r. została spustoszona przez Turków osmańskich, a kilka lat później zbombardowana przez wojska rosyjskie. To, co z niej zostało, trafiło na listę UNESCO, jednak kilka lat później zostało z niej usunięte przez niewłaściwą rekonstrukcję. Dziś należy do Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego i chociaż rzadko odbywają się tu nabożeństwa, pielgrzymi chętnie tu zaglądają.

Gruzińska kuchnia pochłania

Gruzińska kuchnia pochłania fot: Adobe Stock

Po długim dniu pozostaje biesiada (w końcu jesteśmy w Gruzji). Lądujemy w pobliskiej, przytulnej Our Garden Cafe&Bar. Już chcę wbijać zęby w parujące chaczapuri, kiedy jeden z mężczyzn przy sąsiednim stoliku zaczyna jodłować, coraz głośniej i głośniej. Zaraz dołącza do niego mężczyzna obok i za chwilę dwóch kolejnych.

Reklama

David szepcze mi do ucha, że to słynny śpiew polifoniczny. Nie słyszę, co dalej mówi, bo odpływam. Chcę wsłuchać się w tę piękną i smutną pieśń. Mężczyźni mają łzy w oczach, a mnie przeszywają ciarki. Kutaisi to obowiązkowy punkt wycieczki po Gruzji.

Nasz ekspert

Agnieszka Michalak

Dziennikarka i redaktorka „National Geographic Traveler" oraz magazynu pokładowego LOT-u „Kaleidoscope". W podróż zawsze zabiera książkę i buty do biegania – bo lubi poznawać nowe miejsca joggingując.
Reklama
Reklama
Reklama